Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [0]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
d.chylinska@wp.pl
Pamiętnik internetowy
Biegiem przez Świat

Dorota Chylińska
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Grudziądz
1 / 3


2014-11-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bajkal Ice Marathon 2014 (czytano: 988 razy)




Zamarznięty Bajkał pokonany
Środek syberyjskiej zimy i najgłębsze jezioro świata zamarznięte na pięć miesięcy to fantastyczny pomysł na nowe wyzwanie. Tym wyzwaniem dla mnie w tym roku była X edycja Baikal Ice Marathon – biegu po zamarzniętym jeziorze Bajkał przy temperaturze duuuuuużo poniżej zera.
Pomysł wyjazdu na Syberię urodził się jesienią 2013 roku. Przeczytałam kilka artykułów, obejrzałam filmik nagrany przez Bydgoszczanina w roku ubiegłym, pogadałam z uczestnikami poprzednich edycji i postanowiłam spróbować.
Zapisy na ten bieg rozpoczęły się w październiku. Należało udokumentować swoją historię biegów długodystansowych, wypełnić odpowiednie formularze i czekać.
Bieg organizowany jest na dwóch dystansach – pełnego maratonu i półmaratonu. Z ostrożności zapisałam się na półmaraton. Wiem jak zachowuje się mój organizm na dużych wysokościach przy niskich temperaturach, ale nigdy nie miałam okazji doświadczyć biegu na tak długim dystansie przy dużym mrozie, silnym wietrze, na otwartej przestrzeni i na wyjątkowo nieprzyjaznej nawierzchni.
Na początku grudnia dostałam potwierdzenie od organizatora, że zostałam zakwalifikowana do biegu na dystansie 21km, który zaplanowany był na 1 marca 2014.


Należało zatem kupić bilet na samolot, buty do biegania po lodzie, zrobić zdjęcie do wizy, złożyć wniosek do Ambasady rosyjskiej, no i zacząć biegać.
Z zakupem biletu nie było problemów, natomiast z zakupem butów biegowych z kolcami i owszem, zwłaszcza dla kobiety, dla której kolor różowy nie jest ulubionym. Kilka sklepów biegowych próbowało się zaangażować, ale szło im to niezwykle mizernie i bez entuzjazmu. Ostatecznie sprawy wzięłam w swoje ręce, wykonałam trochę telefonów, napisałam parę emaili i za trzy dni w moim domu było kilka par butów do wyboru, w tym obowiązkowo różowe. Ostatecznie wybrałam buty czarno zielone z kolcami zamontowanymi na stałe. Kiedy później podglądałam innych biegaczy, to często mieli kolce zakładane na buty w postaci gumowych nakładek.
Ze zdjęciem nie poszło tak łatwo jak z zakupem biletów samolotowych, ale dałam radę, za to wniosek wizowy wymagał wyjątkowego skupienia przy wypełnieniu i wielkiego zadbaniu o mnóstwo załączników. Ostatecznie w paszporcie znalazło się jeszcze dwustronicowe miejsce i wiza została wklejona. Wypadało jeszcze zapłacić za udział i zacząć trenować.
Wtedy z dnia na dzień zrobiło się zimno na dworze i nawet nasz Rudnik zamarzł. Była to świetna okazja, aby wypróbować buty z kolcami. Tak więc miałam całe dwa dni, aby pobiegać po lodzie. Biegałam więc tu i ówdzie strasząc wędkarzom ryby, obtarłam palec w nowych butach, zmarzłam i zaczęłam mieć wątpliwości, czy na pewno chcę jechać na ten duży mróz na Syberię.….. Za kilka dni zaczęło świecić słoneczko, palec się zagoił, dobry nastrój wrócił i można było dalej biegać, tyle, że po lesie, bo lód był zbyt niebezpieczny.

Organizator maratonu po zamarzniętym Bajkale zapewnia uczestnikom pełną opiekę przez cały czas pobytu – odbiera z lotniska, zawozi do hotelu, karmi i udziela wszelkich informacji na temat trasy, temperatury, picia, jedzenia i wszystkiego co biegaczowi do szczęścia potrzebne.
Samolotem dolatuje się do Irkucka – jest to piękne miasto położone ok. 70 km od Bajkału, gdzie różnica czasu w stosunku do Polski wynosi 8 godz. To była pierwsza trudność z którą musieliśmy sobie poradzić. Druga trudność to różnice temperatur. Rosjanie mają naprawdę tani gaz i nie oszczędzają w ogóle – w hotelu, w kawiarni, w Cerkwi, na lotnisku, w autobusie i każdym innym pomieszczeniu temperatura przekracza +25st, a na dworze jest ok. -20st. Tak więc różnice temperatur dochodzące do 50st dały się we znaki naszym organizmom.
Poza tym wszystko było super, powitało nas piękne słońce, przyjaźni ludzie i Lenin wiecznie żywy.




Baikał Ice Marathon jest jednym z bardziej extremalnych biegów na Świecie. Ma limitowaną ilość uczestników i decydując się na taki bieg trzeba mieć trochę doświadczenia i dużo uporu, pozytywnego myślenia i odwagi. Ze wszystkiego najmniej miałam doświadczenia, zwłaszcza, kiedy przy kolacji usiedli przy moim stoliku uczestnicy w koszulkach Iron Men, Triathlon, Sahara Marathon, Himalaya Marathon…… no cóż, dobrze, że upór i odwagę miałam nadal. Tych dwoje zabieram ze sobą zawsze.


W biegu brało udział 145 osób w tym 23 kobiety i 122 mężczyzn. Zawodnicy przyjechali z 21 krajów. Najwięcej było Rosjan. Biegli też Niemcy, Japończycy, Anglicy, Francuzi, Austriacy, 5 osób z Polski i pojedynczy biegacze z innych krajów. Najbardziej egzotyczna była piękna Kolumbijka.
Wszyscy startowaliśmy razem i tylko dla niektórych środek jeziora był metą, pozostali musieli dobiec na drugi brzeg. Bajkał to jezioro o półksiężycowatym kształcie, ma 640 km długości i przeciętnie 50 km szerokości. Jest siódmym co do wielkości i zarazem najgłębszym jeziorem świata, zawiera 1/5 wszystkich słodkich wód na kuli ziemskiej - tyle, ile wszystkie Wielkie Jeziora Ameryki Północnej razem wzięte.


M y startowaliśmy w Tankhoy, a meta pełnego maratonu była w Listwiance po przeciwnej stronie jeziora. Bajkał o tej porze roku jest w całości pokryty lodem, którego warstwa dochodzi do metra grubości. Po jeziorze jeżdżą samochody, skutery i ślizgają się poduszkowce. Ten lód utrzymuje się zwykle do maja.

W początkowej części trasy lód pokryty był warstwą śniegu sięgającą kostek. Trasą wcześniej przejechały samochody tworząc koleiny i w tych koleinach biegło się odrobinę wygodniej. Po jednym kilometrze ta garstka biegaczy tak się rozciągnęła, że nikt o koleiny nie walczył i dla każdego było bardzo dużo przestrzeni.

Po 10 km zaczynał się odkryty lód, ciemny, popękany i niezwykle przezroczysty, no i oczywiście bardzo śliski. Super wrażeniem jest, kiedy się biegnie po najgłębszym jeziorze świata stąpając po lodzie pod którym jest ok. 1500m wody. Czasami doświadczaliśmy tąpnięcia lodu, wtedy dreszcze przechodziły przez całe ciało zwłaszcza, że prawie każdy biegł sam. Czasami były takie odgłosy, jakby ktoś za mną maszerował, doganiał mnie, a ja byłam zupełnie sama na ogromnej przestrzeni.

Trasa była oznakowana chorągiewkami, które wytyczały kierunek, ale oznakowanie odległości było zaledwie co 5 km i żadnego innego punktu odniesienia. Nie było nic wokół, ogromna pusta przestrzeń, wszechdominująca biel, połączona z granatowym lodem aż po horyzont. Nie miałam w ogóle pojęcia jak szybko biegnę, moje endomondo nie działało, a zegarka nie miałam i tak na prawdę byłam zdziwiona jak szybko był 10 km, gdzie podawali herbatę i wodę, czekoladę i suszone owoce. Nie wypadało wziąć kubka z herbatą i wyrzucić po drodze, bo cały bieg jest pod hasłem obrony czystej wody w Bajkale. Należało wypić napój i wyrzucić kubek do worka i dopiero ruszać dalej. W takim biegu nie walczy się o rekordy czasowe, takie warunki nie pozwalają na ich pobicie. Taki bieg jest wielkim wyzwaniem, ogromną frajdą i w tym pięknym słońcu dla mnie był również wielką przyjemnością. Tak więc biegłam dalej. Zrobiłam kilka zdjęć, przeleciało kilka fajnych myśli i już był 15km i znowu była ciepła herbatka i owoce i czekolada. Cały czas świeciło piękne słońce i to ono dodawało pozytywnej energii i cudownie ogrzewało powietrze. Największą niedogodnością były parujące i zamarzające okulary przez które mało widziałam i potknęłam się kilka razy o wystający lód w pękniętych szczelinach. Temperatura jednak nie przekraczała -10 st, wiał niewielki wiatr i naprawdę biegło się przyjemnie. W takiej wielkiej przestrzeni, w czystym, mroźnym powietrzu, w pięknym słońcu dobiegłam po zamarzniętym Bajkale do swojej mety z czasem 2:28:57 i mogłabym biec dalej….


Na mecie zrobiłam zdjęcia z flagą Polski i z flagą Grudziądza, wypiłam herbatę z cytryną, zjadłam morele, orzechy, czekoladę i przebrałam się w suche rzeczy, które wcześniej oddałam do depozytu. Czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka.
Na środku jeziora wykuty był przerębel, o który wcześniej pytałam, ale dostałam odpowiedź, że lód za gruby i się nie da wykuć przerębla, abym mogła się wykąpać w Bajkale zimą. A tu niespodzianka, ktoś wyciął w lodzie na środku Bajkału przerębel pół na pół metra, ale ja nie miałam butów nurkowych, ręcznika i rzeczy na przebranie, a może wystraszyłam się małego przerębla bez dna? Ostatecznie nie skorzystałam i chyba dobrze, bo w 10 min po dobiegnięciu zrobiło się tak nieprzyjemnie zimno, że nie można było zdjąć rękawic aby zrobić zdjęcie. Tak więc przerębel uwieczniłam na zdjęciu, spakowałam mokre od biegu ubrania i wsiadłam do poduszkowca. Poduszkowce to pojazdy napędzane silnikiem, które ślizgają się po lodzie lub po wodzie na pontonach. Wielką frajdą jest przejechać się takim pojazdem. Sunęliśmy wiec po tej wielkiej, otwartej przestrzeni podskakując w miejscach gdzie lód zamarzając tworzył nierówności. Po drodze mijaliśmy biegaczy pokonujących dystans pełnego maratonu. Wszyscy zawodnicy byli mocno rozciągnięci na trasie, tak bardzo, że praktycznie każdy biegł sam. Nie było elektronicznego pomiaru czasu. Pomiarem czasu biegu zajmowały się dwie panie w futrach, w których uśmiechu lśniły złote zęby. To one spisywały najpierw numer zawodnika, a później czas ze stoperów które trzymały w rękach. Super widok i świetna organizacja.


Teraz mieliśmy jakieś trzy godziny czasu na odpoczynek. Wieczorem spotkaliśmy się na wspólnej uroczystej kolacji, gdzie każdy został indywidualnie wyczytany i odebrał medal, dyplom z wypisanym ręcznie nazwiskiem i czasem oraz pamiątkową koszulkę. Było mnóstwo dobrego regionalnego jedzenia, w tym przepyszne omule bajkalskie, była bajkalska wódeczka, sami sympatyczni, uśmiechnięci i zadowoleni ludzie i następne plany na extremalne wyprawy biegowe.

Baikal Ice Maraton dla mnie dzisiaj to już historia, wspaniała przygoda, niesamowite doświadczenie, następne przekonanie, że można, jeśli się bardzo chce, że człowiek ma w sobie ogromne pokłady siły i energii, że odwaga i upór doprowadzają nas do celu, że można polecieć na Syberię w środku zimy i przebiec najgłębsze na Świecie zamarznięte jezioro, że warto mieć marzenia i je realizować i fajnie mieć następny wartościowy medal do kolekcji i miło jest reprezentować Grudziadz na końcu świata.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Krzysiek_biega
10:14
biegacz54
10:12
bolo_biega
10:09
justynas94
09:59
Stonechip
09:51
silver2687
09:40
Marcin1982
09:28
zbyszekbiega
08:55
wido_22
08:47
benek88
08:42
anielskooki
08:35
crespo9077
08:31
green16
08:08
42.195
08:07
Admin
08:00
Andrzej.
07:54
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |