Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Kamus
Kazimierz Musiałowski
Smogorzewiec

Ostatnio zalogowany
2024-03-06,18:05
Przeczytano: 414/15247 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:7.3/7

Twoja ocena:brak


To już było
Autor: Kazimierz Musiałowsk
Data : 2007-05-14

”Ale to już było i nie wróci więcej
I choć tyle się zdarzyło to do przodu
Wciąż wyrywa głupie serce...

Ale to już było, znikło gdzieś za nami
Choć w papierach lat przybyło to naprawdę
Wciąż jesteśmy tacy sami...”


Muzyka/słowa: Andrzej Sikorowski
Wykonanie: Maryla Rodowicz

Trzeba mieć szacunek do tego maratonu, wszak od niego zaczęło się moje prawdziwe maratońskie bieganie. Przedtem trzy lata "truchtałem" sobie po portach i pokładach statków. Kilkunastu śmiałków, z Rysiem Kowalskim na czele, spróbowało organizacji. Pamiętam pierwsze artykuły w lokalnych "Nowościach". Podawano gdzie start, gdzie meta. Padały nazwiska już zgłoszonych zawodników. Start w Chełmnie. Wydarzenie dla małego miasteczka. Był kominiarz na szczęście, gołębie w powietrzu, nadzieja w sercach.



Rys.1 - meta maratonu - wywiad z Katarzyną Dowbor



Było gorąco, wszystko było dla mnie "pierwszy raz". Opisałem to w artykule, który drukowały toruńskie "Nowości" pt. "Pierwszy Toruński", ukazał się także (wiele lat później) jako wspomnienie w serwisie maratonypolskie.pl

Zapisy przyjmowała Pani Ewa, miła, uczynna i serdeczna. Otrzymałem numer siedemnasty, który często stawiam go w kratce kuponu totolotka. Jakże jednak inna była ta moja maratońska droga do mety, trudna bardzo, ale dobiegłem do mety szczęśliwy. Nie myślałem, że wpadłem w wielki nałóg. Pozwalał on na codzienne spotkanie treningowe z kolegami. W trakcie tych spotkań poruszaliśmy wszelkie tematy. Czasem uciekaliśmy od wszelkich problemów. Koledzy, las, całkowicie zapominałem o wszystkim na spotkaniach przed i po maratonie. To było potrzebne. Bywało, że chciałem więcej, coraz więcej. Kiedy dzisiaj zliczę te kilometry, maratony, wypada dużo.

Pamiętam tych wszystkich, którzy już nałożyli "boskie adidasy". Czasem mówiliśmy do siebie podczas końcowych męczących kilometrów:
nie przejdziemy do historii – biegamy tylko dla siebie. Nie prawda, my już w niej jesteśmy. W tej historii Toruńskiego, oraz innych maratonów także. Nagrodą dla wszystkich było uczestnictwo. Nawet medali wówczas nie było. Koc w kratkę, szklany pucharek to cały "majątek" dla pierwszego. Czy da się zważyć, zmierzyć - przeżycie? NIE, nie da się, ale to zostaje tam gdzieś głęboko w sercu. Tego nam nikt nie jest w stanie zabrać i nikt, kto tego nie doświadczył, zrozumieć. Czasem pachnie to maratońskim uporem – tak, niech pachnie, wszak jesteśmy "klanem ludzi upartych".



Rys.2 - pasta party z prezydentem Torunia MichałemZaleskim



Tak, jak inaczej układa nam się życie, tak i maratony były różne. No bo dlaczego miałyby być inne? Czasem nie pomogły żmudne plany treningowe, wszystko zawaliło się gdzieś po 30 - tym kilometrze. Bywało inaczej, nie liczyłem na wynik, spokojny bieg, a w nagrodę osiągam cudowny czas. Spotkało się i takich, co potrafili oszukać. Nie nas a siebie. Nie wiem do dzisiaj, co wówczas trzeba powiedzieć o takich zawodnikach.

Maraton, krótkie słowo, lecz ile w nim zmęczenia, radości, nadziei, oraz zawodu. Zawsze mam szacunek dla tych, którzy uczciwie go ukończyli. Ten 25 - ty miał być moim świętem. Nie pobiegnę. Życie, zdrowie, jest reżyserem. Daj Boże za rok.

Wszystkich, którzy się wahają namawiam - pobiegnijcie ten maraton. Zapał organizatorów pozwala przypuszczać, że naprawdę będzie do jubileuszowe, cudowne przeżycie.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Henryk W.
21:45
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
AntonAusTirol
21:24
mar_ek
21:00
conditor
20:51
Namor 13
20:31
tomasso023
20:27
staszek63
20:23
Rapi15
20:22
Pawel63
20:18
piotrhierowski
20:08
Palbow
19:40
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |