Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-05-22)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2016-05-22)
  Aktywnosc  Komentowano 2 razy, czytano 180 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-05-22, 11:04
 Składowe sukcesu w maratonie
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/


Na początku jak zwykle w tym miejscu i czasie. Tomasz masz rację, trochę odpoczynku się przyda. Lisa, to co piszesz, że wydarzyło się podczas biegu Święców w Sławnie, że zabrakło medali dla tych, którzy przybiegli na końcu, to przyznam szczerze spora granda, czy jak to w moich młodych latach mówiliśmy: poruta na całego. Coś takiego nie ma prawa mieć miejsca, gdyż osoby, które pod koniec przybiegają potrzebują co najmniej takiej motywacji, jak ci co z przodu. A jeżeli jeszcze są to biegający robiący pierwsze kroki w naszej biegowej pasji to nawet większej. W takim przypadku poziom organizacyjny mogę określić krótko: wstyd, hańba i sromota. Nie mam nic więcej do dodania, poza tym, że trzymam za Ciebie kciuki

Robercie dłużej znany zobaczymy jak to z moim odpoczywaniem będzie. A co do Biegu Powstania Wielkopolskiego to fatycznie wszystko super przygotowałeś. Właśnie apropo przygotowania, ale już nie organizacyjnego, ale biegowego. Każda z osób już trochę bardziej biegowo do życia podchodzących doskonale wie, że każdy start zorganizowany wymaga odpowiedniego i osobnego podejścia i przygotowania. I tak do biegu na 5 czy nawet 10 kilometrów, to wystarczą dobre buty i trochę treningów. Tak, żeby w tygodniu te naście czy do dzieścia kilometrów zrobić, a bez zbytniego wysiłku taki dystans powinniśmy pokonać. Do tego dobre buty i gra muzyka, możemy biec. Półmaraton, to już zdecydowanie poważniejszy temat. Tu już trzeba położyć mocny nacisk na przygotowanie kondycyjno-biegowe, do tego bardzo dobre i co najważniejsze wygodne i nie obcierające buty i możemy biec. Treningowo dwadzieścia z hakiem kilometrów tygodniowo nie starczy. Chcąc mieć dobre samopoczucie przed startem, to te 40 z większym czy mniejszym hakiem robić tygodniowo musimy. Zgodnie ze świętą biegową zasadą: tygodniowy dystans treningowy: planowana odległość startowa razy dwa. Do tego kiedy ustawimy się balonikami, na których zapisany zaplanowany czas odpowiada naszym możliwością, to powinniśmy z pewnym wysiłkiem, ale planowany rezultat osiągnąć.

No i mamy maraton, Królewski Dystans, czyli marzenie i sen dla wielu z nas. Po moich ostatnich przypadkach wiem, że tutaj już nie starczy treningowe przygotowanie. Do dwóch do tej pory przetuptanych w tym roku maratonów, czyli w Dębnie i Krakowie jechałem pod względem biegowym przygotowany jak nigdy. Miałem za sobą ciężko „przepracowany” okres zimowy, gdzie mój trening wbiegł na zupełnie inną orbitę przygotowującą. Jakieś podbiegi, interwały, skipy, bieżnie, rozbiegania i nie wiadomo co jeszcze. Tygodniowo tuptałem od 80 do 100 kilometrów, a były tygodnie, że i więcej. A wszystko to pod czujnym okiem Andrzeja. W zeszłym roku po miesiącu takich przygotowań, czyli niemal z marszu podbiegłem do maratonu w Poznaniu i udało mi się złamać 4 godziny. Co prawda o niecałe 30 sekund, ale zawsze, cel osiągnięty. Zdawało się, że w Dębnie i Krakowie nie ma bata, abym tego czasu nie poprawił. Ba, nawet z Andrzejem planowaliśmy bym złamał 4 godziny brutto, a nie netto, jak to było w Poznaniu. Pierwszy dzwonek alarmowy zadzwonił podczas treningowej połówki w Trzemesznie. Dla fantazji założyłem nowe buty i sobie radośnie pobiegłem. No i zakończyłem z zakrwawionym butem i palcem u stopy. No, ale dobiegłem, nawet w nienajgorszym czasie, czyli ok 7 minut poniżej dwóch godzin, co biorąc pod uwagę, że od ok 10 kilometra spływałem krwią, nie było chyba złym wynikiem.

No i nadbiegł czas na najważniejsze wiosenne starty, czyli Dębno i Kraków. Jak pisałem pod względem biegowym pojechałem przygotowany jak nigdy… Niestety w Dębnie „zapomniałem” o szczególe, że izo w czasie startu mi nie służą. No i poeksperymentowałem na trasie, co spowodowało ze od 30 kilometra nabiegł czas zwrotu górnego. Do mety jakoś dotuptałem, ale z szykującego się czasu zdecydowanie poniżej 4 godzin, zrobiło się 4,30. Nauczony przykrym doświadczeniem powiedziałem sobie, że w Krakowie nie będę pił izo. No, ale przed startem poczułem smaka na owocowy jogurt, który był ciepły i chyba na granicy ważności, albo już poza tą granicą. No i powtórka z Dębna. Do 30 kilometra jakoś biegło ( mimo że pewne żołądkowe rewolucje czułem), a po 30 to już szkoda pisać. No, ale do mety znowu się doczłapałem, ale czasie jeszcze gorszy niż w Dębnie, czyli 4,44. No i ta sobie myślę, że coś w tym jest, co mi jeden z panów w jednym z komentarzy napisał: zrobiłem wszystko co mogłem, by spieprzyć sobie bieg. I chyba coś w tym jest.

Kiedy startujemy w maratonie ( o biegach ultra już nie wspomnę), to wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Tu nie ma miejsca na improwizację i ułańską fantazję. Każdy element musi być przemyślany, przygotowany i dopieszczony. Warto czytać, dowiadywać się od fachowców i znawców tematu co jeść, w co się ubrać, na co zwrócić szczególną uwagę. Obecnie w erze Internetu nie ma z dostępem do takich informacji żadnego problemu. Nie jest to jakaś wiedza tajemna tylko wybrańcom dostępna. Każda i każdy z nas może sobie poczytać i się przygotować, bo warto, by swojego okresu przygotowawczego w tak artystyczny jak ja sposób nie spieprzyć. Start w maratonie wymaga od nas nie tylko przygotowania kondycyjno-biegowego, ale także strategicznego. Tutaj zmieniamy się trochę w wodza swojej cielesnej armii analizującego każdy ruch, każdy szczegół. Bieg na 5, 10 kilometrów jest jak potyczka, półmaraton jak bitwa, ale maraton to już prawie jak wojna. W tej wojnie naszym wrogiem są nie tylko kilometry, które mamy do pokonania, ale bardzo często „piąta kolumna”, która tkwi w nas samych robiąca wszystko, abyśmy nie dobiegli do mety, czyli tej wojny nie wygrali. A jeżeli jest to wojna, to znaczy że działa u nas piąta kolumna. I w tym konkretnym przypadku najważniejsze jest dla nas pokonanie tej piątej kolumny. Od tego sukcesu zależy czy zakończymy tą wojnę victorią. Kiedy ją pokonamy, to te kilometry jakoś nam zlecą.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-05-22, 11:27
 nie zdążyłem poprawić
Zerknąłem szybko na regulamin biegu w Sławnie:

Organizator XX Biegu Święców nie pobiera żadnych opłat związanych z wpisowym i opłatą
Organizator zapewnia:
numer startowy + agrafki,ubezpieczenie uczestników biegu od następstw nieszczęśliwych wypadków, pamiątkowy medal i koszulkę dla 200 pierwszych osób, które ukończą bieg, nagrody dla zwycięzców poszczególnych kategorii,
posiłek po biegu.
Napiszę tak, jeżeli bieg był za darmo, to trochę zmienia postać rzeczy. W takiej sytuacji trudno wymagać, aby wszyscy otrzymali pełne świadczenia.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
jarecki112
07:51
platat
07:50
Admin
07:48
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
Stonechip
06:32
Leno
06:23
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
kos 88
23:54
Fredo
23:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |