Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
285 / 338


2017-03-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
dezynwolturowatość (czytano: 376 razy)

 

Ultra i po ultra. Tyle krzyku i hałasu, a to już dawno po.
Do maratonu został miesiąc, prawie miesiąc, a w zasadzie ponad trzy tygodnie, więc jest to okres najlepszy z najlepszych, gdzie można sporo zyskać, ale równocześnie sporo stracić.

Niestety pierwsze dni po Ultra, mimo iż potraktowałem bardzo lajtowo, to jednak czułem, że dystans zostawił swoje.
Ciekawe doświadczenie... bo po cichu myślałem, że jak zrobię te 55-65km w tempie długiego rozbiegania bez jakiegoś dyszenia, to jakiegoś dramatu nie będzie. Myślałem, że będzie chociaż odrobinę podobnie do klimatu znanego z np. Długich Wybiegań (np. 30km) robionych na zmęczeniu.

Była to też walka z ciągłymi zmiennymi. Z jednej strony praca, życie, pogoda, a z drugiej kombinatoryka co i jak pobiec, aby wykorzystać te wszystkie dni w miarę dobrze.

Oczywiście niektóre dni trzeba było potraktować lajtowo, ale również gdzieś z tyłu głowy tli się ambicja.
Fajnie się biega spokojnie, tupie z nogi na nogę obracając za fajnymi różowymi leginsami i spiętymi kitkami... ale szczerze, każdy, ale to każdy lubi po biegu napisać, czy powiedzieć - jest życiówka!

Pogoń za życiówką jest jak kombajn, który rozpędzony dla jakiegoś obserwatora z boku wygląda jak skrzypiąca i zardzewiała maszyna, którą wyprzedzić potrafi byle kolarz, nie mówiąc już o kierowcy Golfa z zimnym łokciem za szybą. Jednak ten kombajn jest w ruchu, a jak jest w ruchu to potrafi wiele i jest nakierowany w zasadzie na jedno. Można nim oczywiście dojechać po browara do "Monopola u Źdicha", jednak swoje możliwości prezentuje na polu, gdzie amator w Golfie, czy kolarz po prostu nie istnieją.

Jestem więc jak ten kombajn, rozpędzony już z włączonym autopilotem o nazwie - maraton.


Pierwsze dni po ultra to swoiste łapu-capu. Lajtowe, aby rozruszać ciało.
Potem była próba szybszego brykania w lesie, po którym dzięki zajefajnym okolicznościom przyrody wyskoczyłem jeszcze na półtorej godzinki brykania na kolarzówie. Od następnego dnia przez kilka kolejnych dni byłem jednak już nie jak kombajn, ale jak fotel puszczony z górki.
Tak dziwnie się dawno nie czułem, ba, lepiej, tak się nawet po Ultra nie czułem.
Tak dziwnie na pierwszy rower po bieganiu bardzo dawno nie reagowałem. W zasadzie to było zupełnie inaczej, niż do tej pory.
Pospinany i sztywny byłem prawie tydzień i nie jest to reklama niebieskich pigułek na męską och i achowość, ale obraz nędzy i rozpaczy. Czułem się przez kilka dni jak zardzewiały rewolwer, jednak techniczne rytmy w środku rozbiegania biegane z kumpelą magicznie mnie odczarowały :)

Oczywiście próbowałem czegoś ambitniejszego w tygodniu, ale znowu sobie przypomniałem, że zaprzyjaźnienie się z tempem szybszym od "dychy" powoduje przebudzenie się demonów w bebechach. Może i znośnie takie coś się robi po śniadaniu, ale po całym dniu i obiedzie jest raczej średnio u mnie, szczególnie po zimowej przerwie. Taka zapewne dodatkowa terapia szokowa.


Żeby kultywować dezynwolturę brnąłem dalej w ambitne rejony podświadomości. Skoro nie idzie na prędkościach, to trzeba od drugiej strony - ciągłe w okolicy maratońskiej, lub nieco szybsze. Znowu sobie przypomniałem jak "fajne" są nawarstwiacze w postaci chociażby fartleka na Wzgórzach, oraz Długiego Rozbiegania robionego również po pagórkowatym terenie.

Żeby tego było mało doszło niewyspanie i nawał pracy.
Przypomniałem sobie również jak się biega na totalnym niedospaniu Drugi Zakres, gdzie w czasie jednego biegania odczucia zmieniają się jak u blondynki przed wystawą kiecek - fajnie, spoczes, ble, ojprdl, luzik, ilekurdejeszcze, jużmiwszystkojedno, damradęęę, ufff, koniec, kurtyna :)

Po takim czymś następnego dnia jestem przeważnie roztrojony jak ruski zegarek. Z jednej strony organizm woła o kołdrę i sen, ale z drugiej spokojna dyszka działa o wiele bardziej kojąco. Czy to również dezynwoltura? hmmm ;)


Na deser tego wszystkiego, po tych kilku dziwnych dniach postanowiłem rzucić sobie kolejne wyzwanie-kotwicę - tempo, które przeważnie fajnie się biega na wypoczęciu, np. po dniu luzu, ale po czymś takim przeważnie zawsze jest targanie psychy. Psycho kiler trening czasem też jest potrzebny.

Trening tego typu zasadniczo dzieli się na dwie części - chodzi o opis po zakończeniu.
Jeden opis to - udało się.
Drugi opis to - źle dobrałem tempo i trzeba było zakończyć, aby się nie zkillować.
Tempo zawsze, ale to zawsze ma charakter ambicjonalny u mnie i czasem życzeniowy jak się później okazuje. Coraz częściej jednak przeważa "udało się", więc skoro tak jest, można stwierdzić, że wszystko się zgrało.


Za tydzień Półmaraton w Poznaniu, takie trochę przetarcie, chociaż totalnie nie wiem czego się spodziewać. W najbliższy weekend chcę coś również kumulacyjnego zrobić (sobota-niedziela), więc nie wiem co w tygodniu jeszcze wykombinować, aby na start nie być zajechanym. Po starcie zostanie schodzenie z objętości i tapering pod maraton.

Wtedy dopiero okaże się, jak bardzo swawolne to wszystko było... ale z drugiej strony zawsze to coś innego, inaczej, w inny sposób.
Takiej objętości i biegania nie robiłem nigdy w okresie zimowym. Patrząc na statystyki, które jednak nie biegają, widzę ile w tym wszystkim jest zawziętości. Chyba cholernie mi zależy na tej życiówce ;)




Z racji mojej luźnej swawolności zrobiłem obrazek z życzeniami dla kobit na 8 marca - wszak nie samym bieganiem człowiek żyje :)
Jako, że pogoda jest przeważnie denna, tak się rozmarzyłem o plaży, słońcu, statku piratów i w ogóle ;)

Spontan, jak widać nadal rządzi u mnie spontan podejście, we wszystkim :)


PS. dezynwoltura - zbyt swobodne, często lekceważące zachowanie.


Aloha
pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


żiżi (2017-03-18,10:10): To ja tez jestem jak kombajn????poproszę o inne porównanie!
snipster (2017-03-18,18:43): Żiżi - Ty jesteś artystka :)
żiżi (2017-03-19,09:56): Ciekawe....zainteresowało mnie:)
paulo (2017-03-20,07:53): wiesz, zacząłem czytać i znów nie mogłem się oderwać :) czyli przestać w połowie :) Okazuje się, że umiesz nie tylko biegać ale i fajnie pisać :) Za tydzień gdzieś tam kilkanaście minut za Tobą też wbiegnę na metę :) Trzymaj się
snipster (2017-03-20,09:10): Paulo, ostatnio u mnie spory chaos... co widać ;) w Poznaniu jedynie mam nadzieję, że nie będzie wiatru, bo jak nie będzie, to będzie dobrze... więc Tobie również tego życzę :)







 Ostatnio zalogowani
42.195
20:29
entony52
20:24
Namor 13
20:06
golus3
20:05
TomekSz
19:52
StaryCop
19:36
KKFM
18:40
kubawsw
18:24
janusz2602
18:17
hajfi1971
18:07
biegacz54
17:48
przemekf20@wp.pl
17:40
Kravis
17:38
kasjer
17:36
Admin
17:35
gora1509
16:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |