Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2015-06-23)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2015-06-23)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 203 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2015-06-23, 20:15
 Maraton - wyzwanie, marzenie czy samobójstwo kontrolowane
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/2015/06/23/maraton-wyzwanie-marzenie-a-moze-samobojstwo-kontrolowane/
... No i już wracam do komentarza Agnes i umiejętnego przygotowania się do maratonu. Napiszę tak: w moim prywatnym odczuciu dla nas amatorów biegania praktycznie nie ma szans, by w pełni się przygotować do zmierzenia z królewskim dystansem i móc z całkowitą pewnością stanąć przed startem przed lustrem i powiedzieć samemu do siebie ( niezależnie od tego jak się odbiera osoby, które same ze sobą rozmawiają): „tak, jestem przygotowany na 100%, zrobiłem co chciałem i ten bieg, to będzie pikuś, który machnę raz, dwa no góra trzy”. Może i ktoś tak sobie powiedzieć. Życzę mu powodzenia i szczęścia i podziwiam wiarę w swoją moc, siłę i inne takie. Jak tutaj jednak podchodzę, a w zasadzie podbiegam w zupełnie inny sposób. To jest maraton. To są 42 z małym hakiem do pokonania, mając za przeciwnika wszystkie swoje lęki, słabości, pogodę, a nawet czasem samych siebie.

To jest morderczy bój , gdzie przeciwnikiem jesteśmy my sami, a także wzywanie rzucane jakby całemu światu. Jesteśmy niczym mitologiczni Tytani w walce Bogów i albo wbiegniemy na szczyt Olimpu, albo zostaniemy za naszą śmiałość i pychę strąceni w otchłań Hadesu. Bo musimy być śmiali by do tego boju podbiec, bo musimy mieś w sobie nawet trochę pychy, wierząc, że pokonamy ten dystans. Tak naprawdę to wcale dla nas ludzi nie jest naturalne by biec bez przerwy przez 42 kilometry. To nie jest ot, wyprawa na piwo czy na ryby, czy chociaż do… ok przemilczę, by w obyczajowość niczyją nie godzić. To jest wyzwanie, to jest hardcore, to jest rzeź niewiniątek. Ale tu jednak jest jeszcze jednak bardzo poważna różnica od Tytanów nas odróżniająca. Bo nawet jeżeli nas dopadnie raptem kryzys na dno nas strącający, to nawet jeżeli przez chwilę będziemy w otchłani zgrozy i własnej niemocy spoczywali, potem jeszcze będziemy mogli się z tych czeluści wyczołgać i powstać, dobiegając jednak do mety. Wspierani słowem innych biegaczy, organizatorów i osób na trasie kibicujących i ładujących tym wsparciem nasze biegowe akumulatory. I czasem tylko idąc, czasem na kolanach, czy nawet czołgając się, ale w końcu do mety dotrzemy, jakimś cudem w limicie czasu się mieszcząc. A wtedy świat jest nasz. Jest jednak groźba i duże ryzyko, że jednak się nie podniesiemy, legniemy i już w tym dniu się nie podniesiemy. Może się raptem okazać, że zostaniemy przykuci niczym Prometeusz do skał Kaukazu ( jak to na zdjęciu ten wpis na różnych forach promującym) i będziemy tak tkwili związani łańcuchem własnej niemocy, aż do kolejnego startu, kiedy znowu staniemy przed szansą zerwania kajdanów i wspięcia się, a w zasadzie wbiegnięcia na szczyt góry Bogów. A tam rozkosz, spełnienie i radość i ogień i nawet orgazm. Będziemy mogli ambrozją w strefie mety, po samodzielnym dotarciu do niej móc się delektować. Ale ile po drodze do tego delektowania poumieramy, to już będzie nasze na zawsze i nikt nam tego nie odbierze. I przygotowania tu niewiele pomogą. Owszem dadzą nam tyle, że podejdziemy do tego boju w taki czy inny sposób przygotowani, a nie jak kamikadze na jeden krótki lot, który przy braku przygotowania bardzo szybko się skończy. Możemy napisać, że podbiegnięcie do maratonu na żywioł, bez przygotowania, to jest jakby samobójstwo kontrolowane i założenia przyjęte. Gdyż to tak jakbyśmy mieli lecieć z naszej poznańskiej Ławicy na inny kontynent, a nalali sobie paliwa tyle, żeby ledwie starczyło do opuszczenia wybrzeży Europy. I gdzieś nad wzburzonymi falami Oceanu nagle okazuje się, że w baku susza. Jest to jakaś interesująca koncepcja, ale nie jest zbyt bliska mojemu sercu.

Dlatego przyjąłem założenie: w sierpniu maraton w Szczecinku, w październiku w Poznaniu, rozdzielone półmaratonem w Pile. By uniknąć samobójstwa kontrolowanego i dać sobie szanse dobiegnięcia do mety, czekają mnie ostatnie tygodnie ciężkiej treningowej pracy. Oczywiście, gdyby teraz dopiero zaczynał treningi, to znaczyłoby, że albo jestem zdecydowanie nadmiernym optymistą, albo po prostu człowiekiem z ograniczoną zdolnością oceny własnych możliwości. Na szczęście biegam już od prawie trzech lat, z roku na rok zwiększając obciążenia treningowe. Do pierwszego startu pozostało jeszcze plus minus półtora miesiąca. W międzyczasie w niedzielę prawie 13 km na Dziewiczej.. (tak, tak wiadomo dlaczego tam mnie tak ciągnie)… Górze rzecz jasna, a potem w lipcu śmiganie za wilkiem. Oba te starty potraktuję chyba treningowo, by kiedy w sierpniu stanę w strefie startu w Szczecinku mógł sobie powiedzieć: co mogłem zrobić zrobiłem, reszta w rękach siły wyższej ( niech każdy ją nazywa jak mu własne przekonanie nakazuje). I z tym nastawieniem ruszę w biegowy bój. A jak los rozłoży karty, to się okaże kiedy dobiegnę, lub legnę. Będę biegł, biegł i….

Pięknie podsumował mój wpis jeden ze znajomych na Facebook: „Po przebiegnięciu królewskiego dystansu, człowiek wie, że można osiągnąć wszystko…” I to jest istota, to jest tak naprawdę sens o odpowiedź na pytanie :p cholerę zabijacie się na tym dystansie. Bo dzięki temu temu wiemy, że nie ma dla nas żadnych granic, że możemy wszystko.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
42.195
11:15
gabo
11:12
Nicpoń
11:10
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:06
ikswopil@onet.pl
11:03
AntonAusTirol
10:52
michu77
10:42
rolkarz
10:28
jann
10:23
jaro109
10:11
dejwid13
09:52
Wojciech
09:51
Januszz
09:27
Gapiński Łukasz
09:27
waldekstepien@wp.pl
09:27
marswi60
09:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |