Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-09-28)
  Ostatnio komentował  michu77 (2016-09-30)
  Aktywnosc  Komentowano 4 razy, czytano 237 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-09-28, 16:05
 Zawodowcy w amatorskim tłumie
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
Tak sobie od trochę ponad 4 lat też trochę biegam i muszę przyznać, że zorganizowane biegi masowe to jest bardzo specyficzna dziedzina sportu. Jak sama nazwa „masowe” wskazuje mogą w niej wystartować wszyscy bez wyjątku. No i zdecydowana większość osób startujących w tego typu biegach to są tacy sami jak ja amatorzy. I po amatorsku do tematu podchodzimy. Zapisujemy się, opłacamy wpisowe, przyjeżdżamy, odbieramy pakiety, biegniemy, spotykamy się na wspólnym mniejszym lub większym konaniu po biegu, trochę pogadamy, coś tam zjemy, jak nam jeszcze nie zjedzono i jedziemy do domu, by po naszemu amatorsku przygotować się do kolejnego startu.

Jesteśmy niczym owce podążające za bacą wzywającą na kolejny bieg. Ale w naszym owczym amatorskim tłumie zdarzają się wilki, czy też lwy, albo i tygrysy, które podchodzą do tematu zupełnie inaczej niż my. Oni są zgrupowani w różne grupy, czy też teamy, nad którymi czuwają różni managerowie. To oni opracowują strategię startów, decydują kto gdzie pobiegnie i ma walczyć o zwycięstwo, czytaj o taką czy inną kasę. W zasadzie wszędzie tam, gdzie jest bieg w którym można zdobyć takie czy inne pieniądze, wiadomo, że w pierwszej linii staną zawodnicy trochę bardziej opaleni od nas, dla których start jest po prostu formą zarobkowania. Tak, jak my często jeździmy na zachód Europy pracując na zmywaku, czy w innych mniej lub bardziej „upokarzających” dla rdzennych mieszkańców zawodach, tak mieszkańcy krajów, gdzie by przeżyć często trzeba uciekać przed lwami przyjeżdżają do nas, by wystartować w biegu zorganizowanym i zgarnąć taką czy inną kasę.

Potem, tak jak dumnie ogłaszają różni organizatorzy, to właśnie w tym biegach my amatorzy mamy szansę zmierzyć się z zawodowcami. Jest to trochę śmieszne, gdyż co najwyżej możemy się zmierzyć na chwilę spojrzeniem, kiedy idziemy na linię startu i gdzieś przypadkiem się spotkamy. Potem gdzieś na 20 – 25 kilometrze na trasie widzimy napisy: „ szybciej, bo Kenijczycy już jedzą i ci wszystko zjedzą”. I coś w tym jest. My doczłapiemy do mety, usiądziemy, jak coś zostało do jedzenia to podjemy, a oni już gnają na następny bieg. No i pytanie się nasuwa. Czy to jest fair wobec naszych naprawdę dobrych, ale amatorskich zawodników, którzy potrafią osiągnąć czas na poziomie poniżej 3 godzin? Powiedzmy sobie szczerze. Dla normalnego, przeciętnego biegacza na zbliżonym do mojego poziomie, jakich na trasie jest około 90%, osiągnięcie na maratonie czasu poniżej 2 godzin 40 minut jest praktycznie mało realne. To już potrafią tylko nasi biegający narodowi kosmici. Ale nawet oni mają niewielkie szanse w starciu z zawodnikami z innych krajów, którzy bieganie mają w genach i to jest dla nich zawód. A my, czyli cała reszta w jakiś sposób się zrzucamy, by oni mogli startować. Pytanie czy tak powinno być i co start zawodowców w naszym tłumie daje nam prawdziwym amatorom? Dla Organizatorów wiadomo, jest to pewna forma podniesienia prestiżu biegu, bo może być uzyskany dobry czas. No cóż mamy wolność takiego zarobkowania, na jakie kto jest gotowy i do jakiego stworzony. To jest ich zawód i ich chleb. A i tak nad wszystkim czuwają ich managerowie zgarniając sporą część ich wypłaty. Co ciekawe, raz czy dwa spotkałem się z informacją, że po biegu będzie wielka kontrola antydopingowa i wtedy raptem się okazało, że startowali sami Polacy. Muszę przyznać, że to było bardzo ciekawe. Jak widać zawodowstwo ma swoje bardzo specyficzne prawa.

I na koniec ja osobiście nie mam nic przeciwko startom zawodników z Ukrainy, czy innych kontynentów. Niech sobie biegają dla kasy, w końcu to ich zawód. Jedynie co, to trochę mi naszych naprawdę dobrych biegających żal. Bo oni mają niewielkie szanse w tej konfrontacji kultur. Tak jak słusznie Michu zauważył na razie zaledwie dotknąłem tematu, bez wgłębiania się w niego. Nie ukrywam, że myślę nad poważniejszym podejściem do tematu, ale tutaj trzeba trochę bardziej się w to zgłębić. Szczególnie, kiedy piszemy na temat kontroli antydopingowej. Koszt jej jest wysoki, ale kto powinien ją płacić? Może wyjściem z sytuacji byłby podział opłat startowych dla zawodowców i inny dla nas zwykłych amatorów, którzy biegamy tylko w zasadzie dla naszej przyjemności. Jak to jeden z komentujących na Facebook napisał jest taki podział zrobiony w triathlonie, gdzie mamy profi i radosnych amatorów. Może to byłoby rozwiązanie i u nas? To już jest temat pod dużo poważniejsze opracowanie. Tutaj ledwo polizałem kostkę soli.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


andrzej1022
Andrzej Olszewski

Ostatnio zalogowany
2024-02-10
12:20

 2016-09-29, 10:32
 w temacie
2016-09-28, 16:05 - biegowaamatorszczyzna napisał/-a:

Tak sobie od trochę ponad 4 lat też trochę biegam i muszę przyznać, że zorganizowane biegi masowe to jest bardzo specyficzna dziedzina sportu. Jak sama nazwa „masowe” wskazuje mogą w niej wystartować wszyscy bez wyjątku. No i zdecydowana większość osób startujących w tego typu biegach to są tacy sami jak ja amatorzy. I po amatorsku do tematu podchodzimy. Zapisujemy się, opłacamy wpisowe, przyjeżdżamy, odbieramy pakiety, biegniemy, spotykamy się na wspólnym mniejszym lub większym konaniu po biegu, trochę pogadamy, coś tam zjemy, jak nam jeszcze nie zjedzono i jedziemy do domu, by po naszemu amatorsku przygotować się do kolejnego startu.

Jesteśmy niczym owce podążające za bacą wzywającą na kolejny bieg. Ale w naszym owczym amatorskim tłumie zdarzają się wilki, czy też lwy, albo i tygrysy, które podchodzą do tematu zupełnie inaczej niż my. Oni są zgrupowani w różne grupy, czy też teamy, nad którymi czuwają różni managerowie. To oni opracowują strategię startów, decydują kto gdzie pobiegnie i ma walczyć o zwycięstwo, czytaj o taką czy inną kasę. W zasadzie wszędzie tam, gdzie jest bieg w którym można zdobyć takie czy inne pieniądze, wiadomo, że w pierwszej linii staną zawodnicy trochę bardziej opaleni od nas, dla których start jest po prostu formą zarobkowania. Tak, jak my często jeździmy na zachód Europy pracując na zmywaku, czy w innych mniej lub bardziej „upokarzających” dla rdzennych mieszkańców zawodach, tak mieszkańcy krajów, gdzie by przeżyć często trzeba uciekać przed lwami przyjeżdżają do nas, by wystartować w biegu zorganizowanym i zgarnąć taką czy inną kasę.

Potem, tak jak dumnie ogłaszają różni organizatorzy, to właśnie w tym biegach my amatorzy mamy szansę zmierzyć się z zawodowcami. Jest to trochę śmieszne, gdyż co najwyżej możemy się zmierzyć na chwilę spojrzeniem, kiedy idziemy na linię startu i gdzieś przypadkiem się spotkamy. Potem gdzieś na 20 – 25 kilometrze na trasie widzimy napisy: „ szybciej, bo Kenijczycy już jedzą i ci wszystko zjedzą”. I coś w tym jest. My doczłapiemy do mety, usiądziemy, jak coś zostało do jedzenia to podjemy, a oni już gnają na następny bieg. No i pytanie się nasuwa. Czy to jest fair wobec naszych naprawdę dobrych, ale amatorskich zawodników, którzy potrafią osiągnąć czas na poziomie poniżej 3 godzin? Powiedzmy sobie szczerze. Dla normalnego, przeciętnego biegacza na zbliżonym do mojego poziomie, jakich na trasie jest około 90%, osiągnięcie na maratonie czasu poniżej 2 godzin 40 minut jest praktycznie mało realne. To już potrafią tylko nasi biegający narodowi kosmici. Ale nawet oni mają niewielkie szanse w starciu z zawodnikami z innych krajów, którzy bieganie mają w genach i to jest dla nich zawód. A my, czyli cała reszta w jakiś sposób się zrzucamy, by oni mogli startować. Pytanie czy tak powinno być i co start zawodowców w naszym tłumie daje nam prawdziwym amatorom? Dla Organizatorów wiadomo, jest to pewna forma podniesienia prestiżu biegu, bo może być uzyskany dobry czas. No cóż mamy wolność takiego zarobkowania, na jakie kto jest gotowy i do jakiego stworzony. To jest ich zawód i ich chleb. A i tak nad wszystkim czuwają ich managerowie zgarniając sporą część ich wypłaty. Co ciekawe, raz czy dwa spotkałem się z informacją, że po biegu będzie wielka kontrola antydopingowa i wtedy raptem się okazało, że startowali sami Polacy. Muszę przyznać, że to było bardzo ciekawe. Jak widać zawodowstwo ma swoje bardzo specyficzne prawa.

I na koniec ja osobiście nie mam nic przeciwko startom zawodników z Ukrainy, czy innych kontynentów. Niech sobie biegają dla kasy, w końcu to ich zawód. Jedynie co, to trochę mi naszych naprawdę dobrych biegających żal. Bo oni mają niewielkie szanse w tej konfrontacji kultur. Tak jak słusznie Michu zauważył na razie zaledwie dotknąłem tematu, bez wgłębiania się w niego. Nie ukrywam, że myślę nad poważniejszym podejściem do tematu, ale tutaj trzeba trochę bardziej się w to zgłębić. Szczególnie, kiedy piszemy na temat kontroli antydopingowej. Koszt jej jest wysoki, ale kto powinien ją płacić? Może wyjściem z sytuacji byłby podział opłat startowych dla zawodowców i inny dla nas zwykłych amatorów, którzy biegamy tylko w zasadzie dla naszej przyjemności. Jak to jeden z komentujących na Facebook napisał jest taki podział zrobiony w triathlonie, gdzie mamy profi i radosnych amatorów. Może to byłoby rozwiązanie i u nas? To już jest temat pod dużo poważniejsze opracowanie. Tutaj ledwo polizałem kostkę soli.
Bardzo ciekawe przemyślenia. Ja osobiście jestem zniesmaczony po tegorocznym półmaratonie w Poznaniu. U jednej z zawodniczek stwierdzono obecność niedozwolonego środka. Ostatecznie sprawa została umorzona (potwierdzono obecność meldonium). Co mnie zniesmaczyło? Zachowanie pracowników jednej z firm "biegowych". Te wpisy "trzymaj się", "jesteśmy z Tobą" zburzyły całkowicie moje dobre zdanie o tej firmie. Powiedziałem sobie że więcej żadnego sprzętu tej firmy nie kupię.
Wracając do tematu organizator zdyskwalifikował zawodniczkę na 2 lata. i tyle mógł zrobić.
Zawodniczka zapewne nie opłaciła wpisowego, otrzymała pakiet startowy. bieg zaczynała ze strefy VIP. Ja i inni biegacze opłaciliśmy jej pakiet startowy i nagrody finansowe dla zwycięzców. Reasumując, gdyby nie było nagród finansowych to impreza byłaby amatorska. Może wreszcie pora skończyć z wolnymi numerami startowymi będącymi w gestii organizatora? Przepraszam za chaotyczny wpis ale nie mogę spokojnie o tej sprawie spokojnie myśleć.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



henry
Henryk Czerniak

Ostatnio zalogowany
2024-03-23
16:36

 2016-09-29, 10:49
 Poznan robi to lepiej.
Poznań i tak robi to lepiej od Warszawy , raz nawet nie dopuścił zawodników z Kenii , ponieważ nie zgłosili się w terminie. Właśnie wtedy półmaraton wygrali państwo Ochalowie. Warszawa np. na maraton wrześniowy zaprasza po kilku Kenijczyków płacąc już im przed startem i daje to tyle ,że polscy maratończycy nie startują poza amatorami a frekwencja od 3 lat w tym maratonie spada.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (25 sztuk)


michu77
Michał Hadam

Ostatnio zalogowany
2024-03-29
10:42

 2016-09-30, 08:24
 
2016-09-29, 10:32 - andrzej1022 napisał/-a:

Bardzo ciekawe przemyślenia. Ja osobiście jestem zniesmaczony po tegorocznym półmaratonie w Poznaniu. U jednej z zawodniczek stwierdzono obecność niedozwolonego środka. Ostatecznie sprawa została umorzona (potwierdzono obecność meldonium). Co mnie zniesmaczyło? Zachowanie pracowników jednej z firm "biegowych". Te wpisy "trzymaj się", "jesteśmy z Tobą" zburzyły całkowicie moje dobre zdanie o tej firmie. Powiedziałem sobie że więcej żadnego sprzętu tej firmy nie kupię.
Wracając do tematu organizator zdyskwalifikował zawodniczkę na 2 lata. i tyle mógł zrobić.
Zawodniczka zapewne nie opłaciła wpisowego, otrzymała pakiet startowy. bieg zaczynała ze strefy VIP. Ja i inni biegacze opłaciliśmy jej pakiet startowy i nagrody finansowe dla zwycięzców. Reasumując, gdyby nie było nagród finansowych to impreza byłaby amatorska. Może wreszcie pora skończyć z wolnymi numerami startowymi będącymi w gestii organizatora? Przepraszam za chaotyczny wpis ale nie mogę spokojnie o tej sprawie spokojnie myśleć.
Sprawa którą opisujesz jest/była dużo bardziej skomplikowana... Warto się trochę bardziej zagłębić w temat.
Przypomnę p.Sylwię Ejdys i Nocny Półmaraton Wrocławski.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (118 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (17 sztuk)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
tytus :)
15:05
FEMINA
15:00
andre 84
14:39
arco75
14:27
biegacz54
13:58
AleCzas
13:34
akaen
13:20
kostekmar
13:19
tomsudako
12:59
stanlej
12:50
Hoffi
12:38
raczek1972
12:21
fit_ania
12:04
conditor
11:50
Kapitan
11:35
bolitar
11:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |