Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [26]  PRZYJAC. [123]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
paulo
Pamiętnik internetowy
moja radość-bieganie

Paweł Kasierski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Poznań
252 / 355


2018-01-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Chylę czoło (czytano: 655 razy)

 

„Tomka nie ma. A właściwie gdzie on teraz jest ?... Jak to możliwe, że TOMKA NIE MA? Nie tak się umawialiśmy. Mieliśmy być razem do końca życia, a zostałam zupełnie sama. Z tęsknotą i wewnętrznym bólem, który wypełnia mnie całą i powoduje, że ciężko mi się oddycha, gdy zbyt intensywnie o nim myślę. Wszystko mnie wtedy boli, całe ciało. Zostawił mnie, a przecież mówiłam Mu, że nie będę potrafiła bez niego żyć.” – Tak pisała w swej książce „magisterkowalski.blog” Agnieszka po stracie miłości swojego życia, kiedy w 2013 roku nie powrócił z Broad Peaku Tomek Kowalski.

Pamiętam jak to bardzo mocno przeżywałem. Ileż ja się wtedy naczytałem o tej wyprawie i jak mocno mnie wciągnęła ta tematyka. Alpinizm, wspinanie się po ośmiotysięcznikach to dla mnie niewyobrażalne, nadludzkie. Wyczyny nie z tego świata. Chylę czoło przed takimi dokonaniami, bo to jest nieporównywalny wysiłek z czymkolwiek, a już tym bardziej z moimi biegami. Niebywała pasja, miłość do gór i ich katorżnicze wysiłki sprawiają, że mógłbym o tym czytać godzinami. Coś co zatyka dech w piersiach.

Po pięciu latach znów temat wrócił jak bumerang. Kolejny Tomek odszedł, a właściwie został na swojej górze którą kochał. Za siódmym razem udało się zdobyć Nanga Parbat, która zatrzymała go na wieczność. Takie chwile zawsze zastanawiają, zatrzymują czas, by zobaczyć świat z innej perspektywy. Zobaczyć też innych bohaterów jak Bielecki, Urubko, Botor czy Tomala, ich niesamowitą sprawność, kondycję i wytrzymałość. Mnie maratończykowi nie mieści się to w głowie. Dlatego chylę czoło.

Ktoś powiedział, że „życia nie mierzy się sumą oddechów, a ilością chwil, które zapierają dech”. I to jest z pewnością wielkie bogactwo człowieka, tych co zdobywają góry, pną się na najwyższe szczyty. To jest bogactwo również każdego sportowca amatora. Chciałoby się powiedzieć dzisiaj do Tomka za Alenem Txikonem, pierwszym zdobywcą Nanga Parbat zimą: „do zobaczenia w górach Przyjacielu”.

„W historii mojej miłości nie ma happy endu. Tak zdecydował los, na który nie mamy wpływu. Jest w niej za to dużo… motywacji. Dlatego tak samo jak wtedy, gdy Tomek był ze mną, chcę stawiać sobie nowe cele i gnać do przodu, być oparciem i wartością dla ludzi…” – kończy swoją książkę o Tomku Agnieszka.

Tomek, jeden, drugi, Maciej Berbeka i wielu, wielu innych w swoim sporcie ekstremalnym dotykali wiele razy Absolutu, tego Wielkiego, by nie powiedzieć tego Największego jaki jest możliwy w sporcie ekstremalnym. Trudne do wyobrażenia. Mnie maratończykowi czasami się zdarzało „odjechać” na chwilkę z powodu wysiłku, ale cóż to jest wobec takich ludzi – tytanów siły, z ogromnie silną psychiką i mega zdopingowanych. Dlatego chylę jeszcze raz czoło przed tymi wspinającymi się obecnie i tymi, którzy zostali na swojej górze na zawsze.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Honda (2018-01-30,23:34): Ja od kilku dni nie mogę się pozbierać... i długo nie będę mogła o tym zapomnieć.... o wspinaczce wysokogórskiej nie wiem nic, oprócz tego, co wyczytałam, po górach chodzić lubię, ale co te nasze góry w porównaniu do tamtych... wylała się do internetu masa pytań "dlaczego, po co to robił, po co ryzykował, ma z deklem....", druga fala kanapowych ekspertów od himalaizmu dawała wywody i miała czelność podważać decyzje ekipy ratunkowej... ja całkowicie rozumiem ich pasję do wspinaczki, do zdobywania tego, co niezdobyte... nawet za tak wysoką cenę, jaką jest życie. Oni dopiero tam wysoko czuli, że żyją, tam mieli swój własny świat, do którego idealnie pasowali i w którym czuli się dobrze. Zawsze podziwiałam i zawsze będę podziwiać i zazdrościć wszystkim tym, którym dane było (i będzie) zdobywać najwyższe góry świata. Niosą ze sobą ogromne ryzyko, czasem śmierć, ale idąc na Everest, na Nanga, czy na każdą inną górę, liczą się z tym, że mogą nie wrócić... to ich wybór i uszanujmy to. Biegacze też zaczynają od piątki, potem im mało więc biegną dychę, znowu mało - połówka, maraton, ultra, górskie, 24-godzinne... każdy z nas dokonuje wyborów, każdego dnia. On wybrał Nangę. I wierzę, że jest teraz cholernie szczęśliwy!
paulo (2018-01-31,08:09): Przepięknie to ujęłaś. Jestem niezmiernie zauroczony tymi głębokimi Twoimi spostrzeżeniami i myślami i jest mi bardzo miło, że coś takiego mądrego "mam" pod swoim blogiem. Pozdrawiam
Hung (2018-01-31,17:37): Każdy próbuje sięgać szczytów. Dla Tomka zdobycie tej góry było ZASZCZYTEM. Teraz został ZA SZCZYTEM.
paulo (2018-02-01,08:19): też uważam Marku, że to był zaszczyt a nie głupota...Niech żyje na wieki!







 Ostatnio zalogowani
kasjer
17:11
przystan
17:02
marczy
16:50
RobertLiderTeam
16:44
INVEST
16:41
biegacz54
16:33
Citos
16:27
Darmon
16:14
mirotrans
16:11
42.195
16:05
zbyszekbiega
15:59
Daniel Wosik
15:57
Piotr Czesław
15:41
Arqs
15:20
mieszek12a
15:10
Jarek42
15:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |