Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
167 / 292


2018-10-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
IV Dziwnowska Liga Biegowa - 9 bieg i podsumowanie (czytano: 628 razy)

 

Nadszedł czas na podsumowanie IV Dziwnowskiej Ligi Biegowej. 20 października 2018 roku, sobota, dzień przed wyborami samorządowymi. W planie był bieg na 5 kilometrów nie zaliczany już do klasyfikacji DLB. Trasa - dokładnie taka jak początek półmaratonu dwa tygodnie temu, czyli chodnik polbrukowy. Po biegu uroczyste zakończenie z wręczeniem pucharów, statuetek, dyplomów i medali.

Mimo, że ostatni bieg nie był zaliczany do klasyfikacji DLB, to podszedłem do niego jak do normalnego startu. Żadnej taryfy ulgowej, bieg na maksimum możliwości. Jak się jedzie na bieg, to trzeba biegać, a nie się obijać. No i trenować też trzeba porządnie. Co prawda po półmaratonie już nie biegałem dużo, ale przygotowując się na bieg 5-kilometrowy nigdy dużo nie biegam. W sumie 8 szósteczek, w tym 4 po szosie i 4 po górkach, 5 dni bez treningu. Trochę dużo tych dni bez treningu, ale może to i dobrze - czas zacząć roztrenowanie.

Dzień startu. Przyjechałem z pracy o godzinie 7:30. Śniadanie, trochę snu, pakowanie się, ubieranie i dokładnie o godzinie 9:17 wyruszam rowerem na miejsce imprezy - ośrodek wczasowy Marena Wellnes&Spa w Międzywodziu. To jakieś 7 kilometrów ode mnie, więc bliziutko. Przyjeżdżam na miejsce o godzinie 9:39, czyli po 22 minutach. Jechałem dosyć szybko, traktując to jako wstępną rozgrzewkę przed biegiem. Zapisałem się, odebrałem pamiątkową koszulkę, tym razem koloru czerwonego (tą sprzed dwóch lat - pomarańczową ubieram do jazdy rowerem, w zielonej sprzed roku - często startuję, żeby zareklamować DLB), przebrałem się i zacząłem rozgrzewkę. Temperatura - około 10 stopni, więc dół na krótko, góra na długo ( w tym pamiątkowa koszulka DLB 2018). W ostatniej chwili długą koszulkę zdjąłem, więc góra też na krótko. Jakoś nie lubię się przegrzewać. Jeszcze kilka mocniejszych odcinków i byłem jako tako gotowy.

START
Włączam endomondo. Ruszam z pierwszej linii. Biegnę na razie w czubie na drugim, trzecim miejscu koło Łukasza. Ktoś mnie zastąpił tym razem w roli zająca. Po chwili prześcigają mnie mocniejsi - Przemek, Grzesiek i Robert, który tym razem biegł ze swoim dzieckiem w wózku. Zaczynają się oddalać, ale tym razem powiedziałem - nie. Nie pozwolę żeby Robert z wózkiem mnie odstawiał, przynajmniej na początku. Przyspieszyłem więc i dołączyłem do czołowej grupy. Ten co biegł na pierwszym miejscu został z tyłu, a naszą piątka podążała do nawrotu na półmetku. Myślałem, że po nawrocie dalej będziemy biec w piątkę, ale ten nawrót wszystko zmienił. Robert z wózkiem postanowił zawrócić bięgnąc długim łukiem i został z tyłu. Będąc na czwartym miejscu po nawrocie, miałem już taką stratę, że nie udało się tego zniwelować. Jakoś stało się to błyskawicznie i nieoczekiwanie. No cóż - po nawrocie pierwsza trójka przyspieszyła i tak to się stało. Robert przegonił mnie i próbował dojść jeszcze prowadzących, ale to już nie było możliwe. Nie było daleko, widziałem całą czołówkę, ale można było tylko sobie popatrzeć. Przemek zaatakował a Łukasz podążał za nim, dalej Grzesiek ze sporą już stratą, potem Robert z wózkiem, no i ja. Zbliżał się koniec biegu, więc postanowiłem przyspieszyć. Po przebiegnięciu mostka nad Strugą Lewińską wydłużyłem krok i zacząłem zbliżać się do Roberta. Już byłem bardzo blisko, ale na końcówce przyspieszył i nie było szans na dogonienie.
META

Wyłączyłem ednomondo. Za drugim kliknięciem mi się to udało. Czas - 20:41 (sekundę odjąłem od pomiaru), dystans według smartfonowego GPS-a - 5,03 km (oficjalnie jest i będzie 5 km).

Tak biegliśmy:
1. Łukasz Szymański
2. Przemysław Troszczyński
3. Grzegorz Jamroziak
4. Robert Derda
5. Jarosław Kosoń

Przebrałem się i można było zacząć świętowanie. Zacząłem od konsumpcji, tak jak i inni. Pyszna zupa gulaszowa, ciasto, ciastka, napoje (niewyskokowe). Potem nadszedł czas dekoracji. Za pierwsze miejsce w kategorii M5 otrzymałem statuetkę i dyplom w antyramie. Niestety medale nie zdążyły na czas i będą do odbioru później. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie i można jechać do domu.

Czas wyjazdu - godzina 11:51. Jak zwykle z powrotem staram się jechać szybciej, ale już na start jechałem szybko, więc o wiele szybciej nie powinno być, tym bardziej, że było pod lekki wiatr. Czas przyjazdu - godzina 12:12, czyli 21 minut. Minutę lepiej niż na start, więc nie było źle.

Po przyjeździe do domu mogłem wreszcie zobaczyć jak mój bieg wyglądał w szczegółach.
Czasy poszczególnych kilometrów:
1 km - 3:52
2 km - 4:10
3 km - 4:12
4 km - 4:13
5 km - 4:06
Jak zwykle pierwszy kilometr szybki, potem tempo 4:10, czyli jak na czołówkę spacerowe. Nie dziwota, że po półmetku tak mocno przyspieszyli. 3 i 4 kilometr utrzymywałem przyzwoite tempo, ostatni kilometr zdołałem przyspieszyć.

Podsumowując ten bieg - nawet nieźle. W porównaniu do treningów - genialnie.

... 25.10.2018 - czwartek. Żona odebrała mój medal i w ten sposób zakończyła się DLB 2018.



Zdjęcie - organizator. Trzej przyjaciele z boiska :)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
piotrhierowski
05:35
s0uthHipHop
23:51
rdz86
23:34
soniksoniks
23:14
ula_s
22:54
mario1977
22:41
valdano73
22:29
ronan51
22:23
mieszek12a
22:12
gtriderxc
22:08
chris_cros
22:08
kostekmar
21:42
viesio
21:37
bobparis
21:37
jantor
21:23
aga74
21:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |