Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [26]  PRZYJAC. [123]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
paulo
Pamiętnik internetowy
moja radość-bieganie

Paweł Kasierski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Poznań
284 / 355


2018-11-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Morsowanie (czytano: 739 razy)

 

Kolejny weekend bez biegania. Ból podudzia nie chce ustąpić. W zasadzie mój blog powinien się już nazywać choroby.pl :) W tematyce biegowej nie mam nic do powiedzenia. Chyba, że pompki, brzuszki, pływanie i trochę spinningu można podciągnąć pod przygotowania do kolejnego sezonu biegowego.

Tak jestem już wyposzczony nie bieganiem, tym brakiem muskania wiatru, tym brakiem kontemplowania i podziwiania przyrody ożywionej i tej nieożywionej, że wpadłem na genialny pomysł (według mnie:)): morsowanie :) A co tam, nigdy tego nie doświadczyłem, nigdy tego nie przeżyłem. Nasłuchałem się, że jest to dobre, że jest świetne, że daje frajdę, że wspaniale hartuje, że wreszcie krioterapia jest dobra na wszystko.

Za namową zatem kolegi „ruszyłem” w minioną niedzielę na spotkanie Klubu Morsów nad jeziorem Strzeszyńskim. Miałem nieco ułatwione zadanie, bo było ok. 5 stopni w plusie w powietrzu, a woda ok. 7 stopni. Jeden z wytrawnych morsów zinterpretował to, że to taki bonus na pierwszy raz :), że niby jeszcze nie ma mrozu, śniegu, lodu itp. :)

Najpierw jakież dziwne było rozebranie się do kąpielówek i gimnastyka przed wejściem do wody. Potem próba zamoczenia stóp. I tu znowu jedna z wytrawnych bywalczyń powiedziała żebym się za długo nie zastanawiał, bo najlepiej jest zanurzyć się jak najszybciej, potem wyjść z powrotem do kolan i następnie wejść już na dobre, bo wtedy ponoć jest już sama przyjemność. bo nie czujesz zimna :)

Ja tam nie widziałem i nie odczułem żadnej przyjemności. Niemniej rzuciłem się wpław, przepłynąłem kilkanaście metrów i z prędkością światła podążyłem z powrotem na brzeg. Nie czułem nic. Nie wiedziałem, że mam ręce, nogi, bo ich w ogóle nie odczuwałem. Szczególnie nogi, myślałem że mi odpadły.

Potem jednak było już tylko przyjemniej i przyjemniej :) Najpierw poczułem, że zrobiłem coś dla siebie niesamowitego, potem „przyszła” coraz większa satysfakcja i szczęście, które towarzyszyło mi do końca dnia. Pomyślałem, że fajna sprawa, że nie bieganie zaprowadziło mnie w zupełnie niezłe miejsce, że chyba jeszcze tu wrócę :)

Nie spotkałem tam żadnego nieszczęśliwego człowieka. Wszyscy jak jeden mąż wydawali się być pełni euforii, jakby dokonywali czegoś bardzo przyjemnego. Może to jest jakaś przyjemna odskocznia na zbliżającą się zimę ?



- na zdjęciu cały klub tuż przed wejściem do wody :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Hung (2018-11-26,14:18): Próbowałem zimą wchodzić do rzeczki ale szybko wyskakiwałem, więc spróbowałem po biegu wejść i też słabo mi to wyszło. Odpuściłem, jestem zmarzluchem. Gratuluję wytrzymałości.
paulo (2018-11-26,14:55): wiesz, przy paru stopniach na plusie da się wytrzymać :) Ciekawe co to będzie przy minusach :)
snipster (2018-11-27,10:12): jeny... lata nie mogę się na to wybrać, zawsze nie w porę, albo za daleko... albo plery, albo inne pierdoły
paulo (2018-11-27,14:42): u mnie też to trochę trwało, ale było warto :)







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
08:45
mirotrans
08:43
Leno
08:22
luki8484
08:01
platat
07:59
michu77
07:56
arturgadecki
07:51
Mikesz
07:12
kos 88
07:12
Januszz
06:35
Bartuś
06:33
Stonechip
06:06
drago
05:59
romangla
05:39
42.195
04:23
Admin
03:00
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |