Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 1052/950691 razy

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Relacja z półmaratonu w Salzburgu
Autor: Meres Jarosław
Data : 2024-05-19


Półmaraton w Salzburgu znalazłem na stronie i pomyślałem piękne miasto , płaska trasa , ta kombinacja może skutkować czymś niezwykłym. Po trzech miesiącach wyczekiwania ruszyłem na Festiwal Biegów do Austrii przez Pragę.

Po odebraniu pakietu startowego już poczułem tę atmosferę święta biegowego. Następnego dnia było jeszcze lepiej. Ludzie w sportowych strojach ciągnący na miejsce startu . Coraz więcej i więcej. Aż wreszcie dotarłem na most, z którego mieliśmy ruszać. Szukam Polaków, by wymienić kilka zdań, nie było to łatwe, bo było nas tylko jedenastu jak później policzyłem, ale w końcu się udało.

Życzyliśmy sobie powodzenia i startujemy. Ustawiłem się dość daleko od czoła, co było drobnym błędem, bo po pierwsze czas oficjalny był czasem brutto , a po drugie na węższych fragmentach musiałem się dość mocno przedzierać. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będę tak dobrze się czuł.


Zacząłem spokojnie, uczony doświadczeniem, że tak naprawdę bieg będzie zależał od drugiej połówki dystansu i muszę rozpocząć na 50 minut na 10,5 km. Do polówki dobiegłem nawet wolniej, ciesząc się widokami, a naprawdę było czym.

WYNIKI - ZOBACZ

Cały czas mijam ludzi i obserwuję czas poszczególnych kilometrów, już jest luźniej, a na moim zegarku widzę 4,45 . Tempo mi wcale nie spada, a na kolejnych odcinkach się utrzymuje . Na 15 kilometrze czuję nieśmiało, że mogę pokusić się dziś o życiówkę, pomimo dość słabego otwarcia. Siedemnasty kilometr, spoglądam na czas, trochę wolniej, ale jak na ten moment to całkiem dobrze - 4,52

Już jesteśmy z powrotem w centrum, ludzie dopingują przy trasie, a ja mam siłę, żeby to tempo utrzymać. Ostatecznie nawet na ostatnich dwóch kilometrach zszedłem poniżej 4,50 i osiągnąłem wynik 1,43.29, czym poprawiłem rekord życiowy o 19 sekund.


Po biegu pamiątkowy medal i dalej w Alpy, do term Bad Hofgastein na regenerację. W końcu zasłużyłem.

Wracałem do Polski nocując jeszcze w czeskim Taborze. W tym pięknym miasteczku, w labiryncie uliczek Starego Miasta, jeszcze raz mogłem przeżyć i przeanalizować swój bieg, dochodząc do wniosku, że jak dobrze to rozegram taktycznie, to złamię w końcu granicę 100 minut.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Admin
15:23
Lech Komenda
14:29
INVEST
14:19
marczy
14:15
czewis3
13:44
wieslaw44
13:04
gpnowak
13:04
kostekmar
12:01
CZARNA STRZAŁA
11:40
Leno
11:19
szalas
10:36
danielEm
10:11
Wojciech
09:38
Kravis
09:20
Seba7765
09:12
janusz9876543213
09:04
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |