Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [64]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
LordMarc
Pamiętnik internetowy
Hisotria spisana nogami

Marek Grund
Urodzony: 1989-08-08
Miejsce zamieszkania: Strzebiń
32 / 32


2016-10-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
„Na początku pytali po co to robicie. Później pytali, jak to robicie…” (czytano: 915 razy)

 

Wieczorem 15 października, tuż po Apelu Jasnogórskim który odbył się o godz. 21:00 z inicjatywy Krzysztofa Brola oraz KS UNIA Lisowice po raz ósmy z kościoła pw .św. Jana Nepomucena w Lisowicach wyruszyła nocna sztafeta ku czci św. Jana Pawła II. Celem biegaczy były Wadowice – rodzinne miasto naszego papieża.

Sztafeta pobiegła w składzie: Krzysztof Brol (kapitan sztafety), Henryk Brol Mariusz Poloczek, Roman Kowalski oraz Marek Grund
Wyruszyli ok. 21:30. – Miałem zaszczyt rozpocząć bieg, w brawach i okrzykach „powodzenia”. Wśród obłoków pary z ruszyłem spokojnie z przemyśleniami w 130-kilometrową trasę. W trasę, która nie miała najmniejszego charakteru rywalizacji, bo cel wyprawy był oczywisty – relacjonuje Marek Grund.

– Noc zapowiadała się przyjemnie, było chłodno choć przyjemnie. Nic nie zapowiadało deszczu, choć ten jednak nieproszony gość pojawił się około 2 w nocy. Z kolejnymi minutami przybierał na sile, a przed samymi Wadowicami praktycznie już lało.

Kiedy człowiek bierze udział w takim wydarzeniu, jego skupiona na trasie i celu głowa co chwile jest rozbijana natłokiem myśli. Bieg w deszczu wymagał od nas całkowitej koncentracji. Była noc, księżyc niestety nas nie wspomagał. Światłem były dla nas czołówki, ale i bijące serca.

Pozwoliłem sobie na jedna słuchawkę w uchu, aby rytm jak zawsze nadawał mi tempo biegu. Mimo, że rano brałem już udział w Sztafecie Maratońskiej w Radzionkowie, to czułem się doskonale. Nie przeszkadzało mi nic. Robiłem to co do mnie należało i byłem szczęśliwy. Myśl o sztafecie papieskiej nie uciekała z mojej głowy od kiedy tylko się dowiedziałem że znów będę mógł w niej uczestniczyć...

Nie minęła ani chwila i kończyłem swoją pierwszą zmianę. Przekazałem zegarek kolejnej osobie, która z marszu wyruszyła w dalszą drogę do Wadowic. Ja sam wszedłem do busika, który nas eskortował by opowiedzieć chłopakom jak jest pięknie. Zmiany leciały jak szalone, utrzymywaliśmy naprawdę dobre tempo. Czas mijał w przyjemnej atmosferze.

Każdy z nas przebiegł po 2 zmiany. Ostatnią pokonaliśmy wspólnie, choć deszcz nie miał dla nas litości. Wiedzieliśmy, że znów się udało, że już ósmy raz Sztafeta Papieska z Lisowic osiągnęła zamierzony cel.

Przed nami rynek i kościół oraz pomnik Św. Jana Pawła II, gdzie zapaliliśmy wspólnie znicz. A o 12:00 wszyscy poszliśmy na msze.

Po wszystkim w radości napełniliśmy swoje brzuchy bardzo obfitym tzw. „korytkiem”, które zaserwowano Nam w lokalnej karczmie. Pycha!

Przepiękna inicjatywa, w której miałem zaszczyt po raz drugi uczestniczyć. Wydarzenie wielkie i mające głębszy sens kolejny raz pozwoliło mi popatrzeć na bieganie z innej, ważniejszej strony… Pamiętam, że na początku pytali po co to robicie. Później pytali już, jak to robicie…

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
AntonAusTirol
21:24
mar_ek
21:00
conditor
20:51
Namor 13
20:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |