2013-05-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I TAK ZOSTAŁAM MARATOŃCZYKIEM (czytano: 107 razy)

Godzina 6.00- majowy poranek, wybiegam na lekki trening, tak nie za długo , około 13-15km .Głowa może i chciałaby nieś , ale dość wyraźnie czuje dziś ból kolana, człapie więc krok po kroku , zastanawiając się po co ja właściwie to robie.
Mijam 2-3 i kolejny km , osławione endorfiny jakoś dzisiaj nie działają, to wszystko chyba jakoś jest przereklamowane,gdyby nie ta Murowana za 3 tygodnie chyba zrezygnowałabym już z tych wypraw biegowych , może zacznę grać w szachy , jeździć na rowerze , albo po prostu będę sobie czytać książki, człap, człap, człap...
-Boże, tak bardzo chciałabym poczuć to co dawniej i móc nie myśleć o jakiś tam niedomaganiach, człap, człap.
Mijam jakieś skrzyżowanie ( leśne ),hm , na Dąbrówkę, czy tam w bok ? Nie bardzo rozpoznaje teren skręcam w lewo , po kilku minutach orientuje się że to jednak nie ta droga , e tam , polecę na,, szagę" Znów mijają minuty , krajobraz się zmienia, jakiś wąwóz, z boku leniwie płynie strumyk , czuje zapach kwitnących konwali, droga , a właściwie to już coraz mniej wyraźna ścieżka odbija mocno w dół, więć przyspieszam ,już po chwili biegnę na łeb na szyje niczym Usain Boll( no może troszkę przesadziłam )- i nagle to czuje , tą dziką rozkosz, niczym nie skrępowaną radość, zew natury , wolność od wszelkich trosk , jestem w niebie , sama i nic już więcej się nie liczy mam ochotę krzyczeć z radości , a może nawet krzyczę , lecz z pewnościa wciąż biegnę , chociaż nie bardzo wiem już dokąd , nie bardzo wiem jak długo.
Puszcza Zielonka , nie jest na moje szczęście Amazonką, docieram w końcu do Głebocka- malutkiej, lecz znanej mi osady , a stąd już docieram znaną mi trasą do domu .
Mój dzisiejszy trening trwał jednak nieco dłużej niż zamierzałam -około 2 i pół godziny , zastanawiam się czy ta moja przypadłość gubienia się jest wadą czy może raczej darem od losu .Konkluzja na koniec: I tak to w ten nie zaplanowany sposób zostaje się Maratończykiem
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Namorek (2013-05-16,22:47): Kasiu jesteś wielka . O 6-tej rano wybiec na trening - nie dałbym rady tak wcześnie . :-) jacdzi (2013-05-17,11:03): :-) 1katarzynka (2013-05-17,23:06): Romku, za miastem , w lesie i na łące właśnie wcześnie rano jest najpiekniej:kwiaty pachną najintensywniej ,trawa jest soczyście zielona a ptaki śpiewają najradośniej...Spróbuj :)
1katarzynka (2013-05-20,18:59): Mój przyszły kompan biegowy- tylko musi ,,ciut "urosnąć :)
|