Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Martix (2008-03-09)
  Ostatnio komentował  Tusik (2008-03-18)
  Aktywnosc  Komentowano 19 razy, czytano 114 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



Martix
Marcin Drabik

Ostatnio zalogowany
2023-06-17
18:24

 2008-03-09, 14:26
 Czy życie biegacza można porównać do życia zakonnika?
Chodzi mi czy choć trochę można porównać bo wiadomo że nie całkiem.I mam tu na myśli raczej biegaczy zawodowych co tłuką w tygodniu i po 160 km niż nas amatorów.
Popatrzmy na zakonnika-jego zycie podporządkowane jest Panu Bogu-czystość,ubóstwo,modlitwa i drugiemu człowiekowi{posługa w szpitalach,Domach Pomocy Społecznej np.bracia Bonifratrzy}.Cały niemal czas trzeba myśleć o Bogu,doskonalić się duchowo,wystrzegać się tego i owego i na swoje zainteresowania zakonnik wiele czasu nie ma.
Podobnie jest u biegaczy.Nieraz czytałem plan dnia wielu zawodowców i muszę powiedzieć,ze też jest to w pewnym sensie asceza bo wiele rzeczy trzeba się wystrzec by zycie podporządkować bieganiu i rozwojowi zdolności biegowych.Jak nie raz czytałem zwierzenia biegaczy zawodowych to ich plan jest następujący-rano bieganie,śniadanie,odpoczynek,odnowa biologiczna po czym znowu bieganie i spanko.I nie ma w planie wyjścia na piwo,zjedzenia sobie coś słodkiego-kuchnia jest raczej dość rygorystyczna.No może wieczorem coś tam w domu może zrobić,czymś się zająć ale ciągle jest świadomość że nie wszystko jest dozwolone i polecane by osiągnąć jakieś dobre wyniki.
Jak tak rozważymy życie obydwu grup to wniosek się nasuwa że aż tak wielkich różnic między nimi nie ma!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-09, 14:59
 
2008-03-09, 14:26 - Martix napisał/-a:

Chodzi mi czy choć trochę można porównać bo wiadomo że nie całkiem.I mam tu na myśli raczej biegaczy zawodowych co tłuką w tygodniu i po 160 km niż nas amatorów.
Popatrzmy na zakonnika-jego zycie podporządkowane jest Panu Bogu-czystość,ubóstwo,modlitwa i drugiemu człowiekowi{posługa w szpitalach,Domach Pomocy Społecznej np.bracia Bonifratrzy}.Cały niemal czas trzeba myśleć o Bogu,doskonalić się duchowo,wystrzegać się tego i owego i na swoje zainteresowania zakonnik wiele czasu nie ma.
Podobnie jest u biegaczy.Nieraz czytałem plan dnia wielu zawodowców i muszę powiedzieć,ze też jest to w pewnym sensie asceza bo wiele rzeczy trzeba się wystrzec by zycie podporządkować bieganiu i rozwojowi zdolności biegowych.Jak nie raz czytałem zwierzenia biegaczy zawodowych to ich plan jest następujący-rano bieganie,śniadanie,odpoczynek,odnowa biologiczna po czym znowu bieganie i spanko.I nie ma w planie wyjścia na piwo,zjedzenia sobie coś słodkiego-kuchnia jest raczej dość rygorystyczna.No może wieczorem coś tam w domu może zrobić,czymś się zająć ale ciągle jest świadomość że nie wszystko jest dozwolone i polecane by osiągnąć jakieś dobre wyniki.
Jak tak rozważymy życie obydwu grup to wniosek się nasuwa że aż tak wielkich różnic między nimi nie ma!
W jakims sensie można porównać myslę jednak, że my mamy z tego naszego biegania wiecej przyjemności. Chciaż kto wie? Jednak coś w tym musi być bo wielu zakonników również jest biegaczami tyle, że nie startują na zawodach jeżeli zabrania im tego reguła. Oczywiscie mówie tu o zakonnikach a nie ksieżach bo to różnica. Napewno w obu przypadkach istota jest konsekwencja, pracowitość, pewna forma ascezy i zycie wedle z góry ustalonego planu. Zarówno zakonnik jak i biegacz zyje pewnym rytmem dnia i czuje sie spełniony jeśli ten rytm nie zostaje czymś zaburzony.
Różnice jednak widze w ujeciu duchowym, dla biegacza bieg to przede wszystkim uczucie fizyczne, choć po biegu przeistacza sie w psychiczne zadowolenie zaś dla zakonnika ta sfera wygląda nieco inaczej. Zreszta sam nie wiem bo jesli przywołać maraton to przecież istota jest odpornosć psychiczna i siła biegnaca z wnętrza ciała a nie siła mięśni. Trudne to wszystko. Ja wole być biegaczem.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



Martix
Marcin Drabik

Ostatnio zalogowany
2023-06-17
18:24

 2008-03-09, 15:34
 
Tak,można wywnioskować że pod względem poświęcenia i podporządkowania się pewnym regułom życie biegacza i zakonnika nie różni się wiele.Myślę,że podobnie może być odnośnie odczuć.Fakt Krzysiek,że my przeżywamy euforię i przyjemność gdy dobiegamy np.z nienajgorszym wynikiem na metę maratonu i myślimy sobie że warto było się pomęczyć by teraz to odczuć ale zakonnik też może przeżywać w pewnym sensie euforię i satysfakcję gdy dostrzega skuteczność jego wysiłku i działań-pomoc potrzebującym i cierpiącym.Wie że to co robi nie marnuje się i przynosi owoce.Choć może te odczucia trochę emocjonalnie się różnią ale są jednak podobne.Biegacz ma więcej swobody gdyż nie ma nad sobą nikogo nadrzędnego jak w zakonie chyba że ma trenera który od niego wymaga.
I jeszcze jedno-zarówno dobry biegacz jak i dobry zakonnik to człowiek z dobrym charakterem,skutecznie dążący do celu,dbający o porządek,stroniący od nałogów,mający samodyscyplinę jak również i upór,cierpliwość i chęć pomocy innym.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


robert59
Robert Podsiadły

Ostatnio zalogowany
2017-12-03
15:55

 2008-03-10, 10:24
 
NIE

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


di
Diana Gołek

Ostatnio zalogowany
2017-11-10
12:03

 2008-03-10, 12:44
 
ciekawe porównanie, może coś w tym jest, jakieś cechy wspólne na pewno są, jak choćby wspomniane wyrzeczenia, ale te wyrzeczenia najpewniej zależą od poziomu na jakim się uprawia bieganie i sport ogólnie, jeśli ktoś robi to zawodowo, to tych ograniczeń i wyrzeczeń jest o wiele więcej, pewnie niemalże jak w zakonie, w porównaniu z kimś kto co dwa - trzy dni wychodzi na kilkadziesiąt minut tylko potruchtać :)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (68 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (5 sztuk)




Ostatnio zalogowany



 2008-03-10, 12:50
 
2008-03-09, 14:26 - Martix napisał/-a:

Chodzi mi czy choć trochę można porównać bo wiadomo że nie całkiem.I mam tu na myśli raczej biegaczy zawodowych co tłuką w tygodniu i po 160 km niż nas amatorów.
Popatrzmy na zakonnika-jego zycie podporządkowane jest Panu Bogu-czystość,ubóstwo,modlitwa i drugiemu człowiekowi{posługa w szpitalach,Domach Pomocy Społecznej np.bracia Bonifratrzy}.Cały niemal czas trzeba myśleć o Bogu,doskonalić się duchowo,wystrzegać się tego i owego i na swoje zainteresowania zakonnik wiele czasu nie ma.
Podobnie jest u biegaczy.Nieraz czytałem plan dnia wielu zawodowców i muszę powiedzieć,ze też jest to w pewnym sensie asceza bo wiele rzeczy trzeba się wystrzec by zycie podporządkować bieganiu i rozwojowi zdolności biegowych.Jak nie raz czytałem zwierzenia biegaczy zawodowych to ich plan jest następujący-rano bieganie,śniadanie,odpoczynek,odnowa biologiczna po czym znowu bieganie i spanko.I nie ma w planie wyjścia na piwo,zjedzenia sobie coś słodkiego-kuchnia jest raczej dość rygorystyczna.No może wieczorem coś tam w domu może zrobić,czymś się zająć ale ciągle jest świadomość że nie wszystko jest dozwolone i polecane by osiągnąć jakieś dobre wyniki.
Jak tak rozważymy życie obydwu grup to wniosek się nasuwa że aż tak wielkich różnic między nimi nie ma!
Martix, zdradź mi "bracie" (zakonny) gdzie sprzedają tyle fantazji i wyobraźni. Brakuje mi tegoż produktu i chciałbym się w w niego zaopatrzyć ;)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Tusik
Mateusz Wroński
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2023-11-04
01:02

 2008-03-10, 13:55
 
Cóż, wydaje mi się, że mogę co nieco napisać w tym temacie... :))) bo zarówno biegam, jak i byłem kiedyś... w zakonie - co prawda tylko 4 miesiące (w nowicjacie u Salezjanów), jednak pragnąłbym podzielić się moimi odczuciami...
Martixie, jeśli nie byłeś w zakonie, wyobraźnię o nim bierzesz ze swoich odczuć i opowiadań innych, którzy tam byli lub są - a rzeczywistość jest zupełnie odmienna. Każdy zakon jest oczywiście różny i dodatkowo posiada swój własny tzw. charyzmat. Jednak, generalnie, nam - ludziom z "zewnątrz", wydaje się, że największą trudnością dla większości zakonników jest dotrzymanie ślubu czystości i ubóstwa oraz rygor (jak treningowy, czy wojskowy) i poświęcanie wiele czasu modlitwie i pracy - właściwie bez wolnego czasu dla siebie, swoich potrzeb i zainteresowań. Tak nie jest - naprawdę, nie sprawiało mi to problemów, bo gdy modlisz się dużo, gdy czujesz, że to twoje powołanie i Boże prowadzenie i że jest na właściwej Drodze, nie zastanawiasz się ani na chwilę czy to ma sens, czy np. wstawanie niemal w połowie nocy ma sens czy nie lub cisza o 22:00... ;-) lub to, że nie możesz robić czegoś w danym momencie, a na co masz ochotę - bo wszystko musisz robić to, co inni, jak w zegarku. Nie zastanawiasz się wtedy czy w zakonie jest gorzej niż w wojsku, czy jednak nie, bo takie pytania mają ludzie, których męczy to, co robią:)) Byłem przygotowany na ten reżim, trudne wstawanie i wyzwanie;)) i na to, że nic do mnie nie należy i że "stary człowiek" musi we mnie umrzeć... czyli stare przyzwyczajenia... :-)
Najgorszym do przeżycia okazało się dla mnie POSŁUSZEŃSTWO. Nie mylić z posłuszeńtwem np. wobec Rodziców, którym zawsze możesz powiedzieć 'nie', jeśli zwłaszcza coś wyda się tobie bez sensu i wręcz nie będziesz się zgadzał.... Oczywiście, możesz porównać to z "posłuszeństwem" wobec reżimowego trenera (w sporcie), jednak - po pierwsze, trener nie jest trenerem przez 24h na dobę i nie musisz mieć od niego pozwolenia na dosłownie wszystko - w swoim życiu: nie musisz np. prosić go o to, czy możesz kupić sobie coś, czy możesz gdzieś pójść wieczorkiem, np. iść z kumplami na piwo lub pospać sobie po południu, bo jesteś wolnym człowiekiem i masz swoje pieniądze i masz swój wolny czas - może mało, ale jednak... I w ogóle, jako zakonnik, jesteś przez całe życie samotynm człowiekm!
Trener jest tylko od treningu i może dyktować Ci, abyś żył zdrowo; nie palił i nie pił za dużo;)) oraz solidnie trenował - to jest przecież logiczne i oczywiste, bo jeśli chcesz się osiągnąc sukces sportowy, wiesz i czujesz, że on chce dla Ciebie dobrze! Natomiast, tu jest odwrotnie, posłuszeństwo wobec przełożonego zakonu - wydaje się często w wielu nawet drobnych prawach (w których sprawdzają twoją cnotę popsłuszeństwa) wręcz bez sensu, wbrew ludzkiej logice, upierdliwe aż do bólu i musisz podporządkowywać się, choćbyś był nie wiem jak pewien, że twój Mistrz źle postępuje, że rani innych swoimi słowami i swoją postwą... ty musisz być malutki... Jeśli sprawia Ci to problem, i nie daj Boże, stwierdzisz, że coś jest bez sensu - zakon nie jest dla Ciebie. A zanając Cię z forum, Martixie i twój "dyskusyjny", pełen komentarzy charakter... nawet nie myśl o tym:)) Chyba, że od razu, zostaniesz Mistrzem zakonu. ;-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (247 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)

 



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-14, 16:34
 
2008-03-09, 14:26 - Martix napisał/-a:

Chodzi mi czy choć trochę można porównać bo wiadomo że nie całkiem.I mam tu na myśli raczej biegaczy zawodowych co tłuką w tygodniu i po 160 km niż nas amatorów.
Popatrzmy na zakonnika-jego zycie podporządkowane jest Panu Bogu-czystość,ubóstwo,modlitwa i drugiemu człowiekowi{posługa w szpitalach,Domach Pomocy Społecznej np.bracia Bonifratrzy}.Cały niemal czas trzeba myśleć o Bogu,doskonalić się duchowo,wystrzegać się tego i owego i na swoje zainteresowania zakonnik wiele czasu nie ma.
Podobnie jest u biegaczy.Nieraz czytałem plan dnia wielu zawodowców i muszę powiedzieć,ze też jest to w pewnym sensie asceza bo wiele rzeczy trzeba się wystrzec by zycie podporządkować bieganiu i rozwojowi zdolności biegowych.Jak nie raz czytałem zwierzenia biegaczy zawodowych to ich plan jest następujący-rano bieganie,śniadanie,odpoczynek,odnowa biologiczna po czym znowu bieganie i spanko.I nie ma w planie wyjścia na piwo,zjedzenia sobie coś słodkiego-kuchnia jest raczej dość rygorystyczna.No może wieczorem coś tam w domu może zrobić,czymś się zająć ale ciągle jest świadomość że nie wszystko jest dozwolone i polecane by osiągnąć jakieś dobre wyniki.
Jak tak rozważymy życie obydwu grup to wniosek się nasuwa że aż tak wielkich różnic między nimi nie ma!
Masz dużo racji, ale nie całkiem się z Tobą zgadzam. Przez kilka lat biegałam jak to nazwałeś "zawodowo" ale nie czułam że wszystko podporządkowuję bieganiu. Zaczęłam biegać stosunkowo "póżno" bo w wieku 27 lat, mając męża, dwóch synów i pracując zawodowo. Żeby "zaliczyć" trening musiałam wstawać o 5 rano. Robiłam to zprzyjemnością, bo kochałam bieganie. Mając 28lat(1984r)nabiegałam klasę mistrzowską w maratonie-2.44.53 i "załapałam" się zarówno na stypendium sportowe jak i do kadry narodowej w maratonie.Mając 40-stkę nabiegałam 1.10.36 na 20km i 1.14.15 na 21.1km. Nigdy przez ten okres nie było tak że bieganie "ustawiało" mój plan zajęć. Bieganie sprawiało mi przyjemność i dawało satysfakcję. Przez ostatnie 3 lata nie biegałam(skutki spotkania 1 stopnia z wilczurem niemieckim) i złej diagnozy lekarskiej. Powoli zaczynam się ruszać i mam zamiar ponownie pojawić się na trasach biegowych.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-14, 16:38
 
2008-03-14, 16:34 - kawior napisał/-a:

Masz dużo racji, ale nie całkiem się z Tobą zgadzam. Przez kilka lat biegałam jak to nazwałeś "zawodowo" ale nie czułam że wszystko podporządkowuję bieganiu. Zaczęłam biegać stosunkowo "póżno" bo w wieku 27 lat, mając męża, dwóch synów i pracując zawodowo. Żeby "zaliczyć" trening musiałam wstawać o 5 rano. Robiłam to zprzyjemnością, bo kochałam bieganie. Mając 28lat(1984r)nabiegałam klasę mistrzowską w maratonie-2.44.53 i "załapałam" się zarówno na stypendium sportowe jak i do kadry narodowej w maratonie.Mając 40-stkę nabiegałam 1.10.36 na 20km i 1.14.15 na 21.1km. Nigdy przez ten okres nie było tak że bieganie "ustawiało" mój plan zajęć. Bieganie sprawiało mi przyjemność i dawało satysfakcję. Przez ostatnie 3 lata nie biegałam(skutki spotkania 1 stopnia z wilczurem niemieckim) i złej diagnozy lekarskiej. Powoli zaczynam się ruszać i mam zamiar ponownie pojawić się na trasach biegowych.
Marysiu świetne wyniki a czy ja kiedykolwiek zbliżę sie do 2.44 w maratonie? to przecież kosmos.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-14, 16:48
 
2008-03-14, 16:38 - bialykrzys napisał/-a:

Marysiu świetne wyniki a czy ja kiedykolwiek zbliżę sie do 2.44 w maratonie? to przecież kosmos.
hehe. Krzychu wystarczy że podczas imprezy biegowej na której będzie obecna Marysia podejdziesz do niej blisko.
No i już wtedy będziesz mógł z czystym sumieniem ogłosić wszem i wobec że zbliżyłes sie do 2:44 w maratonie.
Kurde jakie to proste;):))
Ja osobiście sie kiedyś otarłem o 1:05 w połówce jak stałem na starcie w Skarzysku zaraz obok Michaela Karonei:))

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)


adamus
Mirosław Dyk
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-14, 17:15
 woooow
2008-03-14, 16:48 - TREBORUS napisał/-a:

hehe. Krzychu wystarczy że podczas imprezy biegowej na której będzie obecna Marysia podejdziesz do niej blisko.
No i już wtedy będziesz mógł z czystym sumieniem ogłosić wszem i wobec że zbliżyłes sie do 2:44 w maratonie.
Kurde jakie to proste;):))
Ja osobiście sie kiedyś otarłem o 1:05 w połówce jak stałem na starcie w Skarzysku zaraz obok Michaela Karonei:))
no nieźle..
ale ja bywam lepszy; ocieram się o 2:12 w maratonie, trenując na tych samych trasach co Arek Sowa:)
choć nie wiem czy mogę sobie ten wynik zaliczyć bo zawsze biegam w odwrotnym kierunku niż Arek i nasz "kontakt" trwa zaledwie ułamki sekund.......

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (68 sztuk)


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-14, 18:00
 
2008-03-14, 16:48 - TREBORUS napisał/-a:

hehe. Krzychu wystarczy że podczas imprezy biegowej na której będzie obecna Marysia podejdziesz do niej blisko.
No i już wtedy będziesz mógł z czystym sumieniem ogłosić wszem i wobec że zbliżyłes sie do 2:44 w maratonie.
Kurde jakie to proste;):))
Ja osobiście sie kiedyś otarłem o 1:05 w połówce jak stałem na starcie w Skarzysku zaraz obok Michaela Karonei:))
Robercie to jest sposób, masz rację jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Mam tylko nadzieję, ze Marysia nie będzie miała nic przeciwko temu.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-14, 18:05
 
2008-03-14, 17:15 - adamus napisał/-a:

no nieźle..
ale ja bywam lepszy; ocieram się o 2:12 w maratonie, trenując na tych samych trasach co Arek Sowa:)
choć nie wiem czy mogę sobie ten wynik zaliczyć bo zawsze biegam w odwrotnym kierunku niż Arek i nasz "kontakt" trwa zaledwie ułamki sekund.......
to rzeczywiscie wysoka półka, a jeśli ja na maratonie w Berlinie 2007 stałem za Gebrselassie 150 m, to czy to jest tak jakbym np. otarł się o Ochala? hi hi

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-15, 09:45
 
2008-03-14, 18:05 - bialykrzys napisał/-a:

to rzeczywiscie wysoka półka, a jeśli ja na maratonie w Berlinie 2007 stałem za Gebrselassie 150 m, to czy to jest tak jakbym np. otarł się o Ochala? hi hi
Pomyśleć zjak kilka zdań moze zmienic temat dyskusji.Co do tego "ocierania" - niektóre powodują iskrzenie. Tak poważnie wszystkim życzę uzyskanie satysfakcjonujących wyników

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-03-15, 17:11
 
2008-03-15, 09:45 - kawior napisał/-a:

Pomyśleć zjak kilka zdań moze zmienic temat dyskusji.Co do tego "ocierania" - niektóre powodują iskrzenie. Tak poważnie wszystkim życzę uzyskanie satysfakcjonujących wyników
tak to prawda czasami iskrzy ale to co my mamy na myśli jest oczywiscie przenośnią.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


karolbiega...
Marek Karczewski

Ostatnio zalogowany
2024-02-14
09:12

 2008-03-15, 21:49
 ?
2008-03-09, 14:26 - Martix napisał/-a:

Chodzi mi czy choć trochę można porównać bo wiadomo że nie całkiem.I mam tu na myśli raczej biegaczy zawodowych co tłuką w tygodniu i po 160 km niż nas amatorów.
Popatrzmy na zakonnika-jego zycie podporządkowane jest Panu Bogu-czystość,ubóstwo,modlitwa i drugiemu człowiekowi{posługa w szpitalach,Domach Pomocy Społecznej np.bracia Bonifratrzy}.Cały niemal czas trzeba myśleć o Bogu,doskonalić się duchowo,wystrzegać się tego i owego i na swoje zainteresowania zakonnik wiele czasu nie ma.
Podobnie jest u biegaczy.Nieraz czytałem plan dnia wielu zawodowców i muszę powiedzieć,ze też jest to w pewnym sensie asceza bo wiele rzeczy trzeba się wystrzec by zycie podporządkować bieganiu i rozwojowi zdolności biegowych.Jak nie raz czytałem zwierzenia biegaczy zawodowych to ich plan jest następujący-rano bieganie,śniadanie,odpoczynek,odnowa biologiczna po czym znowu bieganie i spanko.I nie ma w planie wyjścia na piwo,zjedzenia sobie coś słodkiego-kuchnia jest raczej dość rygorystyczna.No może wieczorem coś tam w domu może zrobić,czymś się zająć ale ciągle jest świadomość że nie wszystko jest dozwolone i polecane by osiągnąć jakieś dobre wyniki.
Jak tak rozważymy życie obydwu grup to wniosek się nasuwa że aż tak wielkich różnic między nimi nie ma!
NIE
Bo zakonnicy nie mogą pić piwa a biegacze tak.
Najlepsze jest Łomżyńskie.
hej.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)


Martix
Marcin Drabik

Ostatnio zalogowany
2023-06-17
18:24

 2008-03-17, 22:31
 
2008-03-15, 21:49 - karolbiegacz napisał/-a:

NIE
Bo zakonnicy nie mogą pić piwa a biegacze tak.
Najlepsze jest Łomżyńskie.
hej.
Kiedyś zakonnicy mogli je pic bo je sami warzyli ale reguły mogą się zmieniać i co dawniej było dozwolone obecnie już nie!.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



Martix
Marcin Drabik

Ostatnio zalogowany
2023-06-17
18:24

 2008-03-17, 22:49
 
2008-03-10, 13:55 - Tusik napisał/-a:

Cóż, wydaje mi się, że mogę co nieco napisać w tym temacie... :))) bo zarówno biegam, jak i byłem kiedyś... w zakonie - co prawda tylko 4 miesiące (w nowicjacie u Salezjanów), jednak pragnąłbym podzielić się moimi odczuciami...
Martixie, jeśli nie byłeś w zakonie, wyobraźnię o nim bierzesz ze swoich odczuć i opowiadań innych, którzy tam byli lub są - a rzeczywistość jest zupełnie odmienna. Każdy zakon jest oczywiście różny i dodatkowo posiada swój własny tzw. charyzmat. Jednak, generalnie, nam - ludziom z "zewnątrz", wydaje się, że największą trudnością dla większości zakonników jest dotrzymanie ślubu czystości i ubóstwa oraz rygor (jak treningowy, czy wojskowy) i poświęcanie wiele czasu modlitwie i pracy - właściwie bez wolnego czasu dla siebie, swoich potrzeb i zainteresowań. Tak nie jest - naprawdę, nie sprawiało mi to problemów, bo gdy modlisz się dużo, gdy czujesz, że to twoje powołanie i Boże prowadzenie i że jest na właściwej Drodze, nie zastanawiasz się ani na chwilę czy to ma sens, czy np. wstawanie niemal w połowie nocy ma sens czy nie lub cisza o 22:00... ;-) lub to, że nie możesz robić czegoś w danym momencie, a na co masz ochotę - bo wszystko musisz robić to, co inni, jak w zegarku. Nie zastanawiasz się wtedy czy w zakonie jest gorzej niż w wojsku, czy jednak nie, bo takie pytania mają ludzie, których męczy to, co robią:)) Byłem przygotowany na ten reżim, trudne wstawanie i wyzwanie;)) i na to, że nic do mnie nie należy i że "stary człowiek" musi we mnie umrzeć... czyli stare przyzwyczajenia... :-)
Najgorszym do przeżycia okazało się dla mnie POSŁUSZEŃSTWO. Nie mylić z posłuszeńtwem np. wobec Rodziców, którym zawsze możesz powiedzieć 'nie', jeśli zwłaszcza coś wyda się tobie bez sensu i wręcz nie będziesz się zgadzał.... Oczywiście, możesz porównać to z "posłuszeństwem" wobec reżimowego trenera (w sporcie), jednak - po pierwsze, trener nie jest trenerem przez 24h na dobę i nie musisz mieć od niego pozwolenia na dosłownie wszystko - w swoim życiu: nie musisz np. prosić go o to, czy możesz kupić sobie coś, czy możesz gdzieś pójść wieczorkiem, np. iść z kumplami na piwo lub pospać sobie po południu, bo jesteś wolnym człowiekiem i masz swoje pieniądze i masz swój wolny czas - może mało, ale jednak... I w ogóle, jako zakonnik, jesteś przez całe życie samotynm człowiekm!
Trener jest tylko od treningu i może dyktować Ci, abyś żył zdrowo; nie palił i nie pił za dużo;)) oraz solidnie trenował - to jest przecież logiczne i oczywiste, bo jeśli chcesz się osiągnąc sukces sportowy, wiesz i czujesz, że on chce dla Ciebie dobrze! Natomiast, tu jest odwrotnie, posłuszeństwo wobec przełożonego zakonu - wydaje się często w wielu nawet drobnych prawach (w których sprawdzają twoją cnotę popsłuszeństwa) wręcz bez sensu, wbrew ludzkiej logice, upierdliwe aż do bólu i musisz podporządkowywać się, choćbyś był nie wiem jak pewien, że twój Mistrz źle postępuje, że rani innych swoimi słowami i swoją postwą... ty musisz być malutki... Jeśli sprawia Ci to problem, i nie daj Boże, stwierdzisz, że coś jest bez sensu - zakon nie jest dla Ciebie. A zanając Cię z forum, Martixie i twój "dyskusyjny", pełen komentarzy charakter... nawet nie myśl o tym:)) Chyba, że od razu, zostaniesz Mistrzem zakonu. ;-)
Bierz pod uwagę,że nie wszyscy którzy są czy byli w zakonie byli od urodzenia święci.Nawet w żywocie wielu świętych są tacy co ich początkowy życiorys i to co robili do zakonu czyświętości nie pasowały.Sądzę że jest w tym jakimś sens gdyż są oni językiem nauk Kościoła dobrym przykładem nawrócenia.U człowieka może się dużo zmienić,może się zmienić charakter-na gorszy ale częściej na lepszy,może też odkryć powołanie i to na tyle dobre że może być lepszy od tego kto zawsze był przykładem wszelkich cnót.Powołanie jest tajemnicą zakrytą przed człowiekiem i on sam może być zaskoczony ze go dosięga.Miałem kiedyś sen że byłem w habicie,jestem dość mocno religijny ale wcale nie chciałem w moim wątku się zwierzyć że go kiedyś założe.Rozmyślam jak wyglądało by takie życie i przy okazji czytania życiorysu znanego zakonnika-stygmatyka O.Pio starałem się rozmyślać nad tym że może być jakiś wspólny mianownik w życiu zakonnym i sportowym.W nieznacznym nawet stopniu ale sądzę że jednak jest.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Tusik
Mateusz Wroński
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2023-11-04
01:02

 2008-03-18, 14:37
 
Zgadzam się, w nieznacznym stopniu na pewno jest!;) bo tu są ludzie i tu są ludzie - nie jest to taka różnica jak pomiędzy Niebem a Ziemią;) Jednak, czynnik ludzki odgrywa tu wielką rolę... ludzie muszą zmagać się z różnymi problemami, pytaniami, wyzwaniami - bo i to i to zależy dużo od samego człowieka i jego charyzmatu, zależy dużo od poziomu (profesjonalizmu) sportu (jaki on uprawia). Podobnie, jak i samej charyzmy człowieka, jego powołania w dziedzinie, która mu najbardziej odpowiada:)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (247 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
FEMINA
15:27
konrad73
15:27
BornToRun
15:25
Zedwa
15:23
MarcinMC
15:20
keybi
15:19
Edka
15:17
Ann93
15:15
michal_swigost
15:14
skavi
15:13
nikram11
15:05
b@rtek
15:02
roszada
14:52
Róża1208
14:51
adalbertus
14:51
Kubek
14:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |