Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
432 / 580


2012-04-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dla dwóch takich, co ukradli serce... (czytano: 2393 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://familiaris.pl/dla-dwoch-takich/

 

Coraz częściej (również w naszym pięknym kraju) różni ludzie otwartego i dobrego serca biegają w ramach różnorakich akcji charytatywnych.
Biegnąc, pomagają innym - w taki czy inny sposób.
Już za kilka dni Cracovia Maraton i... możliwość pomocy osobie, którą dobrze i od wielu lat znam i podziwiam.
Garść szczegółów:


Z Anką chodziłam do podstawówki.
Dołączyła do nas gdzieś w szóstej klasie i została do końca.
Była najzwyklejszą dziewczyną pod słońcem. Niezbyt ładna, tęga, niezbyt zdolna, bardzo lubiła się śmiać. Była uczynna.
Po podstawówce wybrała sobie zawodówkę poligraficzno-księgarską. Wybrała, bo ją to pasjonowało. Potem zaczęła pracować w wydawnictwie UJ, skończyła technikum dla pracujących...
Potem trafiła do "PRZYSTANI" u Dominikanów.
"Przystań" to była wspólnota uczniów szkół średnich. Ona i Dorota (generalnie stanowiłyśmy w podstawówce trójeczkę - Anka, Dorota i ja) odnalazły się tam genialnie. Ja byłam za bardzo wyalienowana i we wspólnocie czułam się źle. Anka zaczęła śpiewać w chórze u Dominikanów, a potem zaczęła się udzielać we wspólnocie, która zajmowała się "Muminkami".

Czym (lub kim może nawet bardziej) były Muminki?
To były dzieci niepełnosprawne umysłowo, autystyczne, opóźnione, mieszkające w Domu Pomocy Społecznej na Łanowej. Dzieci, których nikt nie chciał, które były zdane na opiekę i uwagę pracownic tego domu, i tej "Ankowej" wspólnoty.
Anka wpadła po uszy.
Została wolontariuszką na Łanowej jednocześnie pracując w drukarni. Jej życie prywatne ograniczyło się do ludzi ze wspólnoty i tych biednych bo niechcianych dzieci.
Potem wymyśliła, że drukarzy to w tym kraju jest mnóstwo, a serce do Muminków ma mało kto; mało kto chce w DPS-ie "dla debili" pracować i zmieniła pracę. Zaczęła pracować jako etatowa opiekunka na Łanowej. Co jest bardzo ważne, nie straciła do tej pracy i do tych dzieci serca. Dalej kochała to co robi - codzienną opiekę nad dziećmi-nie dziećmi, turnusy rehabilitacyjne, walkę o każdy najmniejszy sukces.

Pewnego razu postanowiła zaprosić do siebie do domu (mieszkała w trzypokojowym mieszkaniu z rodzicami i dorosłym bratem) jednego ze swoich podopiecznych na Boże Narodzenie.

Jak sama mówiła, była to totalna porażka.
Mały Wojtek siedział wbity w wersalkę i panicznie się bał - mamy, taty, brata Anki, bał się podejść do stołu, bał się jeść...siedział na tej wersalce z oczami zaszczutego psa i trząsł się ze strachu.
Anka siedziała razem z nim...
To doświadczenie jej nie zraziło. Wręcz przeciwnie; uświadomiło jej z całą brutalnością, jak bardzo poranionym dzieciakiem jest Wojtek, co w jego autystycznej głowie siedzi i postanowiła go z jego wycofania w samego siebie wydobyć. Zapraszała go na weekendy, Wojtek pomalutku oswoił się z jej rodziną. Wielkanoc już taką klęska nie była.

Kiedy Wojtek czuł się w jej domu po prostu jak w domu, postanowiła go adoptować.
Oczywiście głosów przeciw było co niemiara.
Jej rodzice załamywali ręce, że kto ją zechce z cudzym, autystycznym dzieckiem.
Znajomi pukali się znacząco palcem w czoło, że Ance odbiło.
Brat zajął stanowisko - "OK, to twoje zycie, ale mnie w to nie angażuj".
Anka była panną mieszkającą w pokoju u rodziców i chcącą adoptować autystyczne dziecko.
Nic prostszego - prawda?
Oczywiście sąd się na to nie zgodził, ale ustanowił Ankę rodziną zastepczą Wojtka.
W międzyczasie na Łanową trafił drugi chłopiec, któremu w jej własnej opinii nie mogła nie pomóc - drugi Wojtek, dla odmiany nazywany "małym Wojtkiem".
Kiedy poznałam historię "małego Wojtka" zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem lincz nie powinien być metodą dopuszczalną - zwłaszcza w przypadku niektórych rodziców.

Czym wsławili się rodzice "małego Wojtka"?
Kiedy mały miał pół roku, jego płacz zaczął rodzicom przeszkadzać w libacjach. Więc co zrobili ci przedsiębiorczy ludzie?
Zamknęli półroczne dziecko w komórce.
Matka karmiła małego, raz czy dwa razy dziennie go przewijała, i to było wszystko, co robiła dla swojego dziecka.
W końcu sąsiedzi dali znać na policję i trzyletni Wojtek został odebrany rodzicom i umieszczony w Policyjnej Izbie Dziecka, a potem jeszcze szybciej w DPS-ie na Łanowej.

To było biedne zaszczute ni to dziecko, ni to zwierzątko. Trzylatek, który na widok każdego człowieka zanosił się histerycznym ni to krzykiem, ni to płaczem. Trzylatek, który nie umiał siadać, wstawać, nic nie umiał.
Oprócz przerażonego krzyku.
Robili wszystko, by temu dzieciakowi jakoś pomóc. Stopniowo się udawało. Ludzi nadal bał się panicznie.
Wtedy Anka postanowiła adoptować i jego.
Była zdeterminowana. Kiedy spotkałam ją na ulicy powiedziała do mnie znamienne słowa: "Gabryśka, ja już mam za sobą tyle spraw w sądzie, że jestem w stanie w sądzie wywalczyć wszystko na czym mi zależy. W każdym wypadku w sądzie rodzinnym."
Nie wiem, jak to zrobiła, ale sąd rzeczywiście ustanowił ją rodziną zastępczą również dla "małego Wojtka".
Tak więc Anka miała już w domu dwóch Wojtków i siłą rzeczy musiała zrezygnować z pracy.
Zrezygnowała, poświęciła się tym cudzym dzieciom. W międzyczasie doprowadziła do pozbawiania praw rodzicielskich przez rodziców obu Wojtków i cały czas wychowywała dzieci.
Wstawała o godzinie czwartej, bo chłopcy na ósmą mieli do szkoły. Oczywiście do szkoły specjalnej, do której musiała ich dowieźć, a przedtem zrobić im śniadanie, ubrać ich, dopilnować by się w międzyczasie nie rozebrali...
Potem szkoła, a dla Anki czas zakupów, prania, sprzątania, gotowania; i znów po dzieci do szkoły (oczywiście tramwajem), potem przez resztę dnia zabawa z Wojtkami, czytanie im książek, rozmowy z nimi, spacery.
Anka rozkwitła i widać było, że dzięki tym chłopakom jest po prostu szczęśliwa...
Potem Wojtki były już na tyle duże i "podciągnięte" społecznie, że do szkoły jeździli sami.
To, co tu piszę, rozciagnięte było w czasie jakichś 12-13 lat...
Teraz Wojtki znacznie przerosły już swoją mamę, ale dalej są dziećmi - zostaną nimi już na zawsze.
Ale...są szczęśliwi, są kochani, są - w miarę swojego autyzmu - otwartymi, a już na pewno radosnymi młodzieńcami.


Teraz Anka i jej Wojtki potrzebują pomocy - kosztownej i dla nich nie do udźwignięcia.
Potrzebują zebrać pięć tysięcy złotych na leczenie stomatologiczne obu Wojtków. To duża kwota - nawet jak na leczenie stomatologiczne - ale w przypadku jej synów wchodzi w grę tylko leczenie pod narkozą.

Ance proszenie nie przychodzi łatwo, ale... od czego ma się przyjaciół :))


Artur Skuratowicz - biegacz wywodzący swoje biegowe korzenie z KKB DYSTANS, a obecnie mieszkający i biegający w Irlandii, postanowił Ani pomóc i zorganizował akcję charytatywną


Dla dwóch takich, co ukradli serce.


Akcja będzie miała miejsce w trakcie Cracovia Maratonu, i może wziąć w niej udział każdy z nas.


Dyrekcja krakowskiego maratonu udostępniła na cele inicjatywy 10 miejsc zwolnionych z oplaty startowej na dystansie pelnego maratonu. Jest to konkretna możliwość pomocy Wojtkom, poniewaz startujac dla inicjatywy można swoje wpisowe przekazać bezpośrednio na cele akcji zamiast na konto organizatora (dotyczy to osób które jescze nie wpłaciły wpisowego).

Istnieje możliwość startu dla inicjatywy także mimo wpłaconego wpisowego, wówczas należy się liczyć z kosztami dodatkowej koszulki okazjonalnej i dowolnej darowizny dla Wojtków (nabycie koszulki jest jedynie opcjonalne i nie jest warunkiem uczesnictwa)

Dla rodzin i znajomych maratończyków, istnieje także możliwość startu na dystansie mini maratonu na podobnych warunkach, czyli przekazania dowolnej darowizny i opcjonalnie zakupu koszulki okazjonalnej.


Pamiętajcie, możemy pomóc swoimi wpłatami - choćby najmniejszymi, MOŻEMY bardzo wiele, jeżeli tylko zechce nam się chcieć.


Już kiedyś prosiłam Was o pomoc Ani, i ona tę pomoc od nas-biegaczy dostała.
Ośmielam się prosić o nią raz jeszcze, bo 10, 20 czy 50 złotych, to na ogół nie jest kwota, której nie bylibyśmy w stanie udźwignąć, a jej Wojtkom może naprawdę bardzo pomóc.


Numer konta Anki:


Bank Pekao S.A. O/Kraków
Józefińska 18, 30-955 Kraków
nr konta: 14 1240 4432 1111 0000 4720 9264
w tytule: maraton dla Wojtków






W linku pozwoliłam sobie wrzucić adres do strony, która to koordynuje.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Magda (2012-04-16,13:29): Stare indiańskie przysłowie mówi, że im więcej rozdamy- tym więcej dostaniemy. Kiedyś nie do końca rozumiałam sens tych słów. Z punktu widzenia czasu pojmuję je niezwykle boleśnie, nie mając komu siebie rozdawać. Ania ma ogromne szczęście mając Wojtków...
jacdzi (2012-04-16,18:35): To nie moze pozostac bez odzewu!
Gerhard (2012-04-17,08:58): Myślę, że warto powtórzyć ten wpis dzisiaj lub jutro. W poniedziałek wiele osób pisało w blogach i zbyt szybko został zastąpiony nowymi wiadomościami.
Truskawa (2012-04-17,09:36): Gaba, czy Ty już kiedyś nie pisałaś o Ani? Niesamowita osoba. Bardzo chciałabym ją poznać.
mamusiajakubaijasia (2012-04-17,10:44): Pisałam o niej, Iza:) Ale o niej i jej decyzji - konsekwentnej od lat - pisać po prostu warto. Osobliwie, jeżeli dziewczyna potrzebuje pomocy, a my możemy jej pomóc.
alexia (2012-04-17,14:09): Ja się nie znam za bardzo na nowoczesnych technologiach więc proszę o pomoc. Uważam, że świetnym pomysłem jest udostępnienie tego na fb. Tylko ja nie wiem jak?
alexia (2012-04-17,14:34): Dobra, już sobie poradziłam :). Gabrysiu, ta Twoja koleżanka jest absolutnie niezwykła! Podziwiam bardzo!
Górołaz (2012-04-17,17:27): Co tu pisać, po prostu trzeba pomóc.
Toya (2012-04-17,20:40): Pamiętam Ankę Paruch i jej brata, "Muminków", "Przystań", dzieci z Łanowej..pamiętam dobrze







 Ostatnio zalogowani
SantiaGO85
23:41
lordedward
23:25
kos 88
23:00
rokon
22:41
ryba
22:19
Andrzej_777
22:04
Artur z Błonia
21:53
perdek
21:43
knapu1521
21:21
Leonidas1974
20:59
42.195
20:52
Lektor443
20:52
maciekc72
20:46
marczy
20:42
Wojtek23
20:38
entony52
20:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |