Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Piotr Stanek (Fitek) (2016-01-15)
  Ostatnio komentował  marianzielonka (2016-02-16)
  Aktywnosc  Komentowano 40 razy, czytano 542 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    1  2  
Do tego tematu podpięte są artykuły:
Galołejować czy nie Galołejować?(Marcin Rosak, 2016-01-15)
 

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



Andrzej W.
Andrzej Wróbel

Ostatnio zalogowany
2016-02-25
17:26

 2016-01-17, 18:10
 
2016-01-17, 15:59 - runnerski.pl napisał/-a:

Może pozostanę przy swoim szanując opinię m.in. Admina nie potrafię bowiem zrozumieć iż chodzenie na skutek wycieńczenia czy zmęczenia jest dobre i usprawiedliwione robienie tego samego aby uniknąć w/w zmęczenia jest złe.

Moim zdaniem przeciwnikom BARDZO CIĘŻKO JEST POGODZIĆ SIĘ Z TYM, ŻE SKORO TAK CIĘŻKO PRACUJĄ NA TRENINGACH CZY TRASIE MARATONU TO ŻADEN CWANIAK NIE MA PRAWA MĘCZYĆ SIĘ MNIEJ OD NICH.

Przyznaje marszobieg to cwaniactwo ale czym jest korzystanie z lepszych butów, droższych odżywek np. żeli, kolegów na rowerze pomagających na trasie, kompresji NA KTÓRE NIE KAŻDEGO STAĆ to też jest pewnego rodzaju cwaniactwo mające dać przewagę lub pomóc choćby mentalnie.

ŚWIĘTA ZASADA MÓWI MARATON TRZEBA PRZEBIEC DLA MNIE SKORO ZWYCIĘZCĄ JEST KAŻDY KTO DOTRZE DO METY ZASADA BRZMI:

MARATON TRZEBA UKOŃCZYĆ i najważniejsze unikać kontuzji.

ps. ADMIN proszę spróbować przejść maraton choćby tyłem w np. 3:30 powodzenia będę czekał na mecie. Pozdrawiam
Panie Marcinie proszę mi odpowiedzieć i wytłumaczyć; czy lepiej przemaszerować cały maraton (ewentualnie co pięć minut marszu pozwolić sobie na 30 sekundowy truchcik), czy też pokonać tradycyjnym Galloway"em.
Na moje oko (oczywiście po marszowych przygotowaniach); "spacerując" zmieszczę się spokojnie w limicie, o kontuzjach mogę zapomnieć, utrzymam równe tempo, na pewno nie zmęczę się tak jak zwykły "gallowejowiec", będę mógł do woli delektować się okolicznościami przyrody, "galloweyowiec" musi kontrolować bez przerwy zegarek żeby nie przegapić czasu "spaceru" i czasu biegu, i co najważniejsze na drugi dzień po takim spacerze spokojnie bez "zakwasów" pójdę do pracy, a potem na trening.
Po jakiego grzyba męczyć się jakimś Gallowey"em ?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


STOMATOLOG
Paweł

Ostatnio zalogowany
2016-01-21
08:51

 2016-01-17, 20:12
 potrenuj, to przebiegniesz cały maraton!
mój kolega wiem to na pewno przebiega cały maraton od startu do mety - nie widziałem tego na własne oczy,
ale jemu akurat wierzę!
miałem okazję raz z moim kolegą biec ramię w ramię dystans półmaratonu - on biegł z kontuzją i co??
ja "zdychałem" na ostatnich 4 kilometrach, a on kulejąc dobiegł do mety kilkanaście metrów przede mną i nawet nie było po nim widać żadnego zmęczenia!
ten jego czas powyżej 1:50 jak sam stwierdził w żaden sposób nie mógłby zaakceptować, gdyby był w pełni zdrowy!
mój kolega przygotowywując się do maratonu robi tygodniowy kilometraż w granicach 65-70 kilometrów i biega 2-3 maratony maksymalnie w ciągu roku!
dlatego śmieszą mnie wypowiedzi tych nie-maratończyków, którzy pokonują maratony marszobiegiem!
odpowiedz sobie jeden z drugim na pytanie ile kilometrów robisz w tygodniu i dlatego, że biegasz byle jak i trenujesz byle jak, to już wiesz dlaczego nie możesz przebiec całego maratonu!
p.s. jedna moja koleżanka - ma 27 lat i ma "zaliczone" 3 maratony marszobiegiem, bo niby jak miałaby przebiec cały maraton jak ona nawet nie przebiegła od startu do mety półmaratonu, a "zdycha" już po 14 kilometrach :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1 wpisów)

 



sz.p.szakal

Ostatnio zalogowany
2020-03-06
21:21

 2016-01-17, 22:53
 
Nie dzielilbym maratonczykow na tych co przebiagaja cały dystans i na tych co idą. Skoro jest limit czasu w którym się mieszczą to ja bym im tego nie odbierał.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


runnerski....
Marcin Rosak

Ostatnio zalogowany
2018-01-25
12:23

 2016-01-18, 08:00
 
LINK: http://runnerski.pl
Dzielenie ludzi jest ostatnią rzeczą jaka przyświecałaby mi kiedykolwiek, podobnie nie mam zamiaru udowadniać komukolwiek, że to co robi jest gorsze, bo nikt nie dał mi takiego prawa.

Natomiast mówienie przez Was, że jest to sposób (jeśli komuś nie podoba się określenie "metoda") zatem, że jest to sposób nieskuteczny moim zdaniem jest nieprawdziwy. Szczególnie jeśli mówią tak osoby chyba nie próbujące nigdy tego "sposobu" i nie wiem czy czytające w całości choćby jedną publikacje wspomnianego Gallowaya.

Żałuję tylko, że praktycznie nie padły argumenty merytoryczne poza Waszymi odczuciami i uprzedzeniami. Mogliście napisać, że osoby idący podczas zawodów utrudniają innym biegaczom walkę o wynik (wprawdzie Ci idący pod koniec maratonu utrudniają bardziej) mogliście napisać że istnieją jakieś badania potwierdzające nieskuteczność takiego treningu (jeśli istnieją), mogliście napisać że nie jest prawdą że marszobieg zapobiega kontuzją, że pomaga początkującym cokolwiek... Natomiast jedynie odbyła się polemika, że lepiej przebiec cały maraton lub przynajmniej próbować to zrobić, czego autentycznie życzę każdemu z Was kto tylko ma taką ochotę.


  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


runnerski....
Marcin Rosak

Ostatnio zalogowany
2018-01-25
12:23

 2016-01-18, 08:12
 
LINK: http://runnerski.pl
Odp. dla Andrzej W.

Dla mnie najważniejsze jest biegać tak aby unikać kontuzji (co udaje mi się od prawie 9 lat) po drugie istotne jest czerpać radochę z biegania i pomagać w tej zabawie innym przedstawiając im wiedze i im pozostawiając wybór.

Są ludzie pokonujący maraton w 6 godzin lub 10 km w 1,5 h dla mnie to żaden wynik ale skoro ktoś zrobił limit a oni się w nim mieszczą to ich sprawa. Spróbuj zmieścić się w limicie 6 godzin przechodząc 42 km zdziwiłbyś się jak bardzo będziesz zmęczony następnego dnia. Nie wiem czy miałbyś potem siły chodzić.

Niepotrzebnie wyszydzasz to co napisałem przecież to nie jest wpis dla Ciebie skoro nie jesteś nim zainteresowany.


  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


thomas
Tomasz Wysztygiel

Ostatnio zalogowany
2019-11-10
22:11

 2016-01-18, 10:04
 
2016-01-18, 08:00 - runnerski.pl napisał/-a:

Dzielenie ludzi jest ostatnią rzeczą jaka przyświecałaby mi kiedykolwiek, podobnie nie mam zamiaru udowadniać komukolwiek, że to co robi jest gorsze, bo nikt nie dał mi takiego prawa.

Natomiast mówienie przez Was, że jest to sposób (jeśli komuś nie podoba się określenie "metoda") zatem, że jest to sposób nieskuteczny moim zdaniem jest nieprawdziwy. Szczególnie jeśli mówią tak osoby chyba nie próbujące nigdy tego "sposobu" i nie wiem czy czytające w całości choćby jedną publikacje wspomnianego Gallowaya.

Żałuję tylko, że praktycznie nie padły argumenty merytoryczne poza Waszymi odczuciami i uprzedzeniami. Mogliście napisać, że osoby idący podczas zawodów utrudniają innym biegaczom walkę o wynik (wprawdzie Ci idący pod koniec maratonu utrudniają bardziej) mogliście napisać że istnieją jakieś badania potwierdzające nieskuteczność takiego treningu (jeśli istnieją), mogliście napisać że nie jest prawdą że marszobieg zapobiega kontuzją, że pomaga początkującym cokolwiek... Natomiast jedynie odbyła się polemika, że lepiej przebiec cały maraton lub przynajmniej próbować to zrobić, czego autentycznie życzę każdemu z Was kto tylko ma taką ochotę.

Uważam że najlepsza "metoda" jest ta którą w danym biegu stosuje zwycięzca, każda inna która pozwoli ukończyć bieg w limicie czasu jest dobra ale jednak gorsza, czy ci którzy wygrywają maratony biegną Gallowayem? Czy Kimetto, Kipsang, Szost bijac rekordy biegli Gallowayem? Trening to trening każdy trenuje jak uważa, jedni skutecznie inni bezpiecznie ale zawody to wyścig i nie zapominajmy o tym że chodzi o to kto najszybciej pokona dany dystans a nie o to kto przybiegnie najmniej zmęczony.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Piotr Fitek
Piotr Stanek

Ostatnio zalogowany
2024-04-18
07:21

 2016-01-18, 10:22
 https://feelrace.com/fr.pl?th=_Marco&cd=0
2016-01-16, 09:58 - Admin napisał/-a:

Cóż, moje podejście do metody Gallowaya jest także negatywne, czego nigdy nie ukrywałem. Dlatego nazywam ją "metodą" w cudzysłowiu :-)

Optymalną taktyką biegu jest bieg z jednostajnym tempem, delikatnie rosnącym w drugiej części dystansu. Wszelkie inne znane mi "metody" opierają się na tym, że z własnych błędów i słabości robimy "taktykę". Skoro więc nie umiemy biec równym tempem od startu do mety, skoro popełniamy błędy zbyt szybkiego pokonywania pierwszej połowy trasy maratonu - to dorabiamy do tego "filozofię" negative split i twierdzimy, że taka jest nasza taktyka. Jeżeli nie potrafimy dobrać tak tempa biegu, by przebiec cały maraton bez marszu, to twierdzimy, że od startu będziemy co jakiś czas maszerować bo to nasza taktyka.

Podobnie moglibyśmy powiedzieć, że skoro na każdym punkcie z wodą się niechcący / przez naszą nieumiejętność oblewamy wodą, to już na starcie się oblejmy - wtedy będzie można twierdzić, że zawsze biegamy oblani - taka nasza taktyka :-)

Logika gallowaya czy negativ split jest w moim przekonaniu pokrętna. Nie przekonują mnie zaś zupełnie argumenty "że wielu potem wyprzedzałem". Jeżeli jesteś dobrze lepiej przygotowany niż Twoi wyprzedzani rywale, to ich wyprzedasz - co w tym dziwnego? Jeżeli na ostatnich kilometrach wyprzedzasz wielu rywali, to raczej skłonny byłbym do stwierdzenia, że taktycznie zawaliłeś bieg i na jego końcu znajdujesz się w nie tej części stawki rywali co powinieneś - prawdopodobnie byłbyś 100 osób wcześniej, gdybyś umiejętnie rozłożył siły.

Gallowaye, negativ splity, czy oblewanie się na starcie wodą - to jest tylko maskowanie swoich błędów w taktyce, ich akceptowanie i nazywanie ich swoim planem. Nic nie zmieni faktu, że najekonomiczniejsze i najskuteczniejsze jest pokonywanie trasy w jednorodnym tempie z lekkim przyśpieszeniem w drugiej części dystansu. Że mało kto to umie? A kto powiedział, że prawidłowa taktyka ma być łatwa? Do tego należy dążyć. Jeżeli z analizy wyniknie, że zespół siatkarzy zwykle przegrywa pierwszego seta, to prawidłową taktyką będzie nakazanie siatkarzom olewanie pierwszego seta i oddawanie go za darmo rywalom? Odwracając sytuację: jeżeli pomiędzy 37 a 42 km idziesz, to dlatego że zapomniałeś maszerować co kilometr po 50 metrów, czy dlatego, że za szybko pokonałeś dystans od startu?

Mam kolegę, który nigdy nie kończy książki, którą czyta. Zawsze mu się w połowie znudzi. Zaproponować mu więc powinienem, żeby książki czytał od połowy? Taka taktyka, akceptująca jego wady i nieumiejętność czytania, pozwoli mu doczytać książkę do końca :-)

Galloway chwalił się w jednej ze swoich książek, że z pomocą jego "metody" jeden z biegaczy kenijskich osiągnął wynik w maratonie poniżej 2:12:00. Cóż. Jeżeli się wzięło kogoś, kto mógł pobiec 2:10:00 efektywną taktyką, to i chodząc na trasie - poleciał 2:12. Mogę się założyć, że gdybym wyznaczył mu "medotyczne" raz na kilometr obrócenie się wokół własnej osi trzy razy, by zainicjować pracę innych partii mięśni - też owe 2:12 by nabiegał a ja mógłbym stwierdzić, że to dzięki mojej metodzie? Wielu zawodnikom w końcówce kręci się w głowie, więc taktyka podpowiada, by zawczasu się "odkręcać" w drugą stronę :-)
LINK: http://Negative split
Panie Michale

ależ negative split to jest bieg z narastającym tempem co kilkanaście km od początku. Nie, jak czytam z Pana wpisu, gdzieś pod koniec.
Kalkulator Marco wskazuje np. 3 zmiany tempa, np. na 3.11 od 4.39 do 4.28

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (24 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (1 sztuk)

 



Piotr Fitek
Piotr Stanek

Ostatnio zalogowany
2024-04-18
07:21

 2016-01-18, 10:36
 
2016-01-15, 11:10 - runnerski.pl napisał/-a:

Przepraszam ale skoro Pan S. mówi ludziom, że mają biegać do maratonu po 60-80 km i więcej to nie dziwne, że nie poleca marszów. Szanuję pana S. za "Biegiem przez życie" i nauczenie tysięcy biegaczy podstawowych pojęć biegowych (mnie również) ale zawsze jestem ciekawy ilu ludzi realizując jego plany nabawiło się kontuzji, osobiście znam wielu. Dlatego ja nie akceptuje jego metod ;) wiedząc, że dla wielu to obrazoburstwo i świętokradztwo.

"Dłuższy czas w ruchu" ale mniejszy czas w biegu dlatego nie widzę tu ryzyka kontuzji wręcz odwrotnie, poza tym zmiana jest kilkuprocentowa.

Wiesz Piotrek zawsze mam problem z bronieniem tej metody publicznie z dwóch powodów:

1. Nie jestem ślepym jej wyznawcom i nikogo do niej nie przymuszam, uważając tylko że biegacz świadomy powinien o niej wiedzieć a nie ją wyśmiewać.

2. Ja znam tę metodę ponieważ biegam wg niej nieprzerwanie od chyba 3 lat tymczasem jak polemizować z kimś (nie mam na myśli Ciebie) kto jej nie stosował lub co najwyżej zrobił tak 1 trening to jak opisywanie świata osobie niewidomej od dziecka przyznasz chyba, że nie jest to łatwe zadanie.
Marcin

zgadzam się z Tobą, że świadomy biegacz powinien znać metodę marszobiegu. Jej wady i zalety.
I sam sobie powinien ocenić czy mu pasuje czy nie.
I nie wyśmiewać, bo to tylko świadczy o braku elementarnego szacunku. Ktoś woli pokonywać dany dystans marszobiegiem - i ma świadomość że może też zrobić to ciągłym biegiem - to jego sprawa. Nie mi to oceniać.

Ja osobiście, i to jest tylko Mój wybór, wolę bieg ciągły.
Do marszu w biegu przechodzę w górskich biegach i gdy zrobię błąd co do oszacowania swych sił.



  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (24 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (1 sztuk)


Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-19
11:20

 2016-01-18, 11:40
 
2016-01-18, 10:22 - Piotr Stanek (Fitek) napisał/-a:

Panie Michale

ależ negative split to jest bieg z narastającym tempem co kilkanaście km od początku. Nie, jak czytam z Pana wpisu, gdzieś pod koniec.
Kalkulator Marco wskazuje np. 3 zmiany tempa, np. na 3.11 od 4.39 do 4.28
Mój błąd, przyznaję się :-) Chodzi oczywiście o "positive split"

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)


Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2016-01-18, 18:39
 
2016-01-18, 08:00 - runnerski.pl napisał/-a:

Dzielenie ludzi jest ostatnią rzeczą jaka przyświecałaby mi kiedykolwiek, podobnie nie mam zamiaru udowadniać komukolwiek, że to co robi jest gorsze, bo nikt nie dał mi takiego prawa.

Natomiast mówienie przez Was, że jest to sposób (jeśli komuś nie podoba się określenie "metoda") zatem, że jest to sposób nieskuteczny moim zdaniem jest nieprawdziwy. Szczególnie jeśli mówią tak osoby chyba nie próbujące nigdy tego "sposobu" i nie wiem czy czytające w całości choćby jedną publikacje wspomnianego Gallowaya.

Żałuję tylko, że praktycznie nie padły argumenty merytoryczne poza Waszymi odczuciami i uprzedzeniami. Mogliście napisać, że osoby idący podczas zawodów utrudniają innym biegaczom walkę o wynik (wprawdzie Ci idący pod koniec maratonu utrudniają bardziej) mogliście napisać że istnieją jakieś badania potwierdzające nieskuteczność takiego treningu (jeśli istnieją), mogliście napisać że nie jest prawdą że marszobieg zapobiega kontuzją, że pomaga początkującym cokolwiek... Natomiast jedynie odbyła się polemika, że lepiej przebiec cały maraton lub przynajmniej próbować to zrobić, czego autentycznie życzę każdemu z Was kto tylko ma taką ochotę.

Świetnie powiedziane.
Od długiego czasu zauważam na forum dyskusje typu: nie, bo nie. Bez uzasadnienia, bez podparcia praktyką, mało merytoryczne. Tak wielu czytelników a tak niewielu wyrażających swoje zdanie w dyskusji - czyżby nie było gallowayowców? Są, ale pewnie nie chcą zabierać głosu i sprzeczać się z ludźmi typu "nie, bo nie". Podobne dysputy były wcześniej, w których superbiegacze mieli za nic tych, którym przyszło dojść do mety (mieścili się w limicie), nie gallowayowców. Może dlatego forum umiera. Choć lubię dyskutować a nawet sprzeczać się, to ręce mi opadają i nawet mi się czytać tego nie chce. Przecież praktycy mówili wyraźnie, że mają mniej kontuzji, że czasy mają podobne do wcześniejszych, biegowych albo lepsze, że chodzą, bo tak planują a nie z powodu słabnięcia biegu. Główny argument: bo jak wyprzedzasz na końcu, to znaczy, że masz potencjał, tylko źle planujesz, czy coś w tym stylu. Nieprawda. Bo idę i biegnę w miarę równym tempem na całym dystansie, w przeciwieństwie do znacznej większości tylko biegnących, którzy zwalniają w drugiej części zawodów. Nieprawdą jest, że wszyscy startują, by wygrać. Musieliby nie mieć zielonego pojęcia o czołówce, o średniakach. Oni chcą pokonać dystans, chcą się przebiec w ciekawym miejscu lub towarzystwie, spędzić czas wśród najlepszych, wśród znanych osób. Chcą się pochwalić, że do tej pory siedzieli przed tv a teraz potrafili pokonać np. maraton. Pokonać, nie znaczy przebiec, bo przecież regulamin na to pozwala, na pokonanie. To się liczy dla większości, a nie wygrana. Liczy się to, że miesiącami się przygotowują do imprezy, której nigdy w życiu nie wygrają. NIGDY. Szydzenie, że lepiej kilka minut iść a pół minuty biec, bo to byłoby najlepsze. Po co to? Przecież w "Gallowayu" nie chodzi o wspomożenie chodzenia biegiem a o wsparcie biegu marszem. Zasadnicza różnica.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)


Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-19
11:20

 2016-01-18, 22:09
 
2016-01-18, 18:39 - Hung napisał/-a:

Świetnie powiedziane.
Od długiego czasu zauważam na forum dyskusje typu: nie, bo nie. Bez uzasadnienia, bez podparcia praktyką, mało merytoryczne. Tak wielu czytelników a tak niewielu wyrażających swoje zdanie w dyskusji - czyżby nie było gallowayowców? Są, ale pewnie nie chcą zabierać głosu i sprzeczać się z ludźmi typu "nie, bo nie". Podobne dysputy były wcześniej, w których superbiegacze mieli za nic tych, którym przyszło dojść do mety (mieścili się w limicie), nie gallowayowców. Może dlatego forum umiera. Choć lubię dyskutować a nawet sprzeczać się, to ręce mi opadają i nawet mi się czytać tego nie chce. Przecież praktycy mówili wyraźnie, że mają mniej kontuzji, że czasy mają podobne do wcześniejszych, biegowych albo lepsze, że chodzą, bo tak planują a nie z powodu słabnięcia biegu. Główny argument: bo jak wyprzedzasz na końcu, to znaczy, że masz potencjał, tylko źle planujesz, czy coś w tym stylu. Nieprawda. Bo idę i biegnę w miarę równym tempem na całym dystansie, w przeciwieństwie do znacznej większości tylko biegnących, którzy zwalniają w drugiej części zawodów. Nieprawdą jest, że wszyscy startują, by wygrać. Musieliby nie mieć zielonego pojęcia o czołówce, o średniakach. Oni chcą pokonać dystans, chcą się przebiec w ciekawym miejscu lub towarzystwie, spędzić czas wśród najlepszych, wśród znanych osób. Chcą się pochwalić, że do tej pory siedzieli przed tv a teraz potrafili pokonać np. maraton. Pokonać, nie znaczy przebiec, bo przecież regulamin na to pozwala, na pokonanie. To się liczy dla większości, a nie wygrana. Liczy się to, że miesiącami się przygotowują do imprezy, której nigdy w życiu nie wygrają. NIGDY. Szydzenie, że lepiej kilka minut iść a pół minuty biec, bo to byłoby najlepsze. Po co to? Przecież w "Gallowayu" nie chodzi o wspomożenie chodzenia biegiem a o wsparcie biegu marszem. Zasadnicza różnica.
Ale mi się wydaje, że "metoda" polegająca na "wsparciu biegu marszem" nazywa się marszobieg, i raczej nie wymyślił jej Pan Galloway :-) Marszobiegi jako jednostkę treningową stosuje się u początkujących, ale tylko na etapie póki nie nauczą się biec bez przerwy zadanego na treningu okresu czasu.

Że galloweyowcy mają mniej kontuzji? Jak rozumiem, jakieś badania to udokumentowały, czy to tylko subiektywne wrażenie stosujących oraz autora książki? :-) To może zaproponuję taką metodę treningową - na każdym treningu biegamy powolutki, rekreacyjnie, tak żeby się nie spocić. Wprawdzie niewiele tym osiągniemy, ale za to nie zmęczymy się, nie skontuzjujemy, a i psycha będzie wypoczęta niezmiennie :-) O przepraszam, to też już wymyślono - nazywają to Slow Jogging. Przeminie za dwa lata jak każda inna "moda na metodę".

Pisze Pan, że przeciwnicy nie przytaczają argumentów. Ależ właśnie przytaczają, i one pozostają bez odpowiedzi.

Wg mojej oceny niezmiennie jest to pomysł minimalistyczny - proszę się nie obrazić - coś jak poradnik pomagający nieprzygotowanym trójkowiczom zdać maturę. W bieganiu chodzi o bieganie, i choć nikt nikomu, żadnemu piechurowi nie odbiera sławy, honoru i radości, to jednak dążymy do biegania a nie marszobiegu.

Szydzenie? Czy ktokolwiek tutaj szydzi? Chyba, że każda odmienna opinia jest odbierana jako szydzenie, ale to znamy z telewizji. Ja na przykład przez Gallowayowców nie czuje się wyszydzany, więc będę wdzięczny za to samo z drugiej strony.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)


Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2016-01-19, 00:05
 
2016-01-18, 22:09 - Admin napisał/-a:

Ale mi się wydaje, że "metoda" polegająca na "wsparciu biegu marszem" nazywa się marszobieg, i raczej nie wymyślił jej Pan Galloway :-) Marszobiegi jako jednostkę treningową stosuje się u początkujących, ale tylko na etapie póki nie nauczą się biec bez przerwy zadanego na treningu okresu czasu.

Że galloweyowcy mają mniej kontuzji? Jak rozumiem, jakieś badania to udokumentowały, czy to tylko subiektywne wrażenie stosujących oraz autora książki? :-) To może zaproponuję taką metodę treningową - na każdym treningu biegamy powolutki, rekreacyjnie, tak żeby się nie spocić. Wprawdzie niewiele tym osiągniemy, ale za to nie zmęczymy się, nie skontuzjujemy, a i psycha będzie wypoczęta niezmiennie :-) O przepraszam, to też już wymyślono - nazywają to Slow Jogging. Przeminie za dwa lata jak każda inna "moda na metodę".

Pisze Pan, że przeciwnicy nie przytaczają argumentów. Ależ właśnie przytaczają, i one pozostają bez odpowiedzi.

Wg mojej oceny niezmiennie jest to pomysł minimalistyczny - proszę się nie obrazić - coś jak poradnik pomagający nieprzygotowanym trójkowiczom zdać maturę. W bieganiu chodzi o bieganie, i choć nikt nikomu, żadnemu piechurowi nie odbiera sławy, honoru i radości, to jednak dążymy do biegania a nie marszobiegu.

Szydzenie? Czy ktokolwiek tutaj szydzi? Chyba, że każda odmienna opinia jest odbierana jako szydzenie, ale to znamy z telewizji. Ja na przykład przez Gallowayowców nie czuje się wyszydzany, więc będę wdzięczny za to samo z drugiej strony.
Jeżeli owa „metoda” jest dedykowana jedynie początkującym, dopóki nie nauczą się biegu ciągłego, to – przyznam – chciałbym być takim uczniakiem, który tym sposobem potrafi pokonać maraton w trzy godziny. Poza tym, nie ma w tym nic złego, że właśnie początkujący skuszą się na półmaraton lub maraton właśnie dzięki owej metodzie, że dzięki niej nie zrezygnują z biegania, które – samo w sobie – może być dla nich zbyt wyczerpujące, że dzięki temu dołączą do grona czytelników np. MP. I może skuszą się kiedyś na rozmowę na forum. Mało plusów?

Czy gallowayowcy mają kontuzji więcej czy mniej, nie wiem, ale im wierzę. Może są subiektywne. Ale czy obiektywne są opinie niegallowayowców, że to „złudzenie apteczne"? Zaproponowany sposób Slow Joggingu trochę sam się wyklucza z tej dyskusji, bo – jak Pan stwierdza – niewiele nim osiągniemy. Choć i tu nie zgodzę się, bo jest to świetny sposób na schudnięcie, który też może przyczynić się do załapania "żyłki" do biegania na całego. Jednak gallowayowcy osiągają więcej niż spadek wagi, a niektórzy osiągają więcej niż niejeden „biegacz ciągły”. A że moda przeminie, to wola ludzi. Mało było mowy na forum, że bieganie przemija, że to już nie ten klimat, który był niegdyś? Pewnie tak, bo takie jest życie, ciągle coś się zmienia. Przecież nie musimy już ganiać za sarnami, a ganiamy bez potrzeby, dla rozrywki, co dla jaskiniowca wydawałoby się największą głupotą marnować energię.

Całkiem możliwe, że nie zauważyłem argumentów przeciwników. Nie jestem gallowayowcem i słabo się znam, więc mogłem przegapić. Jednak nie tylko ja tak mówię.

Nie twierdziłbym, że „metoda”, to pomysł minimalistyczny, bo osiągi ma porównywalne ze średniakami. Na pewno jest łatwiejszy w przyswojeniu i przetrwaniu, i nic w tym złego. To prawda, że w bieganiu chodzi o bieganie … a w gallowayowaniu o gallowayowanie. Właśnie o to chodzi, że „metoda” pozwala na pozostanie w gronie biegaczy tym, którzy na biegach się złamali i zachęci tych, którzy nigdy nie biegali. „Metoda” nie twierdzi, że jej adepci nigdy nie przejdą na bieg ciągły. Nie ma osobnych zawodów dla gallowayowców a regulaminy biegowe pozwalają na marsz, więc funkcjonują oni w ramach całej braci biegowej, nawet tej, która nie stosuje ani ciągłego biegu ani „metody”. Nieprawdą jest, że:
"nikt nikomu, żadnemu piechurowi nie odbiera sławy, honoru i radości"
bo odbiera. Proszę przejrzeć na forum dyskusje na podobne tematy.
Nie ma szydzenia? Proszę:
"dlatego śmieszą mnie wypowiedzi tych nie-maratończyków, którzy pokonują maratony marszobiegiem!"

"biegasz byle jak i trenujesz byle jak, to już wiesz dlaczego nie możesz przebiec całego maratonu!"

Kto powiedział, że gallowayowiec nie potrafi przebiec całego maratonu? Wielu z nich zrezygnowało z tego na korzyść częściowego marszu.

Ja cięgiem przebiegłem kilka maratnów. Raz w lepszej raz w gorszej kondycji. Z każdym rokiem robiłem więcej kilometrów tygodniowo a moje wyniki słabły. Pewnego roku, po marnym maratonie, zdecydowałem, że więcej 42 km nie zrobię, bo nie ma sensu się męczyć. Mimo to zrobiłem kilka następnych, ale przecież są ludzie, którzy w podobnej sytuacji zrezygnowali. Może, gdyby znali „metodę”, to nadal by „biegali”. Jeżeli gallowayowiec np. na jeden kilometr robi 30 sekund marszu, to mu wyjdzie 21 minut chodzenia w maratonie. To dużo, w przedziale 4 – 5 godzin?
Ja jestem coraz bliższy decyzji przejścia na gallowaya.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)

 



Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-19
11:20

 2016-01-19, 06:53
 
2016-01-19, 00:05 - Hung napisał/-a:

Jeżeli owa „metoda” jest dedykowana jedynie początkującym, dopóki nie nauczą się biegu ciągłego, to – przyznam – chciałbym być takim uczniakiem, który tym sposobem potrafi pokonać maraton w trzy godziny. Poza tym, nie ma w tym nic złego, że właśnie początkujący skuszą się na półmaraton lub maraton właśnie dzięki owej metodzie, że dzięki niej nie zrezygnują z biegania, które – samo w sobie – może być dla nich zbyt wyczerpujące, że dzięki temu dołączą do grona czytelników np. MP. I może skuszą się kiedyś na rozmowę na forum. Mało plusów?

Czy gallowayowcy mają kontuzji więcej czy mniej, nie wiem, ale im wierzę. Może są subiektywne. Ale czy obiektywne są opinie niegallowayowców, że to „złudzenie apteczne"? Zaproponowany sposób Slow Joggingu trochę sam się wyklucza z tej dyskusji, bo – jak Pan stwierdza – niewiele nim osiągniemy. Choć i tu nie zgodzę się, bo jest to świetny sposób na schudnięcie, który też może przyczynić się do załapania "żyłki" do biegania na całego. Jednak gallowayowcy osiągają więcej niż spadek wagi, a niektórzy osiągają więcej niż niejeden „biegacz ciągły”. A że moda przeminie, to wola ludzi. Mało było mowy na forum, że bieganie przemija, że to już nie ten klimat, który był niegdyś? Pewnie tak, bo takie jest życie, ciągle coś się zmienia. Przecież nie musimy już ganiać za sarnami, a ganiamy bez potrzeby, dla rozrywki, co dla jaskiniowca wydawałoby się największą głupotą marnować energię.

Całkiem możliwe, że nie zauważyłem argumentów przeciwników. Nie jestem gallowayowcem i słabo się znam, więc mogłem przegapić. Jednak nie tylko ja tak mówię.

Nie twierdziłbym, że „metoda”, to pomysł minimalistyczny, bo osiągi ma porównywalne ze średniakami. Na pewno jest łatwiejszy w przyswojeniu i przetrwaniu, i nic w tym złego. To prawda, że w bieganiu chodzi o bieganie … a w gallowayowaniu o gallowayowanie. Właśnie o to chodzi, że „metoda” pozwala na pozostanie w gronie biegaczy tym, którzy na biegach się złamali i zachęci tych, którzy nigdy nie biegali. „Metoda” nie twierdzi, że jej adepci nigdy nie przejdą na bieg ciągły. Nie ma osobnych zawodów dla gallowayowców a regulaminy biegowe pozwalają na marsz, więc funkcjonują oni w ramach całej braci biegowej, nawet tej, która nie stosuje ani ciągłego biegu ani „metody”. Nieprawdą jest, że:
"nikt nikomu, żadnemu piechurowi nie odbiera sławy, honoru i radości"
bo odbiera. Proszę przejrzeć na forum dyskusje na podobne tematy.
Nie ma szydzenia? Proszę:
"dlatego śmieszą mnie wypowiedzi tych nie-maratończyków, którzy pokonują maratony marszobiegiem!"

"biegasz byle jak i trenujesz byle jak, to już wiesz dlaczego nie możesz przebiec całego maratonu!"

Kto powiedział, że gallowayowiec nie potrafi przebiec całego maratonu? Wielu z nich zrezygnowało z tego na korzyść częściowego marszu.

Ja cięgiem przebiegłem kilka maratnów. Raz w lepszej raz w gorszej kondycji. Z każdym rokiem robiłem więcej kilometrów tygodniowo a moje wyniki słabły. Pewnego roku, po marnym maratonie, zdecydowałem, że więcej 42 km nie zrobię, bo nie ma sensu się męczyć. Mimo to zrobiłem kilka następnych, ale przecież są ludzie, którzy w podobnej sytuacji zrezygnowali. Może, gdyby znali „metodę”, to nadal by „biegali”. Jeżeli gallowayowiec np. na jeden kilometr robi 30 sekund marszu, to mu wyjdzie 21 minut chodzenia w maratonie. To dużo, w przedziale 4 – 5 godzin?
Ja jestem coraz bliższy decyzji przejścia na gallowaya.
Można także wziąć ze sobą na maraton plecak z termosem, filiżanki, kocyk jakby się chciało posiedzieć na trawce po drodze. Czy to źle? Ależ skąd. Sam biegałem w przebraniach itd. Ale wydawało mi się, że nie rozmawiamy tutaj o turystycznym pokonywaniu maratonu skoro Pan Galloway opowiada że jego METODĄ można 2:12:00 pobiec maraton.

Każdy może wejść na Giewont. Co roku są całe kolejki zdobywców tego szczytu - w klapkach, tenisówkach, z dziećmi na rękach. To źle? Ależ skąd, każdy może wejść na Giewont. A jak ktoś zwraca uwagę, to znaczy że szydzi?

Zwolennicy "metody" gallowaya powinni się chyba zdecydować, czy rozmawiamy o turystycznym pokonywaniu maratonu, czy o sporcie. Bo jeżeli o sporcie, to wracamy do punktu wyjścia - "metoda" pokonywania maratonu marszobiegiem nie jest najefektywniejszą metodą biegu. A jeżeli o turystyce, to ja się nie wypowiadam, bo przewag turystyki nad sportem jest tyle, że nie ma o czym mówić - lekko, miło i przyjemnie. I każdy może wejść na Giewont i być taternikiem :-) Oj, szydzę?

Proszę nie stawiać sprawy na ostrzu noża: albo jest się za Gallowayem, albo potępia się tych, którzy nie biegną całego dystansu. Takiego podziału nie ma, nie było, i wątpię żeby kiedykolwiek był - a sugerowanie jakichś prześladowań i szyderstw to czysta retoryka. Sami Panowie tworzycie taki podział, którego NIE MA, a po "podzieleniu" biegaczy twierdzicie, że jedną z grup traktuje się gorzej. To od razu podzielmy biegaczy też na grupy ze względu na wagę albo poglądy społeczne.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)


runnerski....
Marcin Rosak

Ostatnio zalogowany
2018-01-25
12:23

 2016-01-19, 08:11
 
LINK: http://runerski.pl
Podałem 13 pozytywnych skutków biegania tym "sposobem",

tymczasem główny atak skierowany został na moje subiektywne choć prawdziwe uczucie, że kogoś wyprzedzałem oraz na to że to nie jest najlepsza metoda lub w ogóle nie jest to metoda. Wskazano jeszcze że nie wiadomo nic o badaniach z których wynikałoby, że chroni ona przed kontuzjami i w ogóle jest dla nieprzygotowanych "trójkowiczów"


Wg badań z 2012 roku (źródło "Biegacz NIezłomny") 70 % Amerykanów ma co roku kontuzje, większość biega w super obuwiu i nie pewnie nie robiąc przerw na marsz tymczasem jest to przerażająca statystyka. Nie wydaje mi się, że bieganie ciągłe jest lepsze lub gorsze natomiast wcale nie jest takie zdrowe. Znam wiele osób, które porzuciło bieganie ze względu na kontuzje.

W tej samej książce jest cytowany Jack Daniels który w ramach pracy magisterskiej badał w latach 60 lub 70 biegaczy do których wrócił dwa razy po kilkunastu czy więcej latach i wyszło mu, że w najlepszej formie fizycznej są Ci którzy, NIE trenowali najmocniej. Znowu można to wyszydzić ale można też przemyśleć.

Dla mnie nawet bez mojego doświadczenia i odczucia jest jedna ciekawa obserwacja nie spotkałem nikogo kto zdecydowałby się biec Gallowayem maraton czy połówkę i powiedziałby na mecie nic mi to nie dało było kiepsko.

Dalej uważam, że osoby krytykujące ten sposób bieganie w ogóle go nie znają ponieważ w ramach tego sposobu biegania są różne odmiany zarówno w długości marszu jak i jego trwania na dystansie. Nie trzeba iść do końca w maratonie najczęściej porzuca się tą strategie po 30 km kiedy zazwyczaj większość ludzi zwalnia.

I na koniec jeśli ta metoda pozwala "nieprzygotowanym trójkowiczom" zdać maturę to znaczy, że jest skuteczna... dziękuję Adminowi za fajny argument "za" ;)

Pozdrowienia dla Hunga - fajnie być otwartym na dyskusje nawet jeśli myśli się inaczej.
Dla Admina oczywiście też pozdrowienia, stabilność poglądów jest cenna choć świat do przodu popychają ludzie poszukujący (proszę tego nie komentować nie mam tu na myśli biegania i Gallowaya on nic nowego nie odkrył). ;)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


zkaczynski
Zbyszek

Ostatnio zalogowany
2020-11-23
14:01

 2016-01-19, 08:40
 przebiec, ukończyć ?
2016-01-19, 06:53 - Admin napisał/-a:

Można także wziąć ze sobą na maraton plecak z termosem, filiżanki, kocyk jakby się chciało posiedzieć na trawce po drodze. Czy to źle? Ależ skąd. Sam biegałem w przebraniach itd. Ale wydawało mi się, że nie rozmawiamy tutaj o turystycznym pokonywaniu maratonu skoro Pan Galloway opowiada że jego METODĄ można 2:12:00 pobiec maraton.

Każdy może wejść na Giewont. Co roku są całe kolejki zdobywców tego szczytu - w klapkach, tenisówkach, z dziećmi na rękach. To źle? Ależ skąd, każdy może wejść na Giewont. A jak ktoś zwraca uwagę, to znaczy że szydzi?

Zwolennicy "metody" gallowaya powinni się chyba zdecydować, czy rozmawiamy o turystycznym pokonywaniu maratonu, czy o sporcie. Bo jeżeli o sporcie, to wracamy do punktu wyjścia - "metoda" pokonywania maratonu marszobiegiem nie jest najefektywniejszą metodą biegu. A jeżeli o turystyce, to ja się nie wypowiadam, bo przewag turystyki nad sportem jest tyle, że nie ma o czym mówić - lekko, miło i przyjemnie. I każdy może wejść na Giewont i być taternikiem :-) Oj, szydzę?

Proszę nie stawiać sprawy na ostrzu noża: albo jest się za Gallowayem, albo potępia się tych, którzy nie biegną całego dystansu. Takiego podziału nie ma, nie było, i wątpię żeby kiedykolwiek był - a sugerowanie jakichś prześladowań i szyderstw to czysta retoryka. Sami Panowie tworzycie taki podział, którego NIE MA, a po "podzieleniu" biegaczy twierdzicie, że jedną z grup traktuje się gorzej. To od razu podzielmy biegaczy też na grupy ze względu na wagę albo poglądy społeczne.
Argumenty Admina do mnie przemawiają. Nie zawsze tak jest...np.,,czasy netto-brutto,,. Różnica nie do końca wypowiedziana w tym wątku, to jednak założenie
CZY MARATON MAM PRZEBIEC CZY UKOŃCZYĆ ? Jedni chcą zrobić wszystko,by go przebiec i złamani niechętnie mówią o marszu,to coś jak porażka, dyshonor, inni planowo maszerują, aby ukończyć. Niektórzy czują dużą różnicę pomiędzy bieganiem a marszem, innym jest to bardziej obojętne, dla nich liczy się ukończenie maratonu. O czasach nie ma co rozmawiać, bo to zbyt skomplikowana materia zależna od wielu zmiennych.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Kot1976
Andrzej R

Ostatnio zalogowany
2024-04-06
16:01

 2016-01-19, 09:47
 
Bardzo fajny artykuł. :-) Przyznam, że dla mnie, osoby która biega kompletnie amatorsko, Galloway to fajny patent. Raz, że zmęczenie dużo mniejsze, można normalnie funkcjonować na następny dzień w pracy, nawet po długich wybiganiach. Dwa - równe odcinki biegu i marszu pozwalają utrzymać równe tempo i z wyprzedzeniem ocenić jaki dystans pokonamy w konkretnym czasie, ryzyko kryzysu jest niewielkie. Zwyczajnie łatwiej zaplanować dzień - dla osoby, która ma sporo obowiązków to naprawdę świetna sprawa. :-)

Pozwolę sobie tutaj na taki mały żarcik - skoro przeciwnicy metody ( czy jak kto woli "metody" ) Pana Gallowaya argumentują, że Szost tak przecież nie biega i to "słabe", to czemu sami trenując sumiennie nie osiągają wyników jak Szost? ;-) A serio - niech każdy biega ( lub marszobiega ) jak chce; wszak każdy ma jakieś swoje cele. Mi wystarczy, że moje dziecko widzi, że sport to zdrowie. :-) Nie mam ambicji być supermaratończykiem, a startuję, bo cóż - lubię ten dreszczyk adrenaliny, który towarzyszy zawodom. :-)

Pozdrawiam Wszystkich! :-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (16 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (1 sztuk)


robewa
Robert Nanaszko

Ostatnio zalogowany
2019-07-19
16:56

 2016-01-19, 16:24
 
a ja Wam powiem jedną rzecz, trochę już biegam, może specjalnych wyników nie mam, ale 16 lat ciągnę tą zabawę przynajmniej 3 razy w tygodniu, też tak myślałem - po co maszerować i nie będę się tutaj rozwodził, podam tylko przykład na cholernie ciężkim Maratonie Komandosa (mundur+wojskowe buty+10kg na plecach). W tamtym roku przebiegłem cały, w tym z premedytacją założyłem od początku 2 na 1, czyli w moim wypadku 2 km biegu + 1km marszu. W sumie poprawiłem czas w porównaniu do tego z przed roku o 30 min. Nie twierdzę, że będę tą metodę stosował regularnie, ale na pewno w ekstremalnych wyzwaniach bo dla mnie ona jest już sprawdzona i generalnie nie liczy się dla mnie opinia, że bieg trzeba przebiec, nie trzeba....trzeba umieć go przetrwać i nie dać sobie zrobić krzywdy.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2016-01-19, 16:25
 
2016-01-19, 06:53 - Admin napisał/-a:

Można także wziąć ze sobą na maraton plecak z termosem, filiżanki, kocyk jakby się chciało posiedzieć na trawce po drodze. Czy to źle? Ależ skąd. Sam biegałem w przebraniach itd. Ale wydawało mi się, że nie rozmawiamy tutaj o turystycznym pokonywaniu maratonu skoro Pan Galloway opowiada że jego METODĄ można 2:12:00 pobiec maraton.

Każdy może wejść na Giewont. Co roku są całe kolejki zdobywców tego szczytu - w klapkach, tenisówkach, z dziećmi na rękach. To źle? Ależ skąd, każdy może wejść na Giewont. A jak ktoś zwraca uwagę, to znaczy że szydzi?

Zwolennicy "metody" gallowaya powinni się chyba zdecydować, czy rozmawiamy o turystycznym pokonywaniu maratonu, czy o sporcie. Bo jeżeli o sporcie, to wracamy do punktu wyjścia - "metoda" pokonywania maratonu marszobiegiem nie jest najefektywniejszą metodą biegu. A jeżeli o turystyce, to ja się nie wypowiadam, bo przewag turystyki nad sportem jest tyle, że nie ma o czym mówić - lekko, miło i przyjemnie. I każdy może wejść na Giewont i być taternikiem :-) Oj, szydzę?

Proszę nie stawiać sprawy na ostrzu noża: albo jest się za Gallowayem, albo potępia się tych, którzy nie biegną całego dystansu. Takiego podziału nie ma, nie było, i wątpię żeby kiedykolwiek był - a sugerowanie jakichś prześladowań i szyderstw to czysta retoryka. Sami Panowie tworzycie taki podział, którego NIE MA, a po "podzieleniu" biegaczy twierdzicie, że jedną z grup traktuje się gorzej. To od razu podzielmy biegaczy też na grupy ze względu na wagę albo poglądy społeczne.
Cóż z tego, że Galloway mówi, iż jego metodą można pokonać maraton w 2:12:00. Przecież sposobem wyłącznie biegowym można to uczynić o 10 minut szybciej ale – niestety – też tylko nielicznym się to udaje a znaczna większość nawet o tym nie marzy i nie myśli. To, że można nie oznacza, że trzeba i że każdy może. Co – w tej sytuacji – mają zrobić nieosiągający w/w pułapu, porzucić bieganie? Nikt też nie powiedział (może nie zauważyłem, więc wówczas się wycofuję), że nie rozmawiamy tutaj o turystycznym a wyłącznie o profesjonalnym pokonywaniu maratonu. Większość z nas jest jednak amatorami a wielu z tych amatorów, to właśnie turyści biegowi (pisałem już o tym). Wszak turystyka biegowa, to też rodzaj sportu. Może jest nawet ważniejszą dziedziną niż zawodowstwo, bo skupia więcej osób i jest bardziej zdrowa od wyczynu. Faktem może być, że dyskutowana „metoda” jest mniej efektywna od biegu stałego, ale – według mnie – dla czołowych zawodników, bo dla pozostałych może być bardziej efektywna od tradycyjnej, biegowej. Większość tuptaczy nie ma szansy na pudło a zasuwa na pograniczu życia i śmierci. Im bardziej jest sponiewierana, tym bardziej dumna. Proszę, zdejmijcie nowoczesne buty, koszulki, wywalcie żele i izotoniki oraz gps – y, biegajcie jak dawniej, bez „wspomagania”, bo tak biegał prawdziwy maratończyk.
Szkoda, że nie pamięta Pan jak na forum „prawdziwi biegacze” mieli w niskim poważaniu tych, którzy ukończyli maraton w czasie gorszym niż owi „prawdziwi”, lub tych, którym zdarzyło się iść przez część dystansu. To nie było dzielenie biegaczy? W poprzednim poście przytoczyłem cytat o „nie – maratończykach”. To nie jest podział? Maratończyk i nie – maratończyk. Tylko, że nie – maratończyk doszedł szybciej niż maratończyk dobiegł. Nie mówię o prześladowaniach a o osobach, które chcąc pokazać swoją wyższość sportową dogryzają innym. Tylko czekać aż ponownie zacznie się dyskusja o wegetarianach i mięsożercach. Czy to nie podział? Podział, bo ludzie są różni, więc są podzieleni ale to nie powinno nikomu przeszkadzać i raczej nie przeszkadza ... do momentu aż ktoś zacznie kogoś obrażać albo wyśmiewać. Oby tak nie było. „Jeden lubi rybkę, drugi lubi mostek, a ja wolę pipkę, bo tam nie ma kostek”.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)


LeszekDarm...
Leszek Darmochwał

Ostatnio zalogowany
2016-04-25
21:51

 2016-02-16, 13:05
 Zrobie próbę Galloweya 23.04 na maratonie w Wawie
Witam,
mam 40 lat, wiele maratonów za mną przebiegniętych w całości (życiówka 3h37m). W tym roku w kwietniu startuję z tatą, lat 66. Planuję aby udało się nam wspólnie zlamac 4h30min.
Plan mamy taki: 4 minuty biegu 6:00, 45s marszu 10:00.
Dlaczego tak? Poprostu wydaje mi się ze w wieku mojego taty jednostajny wysiłek może zamulić i doprowadzic do kryzysu i kontuzji. Tempo 6:00 przerywane 45s marszem myslę ze zwiekszy prawdopodobienstwo ukonczenia biegu.
Nie wyobrazam sobie jednak robienia zyciowki 3h20min Galloweyem. To juz trzeba leciec od poczatku do konca :-)
Ale Ci wszyscy co biegiem robią zyciowki w maratonie w 3h20min na ultra 100km tez dużo maszerują i to nie tylko pod górę.
Myślę ze kazdy z nas jest po trochu Galloweyem ;-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


marianziel...
Marcin Zieliński

Ostatnio zalogowany
2024-04-19
14:37

 2016-02-16, 19:39
 
2016-02-16, 13:05 - LeszekDarmochwal napisał/-a:

Witam,
mam 40 lat, wiele maratonów za mną przebiegniętych w całości (życiówka 3h37m). W tym roku w kwietniu startuję z tatą, lat 66. Planuję aby udało się nam wspólnie zlamac 4h30min.
Plan mamy taki: 4 minuty biegu 6:00, 45s marszu 10:00.
Dlaczego tak? Poprostu wydaje mi się ze w wieku mojego taty jednostajny wysiłek może zamulić i doprowadzic do kryzysu i kontuzji. Tempo 6:00 przerywane 45s marszem myslę ze zwiekszy prawdopodobienstwo ukonczenia biegu.
Nie wyobrazam sobie jednak robienia zyciowki 3h20min Galloweyem. To juz trzeba leciec od poczatku do konca :-)
Ale Ci wszyscy co biegiem robią zyciowki w maratonie w 3h20min na ultra 100km tez dużo maszerują i to nie tylko pod górę.
Myślę ze kazdy z nas jest po trochu Galloweyem ;-)
Dokładnie jest tak jak piszesz na końcu, ja sam Galloweyowałem spartathlon i dwa razy 150km, bo pomimo życiówki koło 2:52 nie byłbym wstanie przebiec w całości tych dystansów. Jeżeli człowiek myślący wie że w pewnym momencie i tak braknie mu sił i przejdzie do marszu, to lepiej dla niego będzie wykorzystywanie wszystkich rodzajów mięśni od samego początku ... tych od biegania i tych od chodzenia. Dochodzi do tego efekt jak ja to nazywam "nagrody", że po jakimś odcinku biegu będę mógł sobie odpocząć idąc.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (8 sztuk)

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
Jerzy Janow
15:18
biegacz54
15:15
chris_cros
15:06
miras
15:05
nikram11
14:53
robertst1
14:48
marianzielonka
14:37
shrek76
14:30
runner
14:26
jantor
13:37
lukasz.tatys
13:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |