Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
465 / 580


2012-11-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Skromność... (czytano: 3603 razy)

 

Ostatnio poleciłam na stronę główną wpisy w dwóch blogach: Kermita i Reni.
Wpisy traktujące o tym samym, ale ze skrajnie różnego punktu widzenia, bagażu doświadczeń, wymagań stawianych samemu/samej sobie i innym.
Nie ukrywam wcale, że myślą, która mi przyświecała w czasie tego konkretnego polecania była nadzieja na polemikę.
A w dodatku autorzy obydwu poleconych blogów umieją sprawnie pisać:)

Pamiętam jakie wzburzenie wywołał kiedyś Kermit swoim artykułem o kobietach; artykułem, który wzbudził wiele kontrowersji, a mnie osobiście bardzo się podobał i zdumiewało mnie swoiste zacietrzewienie koleżanek biegaczek, które próbowały wgnieść autora w ziemię. Ja nie próbowałam - mnie się podobało (albo wyczytałam tam coś innego niż inne panie, albo mój feminizm jest mocno wybrakowany - nie wiem).
Kermit nie pisał potem długo, ale powrócił w dobrym stylu:)


W komentarzach do wpisu w jego blogu (tego poleconego przeze mnie) kilka osób zarzuca mu megalomanię.
Może ona tam i jest, ale... ja z tezą postawioną przez autora zasadniczo się zgadzam.
A teza w przybliżeniu brzmi tak: jeżeli, człowieku, nie przebiegłeś całej trasy maratonu BEZ przechodzenia do marszu, to mimo ukończenia tego maratonu, sklasyfikowania i otrzymania medalu, nie nazywaj siebie maratończykiem.


Na drugim biegunie stoi Renia, która uważa, że bez względu na to w jakim czasie i w jaki sposób (byle na własnych nogach i bez podwożenia, skracania trasy i oszustw) ten maraton ukończyłeś, to: jeżeli, człowieku, ukończyłeś maraton, sklasyfikowano cię i dostałeś medal, to JESTEŚ maratończykiem.


Gdzie w tym quasi-sporze umiejscawiam siebie?


Hmm...

Ukończyłam 16 maratonów.
Ukończyłam 26 półmaratonów.
Kilka biegów długich, kilka krótszych, coś tam po górach, coś tam ultra...

I... nie nazywam siebie MARATONKĄ.

Czemu?

Ponieważ ani jednego maratonu nie przebiegłam w całości.

Nigdy nie pobiegłam maratonu "na pałę"; zawsze do startu w maratonie się przygotowywałam, trenowałam (w taki czy inny sposób, z taką czy inna intensywnością). Nigdy pomysł o starcie w maratonie nie był w moim przypadku impulsem chwili bez śladu przygotowań.
Zawsze wiedziałam, że maratonu w całości biegiem nie pokonam, więc też nigdy nawet nie próbowałam tego zrobić. Zawsze maratony pokonywałam gallowayem - zawsze dokładnie opracowanym, rozpisanym, z trzymaniem się moich własnych planów i ustaleń (jedynie w przypadku maratonu we Wrocławiu w zeszłym roku nic z tego nie wyszło. 48 stopniowy upał pokonał mnie całkowicie. Chciałam wtedy zejść z trasy - mąż i przyjaciele, z którymi biegłam, po prostu mi na to nie pozwolili. Ukończyłam odczuwając przeogromnie zawstydzenie tym faktem.)

I mimo tego, że maratonu nigdy nie biegłam "na pałę", mimo każdorazowych wcześniejszych przygotowań, nie odważę się nazwać siebie maratonką, dopóki maratonu nie przebiegnę (sic!).

Natomiast spokojnie, z czystym sumieniem i podniesioną głową nazywam się "półmaratonką" (głupie słowo - chyba nawet nie istniejące:)
A czemu?
A temu, że kilka półmaratonów biegiem ciągłym ukończyłam. Bez ani jednego kroku marszu. Były nawet takie, w czasie których piłam w biegu (serdecznie tego nie znoszę).


Ergo:
Mimo, że bliżej mi do biegowego poziomu Reni (no, ciut - odrobinkę zaledwie - szybsza bywam), to jednak bardziej skłaniam się ku tezie Kermita.

Podobno każdy w miarę zdrowy człowiek jest w stanie ukończyć maraton.
Tyle, że - moim zdaniem - nie każdy z tych kończących może się nazwać maratończykiem.

I tyle:)


A` propos tytułu wpisu:
Słownik Języka Polskiego PWN podaje następującą definicję słowa skromność:

niewygórowane mniemanie o sobie, brak zarozumiałości

Jako drugie znaczenie podaje:

umiar

Oczywiście podaje też kilka innych (jak nieśmiałość w stosunku do osób odmiennej płci wyrażające się w zachowaniu, stroju itp.; brak zalotności, kokieterii).
Ale że te akurat w odniesieniu do powyższego zastosowanie mają jakby mniejsze, więc i nie będę się nad nimi rozwodzić:)

Ja skromność rozumiem jako realne postrzeganie i ocenę siebie i swoich możliwości, i zachowanie się stosownie do tychże


Idąc dalej:

Reniu, mimo, że ukończyłaś maraton, półmaraton i inne biegi, w moim rozumieniu MARATONKĄ nie jesteś.
(I nie znaczy to, że w jakikolwiek sposób podaję w wątpliwość Twoją uczciwość w czasie biegu. Nie podaję.)

Kermit, mimo że nieco trąci megalomanią (odrobinkę zaledwie) ma - moim zdaniem - rację.
Maratończyk to ten, który maraton PRZEBIEGŁ.
I mimo, że na listach wyników dużych (zwłaszcza dużych) maratonów będzie sklasyfikowanych coraz więcej zawodników, to prawdziwa fala maszerujących maratończyków bez bladego pojęcia o bieganiu dopiero nadchodzi...



Moja skromność objawia się tym między innymi, że mimo 99 ukończonych biegów na różnych dystansach, nigdy nie ośmieliłabym się przemawiać z pozycji doświadczonej biegaczki, maratonki.
Jestem truchtaczką.
Bo truchtam:)
i bardzo to lubię:)




PS. Co do skromności rozumianej jako nieśmiałość w stosunku do osób odmiennej płci wyrażające się w zachowaniu, stroju itp.; brak zalotności, kokieterii, to ten rodzaj skromności mnie już nie dotyczy:)
Przeminęło z wiatrem;)




Fotka: się bawiłam photoshopem. A konkretniej kolorami. Bo że zdjęcie z maratonu krakowskiego, to przecież widać i bez opisu:)


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


jacdzi (2012-11-27,22:48): A ja mam mieszane odczucia. Jesli ktos w regulaminowym czasie ukonczy maraton, chocby nawet czolgajac sie , jednak chyba jest maratonczykiem, bo go ukonczyl. Popatrzmy na Kenijczyka ktory 500m przed meta pada. Podnosi sie i na pol swiadomy doczlapuje sie do mety, on jest maratonczykiem. Wsrod amatoroew jeszcze liberalniej nalezy traktowac ten problem.wszyscy jestesmy biegaczami truchtaczami, ale rowniez maratonczykami. Ja tez Gabuniu mam 16 calych i 26 polowek za soba;-) no, polowek nawet wiecej jak doliczymy te buteleczki z okowita ;-)
adamus (2012-11-27,23:09): Ja natomiast mam tu precyzyjnie sformułowane zdanie. Maratończykiem jest dla mnie każdy kto ukończy maraton. Natomiast osoba, która ukończyła maraton gallomarszobiegiem nie może powiedzieć iż przebiegła maraton bo tego po prostu nie zrobiła. Ale taka osoba zawsze z dumą może powiedzieć iż jest maratończykiem MARATONKO :)
jacdzi (2012-11-27,23:12): A ta Pania ze zdjecia, w niebieskiej koszulce to chyba w grodzie Kraka biegnaca widzialem ;-)
renia_42195 (2012-11-28,03:28): "No i udało Ci się:) Gratuluję! " dzięki za te sowa napisane w momencie ukończenia maratonu, jednak maratonką nie jestem ... Dziękuję za ten wpis, był szczery aż do pierdzielonego bólu ...
renia_42195 (2012-11-28,03:51): I tak czuję się maratonką, sklasyfikowano mnie - nie skróciłam trasy (uczciwość)), może i szłam gallowayem (on się tego nie wstydził i miał lepsze wyniki niż biegnący) i nie podwoziłam dupska samochodem - pokonałam siebie, swoje słabości, trwałam w walce w samotności i nie masz prawa takim osobom jak ja tego odbierać ... Ja czuję się maratonką czy komuś się to podoba czy nie ... :) I tyle w temacie :) A prawdziwy maratończyk z tego co kojarzę to powinien paść na mecie i umrzeć :) "Bieg ten stał się podstawą romantycznych historii, według których posłaniec Filippides pobiegł do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. Po przekazaniu tej wiadomości padł martwy. W 1879 r. brytyjski poeta Robert Browning napisał na kanwie tej historii znany wiersz Filippides (ang. Pheidippides). Michel Bréal, francuski filolog, zainspirowany historią marszu zasugerował Pierre"owi de Coubertinowi, by włączył bieg na dystansie odpowiadającym odległości z Maratonu do Aten do programu pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich w Atenach." Pozdrawiam :)
renia_42195 (2012-11-28,03:58): Ponieważ ten wpis dotyczy mojej osoby, mogę pisać dowoli :) Co nas nie zabije to nas wzmocni ... I proponowałabym go na główną jako podsumowanie tejże przemiłej zabawy :)
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,06:38): Reniu, parafrazując Ciebie "to mój blog i mam prawo w nim pisać, co mi się podoba". Idąc tym tropem - mam prawo do wyrażenia swojej opinii i ją wyraziłam. Nie ma w tym braku szacunku do Ciebie i Twojego wysiłku, bo gdyby był, to musiałabym również i swój pot i łzy na moich 16 maratonach uznać za niegodne szacunku czy chociażby zastanowienia się nad tym. Ja tylko ulegając, być może, "zawodowym amatorom biegowym" nie pozwalam sobie na nazwanie siebie maratonką. Owszem, ukończyłam 16 maratonów, jeden nawet wygrałam! (i nie było to koleżeńskie ganianie po Beskidzie Niskim, tylko normalnie zorganizowany Maraton Cyborg. 1 stycznia w 10-stopniowym mrozie. Wygrałam, bo byłam jedyną kobietą, która go ukończyła. Po przekroczeniu linii mety powiedziałam sobie "Nigdy więcej!" i słowa dotrzymałam........................ Pragnę podkreślić, że w moim wpisie nie ma zacietrzewienia, nie ma aluzji, jest rzeczowo napisany, jasno wykładam w nim swoje racje. Nie zamierzam też zacietrzewiać się w wymianie komentarzy. Być może takie a nie inne moje podejście do tematu wynika z tego, że przez dobre dwa-trzy lata rozmawiałam na forum tego portalu z naprawdę dobrymi i doświadczonymi biegaczami - maratończykami - ultrasami i od nich przejęłam etos maratonu jako królewskiego dystansu. A ten etos jest teraz w zaniku. Chcę jednocześnie dodać, że żaden z moich znakomitych kolegów biegaczy nigdy nie okazał mi lekceważenia czy pobłażliwości z powodu moich wyników. ZAWSZE szanowali mój trud i bardzo często czekali na mnie na mecie. Podsumowując: ten wpis jest wyrażeniem mojej opinii i mam do tego pełne prawo. Osobliwie, że zrobiłam to w formie grzecznej i nie obrażającej nikogo. To zaś, że Ty czujesz się urażona, to Twoje niezbywalne prawo.
Truskawa (2012-11-28,07:38): Kermit dostał po dupie za tamten artykuł bo nie wszystkie koleżanki z jego tras biegowych chcą być postrzegane przez pryzmat własnego ciała. A tak potraktował Krmit kobiety. Nie widzę w tym nic fajnego.Zresztą było tam więcej świństewek. Natomiast jeśli chodzi o to kto za kogo się uważa to ja nie rozumiem dlaczego każdego trzeba nazwać. Ty jesteś albo nie jestś maratończykiem, jesteś albo nie jesteś katolikiem, jesteś albo nie jesteś prawdziwym Polakiem. Na Boga! Kto dał prawo ludziom do mówienia im co mają o sobie myśleć? Jesli Renia czuje się maratonką to nią jest. Jeśli nie, nie jest. Niby też ma się do tego prawo, zeby tłumaczyć Reni, że jednak tą maratonką nie jest, ale generalnie uwall bi że takie postawy prowadzą do agresji. PŁl biedy jeśli dotyczą one tylko Reni, która się wściekła że maratonką jednak nie jest. Gorzej, jeśil to się przenosi na społeczeństwo i zaczyna je dzilić. Bo przeciż dzisiaj jest wyraźny podział na tych prawdziwych polaków i tych nie. (Ja wg. tych fantastycznych, dobrze ogolonych panów nie jestem polką). Dlatego nie podoba mi się to co napisałaś Gabrysiu. Ale wiem. Renia już ustaliła, że każdy w swoim blogu pisze co chce. I dobrze. Tak powinno być. Inna sprawa, że potem powiniem dać ludziom się wygadać a nie usuwać ich komentarze spod wpisu. Na szczęście wiem, że w tym blogu mnie to nie spotka. Bo Ty pisząc coś potrafisz rozmawiać i nie narzucasz drugiej stronie swojego zdania. Za co panią bardzo szanuję, mimo, że od dawna wiem, że ość sporo się różnimy. :)
dario_7 (2012-11-28,08:09): Zgadzam się w 100% z Mirkiem :)
paulo (2012-11-28,08:11): czy to jest najważniejsze, czy ktoś może się nazywać maratończykiem, czy też nie? Nie zatracajmy sensu i piękna samego biegania, ruszania się. Temu służą wszystkie lub prawie wszystkie organizowane imprezy. I aby biegać i mieć z tego dużo radości potrzebne są wyzwania i nie odbierajmy szczęścia tym, którzy te wyzwania wprowadzają w czyn.
Krzysiek_biega (2012-11-28,08:15): to może ja poprzeczke podniose i w takim razie maratończykiem jest ten, kto przebiegnie cały maraton bez zatrzymywania i nie skorzysta z punktów nawadniania. Jak niegdyś posłaniec Filippides który padł z wyczerpania...
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,08:43): Jacku, talentu Ci nie odmawiam, ale trudne to w ogóle nie było:) Sama dobrze wiedziałam:) Wyraziłam swoją opinię i tyle. A że zawsze znajdą się osoby z tendencjami do zacietrzewiania, to rzecz powszechnie znana.
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,08:48): Dokładnie tak, Iza - dość się różnimy, ale wzajemnie szanujemy swoje opinie (jak bardzo nie byłby odmienne) i nie kasujemy komentarzy pod wpisami w swoich blogach. To zresztą zasada naczelna, którą przyjęłam wtedy, gdy zaistniała możliwość komentowania wpisów w blogach na tym portalu. Nie kasuję! Mogę się w ogóle nie odnieść, mogę napisać, że w ogóle się z tym nie zgadzam, ale nie skasuję, nie zwyzywam, nie zrównam z glebą z powodu niedostatków ortograficznych, intelektualnych czy różnicy zdań.
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,08:51): Krzychu, ale dlaczego tak skromnie? Dlaczego tylko "bez zatrzymywania i nie skorzysta z punktów nawadniania"? Moim zdaniem jeszcze poniżej trzech godzin!!!
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,08:53): Paulo, pięknie to napisałeś. Nie zatracajmy sensu i piękna samego biegania, ruszania się. Ja, mimo iż maratonką samej siebie nie nazywam, to jednak wciąż widzę piękno i sens zawarty w bieganiu:)
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,08:57): A tak w ogóle, Iza, to masz rację z tymi podziałami i ich szkodliwością. Bo według tychże ja ani Polką prawdziwą nie jestem (nie to pochodzenie i nie takie poglądy), ani PRAWDZIWĄ katoliczką (za mało zacietrzewienia, bezkrytycyzmu i moheru),ani matką (no do matki-Polki to mi jednak mentalnie sporo brakuje), ani biegaczką (ten nieszczęsny maraton i niemożność pokonania go biegiem ciągłym), e.t.c........................................... Ale NIE ZACIETRZEWIAM SIĘ (już!). A to sporo:)
jacdzi (2012-11-28,09:56): Dla schlodzenia emocji proponuje rozwazyc wspolne morsowanie.
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,09:58): Wariat!!! Ratunku!
Krzysiek_biega (2012-11-28,10:56): Powiem jeszcze inaczej, że gdyby każdy podchodził do tego jak Ty z kermitem, to maratony by w Polsce upadły, nie byłoby tyle biegających(maszerujących) maratończyków. A chyba o to nam chodzi, żeby odejść od komputera, trochę się poruszać, nie ważne w jakim tempie, biegnąc, czy maszerując. Każdy zna swoje granice i tyle w temacie
Krzysiek_biega (2012-11-28,11:01): dodam jeszcze że bardziej doceniam wysiłek tych co 2 razy dłużej pokonują wysiłek ode mnie, Bo kiedy ja wbiegam na metę z wynikiem 2:30 to zwykle mam czas iść na masaż, spokojnie zjeść posiłek czy się wykąpać i to bez kolejek. A ten cały peleton za mną męczy się znacznie dłużej, dłużej znosi trud wysiłku, bardzo często brakuje dla nich wody, na mecie na wszystko czeka już w kolejce i jest dużo mniej kibiców....
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,11:16): Oczywiście, że tak, Krzychu. I ja z pozycji moich pięciu godzin z kawałkiem doskonale o tym wiem. Do bólu, że tak powiem:) I cieszę się, że daje się możliwość takim jak ja żółwikom biegania (kończenia) w maratonach, że jesteśmy ujmowani w wynikach, że dostajemy medale, i że nasze dzieci mogą być z nas prawdziwie dumne (a tego, że mama płacze na trasie rzewnymi łzami przecież wiedzieć nie muszą:). I wiem doskonale, że bez takiego jak my tła żaden maraton by się nie obronił. Bo tło - jak się okazuje - jest niezbędne. Myślę sobie, że dla tych dwustu - trzystu biegaczy, którzy kończą maraton poniżej trzech godzin nikt by Poznania czy Warszawy na pół dnia nie zamknął. A i sponsorzy byliby zapewne trudniejsi do pozyskania.
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,11:20): Jeżeli dobrze zrozumiałam Kermita (a myślę, że jednak dobrze), to on nie odmawia prawa do startu biegaczom słabym, truchtaczom czy zgoła marszerom. On tylko, choć nie nazwał tego po imieniu, pisze o etosie maratończyka, który się dewaluuje.
mamusiajakubaijasia (2012-11-28,11:25): Pamiętam, jak rozmawiałam kiedyś z Bziumem (pamiętacie Bziuma? Wiecie kto zacz i jak niewiarygodnie biegał?) - to było tydzień czy dwa po tym, jak prowadził dziewczynę-debiutantkę w maratonie i doprowadził na 5 godzin i 12 minut. I Bzium w czasie tej rozmowy ze mną powiedział, że nieraz w czasie treningów biegał czterdziestki czy pięćdziesiątki, ale w swoim SZYBKIM tempie. I że nie zdawał sobie sprawy, że pokonanie tego dystansu w czasie pięciu godzin jest tak MORDERCZE. I że teraz, po tym doświadczeniu, on do tych biegających piątkowiczów żywi duży szacunek, a może nawet podziw:)........ Na marginesie - to był jednocześnie maratoński debiut Bziuma i śmialiśmy się serdecznie z tego, że mam życiówkę maratońską lepszą od tego - jak by nie patrzeć - zawodowca:)
Truskawa (2012-11-28,16:46): Napisałam Ci rano komentarz i poszłam biegać. W trakcie biegania ziluminowało mnie, że przecież z Ciebie też żadna prawdziwa Polka z powodów o których Ty niecna kobieto sama niapisałaś, ubiegając mnie w tym temacie. :))) Jak przeczytałam potem Twój komentarz to mnie śmiech niemal zabił. To jednak oprócz tego, że tak pięknie się różnimy, coś tam jednak nas łączy. :))))
kokrobite (2012-11-28,17:45): Ja może trochę z innej beczki, ale to mi akurat przyszło do głowy. Blogerzy, którzy potrafią sprawnie pisać, i mają o czym (co nie zawsze idzie w parze), i jeszcze są ekshibicjonistami, po trosze narcyzami, są darem niebios dla właścicieli portali społecznościowych. A jak jeszcze zdarzy im się być kontrowersyjnymi, to już w ogóle git. Generują (jak to się określa w nowomowie internetowego marketingu) duży ruch na portalu. Nic, tylko dać takim pole do popisu, i patrzeć, jak słupki pokazujące wzrost oglądalności (czyli odsłon) rosną. Można biec do firm po kolejne reklamy i zwiększać przychody.
Marfackib (2012-11-28,18:58): Mam kolegę który biega maraton w 3:30 i zawsze jakąś cześć trasy przespaceruje. I ktoś kto przeczłapie maraton w 4:20 nazwie się maratończykiem a mojego kolegę NIE!!! W sporcie liczy się wynik a nie sposób w jaki to osiągamy. Gdyby tak iść dalej ilu by było ultrasów przecież tam spacer jest czymś normalnym. Gabrysiu nawet jak tego nie chcesz jesteś 100% maratończykiem :-))
renia_42195 (2012-11-28,19:28): Gabrysiu, kobiety ponoć są zmienne i trudne do zrozumienia :) Pamiętam jak nazwałaś mnie maratonką na forum dyskusyjnym. Masz prawo oczywiście zmienić zdanie, czego ja będąc nieskromną osobą o sobie nie zrobię. Jestem maratonką czy się to komuś podoba czy nie. Jeżeli masz potrzebę pomimo pokonania tylu maratonów nie czuć się maratonką to się tak czuj. Pozdrawiam serdecznie :)
Marysieńka (2012-11-28,19:50): Wszystkimi "kończynami" podpisuję się pod tym co Mirek napisał:))
tygrisos (2012-11-28,21:50): Dla mnie tez cała demagogia poruszana w ostatnich paru "tych" blogach sprowadza się do "przerostu formy nad trescią" Wg mnie wazna jest treść a forme kazdy ma jaką chce :) Albo inaczej - kiedys instruktor jazdy powiedział takie zdanie zacytowane z nagrobka: "Tu leży pieszy, który miał racje (zielone śiatło) ale zginął na przejsciu dla pieszych" ;)
jarek1209 (2012-11-28,22:21): A w regulaminach nie ma ani słowa o tym, że nie można maszerować. Ja ze swoich 13-tu maratonów ukończyłem 13 a przebiegłem 12 ... i koszulki z tego jednego baaardzo długo nawet nie rozpakowałem :) Pięknie to Mirku ująłeś :)
szlaku13 (2012-11-29,01:17): Ale macie ludkowie problema... ;) Mam już na koncie i maratony dwa i nawet jeden ultra (dodając Setkę Sudecką trekkingowo to nawet dwa), ale jakoś mam to w d*** czy jestem Maratończyk, czy jestem Ultras... Jestem człowieczek, który uwielbia biegać dla samego biegania, a nie dla duperelowatych nazewnictw, epitetów etc... Kolejny kurna lansik? Biegnę maraton, bo chcę by wszyscy o mnie mówili Maratończyk? W d*** to mam! Biegnę, bo mi się to podoba, bo lubię wysiłek, lubię tą walkę z przeciwnościami, z samym sobą... W d*** to mam czy ktoś to doceni, czy ktoś będzie mnie przez to mniej lub bardziej szanował... Przez tych kilkadziesiąt kilometrów? Tyle moich trzech groszy rzuconych... A Maratończykami mogą się naprawdę nazywać mieszkańcy Maratonu... ;P Ja jestem Wałbrzyszanin i po co tyle krzyku... ;)))
mamusiajakubaijasia (2012-11-29,06:52): Szlaku, kocham Cię za ten komentarz! :)))))
mamusiajakubaijasia (2012-11-29,06:59): Leszku, masz stuprocentową rację! Dokładnie tak to działa - myślę, że w przypadku każdego bloga na każdym portalu, bo taka jest blogów idea: sprawnie, o czymś, z odrobiną ekshibicjonizmu, szczyptą narcyzmu (niekoniecznie, ale wtedy lepiej się czyta). Odsłony lecą, wejścia na portal się generują, reklamodawcy widząc ilość wejść (odsłon) do rozmów przystępują z poważniejszym nastawieniem. No i jeszcze komentarze! Przecież każdy komentarz, odpowiedź, sprawdzenie co w trawie piszczy, czy coś nowego się pojawiło, to kolejne odsłony! I ja o tym doskonale wiem, ale pisząc blog po prostu się na to zgadzam:)
jacdzi (2012-11-29,06:59): Szlaku, Twoj komenatarz bardzo sie podoba ex-Wroclawianinowi.
Truskawa (2012-11-29,07:30): Widzę, że nareszcie słowo DUPA robi NALEŻNĄ mu karierę. :)))) Jak dobrze, że Damek się na chwilę stracił. :)))
Truskawa (2012-11-29,07:31): He he, i bardzo cieszy mnie, że nasz Adminek nie może mi tej DUPY usunąć, ani nawet zamienić na inne słowo. :))
agawa (2012-11-29,08:20): Mirek napisał krótko zwięźle i na temat. Lubię to!
straszek (2012-11-29,08:24): Jest jeszcze taki dziwny niuans: klasyfikacja po maratonie podawana jest zwykle wg czasów brutto. Większość biegaczy po wystrzale... idzie przez parę (lub dłużej) sekund, bo jest tłok. Czyli wg jednej z opcji nie są maratończykami. A więc Gabuś, jak sądzisz - czas brutto czy netto do definicji maratończyka? Bo w jednym biegu nie można być maratończykiem i nie być! Zabaw się teraz w króla Salomona, proszę :)
Kedar Letre (2012-11-29,09:04): Gdyby nie te brzydkie słowa( DUPA), to podpisałbym się pod wypowiedzią Szlaka :)..... Obydwiema ręcami:)....no ale ta DUPA.....:)
szlaku13 (2012-11-29,09:56): Ależ Radku... ja tylko pisałem że mam to w d... dziąśle... ;)))
szlaku13 (2012-11-29,09:58): A po drugie... od kiedy dupa jest brzydkim słowem... Dupa, Dupeczka, Dupunia, Dupcia... ja wszystkie lubię... ;P nawet może być Dupiszon... ;)
szlaku13 (2012-11-29,10:01): Warto było wtrącić tych "groszów trzech" swych, by ujrzeć o poranku takie słowa Gaby... ;P tym bardziej, że żonce coraz częściej się zapomina tymi słowy do mnie zwracać... ;P
tdrapella (2012-11-29,12:40): podpisuję się pod zdaniem Mirka jak i Artura. A tak po za tym, to skąd wiadomo, że Filipiades na pewno przebiegł całą trasę? Może przeszedł do marszu na jakimś jej fragmencie?
mamusiajakubaijasia (2012-11-29,20:43): Gdyby nie to, że wpis jest na głównej, to sama chętnie napisałbym: dupa. I to wielkimi literami. I wytłuszczonymi. Ale w tej sytuacji po prostu nie wypada.
renia_42195 (2012-11-29,21:27): I w sumie nieważne jak szybko biegniemy czy idziemy czy maszerujemy - dupa zawsze z tyłu będzie :)
szlaku13 (2012-11-30,00:01): Nie do końca... jest też bieg tyłem... i to my wówczas ją gonimy... ;)))
renia_42195 (2012-11-30,07:28): Szlaku, racja :) O tym zapomniałam :)







 Ostatnio zalogowani
Stonechip
21:42
prgutek
21:06
entony52
20:53
Pathfinder
20:28
chris_cros
20:27
eldorox
20:23
Zedwa
20:18
Admin
20:07
Kamus
20:04
piotrpieklo
19:56
sbogdan1
19:35
13
19:33
Andrea
19:33
42.195
19:25
BonifacyPsikuta
19:22
wopek1
19:16
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |