Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [50]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
aktywny_maciejB
Pamiętnik internetowy
OD BIEGANIA DO MARSZU z KIJAMI NW I TRUDNY POWRÓT DO BIEGANIA

Józef Maciej BRZEZINA
Urodzony: 1959--2-23
Miejsce zamieszkania: Sochaczew
102 / 139


2023-01-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dogtrekking -Wspomnienia (czytano: 1124 razy)

 

Dzisiaj co prawda mam psa i to wypisz wymaluj takiego z jakim wspólnie zdobyliśmy w 2012 roku vice Mistrzostwo Polski w Dogtrekkingu w Złotym Stoku. Ale mój kolejny przygarnięty a wcześniej porzucony przez kogoś owczarek niemiecki jest psem niepełnosprawnym. Nie daje rady nawet nadążyć za mną podczas marszu z kijami. Można napisać, że porusza się bardzo powoli ze względu prawdopodobnie na źle zaleczoną kontuzję prawej przedniej łapy. Trudno. Mam psa nadającego się w sam raz na emeryturę. Wspaniale nadaje się do bardzo wolnych marszów. A w głowie pozostało wiele wspomnień z startów z Dianą. I co charakterystyczne. Każdy ze startów w Dogtrekkingu wbił się głęboko w głowę i bardzo łatwo jest nawet po dziesięciu latach od konkretnego startu odtworzyć wiele interesujących sytuacji z trasy dogtrekkingu. Szczególnie te bardzo trudne zimowe starty na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i ten wspaniały wynik podczas Mistrzostw Polski w Złotym Stoku. Kiedy to razem z Dianą osiągnęliśmy życiowy sukces w tej dyscyplinie. Trudno mi jest wytłumaczyć ten fenomen, że każdy start z psem i mapą tak bardzo wrył się w pamięć a wiele przebiegniętych maratonów, półmaratonów i innych startów na krótszych dystansach wyparowały z mojej głowy. Może poza pierwszym pełnym maratonem (Pokoju) w Warszawie w 1979 roku. Z tego maratonu pomimo tego, że minęło ponad 40 lat mm wiele wspomnień. Mając 20 lat i w debiucie na królewskim dystansie zrobić 3 godz. 15 min pozostawiło miłe wrażenie. Długo po tym starcie starałem się zrobić lepszy wynik i nie bardzo się to dało zrobić. Ale wracając do wspomnień z biegania z psem. Bohaterem tych wspomnień jest suka, która jeszcze na początku sierpnia 2009 roku była zagubiona i wyczerpana błąkała się w okolicach sochaczewskiego zalewu. Pies bał się ludzi a oni nie chcieli z tym psem nie mieć nic wspólnego. Na początku znajomości nic nie zapowiadało, że jest to przepiękna i mądra suka, która zaniedbana bardziej przypominała pogardzanego przez wielu ludzi o twardych sercach mieszańca, jakich wiele niestety kręciło się wtedy w mieście i okolicy. Suka miała groźną chorobę skóry nużycę i wyglądała jak worek kości. Choroba częściowo pozbawiła sukę sierści. To co zostało z włosów na kościach było skotłowane. Przez pierwsze dni znajomości trudno było bardzo bojącą się ludzi Dianę pogłaskać ponieważ tam gdzie powinny być mięśnie była tylko skóra i kości. Szybko przypadliśmy sobie jednak do gustu. Przez pierwsze tygodnie Diana dochodziła powoli do siebie. Dopiero, kiedy nabrała sił przeszła terapię w sochaczewskiej lecznicy tak, że po około dwóch miesiącach mogła swobodnie już towarzyszyć w codziennych treningach biegowych i marszach z kijkami do Nordic Walking. Na początku maszerowała ostrożnie dwa metry za mną. W ten sposób po prawie roku czasu z pogardzanego przez ludzi bojaźliwego czworonoga bez przyszłości, przeistoczyła się Diana w ładnego podziwianego przez większość otoczenia psa, który prawie codziennie pokonywał podczas wspólnych treningów od 5 do nawet 15 km. Nic jednak nie wskazywało, że Diana miała szansę w rywalizacji z psami specjalizującymi się w psich sportach coraz częściej uprawianymi wspólnie przez właścicieli i ich czworonogów. Są to głównie psy rasy hasky czy malamut.
Po kilku miesiącach postanowiłem wykorzystać to, że pies z radością towarzyszy mi na treningach i nie widać było po suce zmęczenia a po wysiłku pies był wyraźnie szczęśliwy. Wpływ na nowe decyzje miała też często towarzysząca właścicielom i suce tęsknota po rozstaniu na jedną lub dwie doby z psem podczas dalekich wypraw na coraz liczniejsze zawody Pucharu Polski Nordic Walking. Były to dalekie wyprawy na przykład do Gdańska, Koszalina lub Limanowej. Należało coś z tym zrobić, ażeby była szansa wystartowania w zawodach bez potrzeby wielogodzinnej rozłąki z ulubieńcem. Taką szansę dawał udział w nowych formach aktywnej rekreacji człowieka i psa, jakim od jakiegoś czasu w Polsce stał się dogtrekking. Większość zawodów odbywa się na południu Polski lub Czechach. Wcześniej już w Polsce były uprawiane sporty zaprzęgowe i jazda na rowerze ciągnionym za pomocą specjalnej uprzęży przez psa w terenie oraz canicross (bieg z psem na specjalnej smyczy z amortyzatorem). Jednak pokazany w internecie świat dogrekkingu zrobił na mnie potężne wrażenie i postanowiłem na całe szczęście popróbować swoich możliwości i sprawdzić czy Diana będzie chciała biegać po lesie z panem, który szuka kolejnych punktów na mapie. Dogtrekking to sposób na aktywną rekreację dla każdego, a w szczególności dla tych którzy lubią spędzać czas wśród pięknej i niepowtarzanej przyrody, w towarzystwie swojego najwierniejszego przyjaciela - psa.
Człowiek w duecie z psem pokonuje ustaloną trasę, poruszając się w kierunku kolejnych punktów kontrolnych, które naniesiono są wcześniej na mapę. Człowiek idąc lub biegnąc dostosowuje tempo marszu do swoich możliwości oraz kondycji fizycznej psa. Właściciel i pies decydują o postojach. Właściciel w plecaku zabiera pokarm dla psa, miskę i zapas wody. Co do wyposażenia, to nie ma tu kosmicznych technologii. Dobrze jest, gdy pies porusza się w szelkach i połączony jest z człowiekiem za pomocą liny amortyzującej, przypiętej do pasa biodrowego. Chodzi głównie o to, by i nam, i psu było wygodnie. Dopuszczalne jest także wędrowanie z psem w obroży i trzymanie go na smyczy.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
42.195
16:55
biegacz54
16:29
batoni
16:19
Piotr Czesław
16:14
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
Jerzy Janow
15:18
chris_cros
15:06
miras
15:05
nikram11
14:53
robertst1
14:48
marianzielonka
14:37
shrek76
14:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |