Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
99 / 292


2017-06-03

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
III Dziwnowska Liga Biegowa - 5 bieg. Treningi szybsze, start słabszy (czytano: 704 razy)

 

Mógłbym opisać ten bieg po fakcie, ale to by mi nic mi dało. Tak to trochę zdopinguję siebie, bo głowa w biegu dużo znaczy. Plan na jutro - złamać 30 minut (w poprzednim roku - 29:33), ale przede wszystkim walczyć. Początek szybki, ale nie na maxa, drugą połowę wytrzymać i jak się da - przyspieszyć. Jak ktoś mnie będzie wyprzedzać, to przytrzymać się za wszelką cenę. Tylko muszę skalkulować kogo się przytrzymać. Końcówka - od skrętu z chodnika - mocniej, finisz na zapalenie płuc. Tak w skrócie. Gdy będę biegł, będę sobie powtarzał te słowa.

Trening skopiowałem z tamtego roku, gdy efektem było 29:33. Prędkości na treningach były lepsze niż w tamtym roku, więc i wynik powinien być lepszy. Pierwszy tydzień - 4 długie crossowe biegi (10-16km), z mocnymi podbiegami w drugiej połowie i dwie dziesiątki po szosie, drugi tydzień - 3 biegi crossowe 6 km z mocnymi podbiegami, 3 szóstki po szosie, trzeci tydzień - odpoczynek - dwa mocniejsze biegi, jeden wolny. Dużo więc było wytrzymałości i siły biegowej. Szczegóły w moim blogowym dzienniku treningowym.
Żywienie - makaron na obiad w czwartek i piątek, na kolację w piątek i na śniadanie w sobotę.
Ubiór - koszulka niebieska z Dźwirzyna, opaski uciskowe na uda niebieskie, buty niebieskie. Po prostu lubię niebieski kolor.

...

Wstałem już przed piątą. Tętno - 42/min, waga - 74,8 kg. Parametry życiowe nie są więc złe. W tamtym roku było to 45/min i 76,4 kg, więc jest lepiej. Ponieważ nie miałem co robić, więc poszedłem na mój bylinowy ogródek kwiatowy i pozbierałem ślimaki z funkii, które to rośliny stworzenia te uwielbiają. Śniadanie - makaron (kubełek 0,75 l) i herbata (2/3 kubełka) z 2 łyżkami cukru. Czas przygotowania i zjedzenia - 24 minuty (5.45 - 6.10). Tutaj pobiłem rekord szybkości. Hartowany makaron, ciepła herbata, dosyć szybka konsumpcja - taki miałem właśnie plan. W przyszłości trzeba będzie jednak przeznaczyć na śniadanie więcej czasu. Hartowany zimną wodą makaron nie jest smaczny, ciepła herbata też, a w jedzeniu lepiej się nie spieszyć.
6.20 - temperatura 11 stopni, więc na razie zimno.
Po śniadaniu szybko spakowałem się i byłem gotowy do wyjazdu. Wyjazd rowerem - gdzieś 8.20. Musiałem zobaczyć na blogu czas przejazdu z tamtego roku. Było to 51 minut, więc szybciej nie będzie, raczej wolniej. Przydają się jednak dokładne opisy. Przyjazd około 9.15, start - 10.00.

...

Temperatura o 8.00 - tylko 14 stopni, ale słonecznie.
Wyjazd - 8.17, przyjazd - nie wiem bo nie spojrzałem. Tragedii nie ma. Wkrótce zjechali organizatorzy i pomogłem im postawić bramę startową. Zapisałem się pierwszy. Trochę rozmów ze znajomymi i trzeba się przebrać. Ubiór taki jak wczoraj ustaliłem. Trochę rozgrzewki, rozeznanie w sytuacji żołądkowej, bo po śniadaniu miałem pewne sensacje. Nie trzeba było tak szybko jeść. Ale wszystko w porządku było na szczęście. Zbieramy się na starcie, pamiątkowe zdjęcie i ...

START
Biegnę jako pierwszy, pamiętam jednak o wczorajszych ustaleniach, żeby nie za szybko. Mijam szlaban do lasu, wąskim przejściem. Organizatorom nie udało się załatwić jego otwarcia. Patrzę do tyłu i czekam, żeby ktoś mnie zluzował. Najpierw wyprzedza mnie dwójka biegaczy, potem jeszcze jeden. Biegnę równym tempem. W górę, w dół, w górę, w dół - to przerabiałem na treningach, więc idzie mi nieźle. Wyprzedza mnie jeszcze Przemek - lekarz. Na jednym z zakrętów jeden z biegaczy z Przemkiem biegną prosto, a trzeba skręcić w prawo. Krzyczę - w prawo, no i jestem przed nimi. Wkrótce i tak mnie wyprzedzają. Oglądam się dyskretnie do tyłu - jest mój stały rywal - Zdzisiek i jeszcze ktoś. Czuję ich oddech. Dobiegam do Międzywodzia. Teraz skręt w lewo i po ulicy aż do drogi głównej Świnoujście - Kamień Pomorski. Na tej ulicy wyprzedza mnie Krzysiek i Waldek z Kamienia Pomorskiego. Myślałem, że ten drugi biegacz, to mój drugi stały konkurent - Grzesiek. Teraz zgodnie z tym co tutaj pisałem - utrzymać się za wszelką cenę. Tej wszelkiej ceny wystarczyło gdzieś na jakiś kilometr, może mniej. Krzysiek i Waldek powoli odchodzą mi. Próbuję trzymać tempo, ale coś za bardzo się to nie udaje. Dyszę przy tym jak dychawiczny koń. Dobrze, że biegnę sam, bo nie jest to przyjemny widok. Długa prosta do Dziwnowa i wreszcie Dziwnów. Z tyłu widzę doganiającego mnie Grześka. Czyżbym i z nim miał przegrać? Tuż przy skręcie w lewo na finiszową prostą dogania mnie, ale też jest już wykończony. Biegniemy drogą szutrową obok siebie. Miałem tutaj już przyspieszyć, ale jakoś nie znajduję na to siły. Grzesiek mówi, że nie ma siły na finisz, ja mówię to samo. Stękam, kwękam, ale jakoś trzeba dobiec. Gdy zobaczyłem bramę startową, to jednak znalazłem siły. Wydłużyłem krok i naprawdę mocno pocisnąłem w końcówce.
META

Czas - 30:20, czyli lepiej niż poprzednim razem, ale gorzej niż w tamtym roku. Niezbyt jestem zadowolony - miałem przecież złamać 30 minut. Miejsce gdzieś koło siódmego.
Po biegu porozmawialiśmy sobie co i jak było na trasie. Zachęcałem Zdziśka, żeby mocniej zaczynał. Jeszcze dekoracja zwycięzców i czas na powrót do domu. Jak zwykle zmierzyłem czas jazdy na trasie Dziwnów - Kołczewo od znaku do znaku. Na wertepach chodnikowych nie było zbyt szybko, dopiero za Międzywodziem trochę przycisnąłem. Czas - 30:28. Do domu przyjechałem o godzinie 11.48. Prysznic, pyszna grochówka, którą zrobiła żona i można zabrać się do pisania tego co napisałem.

Podsumowując - tak jak napisałem w tytule - treningi były szybsze, ale start na zawodach wyszedł słabszy. Może te treningi były za szybkie? Może coś jeszcze nie wypaliło? Może ja się wypaliłem?

...

Czołówka biegu:
1. Jarosław Troszczyński 26:38
2. Tomasz Magalski 26:43
3. Przemysław Troszczyński 27:47
4. Grzegorz Jamroziak 29:11
5. Zdzisław Kowalski 29:39
6. Waldemar Brząkała 29:41
7. Jarosław Kosoń 30:20
8. Grzegorz Materka 30:27

Na finiszu dołożyłem Grześkowi 7 sekund. Nieźle. W klasyfikacji generalnej DLB - ja, Zdzisiek i Grzesiek będziemy ostro rywalizować w kategorii M50 o zwycięstwo.



Na zdjęciu - jak zawsze w relacjach z DLB 2017 - prognoza pogody z new.meteo.pl



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


zbyfek (2017-06-03,19:55): Zamuliłeś się rowerem,mięsnie się napopowały,zobacz jakie mięśnie mają sprinterzy w kolarstwie.Pozdrawiam!
Jarek42 (2017-06-03,20:08): No nie wiem. W tamtym roku też rowerem jechałem, a wynik był o wiele lepszy.







 Ostatnio zalogowani
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |