Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
112 / 180


2012-05-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
najtrudniej jest oszukać samego siebie (czytano: 2895 razy)

 

Biegałam dziś. Rano obudziłam się wyspana, mimo że zmuszona zostałam do spania w towarzystwie kota, który w nocy łazi i stuka pazurami o panele. I śmierdzi. Koty są wredne. Nie lubię kotów. Weekend majowy taki trochę objazdowy mam: z Poznania do Bydgoszczy potem do Wąbrzeźna… nie mam odwagi biegać w obcych miejscach… boję się, że się zgubię i nie będę wiedziała jak wrócić… od jakiegoś czasu korzystam, z funkcji gps w komórce ale i on czasem nie może znaleźć swojej satelity…

Zebrało mi się trochę więcej mięcha tu i tam i czas się go pozbyć… Biegałam dziś po lekkim śniadanku… nie jem pieczywa od kilku dni – i nie jest łatwo – tym bardziej w gościnie – wszyscy się mnie pytają a czemu a dlaczego… no mnie samej trudno je czymś zastąpić… na razie mam wielka rewolucję w żołądku – on wariuje…
odpuściłam sobie bieganie treningowe, teraz, po maratonie, uprawiam bieganie spalające sadło. Nie mogę nazwać go bieganiem na tętno ponieważ spalanie tłuszczu podobno jest w granicach 130-140… a ja siedząc na kanapie oglądając tvn24 mam 107 spoczynkowe jak wstanę i przejdę się do kuchni mam 120 a jak zaświecę światło i dotrze do mnie obraz bałaganu jaki tam powstał podczas mojej chwilowej nieobecności … tętno moje wrasta do 140… pozostaje mi tzw. bieganie na czuja… truchtam, truchtam, truchtam wolniutko …a właściwie truchtam tak jak mi wygodnie.

Odsłoniłam dziś kawałek ciała – celowo nie zakładałam na wyjście compressportów na łydki – myślę sobie nie muszę być taka wygodnisia – te kilkanaście km wytrzymam – opalę sobie nóżki – mhm, akurat – ciężko było już bez tego. Wybiegłam z domu za miasteczko, cel: bieganie z opalaniem :) pobiegłam wąską drogą asfaltową prowadzącą do miejscowości Nielub :) nazwa śmieszna i bieganie tam też było śmieszne. 1 maja – Święto Pracy – wiejski sklepik otwarty :) przed sklepem ławka, na ławce 4 panów, każdy dzierży w ręku buteleczkę:) siedzą w cieniu pod daszkiem i widzą taką jak ja spoconą, prawie bez ubrań :) „Lubię to!” i pobiegałam dalej, samotny trening wśród pól rzepaku, zielonych jeszcze zbóż, zdarzył się nawet kawałek lasku :)

Kiedy licznik pokazywał 4,5 km – nie Aga, nie zawracaj, bo nie zrobisz nawet dychy – pójdziesz się walnąć na leżak, weźmiesz browarka i będziesz się w myślach besztać: czemu nie udało się więcej :) . Po 5 km – Aga nie zawracaj jeszcze bo dycha to za mało na takie hartowanie w upale… musisz biegać więcej w upałach, żeby nie cierpieć na startach… po 6 km wiedziałam, że dokończę ten podbieg co go właśnie zaczęłam zdobywać :) i zawrócę za tamtym dużym krzywym drzewem [na początek będzie z górki]. Jedno z najpiękniejszych drzew na trasie. Nawijka i szczęśliwy powrót. Mhm. Akurat. Droga powrotna miała być z górki – a nie była – dziwne – nie zauważyłam, że trasa ‘do’ wiodła z górki.. wiatr naparzał w twarz… pomyślałam sobie: taki trening jaki trening … wiatr moją siłą? No i biegłam biegałam tzn. truchtałam i truchtałam … dość długo to trwało bo tempo zabójcze było… minęłam sklep [tam oczywiście przyspieszyłam, wyprostowałam sylwetkę a ma postawa była godna prawdziwego biegacza :) ] fajnie było :)
Woda skończyła mi się na 11stym km. Do domu zostały 2 km – oczywiście, że dam radę :) teraz to już luzik.

Najtrudniej jest oszukać samą siebie. Staram się nie pamiętać wyniku mego ostatniego biegu maratońskiego. Staram się nie przywoływać obrazu zegara na mecie… wolę pamiętać to niebo i chmury co nad nim wisiały :) Kiedy rozmawiam z Przyjaciółmi … sama nie wierzę w to, co opowiadam… Już mi lepiej. A jednak nie chwalę się medalem, nie noszę go w torebce jak pół roku temu medal z Poznania i chyba nadal jest mi przykro, że w taki głupi sposób zawaliłam sprawę… ale na szczęście jest we mnie iskierka mocy, która wznieci znów ogień walki. Wyzdrowieję, odzyskam równowagę [a na to potrzeba czasu] i za kilka tygodni przestanie mnie kłóć w środku na myśl o Cracovia Maraton. Każdego dnia powtarzam sobie: że to był tylko jeden ‘taki start’, że więcej to się nie powtórzy … i każdego dnia mam nadzieję, że jutro w to uwierzę. Każdego dnia zachowuję się tak jak należy, jem, piję, idę na trening lub nie idę i wmawiam sobie, że każdy ma słabsze dni, że nawet wielcy sportowcy miewają załamania formy a potem … potem zwyciężają ze wszystkim :)

Jedno jest pewne: że kocham bieganie bez względu na wszystko i trudno będzie to zmienić…

A na zdjęciu: latam :)





Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2012-05-01,21:03): lataj, odkrywaj, zdobywaj, patrz przed siebie a nie za siebie ;)
tygrisos (2012-05-01,21:06): Wszystko przed Tobą, drzwi za Krakowem zamknięte ;)
Inek (2012-05-02,05:47): Maraton to też kawałek zycia, a że bywa ciężki... Najważniejsze, że kochasz życie... :)
infomsp1 (2012-05-02,10:40): "Nie lubię" takich czytać. Mam siedzieć na ... odpoczywać kolano, pracować. A tak: "W końcu takie truchtanie nie zaszkodzi, bo właściwie nie boli już, coś trzeba też zgubić, hartować człowieka w słońcu itd". ;) ehhhhh ... po co ja tu zaglądałem? ;(
krokodyllos (2012-05-02,11:28): Koty to najwspanialsze zwierzaki, jakie mogą być, sam mam ich pięć w domu. To tylko ludzie bywaja wredni, niestety.
michu77 (2012-05-03,21:55): ...jak to kotów nie lubisz?
gerappa Poznań (2012-05-03,22:24): no nie lubię... i jakoś muszę z tym żyć :)
evik18 (2012-05-05,22:44): koty piękne, dumne i niezależne. Trzeba je poznać naprawdę aby mówić o lubieniu lub nie. Na pewno one same nie śmierdzą a ich i nasze produkty przemiany materii to już tak i nawet nasze bardziej...
gerappa Poznań (2012-05-06,09:33): oj...widzę, że jednym zdaniem uczyniłam wielkie poruszenie pośród wielbicieli kotów... przykro mi, że ich nie lubię. Wiem, że o wiele łatwiej byłoby mi gdybym je lubiła... ale jakoś nikt jeszcze nie pokazał mi, że kot fajny zwierzak... nie potrafię sobie poradzić z tym, ze czuję ich zapach, który dla mnie nie jest przyjemny...więc wybaczcie mi, że nie lubię kotów. Lubię psy :) nawet bardzo.
Marysieńka (2012-05-21,09:09): Najtrudniej wymazać z pamięci to co za własną "porażkę uznajemy....przynajmniej ja tak mam, ale na szczęście takie sytuacje mobilizują mnie, "stawiają" do pionu":)))







 Ostatnio zalogowani
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
Stonechip
06:32
Leno
06:23
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |