Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

17 grudnia 2010, 10:16, 1505/137120
benek
Piotr
Bętkowski
Zasady klasyfikacji na Mistrzostwa Świata do Daegu w Korei Płd.

LINK 1: STRONA INTERNETOWA PZLA
LINK 2: ZOBACZ REKORDY POLSKI MĘŻCZYZN
LINK 3: ZOBACZ REKORDY POLSKI KOBIET



Polski Związek Lekkiej Atletyki za pośrednictwem swojej strony internetowej www.pzla.pl poinformował o wskaźnikach i czasie do ich realizacji na imprezy mistrzowskie w roku 2011. Kulminacyjnym punktem sezonu będą Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce, które odbędą się tym razem w Daegu (Korea Południowa) – 27 sierpnia – 4 września 2011.

Jaki jest klucz wyjazdu na Mistrzostwa Świata do Daegu? Zawodnik chcący wyjechać na te zawody musi uzyskać wskaźnik ustanowiony przez PZLA. Nasz związek wyznacza dwa wskaźniki: A i B. Ten pierwszy jest głównym minimum na imprezę. Wskaźnik B dotyczy zawodników młodzieżowych czyli tych poniżej 23 roku życia. Jeżeli młodzieżowiec spełni warunki minimum B, PZLA może dopuścić go do startu. Dodatkowo w tabeli prezentowane są również wskaźniki IAAF (International Asscotation of Athletics Federations), które są wskazówką dla związków krajowych.

Po słabych występach naszych maratończyków podczas Mistrzostw Europy w Lekkiej Atletyce w Barcelonie, PZLA bardzo mocno „podkręcił” minima na wyjazd do Korei południowej. Przypomnijmy, że z czwórki startujących zawodników, do mety dobiegł tylko Mariusz Giżyński. Henryk Szost, Adam Draczyński i Karolina Jarzyńska rywalizacji nie ukończyli. Wskaźnik na tę imprezę wynosił 2:12:00.

Tym razem wskaźnik A wynosi aż 2:10:30. Wskaźnika B nie wytypowano. Wskaźniki IAAF – A i B – 2:17:00. Termin zdobywania wskaźników w maratonie wyznaczono na okres od 1 marca 2010 do 30 kwietnia 2011.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę wyniki osiągnięte przez naszych biegaczy w 2010 roku szybko zauważymy, że poprzeczka zawieszona została wyjątkowo wysoko. Na pocieszenie pozostaje kilka udanych debiutów w roku 2010 – Kłeczek, Brzeziński, Gardzielewski, Smalec. W roku 2011 swój debiut zapowiedział Marcin Chabowski.

Jedynym zawodnikiem posiadającym minimum jest w tym momencie Henryk Szost, ponieważ wynik poniżej wskaźnika uzyskał w kwietniu 2010 roku na trasie w Wiedniu.

Top 10 roku 2010 w maratonie:
1. Henryk Szost – 2:10:27 – Wiedeń
2. Adam Draczynski – 2:10:49 – Wiedeń
3. Paweł Ochal – 2:13:23 – Dusseldorf
4. Mariusz Giżyński – 2:13:30 – Wiedeń
5. Arkadiusz Gardzielewski – 2:15:45 – Ateny
6. Radosław Dudycz - 2:16:15 – Dębno
7. Błażej Brzeziński – 2:16:34 – Wiedeń
8. Michał Kaczmarek 2:16:55 – Wiedeń
9. Radosław Kłeczek – 2:16:57 – Dębno
10. Przemysław Rojewski – 2:19:06 – Wrocław
Źródło: www.pzla.pl

Warto zaznaczyć, że wynik Szosta jest najlepszym z uzyskanych przez polskich biegaczy od 2003 roku!!!


Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Mariusza Giżyńskiego

W maratonie kobiet sytuacja jest jeszcze gorsza. Wskaźnik na wyjazd to 2:30:00. Wskaźnika B nie wytypowano. Wskaźniki IAAF A i B – 2:43:00.

Kobiety w roku 2010 nawet nie zbliżyły się do wyznaczonego minimum. Karolina Jarzyńska co prawda pobiła wiosną rekord Polski w półmaratonie, jednak skupiła się na startach na krótszych dystansach. Maratonu w Barcelonie nie ukończyła. Dodatkowo kilka zawodniczek z czołówki kobiet (Sobańska, Gruca, Bąk) są już w wieku weterańskim wg standardów iaaf, a następczyń biegających poniżej 2:30 próżno szukać.

Top 10 roku 2010 w maratonie:
1. Agnieszka Gortel – 2:34:47 – Berlin
2. Justyna Bąk – 2:37:52 – Madryt
3. Małgorzata Sobańska – 2:38:50 – Warszawa
4. Dorota Gruca – 2:39:19 – Dębno
5. Marzena Kłuczyńska – 2:40:17 – Hannover
6. Wioletta Kryza – 2:40:35 – Saint-Paul
7. Arleta Meloch – 2:41:48 – Dusseldorf
8. Iwona Lewandowska – 2:41:58 – Warszawa
9. Agnieszka Zrada – 2:42:30 – Odense
10. Ewa Brych-Pająk - 2:45:15 – Dębno
Źródło: www.pzla.pl

Kolejną konkurencją długodystansową rozgrywaną podczas Mistrzostw Świata jest bieg na dystansie 10000 m. Podczas Mistrzostw Europy w Barcelonie w tej konkurencji mieliśmy tylko jednego reprezentanta. Był nim Marcin Chabowski, który pokazał się z dobrej strony i zajął 11 miejsce. Nie mieliśmy zawodniczki startującej na tym samym dystansie wśród Pań. Termin zdobywania wskaźników wyznaczono na 1 maja – 13 sierpnia 2011.

Wyniki polskich zawodników na tym dystansie od lat odbiegają bardzo mocno od rekordu Polski Jerzego Kowola (27:53.61, Praga – 1978 r) oraz wyników uzyskiwanych przez światową czołówkę i sukcesem można nazwać sam start na ME Marcina Chabowskiego.

Ciężko w jakikolwiek sposób skomentować wskaźnik PZLA ustanowiony na ten dystans. Aby pojechać na MŚ zawodnik musi pobiec 10000 m w 27:40.00. Jak łatwo zauważyć jest to czas pozwalający pobić rekord Polski – 22 letni!!! – aż o ponad 13 sekund. Wskaźnik PZLA B – 28:00.00. Wskaźniki IAAF są identyczne.

Aby zobrazować obecny poziom naszych zawodników prezentujemy rezultaty uzyskane w roku 2010.

Top 5 roku 2010 – 10000 m:
1. Marcin Chabowski – 28:31.12 – Marsylia
2. Tomasz Szymkowiak – 28:41.90 – Sosnowiec
3. Arkadiusz Gardzielewski – 28:44.19 – Marsylia
4. Michał Smalec – 28:51.29 – Sosnowiec
5. Łukasz Parszczyński – 29:18.25 – Sosnowiec
Źródło: www.pzla.pl

Warto zaznaczyć, że wynik 27:40.00 nie daje nawet minimalnych szans na walkę o medalowe pozycję podczas Mistrzostw Świata, gdyż czołowi zawodnicy biegają grubo poniżej 27 minut. Efekt będzie taki, że zawodnicy w roku 2011 nie będą nawet starali się próbować wywalczyć wskaźnik.


Kliknij aby otworzyć tabelę z minimami

U kobiet wskaźnik również jest bardzo mocno wyśrubowany i wynosi 31:45.00. Rekord Polski na tym dystansie wynosi 31:52.2 i należy do Doroty Grucy (Police – 2004 r). Zawodniczka chcąca osiągnąć minimum musi pobiec Rekord Polski aż o ponad 7 sekund. Wskaźnik PZLA B – 32:00.00. Wskaźniki IAAF są takie same.

Nasze zawodniczki nie pokazały się z najlepszej strony w roku 2010. Pamiętajmy jednak, że zawodniczki nie mają zbyt często okazji ścigać się na tym dystansie zatem wyniki pochodzą głownie z Mistrzostw Polski w Sosnowcu. Warto zajrzeć w tabele wyników by zobaczyć jak wiele brakuje naszym zawodniczkom do uzyskania wskaźników.

Top 5 roku 2010 – 10000 m:
1. Karolina Jarzyńska – 32:44.40 – Marsylia
2. Agnieszka Ciołek – 33:41.00 – Sosnowiec
3. Aleksandra Jakubczak – 34:24.41 – Sosnowiec
4. Agnieszka Jerzyk - 34:25.10 – Sosnowiec
5. Agnieszka Gortel – 34:41.18 – Sosnowiec
Źródło: www.pzla.pl

Wskaźniki na dystansie 5000 m są również identycznie wysoko postawione jak w wyżej wymienionych konkurencjach. Podczas Mistrzostw Europy w Barcelonie nie mieliśmy swoich reprezentantów na tym dystansie. Wątpliwe jest byśmy zobaczyli ich podczas Mistrzostw Świata.

Reasumując. Nasi maratończycy słabą postawą w Barcelonie stracili zaufanie – ogromne zaufanie – jakim obdarzył ich związek w tym roku. Minima są bardzo mocno podkręcone ale nie nierealne. Minusem jest to, że związek wyznaczył termin zdobywania minimum do 30 kwietnia 2011 roku, zatem zawodnicy mogą je wykonać tylko podczas pierwszych maratonów wiosennych. Jeżeli się to uda mają niewielki czas na przygotowanie się do Mistrzostw Świata (koniec sierpnia). Później będzie znowu narzekania na mały czas przygotowania – patrz sytuacja maraton w Wiedniu (kwiecień) i Mistrzostwa Europy w Barcelonie (sierpień). Łatwo znaleźć analogie.

U kobiet sytuacja wygląda identycznie. Polskie maratonki od lat regularnie łamały 2:30 w maratonie lecz rok 2010 zupełnie im nie wyszedł. Martwi brak młodych zawodniczek mogących zastąpić „starą gwardię”.

Rywalizacja na 10000 m na poziomie światowym dla naszych zawodniczek i zawodników jest nierealna. Minima są bardzo mocno wyśrubowane i nierealne do osiągnięcia. Nie mamy również szansy wysłać po naukę młodzieżowca. Jeżeli tak restrykcyjne wskaźniki utrzymają się również na Igrzyska Olimpijskie (można się tego spodziewać) oraz następne Mistrzostwa Europy można się spodziewać jeszcze szybszego przechodzenia zawodników z biegów średnio dystansowych do maratonu.

Nie dziwi mnie fakt takich wskaźników wyznaczonych przez PZLA. W lekkiej atletyce mamy realne szanse medalowe w konkurencjach technicznych: rzut młotem, pchnięcie kula, dysk czy tyczka i na szkolenie tych zawodników pójdą większe pieniądze.

Jednak sytuację zaistniałą oddaję pod dyskusję naszym czytelnikom.



Komentarze czytelników - 32podyskutuj o tym 
 

emka64

Autor: emka64, 2010-12-20, 19:00 napisał/-a:
Nie mam dostępu do informacji PZLA i tego co się tam dzieje jak wielu tu wypowiadających się, ale pamiętam euforię po tym jak szefem został pan Skucha . To może jednak lepiej było za Szewińskiej ?

 

Nagor

Autor: Nagor, 2010-12-21, 23:13 napisał/-a:
Marek, nie wiem, o jakich zawodnikach mówisz? W Zarządzie jest jeden zawodnik - Marek Plawgo, do tego dwóch byłych, czyli S. Chmara i R. Korzeniowski. Obaj jednak są bardziej politykami niż byłymi zawodnikami, skupionymi bardziej na promowaniu siebie niż na konkretnych działaniach.

Trzeba też zwrócić uwagę, że wszyscy trzej są/byli zawodnikami wysokiej klasy, w raczej niszowych dyscyplinach (poza Markiem). Zawodników najwyższej klasy w Polsce się dopieszcza, to trzeba przyznać. Ale oni nie mają pojęcia, co to znaczy być piątym, dziesiątym, dwudziestym, pięćdziesiątym zawodnikiem w Polsce. Nie mają pojęcia o tym, jak wygląda przeciętność 99,9% polskich zawodników.

Normalny zawodnik nie ma szans w jakikolwiek wpłynąć na jakąkolwiek decyzję PZLA. Nawet członkowie Zarządu, tacy jak Plawgo, wiele tu nie zdziałają, bo faktyczna władza jest w rękach urzędników - prezesa, sekretarza (zawodowy polityk). Wyborów dokonują delegaci, to są na ogół zawodowi działacze. Takich delegatów np. z woj. Pomorskiego było bodajże pięciu, w tym spadochroniarze typu Jarosław Wałęsa, który pewnie nawet nie wie, że jest w tych władzach.

Co do euforii - była to raczej ulga, że nareszcie odeszła Pani Irena Szewińska. Trzeźwo myślący nie spodziewali się jednak przełomu, tak naprawdę zmiana była fasadowa, bo obaj kontrkandydaci byli bliskimi współpracownikami pani Szewińskiej.

Trzeba też zauważyć, że biegi długie i średnie nie mają w PZLA ŻADNEJ reprezentacji. Nie wiem, czy to zasługa Roberta Korzeniowskiego, ale np. chód zawsze jest w Związku rozpieszczany, np. minima na imprezy są bardzo niskie, regularnie mamy 6-8 reprezentantów na każdej imprezie, na kilkunastu, którzy uprawiają wyczynowo tę dyscyplinę. W biegach jest inaczej.

 

Nagor

Autor: Nagor, 2010-12-21, 23:24 napisał/-a:
Aha, jeszcze jedno - uśmiechnąłem się, czytając o tym, że zawodnicy/działacze nie mają żadnego doświadczenia menedżerskiego itd. Pewnie nie mają, ale szalona jest myśl, że to ma jakiekolwiek znaczenie. To świadczy tylko o nieznajomości tych struktur. PZLA działa zupełnie inaczej, tam nie ma znaczenia, jakie kto ma doświadczenie, ale kogo interesy wspiera, przez kogo jest popierany, kto kogo lubi itd. Merytoryczne przygotowanie nie ma tutaj żadnego znaczenia.

P.S. Macie rację, przeoczyłem Januszewskiego i Partykę, to też byli zawodnicy. Zapytajmy jednak tak - jakie konkretnie działanie wykonali oni w tych władzach? Obserwuję z zaciekawieniem, że zawodnicy po wejściu do władz szybko stają się urzędnikami, zapominają o hasłach, obietnicach. Bo przecież szefem szkolenia też jest były zawodnik, Piotr Haczek. To chyba taka polityka w typowo polskim wykonaniu - ważne jest, żeby się dostać, a potem to już jakoś będzie. I jakoś jest, idzie to siła rozpędu, bez podejmowania żadnych działań.

PZLA tak czy inaczej nie podejmuje praktycznie żadnych działań. To się może wydawać szokujące, ale tak jest. Są tam różne komisje, różne władze, ale to wszystko to jest fikcja, faktyczne działania ograniczają się do rozdzielania pieniędzy ministerialnych - i to wszystko. Mamy tam np. jakieś komisje biegów przełajowych, ulicznych, ds rozwoju - ale one nie podejmują żadnych działań, zero, null. To jest taki urzędniczy bezwład. Istnieją, bo istnieją, ale nic więcej.

 

Nagor

Autor: Nagor, 2010-12-21, 23:43 napisał/-a:
Nie bardzo działa na tym forum edycja postów. Poprawiam więc - rzeczywiście jest w Zarządzie więcej byłych zawodników, otworzyłem sobie listę i sprawdziłem: Partyka, Januszewski, szefem wyszkolenia jest też Piotr Haczek. Ale dziwne jest to, że byli zawodnicy szybko zmieniają się w typowych urzędników, co widać po P. Haczku. W trakcie Mistrzostw Europy wsławił się głównie łajaniem zawodników za to, że narzekają na brak strojów reprezentacyjnych.

To taka typowa polityka po polsku - dostać się, a potem zapomnieć o wszelkich hasłach, obietnicach, przebujać się do kolejnych wyborów. Tym bardziej, że działania nie mają tu znaczenia. To, czy ktoś zostanie wybrany, zależy od tego, w jaki sposób przekupi delegatów: ilu zawodników z danego rejonu weszło do kadry, ilu trenerów itd. Rzeczywiście w tym sensie na niekorzyść związku działa to, że wyboru dokonują Ci, których łatwo przekupić, bo to oni zostają tymi np. trenerami kadry. Sensowniej byłoby pewnie oddać zarządzanie w ręce osób kompletnie niezwiązanych ze światem zawodniczym, a najlepiej również politycznym - co jest jednak chyba nierealne.

Z punktu widzenia biegów średnich i długich pechem jest to, że w PZLA nie ma nikogo, kto by reprezentował interesy tej grupy. Działaczom wisi, czy będą jakieś mitingi, czy ktoś pojedzie na imprezę, biegi PZLA kompletnie nie interesują. Oni skupiają się na konkurencjach technicznych, bo tam nie trzeba rywalizować z Kenijczykami, tam jest szansa, że wpadnie jakiś medal. Ale o tym, że to nie są konkurencje masowe, i nigdy nie będą, w ogóle się nie myśli. Ile osób w Polsce pcha kulą czy skacze o tyczce? Podobnie na świecie - to są niszowe konkurencje, podobnie jak skoki narciarskie.

PZLA jednak nie myśli tymi kategoriami.

 

Arti

Autor: Arti, 2010-12-22, 00:44 napisał/-a:
Na szczęście są związki okręgowe takie jak WZLA gdzie bieganie masowe, biegi długie obchodzą...czy tak stanie się w PZLA? Mimo wszystko wierzę,że tak ;)

Po liście zawodników którzy są w PZLA można by sądzić,że mają dużą siłę przebicia i jest ich sporo. Dlaczego zatem jest jak jest? Pewnie wiedzą ci ,którzy są bliżej PZLA

Ja jestem zdania ,że powinno się jak najwięcej rozmawiać z trenerami i zawodnikami.

 

jusmar

Autor: jusmar, 2010-12-22, 07:54 napisał/-a:
Artur niestety rozmowy z trenerami i zawodnikami nie mają żadnego przełożenia na pieniądze czy pomoc przy załatwianiu spraw związanych z promocją biegów długich. Minęły już czasy trenera Kiryka (trener kadry "długasów" od lat 70tych do końca stulecia), których jak coś powiedział to było zrobione. Zgodzę się z Marcinem że z bieganiem będzie coraz gorzej mimo tego że w Polsce ludzi biorących udział w imprezach biegowych przybywa na potęgę. W PZLA miałobyć lepiej a jest śmieszniej. Stroje nie wymiarowe, wyloty na ME z przesiadkami a działacze lecieli bezpośrednio. Ilość zawodników na imprezach mistrzowskich = ilości działaczy. Wchodząc do Zarządu zawodnicy w wywiadach próbowali pokazywać ile to oni zmienią. Nie zrobili nic. Porządne mitingi upadają, nie ma chętnych na organizacje imprez typu Młodzieżowych Mistrzostw Polski w przełajach. Zero działań marketingowych. Wiem że można sobie gadać. Ja działam w Zarządzie Kolegium sędziów piłki nożnej przy OZPN Legnica. Jesteśmy najmłodszym Zarządem w historii ale chcemy i działamy. Sędziowie mają jednakowe dresy rozgrzewkowe, wyjściowe koszulki polo, szkolenia wyjazdowe które prowadzą sędziowie ekstraklasy i z zagranicy. Organizujemy jako jedyni w Polsce - Biegowe Grand Prix. I nikt już na Nas nie mówi że łapówkarze i nieroby bo widzą że gwizdki robią coś dla promocji piłki nożnej i regionu. Nam takie działania przekładają się na większość ilość sędziów (w sobotę egzamin zdało 17 kandydatów) Można. Tylko jak się chce. A tego właśnie brakuje w PZLA.

 

jmm

Autor: jmm, 2010-12-22, 08:52 napisał/-a:
Jeden z konkurencyjnych portali, którego nazwy z wiadomych względów nie można tu wymienić publikuje artykuł prezentujący sylwetkę Jana Mulaka. W tekst artykułu wpleciony jest wywiad, który został udzielony przez pana Jana w 2002 roku Andrzejowi Kaczmarskiemu z miesięcznika "Królowa Sportu". W wywiadzie pada kilka ciekawych zdań oceniających stan szkolenia w Polsce.
Myślę, że warto przeczytać, bo to ciekawy głos w Waszej dyskusji.

 

Arti

Autor: Arti, 2010-12-22, 10:46 napisał/-a:
Marku gratuluję ! I dlatego wierzę,że nie będzie gorzej....tylko lata lecą i czy widać ,że jest lepiej? hmmmm w sporcie masowym z pewnością, w wynikach naszych różnie...

Trzeba by wypunktować co nie gra i naprawiać to. To oczywiście powinna być rola PZLA.

 

masters

Autor: masters, 2010-12-24, 16:14 napisał/-a:
Nic innego nam nie pozostaje jak pozyskać biegaczy z Afryki i starać się o pozyskanie dla nich obywatelstwa polskiego .
Tak czyni od dawna wiele państw na świecie , ale tylko uroda Polek może ich przekonać do biało-czerwonych barw.
Parę lat temu w 2003 polskie obywatelstwo otrzymał Yared Shegumo z Etiopii , ale dużej kariery nie zrobił.

 

13

Autor: 13, 2010-12-26, 09:18 napisał/-a:
Gdybyście znali kulisy, dlaczego Paweł Ochal nie pojechał na olimpiadę do Pekinu,to dopiero byłaby lektura....

 


















 Ostatnio zalogowani
stanlej
09:18
Jerzy Janow
09:17
AdamP
09:02
mateusz
08:56
biegacz54
08:54
młodyorzech
08:53
sit9
08:46
bielu72
08:45
majsta7
08:31
crespo9077
08:29
GriszaW70
08:25
maratonek
08:22
apiwonski
08:22
Admin
08:11
platat
08:11
michu77
07:55
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |