Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [27]  PRZYJAC. [216]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Katan
Pamiętnik internetowy
Beyond the horizon

Tomasz Katan
Urodzony: 1978-01-15
Miejsce zamieszkania: Mysłowice
138 / 296


2012-02-21

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg Chłopski (czytano: 2155 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://zywiec.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1265569,zwardon-bieg-beskidy-bez-granic-w-ramach-rajdu

 

XLIV ( 44) Ogólnopolski i XX Międzynarodowy Narciarski Rajd Chłopski
RAJCZA – ZWARDOŃ – SKALITE – Radnica
X Międzynarodowych Bieg Narciarski „Beskidy bez Granic”
27-29 stycznia 2012 r.

To najdłuższy bieg w jakim brałem udział.
Najdłuższy jeśli brać pod uwagę jego nazwę .
Potrzeba nie lada wysiłku by przez nią przebrnąć. Jednak udało się. Wiem, w jakich zawodach wystartowałem. Choć ponad 40-sto letnia tradycja- kusiła-a i 20-sto letnia międzynarodowa historia Rajdu Chłopskiego – nie w kij dmuchał- , mnie przyszło wystartować w 10-siątym Biegu Narciarskim „Beskidy bez Granic” również międzynarodowym.
Ta międzynarodowość, która na zawodach kojarzyłam mi się z dużymi imprezami głównie z Biegiem Piastów, tutaj w Zwardoniu powstała naturalnie i nie jest niczym szczególnym. W końcu Skalite-Zwardoń i Myto-Zwardoń to byłe przejścia graniczne ze Słowacją. Zawody jak najbardziej międzynarodowe i jak najbardziej sąsiedzkie.
Aby dojechać do biura zawodów mieszczącego się w ok. 200m od schroniska „Beskidek” trzeba najpierw dojechać do Zwardonia ( nie powinno to dziwić) , ale aby tego dokonać należy poruszać się samochodem 4x4 lub wyposażonym w łańcuchy o czym informowały znaki od zjazdu do centrum. My – Andrzej, Czesław, Marian i Ja oraz Citroen takowych nie mieliśmy. Początek wąskimi i niby ośnieżonymi uliczkami minął spokojnie, jednak na pierwszym dłuższym podjeździe musieliśmy się w połowie zatrzymać, gdyż kawalkada aut spokojnie zjeżdżający od Kościoła do Centrum nie miała ochoty nas przepuścić, więc tak staliśmy zastanawiając się ilu z tych niedzielnych kierowców ma do domu dalej niż kilometr, nim uzgodniliśmy rzeczony odsetek dostaliśmy zielone światło od nyski ochotniczej straży pożarnej. Ruszamy. Cisza, a właściwie wycie. Jeszcze raz. Stoimy. Zjeżdżamy kilka metrów i kolejna prób i nic, dalej kilka metrów w dół i … ruszyła maszyna ospale, ale ruszyła. Ta przygoda powinna nas czegoś nauczyć – ale nie nauczyła – ruszyliśmy dalej pod górę, jedną potem drugą – mieliśmy szczęście nikt nie jechał z naprzeciwka, a ludzie tak jakoś szybko rozpierzchali na ryk naszego silnika – przed finałowym podjazdem musieliśmy jednak skapitulować i na 300 metrów przed biurem zawodów ( na szczęście jakimś cudem był tam parking) zaparkowaliśmy. Tu zebraliśmy sprzęt i w dobrych humorach doszliśmy do biura zawodów, gdzie ekipa już szykowała poczęstunek ( kiełbaska i krupnik na grilu), a zespół taneczny przygotowywał się do pracy ( doładowując baterie). Po szybkim załatwieniu formalności dostaliśmy numerek ( biegach narciarskich to rodzaj kamizelki) i kubek reklamujący imprezę ( start w biegu był bezpłatny), ruszyliśmy na trening i przegląd trasy.
Bieg technikom dowolną ( czyli łyżwą) i do tego przygotowana była trasa, plus jeden tor do techniki klasycznej, którą prócz nas miała biec dwie osoby. Obie techniki w sposób znaczny różnią się osiąganymi prędkościami w szczególności w wydaniu amatorskim – czyli już na starcie wiedzieliśmy, że będziemy zamykać wyścig. Ale wracając do treningu wraz z Marianem i Andrzejem biegliśmy sprawdzając smarowanie i ukształtowanie terenu, start był z wypłaszczenia a potem trasa szła lekko w górę i lekko w dół, aż do 500 m gdzie pierwszy, krótki podbieg nieco nas spowolnił, ale dalej długo ( 200 m) ostro w dół ( można chwile odpocząć, choć właśnie na zjeździe trzeba najbardziej uważać, aby nie zaliczyć gleby) . Potem aż do połowy dystansu trasa bardzo przyjemna delikatne górki, zjazdy i sporo prostej pozwalało na spokojnie pokonywać kolejne metry, gdy ścieżki się zwężały rozpoczęła się seria podbiegów, najpierw delikatny ale kilkuset metrowy, który z każdym krokiem zwiększał kąt nachylenia, aż zmieniła się w dwa 50-80 metrowe, ale dużym kącie nachylenia ( jest kilka odcinków na Czantorii o podobnym stopniu trudności) . Na szczycie oddech i już na zmianę zjazdy i podbiegi, aż do samej mety. Trening zakończyliśmy na 30 minut przed startem, zadowoleni choć już nieco zmęczenie, 5-cio kilometrowa pętla należy do trudnych wyzwań, ale słowo się rzekło i trzeba stanąć na starcie.
Wystartowało nas niewielu, powiedziałbym, że kilkadziesiąt osób ( w mojej kategorii M2 30-39 było nas 5-ciu), już na starcie zostaliśmy z tyłu, postanowiłem sobie, że te zawody będą przetarciem i określeniem moich możliwości w perspektywie startu w Niemczech w zawodach König Ludwig Lauf. Jeszcze w trakcie pierwszego okrążenia miałem kontakt z dwójką zawodników biegnących łyżwą i biegaczką stylem klasycznym, ale dużo lepiej ode mnie. Gdy zaczynałem drugie okrążenie minął mnie Krzysztof Guzik z miejscowości Juszczyn koło Makowa Podhalańskiego, który wygrał całe zawody (0:50:19,1). Postanowiłem się nie poddawać i przyspieszyłem jednak coraz trudniej było pokonywać każdy kilometr, zmęczenie i nie przygotowanie dawało o sobie znać – po raz drugi w trakcie biegu ( a trzeci dziś) pokonałem ten ciężki i trudny podbieg jeszcze w miarę dynamicznie wbiegając na szczyt, potem było już tylko ciężej. Jeszcze przed 10 kilometrem wyprzedził mnie 62-u letni pan Stanisław ( również biegnący klasykiem) i nie udało się go doścignąć ( dostałem 6 minut) to podkopało wiarę we własną moc. Choć nie odpuszczałem, to jednak cel był – aby dobiec do mety. I udało się ( 1:46h) na mecie byłem bardzo zmęczony, ciężko się oddychało i bardzo chciało mi się pić, sprawdzian wykazał kompletny brak przygotowania w tym również sprzętu. Nie zmieniona i na niezłym poziomie stoi siła woli i ambicja. Ale na samej sile woli nie przebiegnę 50 km, potrzeba jeszcze sporo treningu siłowego i nauki techniki.
Dotarliśmy wszyscy na metę:
Tomasz Katan ( 5/5) 1:46:18
Marian Jarosz (5/6) 1:53:01
Czesław Wizner (6/6) 1:57:18
Andrzej Szczerba (7/7) 2:08:05
Daleko nam do najlepszych, ale za to my najdłużej cieszyliśmy się słońcem, super warunkami biegowymi i wspaniałymi okolicznościami przyrody.
W tym roku główną trasę na blisko 20-kilometrowym dystansie najszybciej udało się pokonać Krzysztofowi Guzikowi z miejscowości Juszczyn koło Makowa Podhalańskiego (0:50:19,1). Drugi na metę dotarł Jan Łacek z Jaworzynki (0:52:51,3), a trzeci był Słowak Ivanek Peter ze Skalitego (0:57:47,6). Wśród pań niepokonana była Iwona Kocoń z Ujsół (1:10:42,1). Druga do mety dotarła Renata Cyprichova ze Słowacji (1:28:24,4), a trzecia Jolanta Bednarz z GLKS Miazga Brójce (1:38:24,1).
Po zawodach gorący posiłek, oraz tańce i śpiewy góralskie rozgrzewały nas przed dekoracją najlepszych zawodników i zawodniczek.
To już kolejne zawody narciarstwa biegowego jakie przyszło mi ukończyć i muszę przyznać, że coraz bardziej zaczyna mi się ten sport podobać. Z biegania nie zamierzam rezygnować, ale sezon zimowy zdecydowanie mam zamiar poświęcić narciarstwu biegowemu. I każdego do tej formy wysiłku fizycznego namawiam.

Info o zawodach:

http://zywiec.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1265569,zwardon-bieg-beskidy-bez-granic-w-ramach-rajdu-chlopskiego,id,t.html


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


marian (2012-02-21,17:39): Tomek fajny to był bieg. Należy przyznać organizatorom biegu ocenę pięć
szan72 (2012-02-23,22:01): Ja nawet dowiedziałem się, że na zjeździe można hamować nosem:) Za rok koniecznie musimy znowu pojawić się na starcie. Trasa wymagająca, ale atmosfera i widoki nie do zapomnienia.
Katan (2012-02-25,10:50): Marian ja bym dał nawet 9 ;)
marian (2012-02-26,09:38): Tomek jak ja chodziłem do szkoły to maksymalna ocena była "5" dlatego taką ocenę wystawiłem







 Ostatnio zalogowani
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |