Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [14]  PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
creas
Pamiętnik internetowy
"Wciąż biegnę i biegnę, dobrze mi z tym... " (TSA)

Krzysztof Wieczorek
Urodzony: 1968-07-02
Miejsce zamieszkania: Katowice
19 / 109


2010-01-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Biegowy Nowy Rok (czytano: 394 razy)



Przełom grudnia i stycznia oznacza dla mnie rozpoczęcie przygotowań do nowego sezonu. Koniec okresu roztrenowania i odpoczynku – czas zacząć budować formę z myślą o wiosennych i letnich biegach. Na razie oczywiście bardzo powoli, tym bardziej, że obowiązki pozabiegowe nie pozwalają jeszcze na większą ilość treningów. W grudniu udało mi się przebiec 118 km (głównie w drugiej połowie miesiąca) i w styczniu chciałbym ten wynik przynajmniej powtórzyć. Jest to oczywiście dużo mniej niż w tych miesiącach, kiedy biegałem ponad dwieście kilometrów, ale i tak lepiej od listopada, kiedy to zrobiłem ich tylko 91.
W grudniu biegałem tylko „pierwszy zakres” i lekkie, pasywne krosy. Żadnych szaleństw, interwałów, męczących podbiegów itp. Pełen relaks. Fajnie, ale już trochę czuję, że zaczyna mi brakować szybszego i bardziej urozmaiconego biegania. Gdy ostatnio pod koniec wspólnych treningów Maja „zarządziła” kilka szybszych przebieżek, czułem jak nogi same rwą mi się do przodu. Głód biegania narasta, choć oczywiście z formą jest jeszcze kiepsko. Duch ochoczy, ale ciało mdłe (“The spirit is strong but the flesh is weak.” Podobno po przetłumaczeniu z angielskiego na rosyjski i następnie z powrotem na angielski powiedzenie to wróciło jako “wódka jest mocna, ale mięso zepsute”). Aby utrzymywać się w pierwszym zakresie muszę biec naprawdę powoli. Nawet niewielkie przyspieszenie powoduje, że puls od razu skacze mi do góry. Tak więc, tempo ostatnich treningów nie jest, mówiąc oględnie, imponujące. Oczywiście dokładają się do tego warunki – bieganie po śniegu i błocie na pewno trochę spowalnia i bardziej męczy. Ale spadku formy też nie da się nie zauważyć. Nie martwi mnie to jednak zupełnie, bo to kluczowych startów, do których chciałbym się solidnie przygotować, jeszcze daleko.
No właśnie – co będzie biegowo najważniejsze w 2010 roku? Na co najbardziej się nastawiam? Odpowiedź jest krótka – maratony. Liczba mnoga pojawiła się tu nieprzypadkowo. Chciałbym przebiec (a nie tylko ukończyć) przynajmniej dwa maratony. Pierwszy, tu sprawa jest oczywista, to Silesia Marathon 3 maja. Tym razem mam zamiar przygotować się do niego naprawdę solidnie. Nie nastawiam się na jakiś szczególny czas, ale głównie na to, aby dobiec do mety we w miarę dobrym stanie. Jeśli się to uda, to w jesieni chciałbym spróbować czegoś więcej – może złamać 4 godziny? Gdzie? Jeszcze nie wiem. Naturalnym kandydatem wydaje się jesienny Bieg im. Kukuczki w Katowicach. Blisko, znana trasa, zwykle dobra (to znaczy nie upalna) pogoda, wielu znajomych, możliwość skończenia biegu wcześniej, gdyby coś poszło nie tak – to wszystko przemawia za tymi zawodami. Ale może udało by się zaliczyć coś z „wielkiej trójki” jesiennych maratonów – Warszawę, Wrocław lub Poznań? Na razie za wcześniej jednak o tym mówić. Wiele zależy zarówno od majowego startu, jak i innych zewnętrznych, niebiegowych, czynników.
A co poza maratonami? Na pewno chciałbym wystartować we wszystkich tych biegach, w których brałem udział w 2009 roku. Albo dlatego, że mi się bardzo podobały i z osiągniętych na nich wyników jestem bardzo zadowolony (jak półmaratony w Rudawie i Bytomiu, czy też Bieg Powitania Wiosny), albo dlatego, że mam z nimi „rachunki do wyrównania” (przede wszystkim piętnastka w Jaworznie). Do tego chciałbym dorzucić jeszcze coś z imprez, które w tym roku mi umknęły – półmaraton w Dąbrowie Górniczej, dziesiątki w Bukownie i Bielsku, może jeszcze jakieś mniejsze biegi blisko Katowic. Przeglądałem wczoraj w internecie plany treningowe przygotowane przez rekordzistę Polski w maratonie – Grzegorza Gajdusa. Twierdzi on, że duża ilość startów na krótszych dystansach bardzo pomaga w maratonie. Podobno „dobrze wpływają one na układ krążenia, mięśniowy i swobodę biegową na szybkościach startowych maratonu”. Jeśli więc nic nie stanie na przeszkodzie, postaram się startować w miarę często w różnego rodzaju piątkach, dziesiątkach i piętnastkach, oczywiście nie we wszystkich na pełnych obrotach.
W planach startowych 2009 nie napisałem nic o Biegu Spełnionych Marzeń, który odbędzie się już za dwa tygodnie. Ale to oczywiście dlatego, że ten bieg ma specjalne znaczenie i wymaga szczególnego, osobnego potraktowania. Nie wiem jeszcze, czy pojawię się w nim w charakterze biegacza, czy też będę „po drugiej stronie”. Ale niezależnie od tego, co nastąpi, napiszę o tym na pewno w kolejnym odcinku.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Marek2112
13:28
nikram11
13:11
kubawsw
13:01
Leno
13:00
kostekmar
12:56
VaderSWDN
12:27
Łukasz S
12:23
runner
12:17
Januszz
12:07
benek
11:56
Admirał
11:48
Paw
11:45
szan72
11:39
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:37
BeRuS
11:36
GriszaW70
11:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |