Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
102 / 180


2012-03-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
... Agnieszka lubi to ! (czytano: 3192 razy)

 

Miałam bardzo dużo czasu na przemyślenie tego co się wydarzyło w sobotę. Wiele razy zadawałam sobie pytanie: czy dobrze to wszystko rozegrałam? Czy właściwie postąpiłam i czy gdybym zrobiła inaczej … i gdybym… gdybym… i gdybania nie było końca. W mojej głowie boksowały się skrajnie zwariowane myśli z tym bardziej rozsądnymi.

Maniacka Dziesiątka jest dla mnie szczególnym biegiem bo to od niej właśnie zaczęłam starty w swoim bieganiu. Każdego dnia dowiaduję się czegoś nowego o tym wspaniałym sporcie. A przez to każdego dnia poznaję siebie z innej - nowej, nieznanej dla mnie strony. Czasem spoglądam w lustro i zadaję sobie pytanie: czy to ja? Już nie widzę w nim Agnieszki sprzed dwóch, trzech lat. Oczywiście zmarszczek jest zdecydowanie więcej ale nie o to chodzi. Inne są oczy. One błyszczą i to mi się w nich najbardziej podoba.

Wzloty i upadki… któż tego nie zna. Koniec ubiegłego roku po fali jesiennych życiówek wymusił na mnie odpoczynek .Zejście z trasy półmaratonu truło mnie od środka… Dopiero potem dowiedziałam się, że niebieganie to nie hańba tylko tak się po prostu robi i nazywa się to przerwą regeneracyjną. Uznałam że 3 tygodnie może być mało , dobra niech będzie 4.

1 stycznia zaczęłam wszystko od nowa. Miałam nowy ‘zeszyt’ do zapisania i postanowiłam to zrobić ‘z głową’. Koniec biegania ‘na wariata’ bo takie latanie skończyło się dla mnie źle. Powoli, systematycznie wchodziłam w plan treningowy konsultując go z… Gadułą. Gaduła gadał, komentował, opowiadał a ja później rozmyślałam całymi dniami o jego wypowiedziach, które zapadły mi w pamięć. Tak się złożyło, że tego samego dnia usłyszałam dwie prawdy, z ust dwojga ludzi mających dość duże doświadczenie biegowe, które miały ten sam sens. Pierwszą powiedział Michał: ważne, by po dobrym treningu dobrze się zregenerować a drugą Artur: nie biegam pustych kilometrów, każdy trening ma przynieść jakiś efekt a żeby tak się stało trzeba być dobrze zregenerowanym po poprzednim inaczej to nie ma sensu...
No i przestałam liczyć kilometry miesięcznie. Biegałam dla biegania a wyniki się same poprawiały.

Zima była niby lekka ale w okresie, w którym treningi były najważniejsze… przymroziło. Udało mi się i ten trudny czas przebiegać ba! Nawet zaliczyłam start. Trudno powiedzieć czy byłam przygotowana do Maniackiej Dziesiątki tak jak powinnam być. Dziś myślę, że byłam najlepiej przygotowana jak mogła być taka osoba jak ja :) Biegam dopiero dwa lata i cudów od siebie nie oczekuję… choć nie ukrywam lubię jak cuda się zdarzają :) Chciałam słońca na sobotę i wychciałam go bardzo dużo. Kiedy około 1,5 godziny siedziałam w bagażniku Rechotka zakładając ceppy trochę się przeraziłam, bo nawet nie było mi chłodno.
Żar z nieba się lał. Pogoda dla Biegaczy ? nie. To jest pogoda dla Kibiców. Nikt z nas nie miał szans zaaklimatyzować się w takich warunkach. Nikt z nas nie czuł na sobie takiego słońca od jesieni. Pamiętam fotorelacje i urywki z ‘Wiadomości’ z Maratonu we Wrocławiu , gdzie to Czarnoskórzy Biegacze wykładali się kilka metrów przed metą. Przeliczyli swoje możliwości. Te obrazy do mnie wróciły. Dla mnie to był znak.

Już dzień wcześniej wciskałam w siebie węglowodany obficie popijając. Wszystko było zaplanowane – poranne śniadanie, żeliki, węglowodany i nawadnianie. Wszystko było jak miało być. Poranek był słoneczny co sprawiało, że w człowieku wybuchała radość . Taka słoneczna energia. Wiedziałam, że na moją niekorzyść działa czerwona czcionka w kalendarzu biegowym. W tych dniach zwykle jestem odrobinkę słabsza, forma nie jest wtedy najwyższa. Na starcie spotkałam się Michałem, umówiliśmy się już wcześniej. Zaproponował, że pomoże – poprowadzi mnie na 50 min - ja takiej pomocy nie mam potrzeby odmawiać :)

… i wystartowaliśmy, zawodników ‘jak mrówków’ i mimo że pierwsze 2 km były szerokie i z górki… to już na drugim km wiedziałam, że nie biegnie mi się komfortowo. Michał pomagał, niósł picie – jak się później okazało było to dobrą myślą. I jakoś tak mało gadał. Wcale mnie nie wkurzał. Na zakrętach było ciasno a alejki czasem się zwężały…. Czasem się zwalniało czasem przyspieszało… takie trochę rwane tempo. Jak to na zawodach bywa – mój garmin zawsze wariuje… - znów mnie okłamywał. Po 4 km poprosiłam Michała byśmy odpuścili łamanie 50 min. W głowie mi pulsowało – czułam, że nie dostarczam odpowiedniej ilości płynów, mój żołądek nie nadążał, nogi szły jak chciałam tylko w głowie miałam mroczki i pojawiła się myśl: czacha mi zaraz wybuchnie.
- Michał, nie chcę żeby mnie zbierali, wolę być minutę później na mecie. Teraz biegnijmy na 52 min a na ostatnich dwóch kilometrach może coś się uda wyrwać.
- ok. – odpowiedział. Jakoś tak dziwnie, nie protestował. Dobrze się już chyba znamy, wie, że potrafię dobrze ocenić swoje możliwości. Ciut zwolniliśmy.

Po piątym kilometrze wyprzedził mnie Kolega, który również chciał pobiec na mniej niż 50 min. On się trzymał. Trochę mi było wtedy przykro, że on się tak trzyma a ja osłabłam. Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam go jak na 7dmym kilometrze idzie… było mi przykro, że nie mogę dodać mu otuchy [bo nie mam to siły], jednocześnie byłam pewna swojej decyzji. Dobrze, że zwolniłam. Nawet biegając takie ‘lekkie’ biegi jak dychy trzeba słuchać siebie.
Lekkie :) - lekko powiedziane… no na ósmym kilometrze przyszedł czas kiedy zapragnęłam gnać. Na poboczu ludzie leżą, ochrona wzywa karetki a ja lecę a Gaduła mi nadaje: - biegnij, biegnij dasz radę - wiesz dychy są męczące, bo to jest taki sprincik trochę – i gada dalej – do mety masz już tak blisko – biegniesz idealnie na 52 min …
To było trochę niesprawiedliwe, bo on mógł gadać a kiedy ja się do niego odzywałam to mi nie pozwalał: - nie gadaj, bo rozregulujesz sobie oddech.

Sił przybyło [on jest lepszy od radia] doskonale wyczuł kiedy należy zająć mi głowę, kontrolował moją postawę – wyprostuj plecy, wydłuż krok, będzie ci łatwiej…
I tak zrobiłam. Dziewiąty kilometr [troszkę przyspieszyliśmy]… gadał do mnie i gadał… przypomniałam sobie jak to było w październiku na maratonie… całą trasę kogoś pozdrawiał i wszystkim opowiadał, ‘że dziś się obijam’ , ‘dziś tak sobie truchtam’, ‘dziś wolny’ trening’ …. i w sobotę na Maniackiej też tak było …tylko, że już mnie tak nie wkurzało, ale bardziej rozśmieszało… cały Matląg :)

Od 17-03-2012 8 Maniacka Dziesiątka

autorem zdjęcia jest Krzysztof Gajewski

Zaczął się 10ty kilometr Michał zaczął nadawanie na całego: - teraz już musisz cisnąć, teraz musi ci być słabo cały czas [nie wiedział, że mi słabo to było już pod koniec 5tego kilometra… nie dopuścił mnie do głosu]. Wiedziałam, gdzie rozpocznę finiszowanie. Trochę się bałam, bo to miejsce się do mnie dość szybko zbliżało. Wiedziałam też, że w moim kalendarzu biegowym nie ma dychy aż do jesieni… więc :) poprosiłam o łyk picia i do przodu. Meta była tak blisko. Mam siłę więc prę przed siebie. Dziwne to uczucie mieć wrażenie, że za chwilę może mi tyłek się rozerwać… a nogi nie mają wbudowanych teleskopów i choćbym nie wiem jak chciała mój krok już się bardziej nie wydłuży. Mimo wszystko nie odpuszczałam, nie zwalniałam. Na zegarze sekundy uciekały a ja próbowałam kilka dla siebie jeszcze przechwycić. Biegłam ile sił w nogach. 00:51:35 netto. 00:52:18 brutto.
Potem Piter mi powiedział: - widziałem jak go obściskiwałaś…
- pewnie, gdybym mogła to powtórzyć, zrobiłam to jeszcze raz. A gdybym miała jakiś rozbieg :) rozpędziłabym, się i wskoczyła na niego :)

Moja jesienna życiówka z Lubonia to 00:50:13. Myślę, że nie mogę wyniku z Maniackiej z początku sezonu porównywać z życiówką, która ukoronowała sezon 2011. Właściwe porównanie jest wiosna z wiosną , jesień z jesienią.
I tak:
6 Maniacka Dziesiątka 2010 – cieszyłam się, że ją w ogóle przebiegłam – czas 1:04:54
7 Maniacka Dziesiątka 2011 – 00:55:14
8 Maniacka Dziesiątka 2012 – 00:51:35

To była naprawdę dobra lekcja biegania.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Namorek (2012-03-19,21:54): Agnieszko masz bardzo dobrego i mądrego trenera . Sama również jesteś pełna determinacji - szacunek i pozdrowienia . :-)))
snipster (2012-03-19,22:02): Gratki ;) dobrze, że radość z biegania powróciła :)
gerappa Poznań (2012-03-19,22:05): porady biegowe płyną zewsząd... a każda pozostawia jakiś ślad w moich treningach
gerappa Poznań (2012-03-19,22:06): jest fun, uśmiech i endorfinki :)
gerappa Poznań (2012-03-19,22:24): :) a za tydzień półmaraton :) mam nadzieję, że porównanie również wypadnie korzystnie :)
tdrapella (2012-03-19,22:25): Super zdjęcie! Gratuluje biegu, rozwagi i radości jaka z tego płynęła :)
Inek (2012-03-20,08:01): Duże brawa ! -szczególnie za "ostatnie metry". i w biegu, i na treningach ... :)
ZBYSZEK1970 (2012-03-20,08:49): Ciekawa relacja i wartościowy wynik - gratuluję:-)
tygrisos (2012-03-20,09:41): Bardzo ładny progres - to jest ważne ! :)
Groszek82 (2012-03-20,11:27): Bardzo fajna relacja . Zwłaszcza ostatni kilometr :0 Również zrobiłem życiówkę 00:51:55 i widziałem cię ;)
misthunter (2012-03-20,11:58): Hmmm, dodalo moj komentarz jako jakis Groszek. Dziwne :)
misthunter (2012-03-20,11:59): Aaaaa, jednak nie. Trzeba się nauczyć czytać do końca... moja wina :( W każdym razie bardzo fajna relacja :) Gdzie będziesz łamać życiówkę na ukoronowanie sezonu 2012?
gerappa Poznań (2012-03-20,12:01): pewnie Rakoniewice potem Luboń
Marysieńka (2012-03-20,13:38): Marysieńka tez to lubi....gratki, wielkie gratki "laseczko":))







 Ostatnio zalogowani
kos 88
22:56
Gregorius
22:55
Fredo
22:52
Lektor443
22:46
farba
22:43
rdz86
22:43
lachu
22:38
soniksoniks
22:29
lordedward
22:23
benfika
22:12
rolkarz
22:05
Yatzaxx
21:52
ronan51
21:42
INVEST
21:28
zmierzymyczas.pl
21:21
romangla
21:00
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |