2017-11-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| podsumowanie października (czytano: 719 razy)
Podsumowanie października 2017
Ilość przebiegniętych kilometrów: 127km
Ilość dni treningowych: 7
Średnia kilometrów na bieg: 18,14km
Czas spędzony na bieganiu: 11h:21m:27s
Udział w zawodach:
brak
Pierwsza połowa miesiąca idealna. Dużo kilometrów, świetne samopoczucie, treningi sprawiające ogromną frajdę, wysoka forma - no, palce lizać ;). Już cieszyłem się, że cały miesiąc będzie fantastyczny, już planowałem kolejne treningi, obliczałem ile kilometrów jeszcze nabiegam, itd. A tu nagle przykra niespodzianka, choć konieczna. Zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego zmusił mnie do całkowitej, wręcz radykalnej, zmiany planów. Mówiąc wprost: sezon biegowy się dla mnie już zakończył. W dodatku nie wiem też dokładnie, kiedy zacznie się nowy. Zalecenie lekarza to około pół roku oszczędzania się, uważania na siebie, itd. Nie dziwię się, bo teraz - choć od zabiegu minęło dwa tygodnie - jestem cały obolały, poruszam się na zwolnionych obrotach i w ogóle muszę sporo odpoczywać. Ja wiem, że z czasem będzie okej, szczególnie, gdy na dniach zdejmą mi szwy, ale czy dam radę tak wytrzymać dłuższy okres czasu? Kiedyś miałem już długą przerwę w bieganiu - gdy złamałem kość śródstopia - i było mi ciężko. Co prawda, cieszę się, że wyciąłem ten cholerny pęcherzyk, bo jego ataki to było coś koszmarnego - po jednym z nich miałem uczucie, że umieram, gdy z bólu wręcz czołgałem się po podłodze. Ale jednak bieganie to nieodzowna część mego życia, ważna niczym tlen, a wiadomo, że długo bez tlenu człowiek nie wytrzyma.
Trochę szkoda mi, że wizyta w szpitalu nie miała miejsca dwa tygodnie później, bo w całym roku do tej pory udało mi się nabiegać 1909km. Zabrakło mi raptem 108km, by zaliczyć wyzwanie w ramach naszej grupy biegowej, tzw. GT Challenge, czyli przebiec w 2017 roku 2017km. Biorąc pod uwagę, że w październiku przez pół miesiąca przebiegłem 127km, to te 108km było jak najbardziej w moim zasięgu. No cóż, trudno. Zacznę odbijać to sobie w przyszłym roku. Oby stało się to jak najszybciej.
9 listopada, mały, ale jakże ważny update.
Byłem dziś na zdjęciu szwów i raz jeszcze tak nieśmiało napomknąłem o konieczności aż tak długiej przerwy. I dobrze zrobiłem, bo doktor była wielce zdziwiona, że mówię o absencji półrocznej. Okazało się, że to nie miało być około 6 miesięcy przerwy i oszczędzania się, ale około... 6 tygodni. Specjalnie się kilka razy upewniałem, która wersja jest poprawna, aż doktor z naciskiem dodała, żeby tylko nie zacząć za wcześnie, więc w listopadzie jeszcze mam nabierać sił, ale już w grudniu mogę uprawiać aktywność na jaką tylko będę miał ochotę ;). No to kamień z serca. Tak więc, jeszcze 3 tygodnie i wracam. Oby do tego momentu i potem obyło się bez żadnych przygód, a ten rok będzie uratowany. Już nie mogę się doczekać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |