Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 506 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Półmaraton Wiązowski
Autor: Janusz Łęgowski
Data : 2002-02-29

Pierwszy tegoroczny półmaraton we Wiązownej mamy za sobą. Na bieg pojechaliśmy z Pucka w czwórkę samochodem kolegi Jarka Lisa. Kazik Mielewczyk, Jarek oraz autor tych słów wzięliśmy udział w biegu głównym, a mój szesnastoletni syn w biegu na 5 km. Na miejscu z naszych rejonów (z Pucka) są jeszcze Florek Adolph który skorzystał z usług PKP oraz Janek Krypa obecnie pracujący w Warszawie. Obaj również biegną połówkę.

Po blisko sześciogodzinnej jeździe o 17:00 w sobotę 3 marca dojeżdżamy do ośrodka wypoczynkowego Rudka, gdzie wcześniej zarezerwowałem czteroosobowy pokój. Warunki spartańskie, ale na żadne luksusy nie liczyliśmy. Za jedną noc płacimy 112 zł. czyli 28 zł na osobę. Po załatwieniu meldunkowych formalności jedziemy do biura półmaratonu. Mimo dość późnej godziny biuro organizacyjne jest dopiero w fazie organizacji. Szybko jednak dostajemy numery startowe oraz karteczki na jedzenie i ... medal. Po powrocie do miejsca noclegu kolacja, rozmowy oczywiście o mającym nastąpić starcie. Koledzy oraz syn mają dość ambitne plany, ja dręczony od czasu biegu w Chomiczówce przez jakiś nieżyt oskrzeli, mam obawy i myślę o wyniku w granicach 1:35:00.

W niedzielę rano wydawało się, że pogoda i tym razem dopisze, były to jednak złudzenia. Za sprawą aury, właśnie ten bieg na długo pozostanie w pamięci jego uczestników. Od godziny 11 cały czas padał mokry, gęsty śnieg, powodujący, że już po kilku kilometrach zawodnicy byli przemoczeni do przysłowiowej suchej nitki. Mi nie chciało się nawet wyjść na rozgrzewkę a przed startem do ostatniej chwili chowałem się pod daszkiem straganu. Na piąty kilometrze stoczyłem walkę ze samym sobą, gdy rozum podpowiadał mi aby skończyć bieg z zawodnikami biegnącymi na pięć kilometrów. Postanowiłem jednak nie poddawać się i pobiegłem dalej. Z każdym kilometrem gasłem w oczach. Szczególnie dał się mi we znaki odcinek na ulicy Boryszewskiej do nawrotu. Tutaj trasa wiodła lekko pod górkę i mieliśmy wiatr wiejący w twarz. Totalnie przemoczony i zmarznięty dotarłem w końcu do mety. Wynik jaki zrobiłem 1:36:51 (234 miejsce) jest najgorszym jaki uzyskałem w ostatnich trzech latach. Z naszej ekipy najlepiej wypadł Kazik Mielewczyk który nabiegał 1:23:28 (to jego rekord życiowy) i zajął wysokie 65 miejsce w klasyfikacji generalnej. Zadowolony ze swojego startu był również mój syn. Jego wynik na 5 km 19:25 dał mu 35 miejsce i jest nową życiówką. Mimo tak wybitnie niesprzyjających warunków, aż 439 biegaczy ukończyło bieg i każdemu z nich należą się brawa za wolę walki i hart ducha.

Na koniec parę słów o organizacji biegu. To był kolejny, rekordowy pod względem frekwencji bieg. Na obu dystansach wystartowało blisko 600 zawodników. Uwzględniając także uczestników biegów młodzieżowych, wydaje się, że organizacyjnie zawody w Wiązownej osiągnęły swój punkt krytyczny, za którym tylko chaos i bałagan organizacyjny.

Szkoła pełniąca rolę głównej bazy jest za mała. Tłok był dosłownie wszędzie. W szatni, stołówce, na korytarzach i pod prysznicami. Organizatorzy całkowicie pogubili się na mecie. Przed startem każdy dostał kartkę z nazwiskiem i numer startowym. Jednak w tych warunkach pogodowych nie spełniły one swojej roli (woda zamazała tusz długopisu). W tej sytuacji na mecie zmarznięci i przemoczeni musieliśmy czekać w kolejce, aż nam odepną numery startowe (a miały być przecież na pamiątkę). Zawodnicy którzy wcześniej ukończyli piątkę musieli czekać z kąpielą, gdyż prysznice uruchomiono o 13:00. Tuż przed startem z dwóch mikrofonów mówiono jednocześnie. Konia z rzędem temu, kto cokolwiek zrozumiał.

Nie bardzo mogę również pogodzić się z decyzją organizatorów dotyczącą komunikatu końcowego. Będzie on dostępny tylko w internecie. Tak się składa, że akurat to nie mój problem, ale co mają powiedzieć wszyscy ci którzy do internetu nie mają dostępu? Tylko czekać jak w kolejnym etapie zawodnicy sami sobie będą musieli ustalać kolejność na mecie. Dla wielu biegaczy komunikat końcowy jest równie ważny jak udział w zawodach i to organizator powinien zadbać o to aby każdy zawodnik ten dokument otrzymał.

Mam świadomość, że szkoły nie da się specjalnie pod potrzeby biegu powiększyć. W takiej sytuacji może warto rozważyć organizację biegów młodzieżowych dzień wcześniej albo wprowadzenie limitu ilości startujących? Postulowałbym również zmianę godziny startu na wcześniejszą. Ułatwi to zawodnikom z głębi Polski szybszy powrót do domu.

KORESPONDENT SERWISU MARATONY POLSKIE

JANUSZ ŁĘGOWSKI



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |