Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-05-02)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2016-05-02)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 218 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-05-02, 11:51
 Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział...
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/2016/05/02/gdyby-ktos-mi-kiedys-powiedzial/
Od czasu do czasu wbiega mi przed oczy moje zdjęcie sprzed prawie 16 lat, kiedy wyglądałem trochę inaczej niż teraz. Jak się do tego stanu doprowadziłem i jak od niego uciekłem raz czy drugi już pisałem dlatego nie chcę do tego wracać. Patrząc na to zdjęcie nasuwa mi się zupełnie inna refleksja. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę biegał… No właśnie taka refleksja się nasuwa, gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, gdyby znajomi z moich szczenięcych lat mogli przewidzieć. Na moim „lewym”, tzn. nie do końca zgodnym z prawdziwym imieniem oraz nazwiskiem profilu mam kilka znajomych osób jeszcze z czasu ogólniaka. Kiedy zapraszałem ich do znajomych pod zupełnie im nieznanym imieniem i nazwiskiem długo się musiałem nagimnastykować, by przekonać, że ja to ja, a nie dziwny gościu który podaje się zupełnie kogoś innego, a nawet z przybliżeniu nie jest do niego podobny.

Na chwilę tylko spróbuję krótko wyjaśnić dlaczego pod nie do końca moim imieniem i nazwiskiem profil na Facebook egzystuje. Nie chciałem się zbytnio tam kiedyś ujawniać, więc tak się złożyło. Teraz co prawda w nawiasie dołożyłem moje prawdziwe imię i nazwisko, ale ten Michał Kotyn ciągle za mną biega. No, ale już wracam do tematu przewodniego mojego skrobania. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że zacznę biegać… No właśnie gdyby… Tak jak już wcześniej pisałem tak naprawdę tajemnica odchudzania nie leży w dietach, poradach mądrych ludzi i innych zewnętrznych wspomaganiach. One owszem mogą się przydać, ale prawdziwa tajemnica sukcesu tkwi w nas samych. Każda czy każdy z nas ma swoją własną, indywidualną dietę w genach zapisaną.A te wszystkie tak reklamowane diety maxi, mini, midi i cud są fajne, jeżeli pod naszą własną, prywatną podbiegają. Cytując klasyka mogę napisać „ kiedy pytają mnie… jak schudłem „odpowiedź jest prosta. Bo tak naprawdę tego chciałem. I to bardzo. Uparłem się, powiedziałem sobie, że muszę. No i jak się uparłem, powiedziałem tak zrobiłem. I tak teraz myślę sobie, że to że chcemy jest najważniejsze. Moja otyłość trwała wiele lat. Mam na facebook parę znajomych osób z czasów ogólniaka, które zapewne to potwierdzą. No, ale że potrafiłem się pokonać musiało tkwić gdzieś głęboko we mnie. Kto wie, czy to nie jest w tym wszystkim najważniejsze. Bo trzeba chcieć i to chcieć tak naprawdę najważniejsze w tym wszystkim. Ja wiem, ze teoretycznie każda osoba, która ma problemy z nadwagą chce zgubić kilogramy. Ale uwierzcie mi, że z tym chceniem różnie wygląda. Sam przez grubo (he he) ponad 30 lat żyłem z otyłością na ty i chociaż niby mi to nie odpowiadało, to jednak nie robiłem za wiele by coś z tym zrobić. No i tak żyłem i żyłem a brzuch rósł i rósł aż wreszcie trafił mnie pierwszy piorun i powiedział : musisz schudnąć. No i właśnie myślę, czy już wtedy w duszy pragnienie biegania cichutko grać nie zaczęło. Bo wiedziałem, że nim zacznę tuptać muszę wpierw zgubić wagę. I zrobiłem to sam z siebie bez żadnego zewnętrznego wspomagania. Główne odchudzanie trwało 3 lata. Pierwszy dzięki odstawieniu słodkiego pozwolił pozbyć się 8 kilogramów, w drugim już pobiegłem po bandzie: trzy niewielkie posiłki i 24 kilogramy do tyłu, a w trzecim już normalniej, ale i tak nałożony i ustawiony styl żyia pomógł pozbyć się kolejnych 12 kilogramów. Czyli pierwszy główny trzyletni czas odchudzania to 44 kilogramy w plecy. No i potem sobie trochę żyłem w spokoju, aż trafił mnie kolejny piorun i powiedział tak: jak schudłeś, to zacznij biegać. No i zacząłem Teraz ważę 76 kilogramy, czyli od chwili gdy zacząłem ( wtedy wskazówka wskazała około 132, dokładnie nie wiem, bo skali zabrakło) zgubiłem 76 kg. A i tak ostatnio trochę przybrałem, bo był już czas, kiedy ważyłem 67, ale wtedy wszyscy znajomi mówili jednym głosem: „przytyj trochę”. No więc trochę przytyłem.

Patrząc na to moje zdjęcie dalej myślę : „gdyby ktoś mi kiedyś powiedział”. ( niestety fotki tutaj nie dało się wrzucić, więc zainteresowanych muszę odesłać do bloga)
Jak widać cuda się zdarzają. I ciekawe, czy to nie gdzieś tam zawieszone marzenie biegowe mnie nie ciągnęło do odchudzania. Bo jeżeli tyle lat nie chciało mi się schudnąć, to jakaś głębsza, nierozpoznana wtedy przyczyna musiała mnie podkusić. Bo w końcu coś musiało w tym być. W końcu nikt sam z siebie życia o 180% nie odmienia. I jeszcze jedna refleksja. Gdyby wtedy poszedł do bukmachera i obstawił np. równowartość obecnych 100 PLN, że będę biegał i to nie tylko sam dla siebie w parku. Jaki bym dostał kurs, gdybym obstawił, że będę startował amatorsko na 5, 10 km, że pokonam dystans półmaratonu i że w końcu z przeciętnie przyzwoitym czasem w okolicach 4 godzin pokonam Królewski Dystans? Ciekawe. A tak na koniec pytanie, czy ktoś patrząc na mnie wtedy by chociaż złotówkę postawił? Ale powiedzcie szczerze. I żeby nie było wątpliwości, ja to ten większy. Zdjęcie pochodzi z 1999 roku. I może dlatego tak trudno mnie znajomym z dawnych lat rozpoznać

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |