Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 322 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


PASJA
Autor: Jacek KARCZMITOWICZ
Data : 2004-05-13

PASJA – 1)szczególne, bardzo silne upodobanie w czymś, zamiłowanie do czegoś, zajmowanie się czymś z entuzjazmem; namiętność. 2)obiekt tej namiętności. 3) uczucie bardzo silnej złości, bardzo silnego gniewu; wściekłość, furia. 4) nabożeństwo wielkopostne upamiętniające mękę Chrystusa na krzyżu połączone z czytaniem fragmentów ewangelii. 5) cykl obrazów lub rzeźb przedstawiających mękę Chrystusa


Chyba się starzeję. Coraz trudniej mi się zebrać do opisywania otaczającej mnie rzeczywistości. Poza tym ta rzeczywistość jest barwniej opisywana w mediach, że tak powiem ogólnodostępnych. Przybywając do Krakowa załapałem się na widowisko pt. Katolicka młodzież goni policjantów przez Rynek Krakowski. Może to było zabawne, może nie. Ja jednak byłem przerażony wypowiedzią przechodzącej obok mnie starszej Pani. /cytuję z pamięci/
Co te ss-many robią tym biednym chłopcom. Przecież oni tylko bronili Wawelu przed zboczeńcami. Będą już w hotelu dowiedziałem się who is who.
ss-many – policja przywracająca spokój po legalnej manifestacji;
biedni chłopcy – młodzież wszechpolska i inne skrajne młodzieżowe ugrupowania prawicowe o poglądach i działaniach wzorowanych na historycznej już partii narodowo socjalistycznej;
obrona Wawelu – rzucanie kamieniami i butelkami oraz okładanie bejsbolami zboczeńców legalnie manifestujących w ramach „dni tolerancji” (sic!!!);
zboczeńcy – kochający inaczej;
Posiadając już taką wiedzę zastanowiłem się nad tym co zobaczyłem, usłyszałem i do śmiechu mi raczej nie było. Reprezentuję pogląd, że każdy ma prawo do szczęścia /miłości/ o ile swoim działaniem nie wyrządza krzywdy otoczeniu: środowisku, infrastrukturze, zwierzętom oraz innym ludziom. „Inna Miłość” o ile jest uprawiana przez osoby uzyskujące w tym związku obopólną satysfakcję, doskonale mieści się w granicach mojego poglądu. Sam raczej nie wyobrażam sobie siebie w tego typu konstelacji, jednak nie jest ot absolutnie powód abym w jakikolwiek sposób wyrażał potępienie, wzgardę czy próbował „nawracać” kogoś kto w taki sposób realizuje swoje prawo do szczęścia i miłości. Uważam, że legalizując związki partnerskie i akceptując tego typu relacje wśród osób żyjących wśród nas zmniejszamy prawdopodobieństwo zaburzeń psychicznych, wynikających z niezaspokojonych żądzy seksualnych. W takich przypadkach obiektem zaspokojenia rozbudzonej chuci może być nie koniecznie osoba, która nie będzie czerpać żadnej satysfakcji, a nawet może zostać skrzywdzona. A raczej tego każdy by chciał uniknąć.
Żyj i pozwól żyć innym.
Może się kiedyś zdarzyć, że bieganie zostanie umieszczone na liście zajęć „zboczonych”. I co wtedy będzie? Niemożliwe? A ile razy na wasz widok, poprawni obywatele tego kraju, stukali się w czoło? Od tego stanu do pełnego potępienia droga nie jest zbyt daleka.

Pewien czas temu miałem okazję obejrzeć film. Świadomie nie użyłem sformułowania „przyjemność” bo w tym przypadku o takiej mowy być nie może.
Przez około 2h z ekranu atakowała moje zmysły jatka. Oglądając ten obraz z łezką w oku wspomniałem epatujący miłością i rozważaniami filozoficznymi film Martina Scorsese „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Pisząc te słowa słucham ścieżki dźwiękowej z tego filmu autorstwa Petera Gabriela o tytule „Passion”.
Po obejrzeniu „Pasji” wg Gibsona zdałem sobie sprawę z jednego faktu. Jest rzeczą mało realną aby człowiek po otrzymani około 5000 razów batem /jaki by on nie był/ był w stanie zabrać na plecy dwa podkłady kolejowe zbite w krzyż na plecy i zatargać taki balast na którykolwiek ze wzgórz otaczających Jerozolimie! Zdrowy, silny mężczyzna w pojedynkę by temu nie podołał! Skłonny więc jestem uznać wersję drogi krzyżowej z filmu Scorsese za bardziej prawdopodobną.
Będąc pod wpływem tego filmu wpadł mi w ręce nr 2/2004 „Joggingu” z maczającą w moim kierunku Baśką. A w środku uwagę moją przykuł tekst „Maratońska Droga Krzyżowa” autorstwa Andrzeja Szałowskiego. Tekstem tym jestem zdegustowany.
Pomimo zbieżności nazwy definicja między pasją a Pasją jest wyraźna. Przyrównywanie swego hobby do czyichkolwiek przedśmiertnych mąk jest po prostu niesmaczne!
Trening – jest czasem kiedy mogę się wyciszyć z dala od miejskiego zgiełku, przemyśleć w samotności problemy jakie mnie spotkały w danym dniu i te które jeszcze czekają na rozwiązanie. Jest to również czas kiedy mogę zapewnić sporą porcję ruchu dla mojego psa. W Żadnym przypadku nie jest to krzyż.
Kontuzje – Mając jednoznacznie pozytywne nastawienie do treningu, który dozuję sobie w realnych porcjach ryzyko wystąpienia kontuzji jest odpowiednio mniejsze. Jeśli coś mnie boli to trenuję mniej intensywnie albo robię przerwę. Nie mam natury masochistycznej.
Start w maratonie jest dla mnie świętem. Czy ktoś przed świętami ma złe myśli, nawet jak na święta się zwali teściowa to akurat wtedy świątecznego nastroju nie jest mi w stanie zepsuć. Jeśli przygotowania były prowadzone zgodnie z planem to może być tylko dobrze lub wspaniale nigdy zaś pełne obaw. Jeśli bym przed bym przed maratońskim startem „upadał duchowo” nie wystartował bym!
Start jest tym momentem gdzie zamykam się w sobie i zapominam o wszystkim spotykani na trasie biegu znajomi nie mają na to co robię żadnego wpływu.
Mógłbym swobodnie zacząć drwić z tekstu. Jednak wtedy bym się okazał taki sam jak Pan Andrzej. Wydaje się, że jak napisał autor w zakończeniu: „Tekst Maratońskiej Drogi Krzyżowej napisany został w piątek, wieczorem, 4 kwietnia 2003r. W ciągu 15 minut pod wpływem natchnienia” i jako taki nie został do końca przemyślany.
I jeszcze jeden cytat: „Stacja 15 ZMARTCHWYSTANIE W CHWALE
Jesteś rozkoszą dla serca mojego, od dziś każdy uczynek, najdrobniejszy, ma w oczach moich upodobanie, cokolwiek czynić będziesz (Dz.137).
Gdy odpoczniesz po trudach maratonu i wstaniesz, będziesz wiedzieć już wszystko. Codzienne treningi- to twoje młodzieńcze lata przygotowujące ciebie do dorosłego życia. Maraton – to twoje dorosłe i odpowiedzialne życie, a meta i to co za nią się znajduje – to twoja śmierć. Ale powstaniesz, powstaniesz po odpoczynku jakim jest dla ciebie czyściec abyś mógł zmartwychwstać i żyć wiecznie”.
Zimą rozgorzała dyskusja na forum nt powstania kodeksy honorowego biegacza. Byłem jednym z tych, którzy taki pomysł uznali za szkodliwy i przyczyniający się do tworzenia się nowych podziałów wśród nie dużego grona biegacz - maratończyków – amatorów. Wśród zapisów proponowanych padał i powtarzał się taki o bezwzględnym dyskwalifikowaniu zawodników skracających trasę biegu. Na ten temat wygłosiłem swoją opinię którą zacytuję:
„Szanowni biegacze informuje was, ze biegacz który skraca trasę biegu jest oszustem nie człowiekiem bez honoru! Zawodnik, który aby zdobyć nagrodę podaje nieprawdziwe dane jest złodziejem nie człowiekiem bez honoru!!! Nauczmy się respektować juz zapisane kodyfikacje i przepisy. Nie twórzmy zaś nowych, które juz nazajutrz staną się martwe. Aby łajdaków, kradnących i oszukujących na imprezach biegowych napiętnować nie trzeba tworzyć nowego kodeksu. W

ystarczy użyć juz istniejącego kodeksu karnego. Ktoś powie ze policja czy prokuratura takiego łajdaka puści wolno. Tak macie racje. Zrobi tak biorąc pod uwagę małą szkodliwość społeczną czynu. Ale aby umorzyć takie postępowanie może 2 razy będzie musiał przesłuchać delikwenta. Tym samym delikwent będzie musiał 2 razy, być może tarabanić się przez pół Polski. To może być środkiem resocjalizacyjnym skuteczniejszym niż jakieś honory czy ich brak.
Jadąc pociągiem przez Niemcy bardzo mi się podoba informacja o telefonie do policji kolejowej gdzie jest jeszcze informacja "Twoja bierność tylko ośmiela przestępców" /przepraszam za tłumaczenie/. Może wypadałoby reagować na nieprawidłowości zamiast odwracać głowę w druga stronę?”
„Mam taki postulat aby zamiast tworzyć nowe regulacje skupić swój wysiłek na tym, aby biegacze byli postrzegani jako awangarda społeczeństwa. Aby o biegaczach mówiono w samych superlatywach, aby termin „BIEGACZ” czy „MARATOŃCZYK” był tożsamy z terminami „CZŁOWIEK GODNY SZACUNKU””.
Od pewnego czasu krew mnie zalewała za ewidentne przypadki oszustwa na trasach. Oto niektóre:
XX Maraton Wrocławski – biegnę sobie około 30km podjeżdża tramwaj a z niego wybiega cała chmara ludzi z numerami startowymi i rusza na trasę.
03 sierpnia 2002 Bieg dookoła Morynia – pilnujący trasę unoszą taśmę aby autochtoni mogli skrócić sobie o rundę na rynku trasę /około 1km/;
Przypadek z 2003r. oszczędzę sobie. W maratonie krakowskim jednak zapamiętałem numer startowy zawodnika i zgłosiłem to sędzinie, jednak jak się okazuje wśród sędzió panuje atmosfera przyzwolenia dla tego typu zachowań.
Oglądając mapkę trasy mBank Maratonu Łódzkiego myślę sobie, że będę biegł z klapkami na oczach. Jest tam kilka miejsc gdzie masowo będą występowały „skróty”.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
kubawsw
14:22
lordedward
14:10
42.195
13:53
biegacz54
13:28
Stonechip
13:21
Ola*
13:20
Bartu¶
13:14
BonifacyPsikuta
12:37
Admin
12:05
marczy
12:02
stanlej
11:57
Hari
11:54
maur68
11:39
Jurek3:33:33
11:21
mateusz
11:17
Namor 13
11:15
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |