Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
szczupak50
Pamiętnik internetowy
korespondent biegowy

Arkadiusz Szczupaczyński
Urodzony: 1963-12-15
Miejsce zamieszkania: GRYFICE
51 / 59


2021-07-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Nocny Maraton - Szczecin 24.07.2021 (czytano: 732 razy)

 

Kolejny fantastyczny, klimatyczny bieg w naszych stronach. Zapisany byłem już w zeszły roku - bieg nie odbył się z powodu wiadomego wirusa, a opłata scedowana na przyszłość - stąd mój niski numerek 38, gwarantujący odpowiednie miejsce w open:).
Na zawody zabieram się z jednym z moich sparingów - strażak Waldek ( nr 14) wraz z rodziną.
Po drodze wpadamy do Dekathlonu - ja po pasek na numerek, Waldek kupuje skarpety.
Zawody obejmują maraton, półmaraton i sztafetę maratońską. My lajtowo obstawiamy półmaraton. Uprzedzam Waldka, że będzie na podium, bo zwykle dłuższy dystans jest bardziej prestiżowy.
Mimo, że bieg rozpoczyna się o godz. 22:00, to temperatura dalej zbyt wysoka 24 st. - w dzień było 31 st.
Miejsce na bieg urokliwe biegamy wokół Arkonki, po asfaltowych ścieżkach rowerowych oraz częściowo po ulicy.
W pakiecie estetyczna koszulka, kawa, chip w numerze startowym. Jesteśmy 3 godz. przed czasem. Zwiedzamy okolicę i zaszywamy się w kawiarni. Potem jak zwykle rozruch.
Nigdzie dystansu, ani maseczek. Spotykam dawno niewidzianego Marka z Gryfina - przytył i po kontuzji liże rany. Zapada zmierzch - lampy nie dają oznak życia - trzeba będzie zapytać dyrektora Roberta, dlaczego nie uprzedził, aby zabrać czołówki - jednak zapalają się częściowo, a dalsze po interwencji dyrekcji u elektryka.
Strzał startera i w nogi. Wszyscy startują razem. Chociaż przez całą pandemię solidnie trenowałem, masakrowany przez dwóch strażaków, to mój występ i ostateczny wynik jest jednak sporą zagadką dla mnie - to pierwszy poważny start od 1,5 roku. Na szczęście po kontuzji dwugłowego już ani śladu i można biec na maxa. Na początku trochę ciasno, ale powoli rozgęszcza się. Chociaż mam profesjonalny zegarek, to słabo widzę w ciemnościach, a pod latarnią łapię tylko częściowe pomiary. Postanawiam nie przejmować się zegarkiem i biec na intuicję, zobaczę na zegarze po 1/3 trasy . Przede mną 3 pętle ( dla maratończyków 6). Na każdej pętli 2 wodopoje - korzystam z każdego.
Zagaduję współtowarzyszy biegowych dla rozładowania napięcia i nawiązania nowych znajomości ( niestety część niekomunikatywna - słuchawki na uszach).
O dziwo samopoczucie dobre, nie mam poczucia masakracji i chęci ucieczki z biegu na trawnik. Po pierwszej pętli niespodzianka - na zegarze 29:30 - znaczy biegnę na upragnione 1:30. Wiem jednak, że nie uda mi się utrzymać tego tempa. Na drugiej pętli marudzę nieco na przydługim podbiegu, wydaje mi się, że biegnę już wolniej. Znowu zdziwienie - zegar na koniec drugiego okrążenia (14 kilometr) podaje 1:00:17 - dalej biegnę na życiówkę. Na trzeciej pętli zaczynam dublować truchtających i pieszych maruderów - z początku pojedynczych, potem całe grupy. Dodaje to trochę adrenaliny i mocy. Jak dobrze, że nie wdałem się w maraton i nie zwabił mnie bursztyn na ich medalu - zaj....ście gorąco i cały jestem mokry. Moje spodenki mają wyrobiony już sznurek i co rusz opadają z bioder pod ciężarem potu. Pod spodem nic nie mam i uśmiechając się do siebie ,wyobrażam sobie jak będę finiszował jak sznurek zerwie się.
Kilometr przed końcem przyspieszam, przed bramą ( tym razem czas pesymistyczny - sam nie wiem gdzie straciłem te 2 minuty) muszę zwolnić bo zagubiłem się i nie wiem którędy do mety: szybko odnajduję drogę i finiszuję wpadając na dyrekcję Roberta ( podziękowania za wspaniałą organizację - za rok też tu biegnę). Ładny medal - jak wspomniałem bez bursztynu :), pamiątkowe zdjęcie i nie mogę oderwać się od wody i słodkich soczystych arbuzów.
Ostatecznie 37 miejsce - prawie zgodne z numerem startowym - czas 1:32:39 - jak najbardziej akceptowalny po tak długiej przerwie. Waldek 11 w open idziemy przebierać się i wracamy na dekoracje pewni podium kolegi. W trakcie przychodzą sms-y - ja 5 w kategorii, a Waldek dopiero 7 , a to jego 1 start w M 40. Gdyby pozostał w 30 latkach byłby drugi.
Jest już późno, przed nami 100 km, więc wracamy do domu.
Za tydzień też klimatyczny bieg w naszym mieście - leśna dziesiątka z ogniskiem.
Zapraszam wszystkich, jeśli tylko zdołacie się jeszcze zapisać - nie pożałujecie.
Obok pojawi się zdjęcie z biegu nalepszego łowcy biegaczy - Dulny foto ( czekam aż Łukasz sformatuje je).

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
henrykchudy
12:07
szyper
12:04
KKFM
12:03
cinekmal
11:31
maratonczyk
11:29
stanlej
11:21
Szymonidius
11:20
mieszek12a
11:12
mateusz
10:55
Rajmund
10:46
Isle del Force
10:41
andrzej043
10:37
Citos
10:34
BOP55
10:33
batoni
10:22
Gapiński Łukasz
10:19
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |