Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [10]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Marco7776
Pamiętnik internetowy
Bieganie w miejscach nieoczywistych

Marek Ratyński
Urodzony: 1976-07-12
Miejsce zamieszkania: Warszawa
50 / 72


2019-12-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
2019 (czytano: 2652 razy)

 

14 grudnia zakończyłem kolejny, jedenasty już, sezon biegowy. Na “liczniku” jednaście zawodów, w tym trzy maratony, jedno ultra i przeszło 3500 km.
Zakończyłem nietypowo, nową aktywnością w moim biegowym “życiu”, wolontariatem przy “Biegu Wolności” na warszawskiej Białołęce. Biegu na nietypowym dystansie, 13 km, poprowadzonym dookoła aresztu śledczego, pamiętającego czasy stanu wojennego. Bo pamięci tego wydarzenia był ten bieg poświęcony. Rozstawianie miasteczka, gorący doping, przy grzejących koksownikach, znajomi ze ścieżek biegowych i nowi znajomi z wolontariatu, świetna interpretacja utworów Jacka Kaczmarskiego na scenie. Mimo siedmiu godzin na chłodzie, wróciłem spełniony :-) I taka była druga część roku w moim, biegowym kalendarzu- czas spełnienia... Lecz od początku.
Jeszcze poprzedniej zimy zmierzyłem się, po raz pierwszy, z zimową, górską trasą w okolicach Cisnej (Zimowy Półmaraton Bieszczadzki). Zwały śniegu, mróz (czasem po kolana), na trasie drewniana chata, pełna wiktuałów, “energetyczna” herbata na punktach (nie próbowałem), a na koniec brodzenie po nieodśnieżonych torach kolejowych, spektakularny “pad” na linii mety (zawadziłem o matę) i zdejmowanie szronu z brwi. To wszystko w wielkim gronie szaleńców zimowych, ekstremalnych doznań. Pierwszorzędna impreza ! Na pewno tam kiedyś wrócę ! Nogi też nieźle niosły na ciężkiej trasie i mimo okresu przygotowaczego uzyskałem 25 m-ce i 5 w kategorii wiekowej z czasem 2:11:50, na przeszło 23 km.
Potem trwały inetnsywne przygotowania do maratonu wiosennego, na którym miałem się zmierzyć z limitem 2:58 na Nowy Jork. Wybrałem Hannover, bo Niemcy, do tej pory, były dla mnie szczęśliwe. Obydwie “trójki” pokonałem we Frankfurcie i Hamburgu, nadchodził zatem czas na “hattrica”. I choć lutowy Półmaraton Wiązowski nie wypadł najlepiej (1:26:03) to czułem dobre przygotowanie i z nadziejami przedzierałem się do stolicy Dolnej Saksoni. Mój kolega nie miał tyle szczęścia, poważna awaria auta pod Poznaniem zmusiła go do powrotu, a mnie do kontynuowania podróży pociągiem i busem.
Kiedy patrzę z perspektywy czasu nie to było jednak przyczyną mojego niepowodzenia, tylko zbyt szybki początek biegu oraz “szarpnięcie” na 30 km. W tym momencie Garmin przechodził poważny “kryzys” i “przeciągnął” kilometr co spowodowało, że nagle gwałtownie przyśpieszyłem, chcąc utrzymać dobre tempo (na 2:56-2:57). To był mój najszybszy kilometr lecz wkrótce nadeszły najsłabsze i kończyłem 3:01:23 na “ostatnich nogach”. A ponieważ czułem się wciąż w świetnej formie zapragnąłem szybkiej poprawki. Gdzie ? Luksemburg ? Nie, nie jest płasko:-(
Praga ! Tak, to jest to miejsce. Zarezerowałem nocleg, niemal zapłaciłem i...kontuzja, dwa tygodnie bez biegania. Szansa przepadła. Zwątpiłem wówczas czy osiągnięcie limitu 2:58 kiedykolwiek się jeszcze wydarzy.
Lecz nie było to nic poważnego, Bieg Flagi (39:13), Półmaraton Hajnowski (1:27:57) i przede wszystkim Nocny Półmaraton Wrocławski (och jak ja uwielbiam to miasto !) nie pozwalały jednak mieć nadziei na odmianę. Choć wieczorny Wrocław, start ze Stadionu Olimpijskiego przy zapalonym zniczu, bieg wśród błyskawic i ulewnego deszczu i wrzawa publiczności na tym samym stadionie, na finiszowych metrach znajdą swoje wyjątkowe miejsce w pamięcie biegacza, to była to prawdziwa “męczarnia”. 1:28:09 to jeden z najsłabszych moich półmaratońskich wyników...
A potem lato. A jak lato, to w góry. Po dziurach i wertepach dotarliśmy na ukraińskie Zakarpacie aby wziąć udział w Boiko Trail, na 46 kilometrowej trasie. Było pięknie w ukraińskich Bieszczadach, na szerokich połoninach, było świetnie pod górkę (szczególnie pierwszą) i fatalnie technicznie na zbiegach. A na koniec był głównie marsz, choć z górki, to jednak bez sił. I choć na górze byłem 8 (WOW!) to po zejściu już 19. Lecz turystyczny Lwów mi to wynagrodził.
Takie to były moje perypetie w pierwszej części sezonu. W drugiej pragnąłem cieszyć się bieganiem, mniej startować i nie nakładać na siebie zbyt wielkich wymagań. Dlatego 38:58 w Biegu Powstania Warszawskiego, który, na szczęście, wrócił na swoją “starą” trasę, przyjąłem ze spokojem a 1:25:41 w Nocnym Półmaratonie Praskim ze zrozumieniem (choć trzeba przyznać, że był to bardzo ciepły wieczór). Wziąłem też udział w pierwszym wolontariacie, podczas w warszawskiego “Biegu przez most”. Spodobało mi się.
Sześć tygodni potem pojechałem do Bukaresztu. Dobrze przygotowany, wybiegany zdrowo, bo po raz pierwszy zrobiłem trzy “trzydziestki” na cztery, trzy i dwa tygodnie przed startem i nie specjalnie zmęczony. Lecz bez specjalnej nadziei. Tym bardziej, że prognoza mówiła o dwudziestukilku stopniach temperatury, a profilu trasy nie zamieszczono na stronie (wiadomo, co to mogło oznaczać). Chciałem i cieszyłem się kolejnym, nowym miejscem na mojej turystycznej mapie biegowej. Myślałem, że kolejny raz poniżej 3:10 nie będzie złym wynikiem...i pobiegłem... 2:56:29, o 2,5 minuty poprawiając swój rekord, po trzech latach ! Biegłem 4:10/km przez cały dystans, bez kryzysu, mimo grzejącego słońca i kilku podbiegów. Mimo braku pacemakera i towarzystwa na większości dystansu. Po prostu to zrobiłem ! Zrobiłem i nie mogłem uwierzyć !
Dwa tygodnie wcześniej zapisałem się na Boston Maraton (limity są mniej wymagające) bo nie wierzyłem w Nowy Jork ! A tu coś takiego. Przyjdzie mi pojechać do Stanów dwukrotnie w przyszłym roku. Lecz czy to jest powód do zmartwień ?!
Wróciłem oszołomiony, nadwątlona motywacja wraca, chociaż już przecież nic nie muszę ! Nie muszę poprawiać się o kolejne 30”, nie muszę spełniać innych kryteriów.
Na Igrzyska i tak nie pojadę, nie złamię “nawet” 2:30. Ale będę TAM, z wynikiem, nie z powodu szczęścia w losowaniu albo grubego portfela (z biurem podróży).
I tak, niesiony euforią, poprawiłem jeszcze mój rekord na 10 km. Od 11.11. wynosi 38:11. Kończę sezon dwoma rekordowymi biegami, satysfakcjonującym wolontariatem i planami odwiedzenia w przyszłym roku Bostonu i Nowego Jorku.
Poznałem nowych, ciekawych ludzi na biegowych ścieżkach (i obok nich).
Czy można chcieć więcej ?! :-)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2019-12-16,10:33): Gratuluje nie tylko przebiegnietego w 2019 roku dystansu ale i swietnych wynikow!
Marco7776 (2019-12-17,09:21): Dziękuję Bardzo :-)
paulo (2019-12-19,10:24): Jesteś świetny w swojej pasji :) Gratuluję.







 Ostatnio zalogowani
nikram11
13:11
kubawsw
13:01
Leno
13:00
kostekmar
12:56
VaderSWDN
12:27
Łukasz S
12:23
runner
12:17
Januszz
12:07
benek
11:56
Admirał
11:48
Paw
11:45
szan72
11:39
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:37
BeRuS
11:36
GriszaW70
11:31
stanlej
11:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |