 Z problemami prawnymi związanymi z ochroną danych osobowych organizatorzy biegów spotykają się już od dawna. Jednak zdarzenie, które miało miejsce podczas piątkowego Nocnego Biegu Świętojańskiego w Gdyni każe ponownie postawić pytanie: gdzie leży granica rozsądku w ochronie danych osobowych uczestników biegów?
Sytuacja wygląda tak: w piątkowym biegu na dystansie 10 kilometrów zwyciężył zawodnik, który zaznaczył na formularzu zgłoszeń, że nie wyraża zgody na podawanie swojego imienia i nazwiska. Tak oto wygląda końcowa klasyfikacja biegu:
 Kliknij aby otworzyć wyniki biegu
Specyfika tak zwanej anonimizacji danych wynika z przepisów RODO, które mówią, że każdy ma prawo do wycofania swojej zgodny na przetwarzanie danych osobowych. Aby spełnić ten wymóg większość firm pomiarowych (które przy okazji prowadzą także elektroniczne zapisy na imprezy masowe) w formularzach zgłoszeń udostępnia zaznaczalne pole "nie wyrażam zgody publikację mojego imienia i nazwiska w wynikach biegu" oraz zwykle osobno "nie wyrażam zgody na utrwalanie mojego wizerunku przez organizatora biegu". Jest to oczywiście bzdura, bo anonimowo to można pójść do kina, a nie startować w zawodach sportowych. Wyobrażacie sobie walkę bokserską, w której jeden z zawodników jest anonimowy? Albo turniej szachowy z tajemniczymi uczestnikami? Niemniej do zamieszczenia takiej opcji wyboru zobowiązują aktualne przepisy prawa.
By uchronić się przed nadmiarem pracy firmy pomiarowe stosuję pewnego rodzaju skrót myślowy: skoro uczestnik ma prawo do cofnięcia swojej zgody, to umożliwiamy mu jej cofnięcie już w momencie zapisów - tylko po to, by zaoszczędzić czas na potencjalnym późniejszym kasowaniu jego danych. W ten sposób powstaje ANONIMOWY UCZESTNIK BIEGU. I tutaj ciekawostka: na poniższej fotografii ze startu widzicie oznaczonego numerem startowym 19 biegacza anonimowego, który wygrał w Gdyni:

Teoria ochrony danych osobowych może i jest szczytna, ale bywa, że w prawdziwym życiu jej implementacja to absolutne kuriozum. Stojący na mecie biegu spiker nie mógł podać imienia i nazwiska pierwszego wbiegającego zawodnika, a kiedy przyszło do dekoracji zwycięzców organizatorzy nie mogli także podać kto wygrał bieg. Anonimowy sportowiec wszedł sobie na podium, i nie widząc żadnego problemu zajął miejsce przeznaczone dla triumfatora biegu.
Tymczasem regulamin biegu w Gdyni przewiduje, że zawodnik ma prawo - zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych - cofnąć swoją zgodę na przetwarzanie danych osobowych, ale... w konsekwencji traci prawo do udziału w biegu:

Okazuje się więc, że zwycięzca Nocnego Biegu Świętojańskiego nie miał prawa w nim wystartować. Zapis w regulaminie nie pozostawia żadnych wątpliwości, i jest jak najbardziej prawidłowy.
Nieco trudniejsze jest techniczne obsłużenie zdarzenia, w którym uczestnik biegu cofa swoją zgodę już po zakończeniu imprezy; na przykład dwa dni później. Jak się przed tym ustrzec? Wbrew pozorom jest to dość proste, i posłużę się zapisem ze strony organizatorów Poznań Maratonu:

Oznacza to, że zawodnik nie jest klasyfikowany. Nie zajmuje żadnego miejsca w kategoriach wiekowych, specjalnych, płci czy OPEN - nie może więc otrzymać żadnej nagrody finansowej czy rzeczowej; jest po prostu wykluczony z rywalizacji. Jeżeli jesteś anonimowy, to ponieś dumnie tego konsekwencje. Numer startowy oraz uzyskany czas takiego zawodnika znaleźć się może co najwyżej na końcu pliku z wynikami w sekcji "uczestnicy niesklasyfikowani".
Warto jeszcze w tym miejscu poruszyć nieco odrębną kwestię, czyli wyrażenie sprzeciwu uczestnika biegu wobec robienia mu zdjęć na trasie. W takim przypadku zawodnik otrzymuje zwykle specjalny numer startowy w czerwonym kolorze (zobaczcie zawodnika na starcie z numerem 1805). W teorii nie powinien on być fotografowany podczas biegu przez organizatora i powiązane z nim firmy. To kolejna bzdura, o której nawet nie warto się rozpisywać: jeżeli na zdjęciu - np. ze startu - znalazł się biegacz, który ma czerwony numer startowy, to zdjęcie należy skasować - lub "zagumkować"? Jeden taki uczestnik niszczy wizerunkowe materiały całej imprezy; to wg mnie nowy level głupoty. Nie życzysz sobie, by ktoś Cię zobaczył? To biegaj w lesie.
Co ciekawe - i piszę to po rozmowie z uczestnikami wydarzenia - w Gdyni organizatorzy nie mogli nawet podać PODCZAS RELACJI Z PRZEBIEGU RYWALIZACJI prowadzonej na mecie informacji kto aktualnie biegnie na prowadzeniu. Wyobrażacie sobie ten poziom surrelizmu: to nie tylko całkowite wypaczenie idei sportu, ale i zaprzepaszczenie zasad sportowej rywalizacji. To także odebranie innym uczestnikom biegu prawa do rywalizacji w duchu sportu, a kibicom prawa do informacji.
Ale to jednak dopiero początek historii - dalej robi się jeszcze ciekawiej. Otóż w regulaminie biegu w Gdyni znajdujemy zapis dotyczący udziału w imprezie zawodników z Rosji i Białorusi:

I tutaj wielka niespodzianka: zwycięzca biegu, który nie wyraził zgody na podawanie swojego imienia i nazwiska jest obywatelem Białorusi; to Raman Adamovich (BLR) urodzony 10 grudnia 1996 roku. Jego dane dostępne są w bazach lekkoatletycznych. Oto przykład:

Skąd wiemy, że osoba ze zdjęć to Raman Adamovich? Cóż, zawodnicy z elity po prostu znają tego zawodnika. Nie jest to pierwszy jego start w Polsce, a jako ANONIMOWY uczestnik pojawiał się już na kilku tegorocznych zawodach - ocierając się o czołówkę lub zajmując miejsca 2-3. Pierwszy raz jednak udało mi się zaobserwować, że zatriumfował w tak dużym biegu (edit: zwyciężył także w kwietniowym biegu w Gnieźnie)
Wygląda na to, że zawodnik z Białorusi przynajmniej w trzech miejscach złamał regulamin biegu. Po pierwsze nie miał prawa wystartować w nim jako anonim, gdyż ten status wykluczał go z prawa do startu. Po drugie nie złożył wymaganej regulaminem deklaracji sprzeciwu wobec agresji Rosji na Ukrainę. I po trzecie - najprawdopodobniej zataił na formularzu zgłoszenia swoje prawdziwe obywatelstwo; robiąc to w dodatku intencjonalnie.
Organizatorzy imprez w Gdyni zwykle nie wypłacają nagród finansowych od razu, lecz w przeciągu kilku tygodni. Jest więc czas na dyskwalifikację.
Ze swojej strony chciałbym jeszcze skomentować konsekwencje tzw. ochrony danych osobowych jako właściciel portalu MaratonyPolskie.PL. Każdego roku spotykam się z kilkunastoma żądaniami uczestników biegów oczekujących ode mnie usunięcia ich z wyników biegów (bywa, że z wyników sprzed wielu lat). Te żądania zwykle poparte są całą litanią paragrafów i kar, które spadną na mnie niczym stonka ziemniaczana jeżeli natychmiast nie wykonam tego, co protestujący biegacz oczekuje.
Cóż, w przeważającej części wszystkie awanturujące się osoby nie mają zielonego pojęcia o przepisach na które się powołują, a także czym głośniej ktoś krzyczy, tym mniej ma racji. Wyjaśniam: po pierwsze korekt w jakichkolwiek wynikach imprez sportowych może dokonywać WYŁĄCZNIE organizator - pliki z wynikami są jego absolutną własnością i nikt poza organizatorem nie ma prawa zmienić w nich choćby kropki. Edycja pliku przez osoby nieuprawnione stanowi po prostu fałszerstwo wyników.
Po drugie: co nie jest wiedza tajemną - prasa ma pełne prawo do publikacji wyników wszelkich imprez sportowych bez dodatkowej zgody sportowców, i to prawo jest niezbywalne. Taką interpretację potwierdza zarówno PZLA jak i sama ustawa o ochronie danych osobowych. W dodatku poruszamy się w zakresie upublicznionych informacji - a więc ogólnodostępnych, których przetwarzanie odbywa się w dodatku w sposób ustawowo uzasadniony.
Doświadczenie nauczyło mnie także (i to taka ciekawostka), że zwykle osoby żądające usunięcia ich imienia i nazwiska z wyników (lub skasowania ich zdjęć) bardzo często chcą w ten sposób zatrzeć ślady jakiejś swojej wstydliwej działalności. Ktoś startował w biegu mimo iż był na zwolnieniu chorobowym i sprawę właśnie bada komisja lekarska z ZUS, albo w tym samym biegu rozegranym na drugim końcu Polski wystartowała jego kochanka z którą jak obiecał żonie nigdy już się więcej nie spotka. Nie wnikam w te przyczyny - po prostu apeluję do niektórych z Was: najpierw pomyślcie co robicie, a potem dopiero zapisujcie się do biegu ulicznego. Gdy w życiu robicie wszystko na odwrót, po potem kończy się żądaniem do spółdzielni mieszkaniowej usunięcia swojego nazwiska dzień po tym, jak się po pijanemu nabazgrało je samodzielnie na ścianie własnego bloku.
Tajemnice zwykle mają krótkie nogi, i wcześniej czy później wychodzą na jaw.
|
| | Autor: Artek, 2025-06-24, 12:21 napisał/-a: Miałem taki przypadek, że uczestnik chciał usunięcia zdjęć z galerii zawodów z jego wizerunkiem. Domniemam, że nie mógł z jakiś powodów się pokazać w tym dniu i w tym miejscu. Podpisał jednak oświadczenie o starcie na własną odpowiedzialność z dodatkowymi klauzulami odnośnie publikacji jego wizerunku. Także odesłałem go z kwitkiem. | | | Autor: Admin, 2025-06-25, 10:49 napisał/-a: Przypomniała mi się Pani, która żądała usunięcia wszystkich zdjęć na których się znajduje (oświadczyła też, że mam ją sam wyszukać w galeriach) - bo nie podobało jej się, jak wyglądała podczas biegu :-) | | | Autor: krzycho7715, 2025-06-29, 17:40 napisał/-a: Zgadzam się w 100% z tymi absurdami,startując w zawodach chce wiedzieć z kim rywalizuję,od dawna mnie to irytuje,czekałem aż w końcu dojdzie do takiej sytuacji że zwycięzca będzie anonimowy i może wówczas ktoś pójdzie po rozum do głowy,choć z tego co napisałeś to takie przepisy istnieją tylko chyba sami organizatorzy o tym nie wiedzą | |
| |
|
|