Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 346 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Klub GRUNWALD 1411
Autor: Walczewski Michał
Data : 2000-01-01

Chciałbym, korzystając z dobrodziejstw Internetu, opisać w kilku słowach historię klubu biegacza GRUNWALD 1411. Jest ona bardzo ciekawa ze względu na charakter klubu dalece odbiegający od przyjętych ogólnie norm i zwyczajów. Stanowi ona też skuteczny pomysł na zwiększanie zainteresowania maratonami wśród młodych ludzi:

Zaczeło się w roku 1995 od maratonu Wrocław. Jechaliśmy pociągiem we czterech: dwóch “zawodowców”, którzy mieli w nogach “już” po cztery maratony (mieliśmy wtedy 22 lata) i dwóch debiutantów - kolegów ze studiów namówionych przez nas do spróbowania swoich sił. Rekordy życiowe “zawodowców” wynosiły lekko powyżej 4 godzin ...

W informatorze doczytaliśmy się, iż w zawodach jest prowadzona klasyfikacja drużynowa (do dzisiaj jest to niestety jedyny maraton w kraju z taką klasyfikacją), przy czym do drużyny są brane 3 najlepsze wyniki spośród zawodników o tej samej przynależności klubowej. Chwila namysły - i już wiedzieliśmy - startujemy jako klub !

Trzeba było tylko wymyślić jakąś nazwę. A że cały pomysł z założeniem klubu powstał w ciągu 5 minut i był całkowicie wariacki (przecież nie byliśmy zarejestrowani) to i nazwa musiała być adekwatna. Na 10 km przed Wrocławiem wybór padł na jedną z dwóch propozycji : GRUNWALD 1411 !!! (ta druga to był klub KONSTYTUCJI 2 Maja).

W biurze zawodów konsternacja - najpierw “cyfrę 1411” wprowadzono jako kod pocztowy, a następnie ktoś z obsługi dyskretnie zwrócił operatorom komputerów uwagę na to, iż “przepalcowali” cyfrę - wszak powinno być 1410 ! Po wielu interwencjach (ciągle ktoś robił w komputerze poprawki) udało nam się w końcu dopilnować by nazwa klubu została w poprawnej postaci “1411” (Na marginesie należy dodać, że do dzisiaj były to jedyne zawody, na których wszyscy nasi członkowie mieli w komunikacie końcowym wydrukowaną poprawną nazwę).

Noc spędziliśmy w sali gimnastycznej, a rano - START ! Myśl, że oto reprezentujemy nasz WŁASNY klub dodawała nam skrzydeł - pobiliśmy rekordy życiowe o ponad pół godziny (3:28 i 3:29) ! Lepszy z debiutantów uzyskał czas 3:44 i dzięki temu mogliśmy być dumni : oto zajeliśmy coś koło 22 miejsca na 38 sklasyfikowanych drużyn, a więc w połowie ! Satysfakcja z dobrego biegu indywidualnego została przesłoniona przez radość z udanego startu drużyny.

Po powrocie do Opola (tam studiowaliśmy, a niektórzy z nas robią to nadal ;) zwołaliśmy posiedzenie klubu i przy kilku piwach postanowiliśmy zrobić sobie flagę. Ponieważ nie mogliśmy dojść do porozumienia w wyborze kolorów, każdy z nas wybrał w tajemnicy jeden kolor i zapisał go na kartce - w ten sposób w tajnym głosowaniu powstała flaga : błękitno - czerwono - błękitna, ze złotym napisem GRUNWALD 1411. Natychmiast “dorobiliśmy” fladze odpowiednią legendę : kolor błękitny oznaczał tęsknotę narodu polskiego za utraconym wolnym dostępem do morza za sprawą krzyżaków, czerwony - krew krzyżacką przelaną na polach Grunwaldu a drugi błękitny - dalszą tęsknotę polaków za nieodzyskanym dostępem do morza.

Flaga była gotowa już na następne zawody : 2,50 metra wysokości, 4 metry szerokości - największa klubowa flaga jaką widziano na polskich maratonach (przynajmniej od 1995 roku). Do dzisiaj zabieramy ją ze sobą na zawody (jest ona powodem wielu przygód, np. w tym samym Wrocławiu tylko rok później z ledwością udało się nam ujść z życiem, gdy podczas marszu z rozpostartą flagą w kierunku biura zawodów zostaliśmy zauważeni przez kibiców piłkarskich - po chwili konsternacji jeden z nich wpadł na pomyśł, że są to przecież barwy Arki Gdynia - na szczęście w bieganiu to już my byliśmy od nich o wiele szybsi...)

Dlaczego o tym wszystkim opowiadam ? Dlaczego nie piszę o walce na 35 kilometrze, czemu nie mówię o sposobach odżywiania się na trasie itp.? Dlatego, że uważam iż wielu biegaczy zapomina często o tym co w maratonach najlepsze - o zabawie, zwiedzaniu miast, poznawaniu nowych ludzi, o wszystkich tych przygodach, które spotykają nas “przy okazji” maratonów, a których byśmy nie przeżyli bez biegania. Przyznam szczerze - klub GRUNWALD 1411 więcej czasu spędza na imprezach i “zjazdach nadzwyczajnych” niż na treningach. Kiedy jedziemy na zawody robimy to dwa-trzy dni wcześniej - ale nie po to żeby się zaaklimatyzować, ale aby rozerwać i wybawić. Może niektórzy nas skrytykują - są tacy “zawodowcy” którzy pukają się w czoło widząc nas jak przez pierwszy kilometr zawodów śpiewamy nasz hymn klubowy “Murzynek Bambo”. Ale faktem jest jedno : dzięki temu przez 4 lata działalności namówiliśmy do biegania prawie 20 osób. I nie były to osoby które lubiły biegać ale nie wiedziały, że dadzą sobie radę w maratonie - to byli nasi zwykli koledzy, znajomi, którzy widząc nasze “szaleństwa” i słysząc opowieści odważyli się do nas dołączyć. Niektórzy z nich przebiegli 1 maraton, niektórzy 3, a niektórzy 10. I wszyscy są szczęśliwi i dumni z tego, czego dokonali.

Zapraszam na następny odcinek “Opowieści o GRUNWALDZIE 1411”. Tym razem będzie to wspomnienie 100-km crossu na orientację w Opolu - tego jak się zgubiliśmy, jak goniły nas rankiem dziki (!!!) i jak pod koniec “biegliśmy” w tempie 3 km/godz.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
a.luc
17:07
rezerwa
17:01
42.195
16:55
biegacz54
16:29
batoni
16:19
Piotr Czesław
16:14
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
Jerzy Janow
15:18
chris_cros
15:06
miras
15:05
nikram11
14:53
robertst1
14:48
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |