Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 359 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Półmaraton Wiązowna 2001 - Polemika
Autor: Ziutek Woźniak
Data : 2002-03-02

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem wrażenia kolegi Mirka Szraucnera o Pólmaratonie w Wiązownie (jednak w Wiązownie - nie Wiązownej). Chciałbym podzielić się swoimi wrażeniami oraz odnieść do uwag skierowanych bezpośrednio do mnie.

Pod względem organizacyjnym (parking, szatnie, sekretariat) bieg ten nie różnił się wiele od zeszłorocznego. Ja zaparkowałem dokładnie w tym samym miejscu (na parkingu przy rzece), nikt nie pobrał pieniędzy, doszedłem do szkoły zatłoczonej w podobnym stylu (może lekko bardziej), dość szybko załatwiłem sprawę w sekretariacie. Obszedłem szkołę, porozmawiałem z przyjaciółmi i wróciłem do samochodu, aby się przygotowywać do biegu. Pogoda rzeczywiście zapowiadała się super atrakcyjnie, spodziewałem się dużej ilości wilgoci z góry i z dołu i dlatego postanowiłem biec bez okularów.

Bieg odbył się zgodnie z moimi przewidywaniami, z wyjątkiem zbyt wczesnych skurczy łydek i uda (to chyba od tego wiatru) oraz sygnałów z wątroby. W planie miałem przyspieszenie od 15 km (podobnie jak w zeszłym roku), ale niestety musiałem lekko zwolnić. Ale i tak osiągnięty przeze mnie rezultat był lepszy od poprzedniego.

Sytuacja na mecie nie należała do najprzyjemniejszych. Oczekiwanie na przejście obok sędziego i zarejestrowanie się na mecie było zbyt długie. Wydane przed biegiem karteczki, oczywiście nie mogły spełnić swojej roli w takich warunkach. Zabrakło wyobraźni, aby wydawać tanie plastikowe obwoluty z włożonym do środka numerem, który byłby widoczny po przybiegnięciu na metę. W takiej sytuacji pomysł z odbieraniem numerów startowych był rozsądną próbą wyjścia z opresji i chyba to się powiodło. Według mnie ważniejsze jest ratowanie imprezy od pamiątki w postaci numeru (co by o tej pamiątce nie sądzić).

Po biegu udałem się (po roztruchtaniu) do samochodu i przebrany w suche i ciepłe odzienie wróciłem pod szkołę. Tłok w szkole niesamowity, bufet obłożony całkowicie, w pokoju z nagrodami problemy - to są fakty. Ale przede wszystkim tłok i jeszcze raz tłok. A w pewnym momencie doszło jeszcze jedno zagrożenie psychiczne - występ Urszuli. Nic nie mam do rocka i Urszuli, a nawet wręcz przeciwnie, ale to nie jest to miejsce. Żeby w środku szkoły nie móc rozmawiać?!! W Polsce zapanowała beznadziejna moda na upiększanie imprez sportowych głośną muzyką. Oczywiście im głośniej tym lepiej i najczęściej jest to techno, rap a więc style ukierunkowane do młodego kręgu odbiorców. Rozmawiałem z młodzieżą na ten temat - często też są zdziwieni lub wcale tego nie odbierają. Warto się zastanawiać, czy trzeba. Często zdarza się, że sceneria zawodów jest urokliwa, zacisze, atmosfera sportowa, charakterystyczny sportowy gwar, nawoływania, aż miło. I nagle....kakafonia dźwięków. Koniec nastroju.

Sam uważam się za osobę, która ma wiedzę na temat organizacji zawodów, gdyż robię ich rokrocznie kilka od wielu lat. I poddając krytyce pewne poślizgi organizacyjne, uważam, że nasze odczucia byłyby łagodniejsze, gdyby dopisała pogoda. Te same zawody otrzymują - przyjmując konwencję szkolną - o wiele niższą notę tylko dlatego, że padał deszcz. Przy pięknej pogodzie meta pracowałaby szybciej, nie byłoby problemów z numerami i w szkole byłby mniejszy tłok, bo wielu z nas by stało na zewnątrz. Tak mówi moje doświadczenie. Organizatorzy muszą w przyszłości brać to pod uwagę.

Z medalami - skandal. Z miłości można kota zagłaskać na śmierć.

Organizator chyba z uwagi na koszty przyjął zasadę wcześniejszych zapisów na medale. Ponieważ ocenił, że ma ich nadmiar (nie odebrali ich wcześniej zapisani czy wyprodukowano więcej?) postanowił robić przyjemność zawodnikom i próbował pozostałą część sprzedawać. Wyszło niesmacznie. Ja od początku nie byłem tym zainteresowany, nie zgłaszałem chęci posiadania medalu (mam takich ponad setkę) i płaciłem wpisowe 20 zł. Osoba chcąca mieć pamiątkę w postaci medalu też płaciła 20 zł. Więc dlaczego nowi chętni musieli płacić dodatkowo 15 zł? Nie wiem.

Moja pierwsza ocena zawodów była pozytywna, gdyż interesuje mnie trasa biegu i jej zabezpieczenie. Trasa jest bezpieczna, sympatycznie się biegnie i mnie to zadawala. Reszta ma dla mnie mniejsze znaczenie.

Tyle o części sportowej i organizacyjnej.

Przejdę do spraw poruszanych przez kolegę Mirka a dotyczących mnie bezpośrednio:


Od ponad roku zajmuję się internetowym serwisem biegów warszawskich i na czołówce mojej strony podaję z imienia i nazwiska kim jestem. Na spotkaniu w Spale przedstawiłem się z imienia i nazwiska wszystkim siedzącym. Większość ludzi, z którymi rozmawiam o bieganiu zna moje nazwisko i imię.
Ja nazywam się WOŹNIAK - Józef Woźniak ( Ziutek Woźniak). Jeżeli to trudne do zapamiętania to można zajrzeć w różne dokumenty lub w internet.


Ponieważ zostałem wymieniony w punkcie dotyczącym cwaniaków z Warszawy, chcę powiedzieć, że nie jestem warszawiakiem, ale krakusem (jeżeli to ma znaczenie jakiekolwiek) chociaż los rzucił mnie w to miasto. Ale niestety nie jestem cwaniakiem, czego bardzo żałuję. Nadmierna zgodliwość i uczciwość przysparza mi wielu problemów.


Łączenie mnie z organizatorami tego biegu jest nieporozumieniem, nie mam z tym nic wspólnego. Jestem tam zwykłym uczestnikiem.


Od momentu skończenia studiów los kazał mi realizować misję podnoszenia kultury informatycznej w narodzie. Środowiska, w których musiałem to robić nie były środowiskami wielkomiejskimi, mylono traktor z komputerem. Całą moja "kariera" zawodowa w dużej części polegała na przybliżaniu ludziom zagadnień informatycznych. Wypuściłem około 40 magistrów informatyki, setki kursantów z wielu branż. Ponad rok temu w moim bliskim środowisku padł pomysł, aby obieg informacji dotyczący GP Warszawy był szybszy i wygodniejszy poprzez wykorzystanie internetu. Wziąłem to na siebie. Opracowałem system komputerowy dostosowany do regulaminów Grand Prix-ów w Warszawie i założyłem stronę w internecie, którą do tej pory sam prowadzę (zaczynają mnie wspomagać). Od samego początku realizuję to co chciałem w tym względzie robić. Publikować wyniki imprez, które obsługuje mój system, ogłaszać komunikaty FKB i ewentualnie inne ciekawostki. I to robię.


W dniu zawodów w Wiązownie spotkałem Janusza Kalinowskiego i zadałem mu pytanie (cytuję): "Czy ktoś ogłosi wyniki w internecie, czy nie? I drugie pytanie "Czy to będę ja - chciałbym wiedzieć jak planować sobie wieczór i następny dzień" Jeżeli to nie będę ja to ogłoś kto, bo ludzie chcą wiedzieć a ja umieszczę link na mojej stronie" (LINK - podkreślam). Janusz odpowiedział (cytuję): "Nie wiem, podobno mają swoją stronę, ale się dowiem". Więcej Janusza nie widziałem. Pani Iwony Kilian nie widziałem na zawodach. Jakież było moje zdziwienie, gdy w poniedziałek otrzymałem przesyłkę z wynikami. Co zrobiłem: umieściłem na stronie a na listę dyskusyjną dałem sygnał. Czy to źle? Czy to jest pokrętne działanie? Czy to jest pozbawianie zawodników szybkiego dostępu do wyników? Ja uważam, że nie jest ważne gdzie fizycznie leżą informacje, ale aby do nich był dost

ęp. Jeżeli wyniki są na jednej stronie internetowej to wystarczy na drugiej sygnał. Takiej zasadzie hołduję.


Od momentu powstania mojej strony czułem, że może być coś nie tak. Pierwszym sygnałem był anons na stronie Maratony Polskie o powstaniu mojej strony z komentarzem: "przybył nowy konkurent". Ja nie prowadzę walki o wpływy, rozgłos, nie zależy mi na konkurencji. Bardziej jestem zadowolony, kiedy wszystko działa zgodnie, cały system internetowy jest sprawny.


Jeżeli zadupiem kolega Mirek nazywa Warszawę - to jego zbójeckie prawo, ale jeżeli uważa, że to moja strona nim jest to proszę o krytyczne uwagi a nie obrazy. To nic nie daje merytorycznie. Sądzę, że daje satysfakcję wyrzucającemu takie sformułowania. I przyjmuję to jako ulżenie sobie z nagromadzonych kompleksów terytorialnych, ambicjonalnych i może innych.


Cenię sobie pracę wszystkich przyczyniających się do rozwoju nowoczesnych technologii komunikowania się w środowisku biegaczy. Wielu z nich nie poprzez pracę zawodową, ale poprzez hobby przybliżyło sobie nowoczesność. A dzieje się to dzięki takim ludziom jak prowadzący serwisy Bieganie, Maratony Polskie, Orienteering, FKB i wielu innym.


Ziutek Woźniak



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Admirał
11:48
Paw
11:45
szan72
11:39
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:37
BeRuS
11:36
GriszaW70
11:31
stanlej
11:29
przystan
11:26
jfb
11:23
dlugipawlo
11:14
BemolMD
11:09
Admin
11:01
Amian
10:52
iron25
10:31
Mikesz
10:20
schlanda
10:12
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |