2017-04-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Cieszyć się czy płakać? (czytano: 202 razy)
Znowu jestem we WRO z wcześniejszym nastawieniem, że raczej nie będę biegał, bo czasu i sił mi braknie. Jednak na miejscu postanowiłem, że będę wyciągał (jak niegdys) córkę na chodzenie, podczas którego ja nordicowalem, ale teraz miałbym truchtac, by nie wypaść z biegactwa. No, ale córka nie mogła, więc zmusilem się na samotny, spokojny bieg. Na drugi dzień zagadnąłem syna - bo ten wspomniał wczesniej, że sam pobiegł w zeszłym tygodniu (co raczej mu się nie zdarza, by biegał) a jego czas okazał się świetny - byśmy pobiegli razem. Pomyślałem, że sam nie dam rady a przy okazji sprawdze czy mu się czas nie pomylił. Jemu też zbytnio się nie chciało a ja podziałałem mobilizująco.
Cóż to był za bieg. Od razu odczułem, że daleko mi do jego kondycji. Mnie, który regularnie biega, a on tylko okazjonalnie. Jemu też to wydało się dziwne i doszedł do wniosku, że to przez jego dłuższe nogi. Wytłumaczyłem mu, że to małoprawdopodobne. Po 1,5 km. był na prowadzeniu i mimo, że przyspieszalem, to nie dał się dogonić a nawet wyraźnie zwalniał czekając na mnie. Pokonany dystans był w czasie o ponad 6 minut lepszy od mojego z dnia poprzedniego. W życiu bym tak nie pobiegł gdyby nie syn, przed którym było mi trochę głupio więc wyrwałem z siebie resztki sił. On nawet w domu nie bardzo chciał uwierzyć, że mnie prawie zamęczył, ale widać było, że miał satysfakcję. Ja niby też się cieszę, że nie zgnusnial, że ma kondycję i predyspozycje do biegania. Martwi mnie trochę, że ja tak słabo biegam, chociaż ciągle biegam. Cóż, jeszcze tylko kilkanaście lat, kot zdechnie a mnie minie astmatyczne duszenie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2017-04-06,07:51): Myślę Marku, że masz powody od satysfakcji. Cóż, może syn będzie teraz dalszą motywacją :) Nie poddawaj się :) Hung (2017-04-06,14:11): Pawle, tak się trochę wspieramy, a wczoraj trochę ja go pogonilem.
|