Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2017-10-19)
  Ostatnio komentował  harpaganzwola (2017-10-21)
  Aktywnosc  Komentowano 3 razy, czytano 200 razy
  Lokalizacja
 Zagranica

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2017-10-19, 19:30
 Najdłużej trwający bieg maratoński świata
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
Jednym z najbardziej wyjątkowych a jednocześnie tragicznych i najdłużej trwających biegów maratońskich świata był rozgrywany na Igrzyskach Olimpijskich w Szwecji w 1912 roku. Dość napisać, że podczas tego biegu mieliśmy jeden przypadek śmiertelny, a ostatni zawodnik na metę dotarł po 54 latach, ośmiu miesiącach, sześciu dniach, 5 godzinach, 32 minutach i prawie 21 jeden sekundach. Ofiarą śmiertelną był Portugalczyk Francisco Lazaro, który stracił przytomność na 8 kilometrów przed metą. Tak dal ciekawostki sam bieg maratoński liczył wtedy „tylko” ciut ponad 40 kilometrów.

Bohaterem tej opowieści jest Shizo Kanakuri, który przed startem był uważany za jednego z faworytów tego startu. No, ale oddaję głos Przeglądowi Sportowemu, gdzie tę niesamowitą historię wyczytałem. Nie wrzucam całości tekstu, tylko oczywiście wybrałem fragmenty:

„ 20-letniego Kanakuriego uważano za jednego z faworytów, mimo że na tym dystansie miał niewielkie doświadczenie. Trenował na długich dystansach od niespełna roku, ale podczas kwalifikacji olimpijskich w Japonii (w listopadzie 1911 r.) uzyskał niesamowity – jak na tamte czasy – wynik: 2:32:45. Byłby on lepszy od nieoficjalnego rekordu świata, ale pojawiły się wątpliwości co do długości trasy. 14 lipca 1912 r. na starcie olimpijskiego maratonu stanęło 69 zawodników. Przyszło im zmagać się z bardzo wysoką – jak na Szwecję – temperaturą, przekraczającą 30 stopni. Kanakuri popełnił do tego kilka poważnych błędów. Założył tabi – tradycyjne japońskie buty wykonane z bawełny – nie zważając na to, że na trasie były fragmenty żwirowe. Japończyk wyznawał także zasadę: im mniej płynów przyjmowanych w trakcie biegu, tym lepiej. To nie mogło się skończyć dobrze. Źródła japońskie i szwedzkie nie są zgodne co do tego, kiedy nastąpiła katastrofa. Jedni twierdzą, że po 27 km, inni – w okolicach 30. kilometra, jeszcze inne źródła wspominają o 32. kilometrze (trasa olimpijskiego maratonu liczyła wówczas 40,2 km). Faktem jest, że wycieńczony Kanakuri nie był w stanie kontynuować biegu. Kryzys dopadł go w gminie Sollentuna (region Sztokholm). Zatrzymał się przy willi z ogrodem, w której odbywało się przyjęcie. Wszedł do niej i otrzymał od gospodarza, pana Petre, szklankę soku pomarańczowego. Wypił ją duszkiem i… Znów mamy różne wersje tego, co wydarzyło się później. Według pierwszej – maratończyk z Azji przez godzinę odpoczywał, a następnie opuścił dom i udał się na pociąg do Sztokholmu. Według drugiej – po wypiciu soku położył się w łóżku rodziny Petre, zasnął i obudził następnego dnia, po czym podziękował za gościnę i wyszedł. W obu wersjach jest wspólny mianownik: biegacz nie poinformował organizatorów, że rezygnuje z dalszej rywalizacji. Ci zaś mieli uzasadnione powody, by drżeć o losy Japończyka. ( Jak wspomniałem wcześnie, jeden z biegacz zmarł)…. Po Igrzyskach, w Szwecji Kanakuri miał status zaginionego, i to przez ponad pół wieku. Na jego temat krążyły legendy. Skandynawowie najwyraźniej nie odnotowali, że maratończyk startował na igrzyskach w Antwerpii (1920 r., 16. miejsce) i w Paryżu (1924 r., nie ukończył zawodów). Po nieudanym występie w Sztokholmie Kanakuri został dość chłodno przyjęty w Kraju Kwitnącej Wiśni. Rodacy mieli do niego pretensje, że zawiódł na igrzyskach. Japończyk był załamany, w swoim dzienniczku pisał o wstydzie dla kraju. Napisał także jednak: „Ta porażka spłodzi sukces”. Z czasem maratończyk zdołał odbudować swoją reputację. Wygrywał kilkakrotnie mistrzostwa kraju, później zaś przyczynił się do popularyzacji biegania na długich dystansach, organizując sztafetę Hakone Ekiden (z Tokio do Hakone i z powrotem; w dwudniowych zawodach sztafety męskie pokonują łączny dystans ok. 218 km). Dziś nazywany jest „ojcem japońskiego maratonu”. Po zakończeniu kariery Kanakuri pracował jako nauczyciel geografii. Niespodziewanie, kilka dekad później, przypomnieli sobie o nim Szwedzi. Padł pomysł, by zaprosić go do Sztokholmu i… pozwolić mu dokończyć bieg z 1912 r. Skandynawowie obawiali się, że taka propozycja nie spodoba się byłemu sportowcowi. Postanowili więc „zwabić” go pod pretekstem uroczystości związanych z 55. rocznicą igrzysk. W 1967 r. Kanakuri po przyjeździe do Sztokholmu dowiedział się, po co tak naprawdę otrzymał zaproszenie. Gdy usłyszał, jak popularna w tym kraju jest legenda o „maratończyku, który zniknął”, zgodził się wziąć udział w tym happeningu. Nikt bowiem nie kazał 76-letniemu wówczas Japończykowi pokonywać brakujących kilometrów. Wystarczyła runda na Stadionie Olimpijskim, by przejść do historii. Kanakuri nie miał na sobie stroju sportowego, lecz płaszcz, spodnie z kantem i buty lakierki. Przekraczając linię mety, szeroko się uśmiechał.”

Jak dla mnie historia bardziej niż urzekająca. Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)




Ostatnio zalogowany



 2017-10-19, 22:16
 
Rzeczywiście, niezwykła historia :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



harpaganzw...
Robert ¶wiecak

Ostatnio zalogowany
2024-04-17
16:15

 2017-10-21, 21:33
 
a ten Przegląd z którego roku? Jaki numer? bo posiadam wiele

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (37 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
kmajna
12:14
kolor70
12:09
marczy
11:57
StaryCop
11:43
tete
11:28
kostekmar
11:28
conditor
11:20
sa111
11:05
pawko90
10:57
LukaszL79
10:43
INVEST
10:30
shymek01
10:20
s0uthHipHop
10:10
POZDRAWIAM
09:44
Leno
09:38
Wojtek23
09:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |