Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [18]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
krunner
Pamiętnik internetowy
Biegiem przez Kampinos

Arek
Urodzony: ----
Miejsce zamieszkania:
31 / 45


2014-05-21

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Znowu w Bazylei (czytano: 447 razy)

 

Yupiii ! Pozdrawiam z krainy bananów za 10 zl z kilogram i izotonika Powerade w cenie 9 zl za półlitrow± butelkę, tak, znowu przebywam w Szwajcarii i to nie tej Kaszubskiej ;-)
Przyleciałem w niedzielę, lot z Warszawy do Zurichu, potem poci±giem es be be z Zurichu do Bazylei, bite 10 godzin w podróży, eh. Ale za to fajne chmurki w samolocie, miałem wrażenie, ze lecę nad Antarktyda jak±¶ czy czym¶ takim...

Żeby oswoić się z cenami i się do nich zaklimatyzować kupiłem sobie na lotnisku w Zurichu taka ¶redni± bagietkę z tuńczykiem za 7.80 CHF, czyli jakie¶ 27 zł, spoko, dobra była, ehhh, taki mały aklimatyzuj±cy strzał na pocz±tek :)
Ale żeby nie tylko o pieni±dzach... ;-)

Wypadł mi z tej okazji mój niedzielny kampinoski kros i byłem z tego powodu nieĽle wkurzony, eh! Ile jest warte jedena¶cie kilometrów kampinoskiego krosu ? Dużo. A ile jest warte jedena¶cie kilometrów kampinoskiego krosu przed zaplanowanym startem na 10 km ? Jeszcze więcej :)

No dobra, Arku, nie jestes zawodnikiem, nie ma tragedii, nie musisz cisnac. Nic nie musisz, pamietaj, jestes tylko tyci-tyci..., no dobra, srednim amatorem.
No dobra, ale przeciez mozna zamienic na jedenascie kilometrów krosu na ekwiwalent bazylejski.

W poniedzialek bylo cieplo 25 stopni, mam z pracy do hotelu 15 minut, slonce zachodzi tu sporo po dziewiatej wieczorem, wiec jest kiedy biegac. Przebieglem 7 km OWB1 po pracy, w tempie 5:18/km, to jest ok... Trzy dni nie biegalem, do tego jest dosc cieplo, nie ma cudów. Duzo osób tu biega, wiecej kobiet niz mezczyzn, odwrotnie niz u nas. Nikt sie nie pozdrawia, co jest zrozumiale, musialbym pozdrowic ze 20 osób w niespelna godzine, co jest przeciez bez sensu...

We wtorek umawiamy sie z trzema kolegami na rower. Bierzemy rowery z hotelu, trzeba wypelnic specjalny formularz, imie, nazwisko, nr pokoju, przewidywany czas uzywania roweru i ze 20 innych pól ;-), cos jak o kredyt hipoteczny w banku :)
Dostaje mojego rumaka, ma 28 cali, a poza tym koszyk, cienkie opony, przerzutke w tylnej piascie i jest ciezki. Klasyk taki. Cos jak Slowacki. Pierwszy raz w tym roku jade rowerem, dobra, pamietam, ze mam ten duathlon we wrzesniu :) Jezdzimy troche po miescie, skrecam w jakas uliczke. Jest ograniczenie do 30 km/h. Jakis locals :) widzac moja pomaranczowa koszulke biegowa i dosc ostre pedalowanie krzyczy do mnie "eine halbe Stunde", czyli doslownie polowa godziny. Domyslam sie, ze chodzi mu o te 30, o te ograniczenie predkosci, takie rzeczy to tylko w Szwajcarii ;-). Zwalniam, cmoka z zadowoleniem, mówi "okiej" :) Luzik ;-) Potem jedziemy do jakiegos parku, tam spotykamy sie z Michalem. Michal mieszka tu od 4 lat i bedzie naszym Fahradleiterem ;-). Jedziemy w strone Niemiec, przekraczamy granice. Dobrze sie bawimy, zartujemy troche z Niemców (zdecydowanie nie na bloga ;-)), zastanawiamy sie jaki to land (potem sprawdzam, ze Badenia-Wirtembergia). Sporo rowerzystów, duzo osób na kolarkach, malo biegaczy, chyba jeden tylko. Michal twierdzi, ze Niemcy aktualnie mocno relaksuja sie na wrotkach :). Zapieprzaja na nich tak, ze ciezko na rowerze nadazyc ;-) Takie niemieckie Wrotken-maschine :)
Jedziemy wzdluz Renu, a raczej wzdluz jakiegos jego doplywu, czy moze jakiegos kanalku, cholera wie ;-) Zatrzymujemy sie, podplywa do nas labedz i oczywiscie wyczuwajac dobre, szczere, polskie serca chce wyzebrać troche zarcia ;-) No nie mamy :(.
Potem przejeżdżamy tamę w okolicach miejscowo¶ci Grenzach-Wahlen i wracamy, kieruj±c się w stronę granicy ze Szwajcari±. Jedziemy przez jakie¶ fantastyczne dla biegaczy i rowerzystów tereny, pełne le¶nych ¶cieżek, miękkich, ale bez korzeni, wyłożonych żwirkiem, spotykamy dużo osób biegaj±cych. S± to okolice Drei Lander Garten. Dopiero w maju, przy tej pogodzie można docenić te rejony, jak bardzo infrastruktura sprzyja rekreacji rowerowej, biegowej, pieszej i innej...
Sił± rozpędu wpadamy jeszcze do Francji, na rynek w miejscowo¶ci Huningue. Obmywam twarz wod± z fontanny. Potem powrót do Bazylei. Około 30 kilometra zaczyna mnie boleć prawe kolano, nie jestem jednak przyzwyczajony do roweru, a może to problem wysoko¶ci siodełka... Wieczorem czuję je jeszcze w hotelu, ale wygl±da na to, że to nic poważnego. Mój garmin pokazuje 39.56 km i ¶redni± prędko¶ć 17.44 km/h. Szału nie ma, ale byli¶my na wycieczce rowerowej, a nie na Ironmanie ;-) No i to mój rowerowy debiut w tym roku. Pewnie by nas wyprzedzili na tych wrotkach j.....ch :)
Ahoj!

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2014-05-21,07:56): fajnie masz :) Miłego pobytu.
snipster (2014-05-21,09:18): cywilizacja... rozbudowane tereny rekreacyjne, nie to co u nas "a po co?" ;) z cenami na zachodzie się nie przelicza, jak już to 1:1, czyli 1zł=1e, bo inaczej psychozy dostaniesz ;)
krunner (2014-05-21,17:18): Dzięki Pawle, no fajnie tu jest :) ciepło i w ogóle
krunner (2014-05-21,17:20): Tak, rozbudowane rejony rekreacyjne - to czego nie potrafiłem nazwać we wpisie. Ale wiesz, taka Szwajcaria to jest 5x bogatsza od Poland :(. Kiedy¶, kiedy¶, kiedy¶... za 150 lat :)







 Ostatnio zalogowani
eferde
15:47
filips1
15:44
stanlej
15:42
agafpaw
15:34
chris_cros
15:04
Henryk W.
14:46
malkon99
14:37
kostekmar
13:59
biegacz54
13:56
Stonechip
13:13
Hubert87
13:09
piotrhierowski
13:07
BOP55
12:22
maur68
12:13
Bartu¶
11:57
Piotr Fitek
11:52
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |