Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [140]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kryz
Pamiętnik internetowy
Opowieści dziwnej treści.

Krzysztof Ryzner
Urodzony: 1960-01-27
Miejsce zamieszkania: Jarosław
116 / 308


2015-01-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Trening - 06.01.2015 (czytano: 1080 razy)



Każdy cel do którego się dąży wiąże się z pewnym ryzykiem.
Tak też było w moim przypadku. W niedzielę 04 stycznia na treningu zawadziłem o wystający kamień i upadłem. Trochę się poobijałem, sądziłem, że wszystko jakoś przejdzie. Byłem przecież odporny na ból. Jednak jak się okazało wieczorem zaczęły mnie strasznie boleć żebra z prawej strony. Jakoś nie miałem chęci i ochoty udać się do lekarza. A i też nie miałem pewności, czy w zaistniałej sytuacji oni pracują. Nie zważając na ból postanowiłem we wtorek udać się na kolejny trening. Tym bardziej, że byłem umówiony z przyjaciółmi. Tak też się stało. Rano wybiegłem przed blok.
Już po pierwszych kilku krokach okazało się, że ból jest niesamowity. Bolały mnie nie tylko żebra, ale bolały mnie ramiona, plecy, biodra … miałem wrażenie, że nawet mózg jest źródłem bólu. Każdy kolejny krok był bardziej bolesny niż poprzedni. Umysł podsuwał mi trudne pytania. Jak wiele jestem w stanie poświęcić jak wiele znieść ? Jak daleko uda mi się dobiec ? Czy jest sens w ogóle dzisiaj biegać ?
Pomimo bólu pozytywne wibracje niosły mnie przez kilka kolejnych … kilometrów. Ale w okolicach piątego kilometra dopadła mnie apatia. Nagle wszystko zaczęło rysować się w czarnych barwach. Choć zaledwie kilkanaście minut temu jak wychodziłem na trening wszystko widziałem w różowych barwach. Ból nie ograniczał się już do moich żeber, i pozostałych części mojego ciała, ale działał negatywnie na psychikę. Biegłem skulony ledwie zdolny do podniesienia głowy. Tak działała na mnie … godzina ciągłego biegu ( bólu ). W miarę jak ból się wzmagał, mój nastrój sięgał dna, po raz kolejny zadałem sobie pytanie, dlaczego to robię.
Dobrze, że biegłem z przyjaciółmi, postanowiłem więc oddzielić wszystkie niespokojne przygnębiające myśli i emocje. Odsunąć je na bok, zepchnąć tak, żeby się nad nimi nie rozwodzić. Stwierdziłem, że aby to zrobić, najlepiej będzie się skoncentrować na bieżącej sytuacji. Czerpać z niej na ile się to da przyjemność i radość. Pomimo trudności z oddychaniem postanowiłem zająć się rozmową.
W biegu zdrowe ciało ma zasadnicze znaczenie, ale jeśli chcesz zwyciężyć ból liczy się przede wszystkim umysł. Wiedziałem, że nie każdy ból jest ważny. Ale też, że nie każdy ból jest istotny. Wmawiałem sobie, że właśnie tak jest w tym przypadku.
Jednak po kilkunastu kilometrach, nie tylko ciało odmówiło mi posłuszeństwa, ale mój umysł dopadało po raz kolejny coraz to większe zwątpienie. Po raz kolejny nieproszone jedne po drugim pchały się pytania o sens tego co robię. Psychiczne górki stopniowo stawały się coraz wyższe, dołki coraz głębsze, a wahadło nastrojów wychylało się coraz częściej. Bez wątpienia w całym tym doświadczeniu było coś wyjątkowego, ale czy miałem na to, aż tak dużą ochotę. Zatęskniłem za domem, kąpielą, za łóżkiem i odpoczynkiem…
W pewnym momencie wszyscy rozbiegli się do domów. Ja pobiegłem jeszcze na stadion, zrobić kilka okrążeń …
Organizm człowieka jest zdolny do pokonania niesamowitych przeszkód i wyrzeczeń, ale został wyposażony w mechanizm zabezpieczający przed autodestrukcją. Zanim to nastąpi, mózg zaczyna wysyłać coraz to ostrzejsze sygnały. Wiedziałem, że u mnie ten moment nadchodzi. Wybiegłem ze stadionu i pobiegłem do domu.
Przebiegłem 22 km.
Bieganie nauczyło mnie, że oddawanie się pasji jest ważniejsze niż sama pasja. Tak też było w tym przypadku.
Przybiegłem do domu. Po treningu pomimo bólu postanowiłem oddzielić wszystkie niespokojne przygnębiające myśli i emocje. Odsunąć je na bok, zepchnąć tak, żeby się nad nimi nie rozwodzić. Stwierdziłem, że aby to zrobić, najlepiej będzie się skoncentrować na bieżących korzyściach płynących z obecnej sytuacji. Czy takie były. Mogę przecież przez kilka dni pozostawać w domu … przestać biegać, odpocząć …
Wiedziałem jednak, że jutro znowu wyjdę na kolejny trening. Będę więc musiał pokochać ból, bo on na kilka następnych dni pokochał mnie.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


aniabazylia (2015-01-07,10:58): "Zdrowie jest dla mnie najważniejsze"...to cytat z Twojego przedostatniego wpisu. Czy coś zmieniło się od tej pory???;). Tymczasem w nowym roku pozdrwiam Cię ciepło...i czegóż jak nie zdrowia życząc!?:)
kryz (2015-01-07,20:37): Ja po raz pierwszy napisałem coś na temat swojego treningu. Ale też tylko dlatego, że miałem pewne wątpliwości czy tej granicy, którą sobie ustaliłem nie przekroczyłem. Chciałem, aby to była refleksja nad tym co zrobiłem. Było to na pewno następne moje doświadczenie. Tylko pytanie czy potrzebne … Serdecznie pozdrawiam Cię Aniu. Pozdrów też Męża.







 Ostatnio zalogowani
wd70
15:42
Stonechip
15:29
biegacz54
15:26
tytus :)
15:05
FEMINA
15:00
andre 84
14:39
arco75
14:27
AleCzas
13:34
akaen
13:20
kostekmar
13:19
tomsudako
12:59
stanlej
12:50
Hoffi
12:38
raczek1972
12:21
fit_ania
12:04
conditor
11:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |