2013-06-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I po X RzeĽniku, ale przecież będzie XI... (czytano: 398 razy)

IBUM na noc, to był bardzo dobry pomysł. W końcu kilka godzin snu. I nawet bólu tak bardzo nie czułem. W ubiegłym roku noc po RzeĽniku była jedn± wielk± porażk±. Około 6:30 byłem już na nogach. Reszta jeszcze spała. Cichutko, żeby nie budzić Jacka,dokonałem porannej ablucji i zacz±łem się pakować. Poszło w miarę szybko. W końcu i reszta drużyny postanowiła zwlec się z wyrek. Jeszcze tylko ¶niadanko, na które zjedli¶my resztki naszego makaronu z czym tylko się dało, popili¶my to kawusi±, która smakowała jak nigdy i czas był ruszać w drogę powrotn±. A czekało nas kolejne dziesięć godzin jazdy z małym hakiem. Pożegnali¶my się z bardzo miłymi gospodarzami, u których nocowali¶my. Zapowiedzieli¶my, oczywi¶cie, że my tu jeszcze wrócimy. Jeszcze kilka spojrzeń na piękne okoliczno¶ci bieszczadzkiej przyrody i jackowe volvo ruszyło. Po drodze mieli¶my niezły ubaw, kiedy Piotrek zacz±ł ¶ledzić wyczyny maestra Marka, który zmagał się z RzeĽnicziem. Szkoda, że szybko się to skończyło i dopiero na miejscu dowiedzieli¶my się, że przyczyn± była kontuzja prezesa zielonych. Po drodze, któr± znowu charakteryzował deszcz, skosztowali¶my jeszcze "¶mieciowego" jedzenia. Piotrek zażył masażu, "bo była promocja". Koniec końcem dojechali¶my do przystanku Piła. Podobno to dzięki mistrzowi nawigacji, czyli mojej skromnej osobie. W ten sposób zakończyli¶my wielk± rzeĽnick± przygodę, któr± planowałem od ubiegłego roku.
Z perspektywy kilku dni, które minęły od zmagań na czerwonym bieszczadzkim szlaku, nasz start nie wydaje się już taki nieudany. Z pokor± trzeba spojrzeć i na trudno¶ć trasy i na moje przygotowanie. Wydawało mi się, że te kilometry, które przed wybiegałem i godziny spędzone w siłowni wystarcz± na uzyskanie dużo lepszego czasu. Okazało się, że trzeba włożyć jeszcze więcej wysiłku, wylać jeszcze więcej potu, żeby było szybciej, łatwiej i przyjemniej. A może, po prostu, żaden ze mnie góral i muszę się pogodzić z faktem, że kozicy to już ze mnie nie będzie i trzeba się cieszyć, kiedy mieszczę się w limicie. No bo w końcu kto będzie za miesi±c dwa pamiętał, czy było to 15 godzin z mniejszym czy większym okładem?
I ja także chciałem na koniec podziękować kilku osobom. Najpierw mojej kochanej Żonci, że miała i ma nadal cierpliwo¶ć do mnie, kiedy znikam na długie godziny, żeby sobie pobiegać i przychodzę brudny i spocony po treningu. Dziękuje Jackowi, z którym spędzili¶my wiele godzin na wspólnych treningach, a przede wszystkim na trasie RzeĽnika, za cierpliwo¶ć do mnie. Wiem, że mogłe¶ szybciej, a mimo to nie zostawiłe¶ mnie na żer niedĽwiedziom. Dzięki Jacek! Wielkie dzięki dla Piotrka i Tomka za wspaniał± wspóln± wyprawę. Wiem, że nie jest to nasza ostatnia wspólna eskapada. Tomek, już za miesi±c powalczymy w Górach Stołowych i tym razem spróbuję w końcu przybiec przed tob±.
A za rok znowu zawalczę... A co! Caryńska, jeszcze będziesz moja!!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora izamoskal (2013-06-06,08:49): No, Wojtek- jedyna nadzieja na poprawę, to jeĽdzić od czasu do czasu, polatać w góry. Masz do¶ć blisko do Kotliny Kłodzkiej, więc zabieraj dziatwę i żonkę :) Niech spaceruj±, a Ty zakładaj buty biegowe i w górę. Tak czy siak- gratulacje, że dotarłe¶ do mety :) Pozdrowienia ! Mijagi (2013-06-06,08:51): Dzięki Iza, tylko żeby sie moim Paniom chciało. One wol± plaże. Patriszja11 (2013-06-06,16:16): No to do zobaczenia na MGSie tym razem zmęczenie po biegu ma szansę być nieco mniejsze więc i może więcej zapamiętamy z tego co na mecie no bo po RzeĽniku to ja dosłownie padłam :-)
|