Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Ameryka Północna, 12 lipca 2017, 08:19, 1713/160631Mariusz Szeib
Freedom Charity Run 2017 - Post Scriptum

LINK 1: WIĘCEJ INFORMACJI NA STRONIE
LINK 2: ARCHIWUM: ZAGRANICA - AMERYKA PółNOCNA



      Rano 1 lipca biegliśmy z Danielem, Jackiem i Mateuszem ramię w ramię przez Stat Street w kierunku Lake Street, skąd o 9.00 miała wystartować doroczna parada, rozpoczynająca jubileuszową, setną Konwencję Światową w Chicago. Właśnie tam, już od kilku miesięcy, mieliśmy umówione spotkanie z Prezydentem Światowym Bobem Corlew. Właściwie to zaledwie truptaliśmy, a tuż za nami podążali nasi koledzy z Niemiec, Francji. Byli też Węgrzy, Litwini, Estończycy i Ukraińcy.

Głowę miałem pełną kłębiących się myśli. Jak na filmie poklatkowym przesuwała się cała historia naszego biegu; najpierw przygotowań, nawiązywania kontaktów za oceanem, objaśniania celu i zasad FCR, szykowanie strojów biegowych, T – shirtów, banerów, ulotek, szlifowanie formy biegowej, ustalenie diety i suplementacji. W końcu podróż za ocean w niezbadaną przestrzeń, która choć mocno niewiadoma okazała się w praktyce bardzo przyjazna. Czy bez serdeczności ludzi, których tam spotkaliśmy ten bieg w ogóle mógłby się odbyć? Tak, ale czyż miał by sens?

Kluczową osobą była Anne Shumaker z Albamy, która zorganizowała nasze pierwsze dni pobytu i dzień startu. Anne nie ograniczała się do Alabamy ale także pomogła nam nawiązać kontakty w innych stanach. Skontaktowała nas m.in. z Gale Douglassem, który wraz grupą kolegów podjął nas wspaniale w Killen. Drugą kluczową osobą była Patty Cooke z Indiany. W tym stanie mieliśmy aż 6 odcinków i noclegów. To Patty obdzwoniła kluby lions w tych wszystkich miastach na naszej trasie. John Levis zorganizował wywiad w telewizji ABC w Bowling Green, Fred i Nancy Royce wraz z Johnem i Darleen Horton gościli nas po królewsku w Louisville, Missy Bone zorganizowała nasz pobyt w Seymore.

Spotkania w Indianapolis perfekcyjne zaplanował Stephen Weingardner, a Pat i Charlie Short, wraz Vicky i Bobem Hardy troszczyli się o nas w Lafayette. Pat zorganizowała wywiady dla lokalnej stacji telewizyjnej. O wszystkie detale w niespełna 6 tysięcznym Rensellaer zadbał Bob Souza, a w przedostatnim mieście naszej długiej podróży w Valparaiso byliśmy pod wyjątkową opieką Elishy Porterfield, z której twarzy nigdy nie znikał uśmiech. W Chicago byliśmy gośćmi parafii "Pięciu Męczenników", w której na co dzień Posługę Bożą sprawuje ks. Tomasz Sielicki, a pod jego nieobecność opiekował się nami ks. Marian Jachym. Wspaniałe powitanie w Oak Brook przygotowała Meg Marshinski i kochane Polki Joasia Wrońska , Monika Kural, Marysia Kubik i Dorota Komar.

Jakże ważne dla nas spotkanie z Prezydentem Światowym zorganizowała Gloria Geske. Są dziesiątki innych wspaniałych koleżanek i kolegów z Ameryki, którzy dokładali wszelkich starań aby wesprzeć nas podczas biegu na wszelki możliwy sposób. Dzisiaj im wszystkim za to pięknie dziękujemy.

Te 11 dni pełne było przygód, a gościnność Amerykanów urzekła nas. Przebiegliśmy w czwórkę 1001 km, a towarzyszący nam samochód przyjechał ich aż 1 200, zużywając przy tym 160 litrów benzyny. Nasz Chevrolet Traverse pił benzynę bez opamiętania, my też, z tym, że były to inne płyny. Kupiliśmy więc ponad 250 szt. półlitrowych butelek wody, wylewając część na siebie aby schłodzić nasze gotujące się w upale głowy. Wypiliśmy 30 litrów soku pomidorowego oraz ponad 10 l izotoników. Każdy z nas zużył więc ponad 40 l tych "innych" płynów. Zrobiliśmy ponad milion kroków. Aby uzmysłowić jak to dużo- robiłem już porównania w raporcie z pierwszego dnia. Dzisiaj dodam jeszcze jedno- gdyby ktoś obiegł stadion olimpijski milion razy, pokonałby dystans z Ziemi na Księżyc i miałby za sobą już 1/3 drogi powrotnej.

Jeden cel, przyjaźń ponad granicami i współpraca bez granic osiągnęliśmy po wielokroć. Czy przełoży się to na pomoc dla dzieci, uciekinierów z Syrii? Daniel, Jacek, Mateusz i ja nie tylko prosimy o wsparcie jakże ważnego celu charytatywnego, lecz najpierw, poprzez wysiłek, w często skrajnie trudnych warunkach, postanowiliśmy pokazać jak bardzo zależy nam na wspólnym działaniu.

Już w trakcie biegu udało się rozpocząć zbiórkę funduszy. Na razie w gotówce, przelewach i konkretnych deklaracjach wpłynęło ponad 2 000 dolarów. Mamy nadzieję, że to dopiero początek. Zapraszamy każdego, kto uzna nasz wysiłek za coś motywującego, godnego uwagi, o dołączenie do grona ofiarodawców. Wystarczy wejść na www.freedomcharityrun.org. Można dokonać darowizny za pomocą Pay Pal, lub zwykłego przelewu. Umowny koszt jednego kilometra to 100 dolarów lub Euro. Można się składać. Liczy się każdy cent.

Byłem w Libanie we wrześniu zeszłego roku- potrzeby pomocy humanitarnej tam nie mają granic. Wraz z Okręgiem Lions 111 OM z Niemiec chcemy wyposażyć obecną szkołę zainstalowaną w kontenerach lub wybudować nową, zależy od kwoty, którą ostatecznie pozyskamy. Czy nam się uda zrealizować ten cel? A czy łatwo było przebiec ten 1000 km? Nie ma przecież rzeczy niemożliwych, a co najwyżej trudne. Nie możemy sami zrobić wszystkiego lecz możemy zrobić przynajmniej "coś". Jeśli każdy z nas zrobi "coś", to razem zrobimy "wszystko"!



Komentarze czytelników - brakskomentuj informację


















 Ostatnio zalogowani
młodyorzech
14:44
biegacz54
14:29
martinn1980
14:22
flatlander
14:17
BornToRun
13:49
mateusz
13:44
lordedward
13:39
arco75
13:30
Tomek71
13:29
kubawsw
13:29
Bartuś
13:21
mct
13:10
marianzielonka
12:53
janusz9876543213
12:44
henrykchudy
12:07
szyper
12:04
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |