Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [14]  PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
creas
Pamiętnik internetowy
"Wciąż biegnę i biegnę, dobrze mi z tym... " (TSA)

Krzysztof Wieczorek
Urodzony: 1968-07-02
Miejsce zamieszkania: Katowice
15 / 109


2009-09-28

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Górskie rozbieganie (czytano: 441 razy)

 

Miniony tydzień pod względem biegowym był dość, powiedziałbym, oszczędny. Dobrze, że chociaż z jednym miłym akcentem. Dopiero w środę znalazłem czas na niezbyt długie rozbieganie po niedzielnym półmaratonie, ale że byłem niewyspany i ogólnie rozmemłany, to był to raczej wyrób biegopodobny, niż normalny trening. Za to w piątek trafiło mi się coś bardzo miłego. Rano zawoziłem Maję na drugą część kursu hipoterapii w okolice Jordanowa. Wziąłem ze sobą sprzęt do biegania i gdy tylko dotarliśmy na miejsce, ruszyliśmy na pierwszy w życiu wspólny górski trening. Pogoda była wprost wymarzona, a okolica piękna. Zrobiliśmy godzinną trasę z widokiem na Luboń (chyba) w jedną stronę i Babią Górę (na pewno) w drugą. Szkoda, że nie można było dłużej (ta godzinka minęła błyskawicznie) , ale trzeba było wracać do domu, gdzie Ronia czekała na swoją porcję spaceru. Aby wynagrodzić psince dłuższą nieobecność, następnego dnia, czyli w sobotę, zrobiłem z nią 14 kilometrowe wybieganie w pierwszym zakresie. Z dużą satysfakcją stwierdziłem, że przy tym pierwszozakresowym pulsie tempo miałem już wyraźnie szybsze niż 6 min/km. Jak tak dalej pójdzie, to przyjdzie mi robić długie wybiegania z prędkością, która kiedyś przypisana była do szybszych biegów w drugim zakresie. Widać, że wakacyjne treningi przynoszą wymierne efekty. Wydolność organizmu robi się coraz większa, dzięki czemu bieganie staje się jeszcze przyjemniejsze.
Te efekty zauważyłem zresztą już na bytomskim półmaratonie. Wprawdzie życiówkę poprawiłem tylko nieznacznie, ale bardzo cieszy mnie styl, w jakim to zrobiłem. Przez cały dystans biegło mi się lekko. Nie miałem ani jednego kryzysu, czy też momentu zniechęcenia. Jedyny raz opór materii poczułem na ostatnim podbiegu, ale nawet wtedy nie było to jakoś szczególnie straszne. Tak sobie myślę, że gdybym od początku pobiegł trochę szybciej, to zakładane 1:50 złamałby wyraźnie, ale wcale nie żałuję, że tak się nie stało. Ważniejsze wydaje mi się, że do mety dotarłem w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Że ten bieg to była prawdziwa przyjemność. A o to przecież tak naprawdę w tym wszystkim chodzi...
Na zdjęciu - jeszcze jedna pamiątka z Bytomia. Chyba gdzieś w okolicach 11 km.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
arieloslaw07
08:44
Wojtek23
08:42
ŁukaszK
08:35
biegacz54
08:20
bobparis
08:12
slawek_zielinski
08:09
maur68
07:59
platat
07:59
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:57
mieszek12a
07:52
michu77
07:47
Admin
07:33
krych26
07:08
piotrhierowski
05:33
kruszyna
01:17
RobertLiderTeam
00:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |