Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [53]  PRZYJAC. [22]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
aspirka
Pamiętnik internetowy
Bieganie na zawołanie

Agata
Urodzony: 19xx-05-23
Miejsce zamieszkania: Modlnica / Kraków / Sosnowiec
103 / 103


2025-04-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Półmaraton w Stambule (czytano: 282 razy)

 

O odwiedzeniu Stambułu myślałam już od jakiegoś czasu. W Turcji nigdy wcześniej nie byłam, a przecież uczę się tureckiego, pracuję w tureckiej firmie, więc czekałam na jakąś okazję, żeby w końcu tam pojechać. W lutym zadzwonił przyjaciel i opowiadał mi o swoich biegowych planach, wspomniał, że wybiera się w listopadzie do Stambułu na maraton. Zaraz po tej rozmowie zakiełkowała pewna myśl i jeszcze tego samego dnia szukałam informacji, czy przypadkiem nie ma jakiegoś biegu w Stambule na wiosnę… I ku mojej radości był! Długo się nie zastanawiałam, przeszłam szybką kwalifikację i mogłam spokojnie czekać na 20 edycję Półmaratonu w Stambule. Jak już trochę ochłonęłam po tej spontanicznej decyzji, zaczęły się małe obawy, czy dam radę, wkrótce miałam biec „Marzannę", więc wyszły dwa półmaratony w ciągu kilku tygodni, tego jeszcze nigdy nie przerabiałam. No, ale plan już był, więc trzeba było iść za ciosem. Krakowski bieg przebiegłam w czasie 2.01.20, nie wiem, czy stać mnie było na więcej, fakt, że zimą trenowałam mniej, więc tyle musiało mi wystarczyć. W trakcie biegu pojawił się dodatkowo jakiś problem ze stopą, więc oszczędzałam się w kolejnych dniach na treningach i tak minął miesiąc, trochę siłki, trochę truchtania, a w ostatnim tygodniu basen, który miał mnie zrelaksować, a narobił więcej złego, niż dobrego, bo pojawiła się jakaś kontuzja przy kolanie. Na domiar złego dwa dni przed wylotem Stambuł nawiedziło trzęsienie ziemi, mój telefon świecił się cały na czerwono, pełen ostrzeżeń, jak tylko włączałam mapę Turcji. Niby wszystko się szybko uspokoiło, ale nawet organizatorzy biegu, wysłali komunikat, by zachować spokój i czujność mimo, że wszyscy się martwią, to bieg się na pewno odbędzie. No więc wyruszyłam zgodnie z planem i od razu po przylocie udałam się odbiór pakietu. Było to nieco skomplikowane, gdyż biuro zawodów znajdowało się w oddalonej od centrum galerii handlowej. Skromny jak na opłatę 80 euro pakiet, zawierał koszulkę w plastikowym worku. W niedzielę 25 kwietnia z mnóstwem znaków zapytania w głowie i z opcją, że kontuzja uniemożliwi mi skończenie biegu, stanęłam na mecie w tłumie tureckich biegaczy, śpiewających jakąś patriotyczną pieśń. Start zaczynał się w ogromnym kompleksie sportowym Yenikapi, niespodzianką było dla mnie wypisanie wszystkich nazwisk biegaczy na specjalnej tablicy, bardzo fajny pomysł. Pogoda była w miarę dobra, dość chłodno, dokuczał tylko wiatr. Trasa wiodła szeroką nadmorską aleją, z widokami na najważniejsze zabytki Stambułu, Haya Sofia, Pałac Topkapi, liczne mosty i meczety w tle. Start dobrze zorganizowany, każdy miał przypisaną bramkę z sekcją czasową, bez przepychanek ruszyłam z uśmiechem na trasę. Założenie było takie, że biegnę spokojnie, kontroluję ewentualny ból i jeśli kontuzja się odezwie, to rozważam zejście z trasy. Pierwszy etap „kontrolny” miał być na 6 km na Moście Galata, ale tam nic mi jeszcze nie doskwierało, atmosfera była super, mnóstwo kibiców, widoki na Most Bosforski, wieżę Galata, delektowałam się tymi historycznymi smaczkami i nawet zrobiłam kilka zdjęć. Drugi etap miał być do 10 km, tam wysłałam mężowi wiadomość, że biegnę dalej, bo wszystko OK, coraz bardziej wierzyłam, że nic złego się nie wydarzy, trzeci etap miał być do 15 km, tam sobie pomyślałam, że skoro nic się nie realizuje z mojego czarnego scenariusza, to mogę chyba przyspieszyć i tak zrobiłam.
To był pierwszy półmaraton, na którym najlepszy czas mam na ostatnich 6 kilometrach. Finisz, to już była wisienka na torcie, przy wielkim wrzasku kibiców, muzyce i mojej radości w głowie, że pokonałam swoje lęki i odczarowałam jakimś cudem kontuzję.
Muszę przyznać, że organizacja biegu, przy takiej ilości ludzi, była świetna. Godzinę przed półmaratonem startowali zawodnicy na 10 km, więc kumulacja ludzi była ogromna, podawano, że to była największa frekwencja od lat, 18 000 zapisanych zawodników na oba biegi łącznie, plus oczywiście osoby towarzyszące, ale jakoś w tym wszystkim nie było czuć chaosu, wszystko sprawnie, duża ilość punktów żywieniowych z wodą i owocami, dużo służby medycznej, nawet z apteczkami na rowerach. Mimo, że nie mogę pochwalić się tym razem życiówką, to jestem z siebie dumna i tym bardziej się cieszę, że cały mój plan udało się zrealizować bez uszczerbku na zdrowiu, a wręcz jestem w małym szoku, że po kontuzji nie ma śladu, na drugi dzień żadnych zakwasów, ani bolących stóp, spokojnie mogłam jeszcze spacerować cały dzień po Stambule, odkrywając jego czarujące zakątki.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


DamianSz (2025-05-06,11:44): Gratuluję ukończenia. Dobrze się czyta Twoje relacje, ale tym razem brakuje mi trochę szczegółów jakim tempem biegłaś te poszczególne etapy ;-)
aspirka (2025-05-07,08:50): Dziękuję Damian, nie ma się co chwalić czasem, bo pobiegłam poniżej moich możliwości, do 15 km nie schodziłam poniżej 6.00/km, dopiero przyspieszyłam na ostatnich kilometrach śr. 5:41/km - w tym tempie miesiąc wcześniej była cała Marzanna:-)







 Ostatnio zalogowani
kgondek
22:35
kos 88
22:19
bobparis
22:08
soniksoniks
22:05
pjach
21:44
prokopowicz87
21:42
JolaPe
20:45
Stonechip
20:45
żądło
20:24
marczy
20:03
Wojciech
19:53
tomekki
19:48
Jurek z Jasła
19:39
romano071
18:55
rezerwa
18:30
42.195
18:27
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |