Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  jpawlo (2007-09-13)
  Ostatnio komentował  Marty (2007-09-14)
  Aktywnosc  Komentowano 6 razy, czytano 187 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



jpawlo
Jarosław Pawelec

Ostatnio zalogowany
2010-07-26
09:10

 2007-09-13, 12:24
 GLUKOZAMINA - dla wzmocnienia chrzastki stawowej ?
Dorwałem gdzieś w internecie takiego posta.
Właśnie dzisiaj sobie kupiłem Glukozaminę i jak przeczytałem tego posta to się rozpłakałem. Za farmacełtyk zapłaciłem 52 zł.
Co myślicie o tym?


Delegalizujmy nie-leki
Obłuda, zakłamanie, określane również terminem hipokryzja, zapożyczonym
od starożytnych Greków (hypokrisis), towarzyszą nam od tysiącleci.
Współcześnie przejawem obłudnego postępowania ludzi mogą być
produkty mające rzekomo ich uzdrawiać. Zjawisko to jeszcze nie ma nazwy,
ale przybiera ogromne rozmiary.
Przykładem takich produktów może być glukozamina, która w 2003 r.
wyciągnęła w Polsce z kieszeni naiwnych ludzi co najmniej 100 milionów
złotych.
Hipokryzja w farmakoterapii nie dotyczy lekarstw bezwartościowych, a
dopuszczonych do obrotu, stosowanych na podstawie urzędowych rejestrów
lub nawet naukowych farmakopeji. Jak pamiętamy, najsłynniejszym
takim lekiem był teriak, który miał leczyć wiele chorób, a nie leczył żadnej.
Wiedza ludzka zawsze była i będzie ograniczona.
Z tych samych powodów z hipokryzją nie mają na razie nic wspólnego
nowe wynalazki, które być może okażą się zupełnie bezwartościowe,
ale dziś jeszcze tego nie wiemy, ponieważ przechodzą przez sito badań
farmakodynamicznych i klinicznych.
Chodzi wyłącznie o produkty, o których już wiemy, że nie leczą, a pozwalamy
sprzedawać je bez ograniczeń w postaci leku, wprowadzając w błąd
konsumenta. Pozwalamy je bezkarnie reklamować jako środki lecznicze.
Oto przykład reklamy glukozaminy amerykańskiej firmy Puritan`s Pride
w tygodniku o półmilionowym nakładzie:
"- zwalcza ból i sztywność stawów,
- chroni i wzmacnia stawy,
- odbudowuje chrząstkę stawową,
- wspomaga leczenie chorób i nadwerężeń stawów.
W przypadku jakichkolwiek problemów ze stawami dostarczenie glukozaminy
powoduje dodatkowe wytworzenie mazi stawowej, która jest
niezbędna do prawidłowego funkcjonowania stawów".
Po przeczytaniu tej reklamy nie ma najmniejszej wątpliwości, że glukozamina,
zdaniem producenta, jest (lub ma być) lekiem. Skoro tak, to powinna
być zarejestrowana w urzędzie rejestracji leków i podlegać nadzorowi inspekcji
farmaceutycznej. Jednak glukozamina firmy Puritan`s Pride nie jest nigdzie
zarejestrowana. Nikomu i niczemu nie podlega. Czy tak być powinno?
Odnośne przepisy prawne funkcjonujące w Polsce sprawiają, że glukozamina
może być i jest sprzedawana w każdym punkcie sprzedaży detalicznej,
ze straganami bazarowymi i kioskami ruchu włącznie. Glukozamina
ma postać i wygląd medykamentu i nie ma żadnych przeciwwska-
zań do jej obecności w aptece. Aptekarz nie jest powołany do tego, by walczyć
z prasą. Jeśli miliony ludzi za pozwoleniem "partii i rządu" dowiadują
się ze środków masowego przekazu, że glukozamina bardzo dobrze leczy
stawy, najwybitniejszy aptekarz nie jest w stanie oszukiwanym ludziom
pomóc. Jeśli on im nie sprzeda glukozaminy, pójdą po nią do domu
towarowego lub gdziekolwiek indziej. Aptekarza zaś wykpią jako
"tumana", bo prasa wie najlepiej.
Władze państwowe odpowiedzialne za zdrowie obywateli zupełnie tym
się nie interesują. Na dobrą sprawę nikt, absolutnie nikt, nie decyduje formalnie
o tym, czy glukozamina firmy Puritan`s Pride jest lub nie jest lekiem.
Byłaby może lekiem, gdyby producent udał się do kompetentnego
urzędu z wnioskiem rejestracji. Tak, jak wcześniej postąpiła inna firma. Pierwszą
glukozaminę przywiozła do nas włoska firma Rottapharm i zarejestrowała
ją jako lek, Arthryl, w 1998 r.
Wykpiłem to publicznie ("Aptekarz" Nr 5/6, 1999, 128). Zacytowałem
stanowisko bardzo autorytatywnej instytucji, Food and Drug Administration
w USA: "This product is not intended to diagnose, treat, cure or prevent
any disease". Okazuje się, że popełniłem błąd, który na domiar złego
powtórzyłem twierdząc, że za pieniądze wydawane bezsensownie na
Arthryl (Glukozaminę) można by kupić i wmontować artretykom-inwalidom
protezy kolanowe, przywracające sprawność fizyczną ("Aptekarz" Nr 7/8,
2002, 174-175).
Pożytek z mojej interwencji był taki, że przestano rejestrować preparaty
glukozaminy. Pożytek przekształcił się w szkodę, bo glukozamina
wymknęła się spod kurateli ministra zdrowia i teraz każdy, kto chce zarobić
pieniądze szybko i bez trudu, wypuszcza na rynek swój preparat glukozaminy.
Nawet firma GlaxoSmithKline, której sprzedaliśmy Polfę w Poznaniu,
bo nam obiecała, że będzie robiła w Polsce nowe ambitne leki,
zrobiła w zamian Stavomax (Glukozaminę), i sprzedaje go bez rejestru.
Ta słynna fabryka osiągająca obrót tylko w Polsce 1,12 mld złotych rocznie
ze sprzedaży leków, zarabiająca na tym wiele milionów, łaszczy się
na dodatkowy zysk z bezwartościowej glukozaminy. Czy tak powinno się
dziać w cywilizowanym kraju? Wszystko ma się odbywać pod dyktando
groszorobów? Państwo dostaje od nas co roku kilkadziesiąt miliardów
złotych na administrację, na zarządzanie, czyż nie powinno nas chronić
przed obłudą przedsiębiorców?
Sprawa jest bardzo trudna; minister zdrowia jest upoważniony przez
państwo do rządzenia lekami. A skoro glukozamina teraz może nie być
lekiem, minister zdrowia może nic w tej sprawie nie robić. Powstaje pytanie,
kto ma z tym coś zrobić, kto jest odpowiedzialny za produkty będące
nie-lekami w sensie formalnym, a obłudnie pełniące w praktyce rolę leków.
Decyzja powinna należeć do prawników decydujących o podziale kompetencji
wśród organów państwowych.
Przypomnijmy im pokrótce historię glukozaminy, dobrze znaną nam,
farmaceutom, i trochę także lekarzom, ale prawnikom zupełnie obcą.
Glukozaminę wykryto po raz pierwszy w chitynie w 1878 r. Pierwsza
synteza glukozaminy była dokonana w 1902 r. Przez niemal cały dwudziesty
wiek glukozamina istniała obok medycyny i farmacji.
W ostatnich dwudziestu latach robiono próby zastosowania glukozaminy
do leczenia artretyzmu. Próby były dobrze udokumentowane, efekty
niemal zerowe.
Początkowo glukozaminę podawano tylko we Włoszech, w iniekcjach,
a więc na pewno docierała do krwioobiegu i tkanek. Efekty lecznicze były
niezauważalne, ale po paru latach te kiepskie iniekcje wycofano z obrotu ze
względu na niebezpieczeństwo zakażeń, wysypek skórnych, zmian w obrazie
krwi. Zresztą po tych wszystkich tarapatach ukazała się praca kliniczna
wykazująca dowodnie, iż glukozamina i placebo to niemal to samo (1).
Fabrykanci przewidując rychły koniec iniekcji zrobili preparaty doustne
(proszek lub tabletki). Te okazały się w 90% resorbowalne. Cóż z tego,
skoro badania farmakokinetyczne wykazały, że po połknięciu glukozaminy
nie ma jej śladu w plazmie krwi (2). Zapewne organizm ją spala, tak
jak czyni to z glukozą. To nie zniechęciło ludzi dobrej wiary we Włoszech
i Niemczech do leczenia stawu kolanowego glukozaminą. Nieszczęścia
wielkiego nie było, bo to jest produkt naturalnie występujący w organizmie
ludzkim, więc niepodawany w nadmiarze nie jest toksyczny.
Z czasem literatura naukowa na temat glukozaminy jest coraz bardziej
sceptyczna.
W poważnym, kontrolowanym, opartym na ślepej próbie badaniu okazało
się, że nie ma różnicy między glukozaminą i placebo (3).
Podjęto też długotrwałe studium pomiaru szczeliny w chorym stawie
kolanowym. Okazało się, że u pacjentów otrzymujących glukozaminę i
placebo po 3 latach leczenia różnica szczeliny była znikoma (4).
Żadna duża firma farmaceutyczna, ciesząca się poważnym autorytetem,
nie wzięła do ręki glukozaminy. Dała się skusić firma Rottapharm we
Włoszech (Arthryl) i firma Opfermann w Niemczech (Dona). Jedynym tam
wskazaniem dla glukozaminy jest choroba zwyrodnieniowa stawu kolanowego
(zmiany starcze, a nie reumatyzm o podłożu zapalnym).
Dlaczego produkt w Niemczech i Włoszech jest dopuszczony do stosowania,
skoro nie ma dowodów jego skuteczności? Zapewne dlatego, że
glukozamina w sposób naturalny występująca w organizmie ludzkim nawet
w większej dawce nie może być bardzo toksyczna oraz dlatego, że
nie ma leków pomocnych przy zwyrodnieniu stawu kolanowego. Istnieją
takie poglądy, że nie należy choremu nie okazać troski, a podanie leku nieleczącego
jest rzekomo przejawem troski.
Nie dopuszczono glukozaminy do stosowania w USA, Anglii, Francji,
Skandynawii, Szwecji i wielu innych krajach.
W Polsce dopuszczono Arthryl i nie wycofano go, ale powstrzymano
się od rejestracji następnych produktów synonimicznych. Teraz widzę na
rynku 10 preparatów glukozaminy (mogą być jeszcze inne, których nie dostrzegłem),
które przedstawiam niealfabetycznie, a konkurencyjnie, poda-
jąc ceny detaliczne w złotych w przeliczeniu na 1 definiowaną dawkę dobową
glukozaminy (DDD) wynoszącą 1500 mg:
Artreum - Puritan`s Pride, USA 0,817
Artresan - Asa, PL 0,909
Zdrovit Glukozamina - NP Pharma, PL 1,036
Glukozamina - Jemo-pharm, DK 1,219
Flexodon - Medagro, PL-I 1,389
Reumatrix - Scano Medica, PL 1,450
Stavomax - GlaxoSmithKline, PL-GB 1,618
Bio-Glukozamina - Pharm Nord, DK 2,207
Ortholan - IC Medicare, CH 3,446
Arthryl - Rotapharm, I 3,462
Rozpiętość cen jest znaczna, bo czterokrotna, co w farmacji zdarza się
powszechnie, jako że konsumenci-pacjenci są analfabetami towaroznawczymi
i się nie targują.
Wydatek pacjenta, przeważnie emeryta w podeszłym wieku, wynosi zależnie
od marki produktu od 25 do 100 zł miesięcznie i jest zupełnie niepotrzebny.
Zwracam się z nieśmiałym pytaniem do Rzecznika Praw Obywatelskich,
czy nie można byłoby uchronić Polaka przed legalnym nabijaniem
go w butelkę. Aptekarz w tej sprawie może zrobić bardzo niewiele.
Należy podkreślić, że glukozamina jest jednym z wielu produktów ilustrujących
wyłudzanie pieniędzy. Ogromnych pieniędzy, skoro jeden artykuł
może kosztować 100 mln zł. Oprócz glukozaminy jest wiele innych
takich leków-nieleków, np. prasteron (dehydroepiandrosteron, DHEA), melatonina
et cetera.
Wprowadzić ład można. Ktoś musi decydować o tym, czy dany produkt
jest lekiem, czy nie jest. Jeśli jest - musi być rejestrowany, po czym reklamowany
i sprzedawany zgodnie z prawem farmaceutycznym. Jeśli nie
jest - nie powinien mieć postaci leku, nie powinno być wolno go reklamować
i sprzedawać jako leku.
Piśmiennictwo:
1. Reichelt, A. et alia: "Efficacy and safety of intramuscular glucosamine
sulfate in osteo-arthritis of the knee". Arzneim. Forsch. 44 (1994), 75-80.
2. Setnikar, I. et alia: "Pharmacokinetics of glucosamine in man". Arzneim.
Forsch. 43 (1993), 1109-1113.
3. Rindone, J.P. et alia: "Randomized, controlled trial of glucosamine for
treating osteoarthritis of the knee". West. J. Med. 172 (2000), 91-94.
4. Reginstar, J.V. et alia: "Long-term effects of glucosamine sulphate on
osteoarthritis progression: a randomized, placebo-controlled clinical
trial". Lancet 357 (2001), 251-256.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (8 sztuk)


Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-29
12:20

 2007-09-13, 13:38
 Niezłe
Niestety w wielu gałęziach produktów jesteśmy jako konsumenci nabijani notorycznie w butlekę. Nie tylko w lecznictwie. To wina mechanizmów cywilizacji - kiedyś prasa stała na straży prawdy i rzetelności, gazety były pełnopłatne a koszty ich wydawania stosunkowo niewielkie (tak więc istnieć mógł rynek prasy niezależnej)

Po pewnym czasie okazało się, że ludzie wolą tańszą prasę, że cena gazety ma dla nas większe znaczenie niż jej jakość merytoryczna. W efekcie nastąpiła walka cenowa, która doprowadziła do dwóch zjawisk: spadku merytoryki (poprzez cięcia) oraz do budowy korporacji prasowych, gdyż takim molochom wydającym kilkadziesiąt tytułów łatwiej się utrzymać na konkurencyjnym rynku.

Konkurencja na rynku prasy i spadek dochodów bezpośrednio generowanych ze sprzedaży spowodował, że rozwinął się rynek reklamy. Zarówno samych tytułów, jak i produktów (to oczywiście wielkie uproszczenie, ale skuteczne). Wydatki na reklamę tytułów prasowych, konkursy etc. spowodowały zwiększenie kosztów wydania przy zmniejszających się dochodach ze sprzedaży. W efekcie być albo nie być dla tytułów prasowych stało się zwiększenie do maksimum reklam.

Dzisiaj nie jest niczym dziwnym gazeta - miesięcznik, tygodnik, dziennik - której nawet połowa objętości to całostronicowe reklamy. Reklamy, które utrzymują tytuł i pozwalają go wydawać. Jednakże ma to bardzo negatywny skutek - wydawca tytułu prasowego jest uzależniony od reklamodawcy, a ten zdobył mechanizmy skutecznego wymuszana na nim nie tylko negocjacji cen, ale także kształtowania poglądów i wrażenia poprzez PR marki.

Reklama jest tylko jednym z narzędzi oddziaływania. Weźcie do ręki jakiekolwiek NOWOCZESNE czasopismo. Obok reklam i coraz rzadszych artykułów znajdziecie w nim dziesiątki bzdurnych, krótkich, nic nie wnoszących opisów tzw. nowinek, rankingów (np.TOP 10 zegarków sportowych), zestawień itd. Albo publikowane są te dane bez komentarza co do wartości produktu, albo wręcz hurraoptymistycznie opisujące go, choćby nie wiadomo jak był bardzo głupi, niczemu nie służący czy powielający dziesiątki podobnych juz dostępnych marek.

Nie wynika to niestety z głupoty dziennikarzy, ale właśnie z uzależnienia, w jakie popadły media od producentów i reklamodawców. Reklamodawca oczekuje, że w pakiecie reklamowym otrzyma pozytywne recenzje produktu, zajawki, itd. Ponieważ jeden producent często wykupuje hurtem reklamy wielu swoich produktów w kilkunastu tytułach należących do jednego wydawcy, może on wręcz doprowadzić jednym małym szantażem do zwolnienia nawet redaktora naczelnego. Biznes is biznes, jak mawiaja indianie.

W tytułach niezależnych reklam zwykle nie uświadczycie, gdyż producenci nie są taką formą współpracy zainteresowani, nie dlatego, że są niskie nakłady, ale dlatego, że wydawca jest mniej podatny na wymuszenie, i może napisać prawdę. Niemniej takie tytuły szubko padają z braku dochodów, bo my, czytelnicy, nie jesteśmy zainteresowani kupowaniem czegoś drogiego (skoro nie ma reklam...) i kiepsko wydanego.

Krótko mówiąc - to my, czytelnicy wybraliśmy: wolimy piękne, błyszczące, tanie gazety o niczym i marnej jakości merytorycznej, niż drogie i brzydkie, ale o niezmanipulowanej zawartości wydawnictwa.

Co ciekawe, zarówno spece od PR, wydawcy, reklamodawcy, marketingowcy, znają ten mechanizm i się z nim zgadzają, ale jednocześnie zaprzeczają jego istnieniu, gdyż daje im on zarobek. Prawa rynku działają i nic nie wkazuje na to, by się miały zmienić...

Powyższe opisałem na podstawie moich kilkudziesięcioletnich doświadczeń z prasą branży gier komputerowych, którą jako maniak śledzę z uwagą od 1988 roku.

Michał Walczewski, przemyślenia własne :-)))

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)

 





Ostatnio zalogowany



 2007-09-13, 17:07
 nic dodac ,nic ując
2007-09-13, 13:38 - Admin napisał/-a:

Niestety w wielu gałęziach produktów jesteśmy jako konsumenci nabijani notorycznie w butlekę. Nie tylko w lecznictwie. To wina mechanizmów cywilizacji - kiedyś prasa stała na straży prawdy i rzetelności, gazety były pełnopłatne a koszty ich wydawania stosunkowo niewielkie (tak więc istnieć mógł rynek prasy niezależnej)

Po pewnym czasie okazało się, że ludzie wolą tańszą prasę, że cena gazety ma dla nas większe znaczenie niż jej jakość merytoryczna. W efekcie nastąpiła walka cenowa, która doprowadziła do dwóch zjawisk: spadku merytoryki (poprzez cięcia) oraz do budowy korporacji prasowych, gdyż takim molochom wydającym kilkadziesiąt tytułów łatwiej się utrzymać na konkurencyjnym rynku.

Konkurencja na rynku prasy i spadek dochodów bezpośrednio generowanych ze sprzedaży spowodował, że rozwinął się rynek reklamy. Zarówno samych tytułów, jak i produktów (to oczywiście wielkie uproszczenie, ale skuteczne). Wydatki na reklamę tytułów prasowych, konkursy etc. spowodowały zwiększenie kosztów wydania przy zmniejszających się dochodach ze sprzedaży. W efekcie być albo nie być dla tytułów prasowych stało się zwiększenie do maksimum reklam.

Dzisiaj nie jest niczym dziwnym gazeta - miesięcznik, tygodnik, dziennik - której nawet połowa objętości to całostronicowe reklamy. Reklamy, które utrzymują tytuł i pozwalają go wydawać. Jednakże ma to bardzo negatywny skutek - wydawca tytułu prasowego jest uzależniony od reklamodawcy, a ten zdobył mechanizmy skutecznego wymuszana na nim nie tylko negocjacji cen, ale także kształtowania poglądów i wrażenia poprzez PR marki.

Reklama jest tylko jednym z narzędzi oddziaływania. Weźcie do ręki jakiekolwiek NOWOCZESNE czasopismo. Obok reklam i coraz rzadszych artykułów znajdziecie w nim dziesiątki bzdurnych, krótkich, nic nie wnoszących opisów tzw. nowinek, rankingów (np.TOP 10 zegarków sportowych), zestawień itd. Albo publikowane są te dane bez komentarza co do wartości produktu, albo wręcz hurraoptymistycznie opisujące go, choćby nie wiadomo jak był bardzo głupi, niczemu nie służący czy powielający dziesiątki podobnych juz dostępnych marek.

Nie wynika to niestety z głupoty dziennikarzy, ale właśnie z uzależnienia, w jakie popadły media od producentów i reklamodawców. Reklamodawca oczekuje, że w pakiecie reklamowym otrzyma pozytywne recenzje produktu, zajawki, itd. Ponieważ jeden producent często wykupuje hurtem reklamy wielu swoich produktów w kilkunastu tytułach należących do jednego wydawcy, może on wręcz doprowadzić jednym małym szantażem do zwolnienia nawet redaktora naczelnego. Biznes is biznes, jak mawiaja indianie.

W tytułach niezależnych reklam zwykle nie uświadczycie, gdyż producenci nie są taką formą współpracy zainteresowani, nie dlatego, że są niskie nakłady, ale dlatego, że wydawca jest mniej podatny na wymuszenie, i może napisać prawdę. Niemniej takie tytuły szubko padają z braku dochodów, bo my, czytelnicy, nie jesteśmy zainteresowani kupowaniem czegoś drogiego (skoro nie ma reklam...) i kiepsko wydanego.

Krótko mówiąc - to my, czytelnicy wybraliśmy: wolimy piękne, błyszczące, tanie gazety o niczym i marnej jakości merytorycznej, niż drogie i brzydkie, ale o niezmanipulowanej zawartości wydawnictwa.

Co ciekawe, zarówno spece od PR, wydawcy, reklamodawcy, marketingowcy, znają ten mechanizm i się z nim zgadzają, ale jednocześnie zaprzeczają jego istnieniu, gdyż daje im on zarobek. Prawa rynku działają i nic nie wkazuje na to, by się miały zmienić...

Powyższe opisałem na podstawie moich kilkudziesięcioletnich doświadczeń z prasą branży gier komputerowych, którą jako maniak śledzę z uwagą od 1988 roku.

Michał Walczewski, przemyślenia własne :-)))
LINK: http://a.s
do obydwu artykółów. Cała prawda

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (19 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (10 sztuk)


Wojtek G
Wojciech Gruszczyński

Ostatnio zalogowany
2024-03-10
19:49

 2007-09-13, 18:29
 To się narobiło.
Za nim przeczytałem (pobieżnie) te informacje zadzwonił do mnie kolega, z którym wybieram się do Chicago.Użalił mi się,że pobolewa go biodro i czy nie wiem jak temu zaradzić?.Z tą samą przypadłością biegałem przez prawie rok.I z tego co wiem wielu nam to samo dolega. Przypadkowo kolega z pracy prowadzący aktywny,amatorski, rekreacyjny tryb życia (siatkówka, tenis, biegi) dowiedział sie o moim kłopocie.Ponieważ leczył się dość długo na to samo,(wzmocnienie chrząstek stawowych i poprawienie smarowania),to poradził mi bym kupić sobie lek o nazwie
"Arthro Stop PLUS" (100 tabl.)Jak poradził tak zrobiłem i bóle przeszły.Zachowałem to opakowanie i po waszym komunikacie z przerażeniem przeczytałem co następuje: zawiera wyciąg z Boswellia serrata, jakiś MSM i mangan i o zgrozo Glukozaminę!!!.Chyba już umrę? chociaż mnie biodro nie już boli.Wprawdzie wspomagałem to jedząc ciapki kurze,nawet dzisiaj żonka ugotowała kilkanaście.Producent tego leku WALMARK a.s.Odrichovice Trinec Czechy - dystrybutor w Sosnowcu.Najgorsze,że ja mailem posłałem koledze nazwę tego leku.Zaraz piszę drugiego by go ostrzec i by zapoznał się z waszym ostrzeżeniem.Nie chcę go mieć na sumieniu.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (69 sztuk)


Admin
Michał Walczewski
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-29
12:20

 2007-09-13, 18:52
 Placebo
2007-09-13, 18:29 - Wojtek G napisał/-a:

Za nim przeczytałem (pobieżnie) te informacje zadzwonił do mnie kolega, z którym wybieram się do Chicago.Użalił mi się,że pobolewa go biodro i czy nie wiem jak temu zaradzić?.Z tą samą przypadłością biegałem przez prawie rok.I z tego co wiem wielu nam to samo dolega. Przypadkowo kolega z pracy prowadzący aktywny,amatorski, rekreacyjny tryb życia (siatkówka, tenis, biegi) dowiedział sie o moim kłopocie.Ponieważ leczył się dość długo na to samo,(wzmocnienie chrząstek stawowych i poprawienie smarowania),to poradził mi bym kupić sobie lek o nazwie
"Arthro Stop PLUS" (100 tabl.)Jak poradził tak zrobiłem i bóle przeszły.Zachowałem to opakowanie i po waszym komunikacie z przerażeniem przeczytałem co następuje: zawiera wyciąg z Boswellia serrata, jakiś MSM i mangan i o zgrozo Glukozaminę!!!.Chyba już umrę? chociaż mnie biodro nie już boli.Wprawdzie wspomagałem to jedząc ciapki kurze,nawet dzisiaj żonka ugotowała kilkanaście.Producent tego leku WALMARK a.s.Odrichovice Trinec Czechy - dystrybutor w Sosnowcu.Najgorsze,że ja mailem posłałem koledze nazwę tego leku.Zaraz piszę drugiego by go ostrzec i by zapoznał się z waszym ostrzeżeniem.Nie chcę go mieć na sumieniu.
Sumienie możesz mieć chyba spokojne Wojtek :-) Z artykułu wynika, że glukozamina ma efekt placebo, czyli... brak efektu :-) Ani nie szkodzi ani nie pomaga, ot jest neutralna, ale cwane firmy na tym zarabiają sprzedając jak niektóre afrodyzjaki :-)

Być może jednak w twoim przypadku zadziałał czynnik leczniczy dzięki owym dodatkom i poostałym składnikom. Wiesz, to też jest tak, że my się nie znamy, i nikt nie wie na pewno, że ów artykuł nie jest tzw. czarnym PR szkalujacym glukozaminę w momencie, gdy na rynek tuż tuż ma wejść inny specyfik :-)

Nigdy nie wiemy co jest pradą, a co fikcją, matrix rządzi :-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (87 sztuk)


2008

Ostatnio zalogowany
---


 2007-09-14, 00:09
 Prawda jest taka,że...
LINK: http://www.adamdobrzynski.pl
produkty masowe jakieś tam siarczany glukozaminy Bog wie z czego robione,antybiotyki to trucizna dla ludzi...To wbrew naturalnej fizjologii człowieka.Jak tabletka często dziwnych nazw chemiczych może pomóc przywrocić rownowagę w organiźmie? Koło obłedu.
Do leczenia cięższych schorzeń potrzebna jest cierpliwość.Na nie się pracuje kupę lat.Nie biorą się one nagle i z powietrza.Produkty wysokiej jakości nie powinno kupować się w masowej sprzedaży. Apteki to nie jest dobre rozwiązanie.Tam są leki na które wielkie kompanie farmeceutyczne wydają ogromne pieniądze na reklamy,szkolenia lekarzy.Produkt często tani w produkcji jest drogi i nieskuteczny na dłuzszy czas leczenia.
Pierwsza zasada dieta ,ruch i dla profilaktyki produkty kupywane w sprzedaży bezpośredniej ,gdzie zarabiać może każdy,a produkty są najwyższej jakości i skuteczności działania z dłuższym efektem czasowym dla organizmu.Robione są one z najwyższej klasy składników,które są drogie w produkcji,ale jak wspomniałem wcześniej w efekcie bardzo skuteczne.

Odnoszę się do logiki i fragmentów b.ciekawej pozycji Krzysztofa Abramka Witaminy i suplementy...:


Co autor pisze we fragmentach tej pozycji:

………Przez ostatnie lata przeczytałem ponad 100 odpowiednich książek z dziedziny zdrowia, profilaktyki, samoleczenia, dietetyki, fizjoterapii, suplementacji, kosmetologii i pokrewnych; wiele czasopism o analogicznej tematyce; kończyłem kursy, przesłuchałem wiele kaset i nagrań, uczestniczyłem w dziesiątkach wykładów, sesjach i seminariach, odbyłem setki rozmów i konsultacji z lekarzami w najwyższym stopniu wiernymi etyce lekarskiej, włączając w to lekarzy medycyny naturalnej; przestudiowałem wiele analiz biochemicznych, mam stały kontakt z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, działających w tych branżach. Jestem więc praktykiem. Doszedłem do wniosku, że powyższe działania prowadzone na przestrzeni czasu i ciągle kontynuowane upoważniają mnie do zabrania głosu w kwestii profilaktyki zdrowia i suplementacji w szczególności. Zdaję sobie sprawę z ogromu wiedzy, której jeszcze nie posiadłem, śmiem jednak twierdzić, że wiem więcej na temat witamin i suplementacji niż 90% ludzi w kraju nad Wisłą. Zajmuję się m.in. konsultacjami i sprzedażą witamin oraz suplementów, w szczególności w oparciu o specjalistyczne analizy, dostosowujące określony typ diety i suplementacji do indywidualnych potrzeb każdego organizmu. Prowadzę Program Profilaktyki Zdrowotnej ¬ Indywidualny Program Ochrony Zdrowia, którego celem jest promowanie zdrowego stylu życia oraz budowanie świadomości na temat zdrowego odżywiania i jego wpływu na jakość życia, a także wspomaganie leczenia oficjalnego nurtu medycyny, poprzez najnowocześniejsze techniki diagnostyczne i wdrażanie wypływających z nich wyników…………

…………….. Za sprawę prawidłowego odżywiania nie są odpowiedzialni lekarze, zajęci leczeniem chorób, często wywołanych niedoborem witamin i minerałów. Na co dzień zajmują się tym reklamy w środkach masowego przekazu, karmiąc ludzi, a w pierwszej kolejności ich umysły, zwykłym śmieciem lub wręcz truciznami, a w najlepszym przypadku zmanipulowanymi informacjami. Nasz organizm potrzebuje dziennie 90 składników, których powinno dostarczać pożywienie, tj. 60 minerałów, 16 witamin, 12 podstawowych aminokwasów i 3 podstawowych tłuszczów. Dłuższy niedobór któregoś z tych składników powadzi do chorób. Są tacy, a niestety w tym także lekarze i dietetycy, którzy twierdzą, że wszelkie potrzebne nam składniki, w tym witaminy, makro i mikroelementy, są dostępne w sposób naturalny i możemy je dostarczyć wraz z dietą. Jest wiele powodów, dla których nie możemy asymilować wszystkich potrzebnych składników z pożywienia………..


………… Każdy z nas jest indywidualnością biochemiczną………….

………….Wielkie ilości zjadanej wieprzowiny, jak i wołowiny są przygotowywane w sposób powodujący, że gdyby konsumenci znali te tajniki ¬ w większości przeszliby na wegetarianizm... W największym możliwym skrócie: mięso i jego przetwory przechodzą tzw. nastrzykiwanie, czyli wtłaczanie ogromnych ilości wody z solą, preparatów fosforanowych, dodawanie znacznego procentu białka sojowego (zwykle z soi modyfikowanej genetycznie), barwników i stabilizatorów, preparatów przyspieszających dojrzewanie, emulgatorów, czyli preparatów umożliwiających łączenie składników, które normalnie ze sobą się nie łączą. Niewiele osób rozumie, jak ścisły jest związek pomiędzy tym, co człowiek zjada, a jego zdrowiem. Ludzie ufają, że instytucje powołane do tego chronią ich interesy i dbają o ich zdrowie, i że produkty dopuszczone do sprzedaży są pełnowartościowe i bezpieczne. Tak jednak nie jest!..................

…………… Bardzo ważne! Co z tego, że łykasz dobre witaminy, jeśli masz zanieczyszczone jelito grube, zaburzoną perystaltykę? Powoduje to brak wchłaniania (lub bardzo ograniczone) niezbędnych składników. Przykładowo, nie wytwarzają się w wystarczającej ilości witaminy z grupy B, co już od razu kwalifikuje Cię do suplementacji witaminą B Complex. Większość ludzi, nawet ci, którzy używają tylko najlepszych produktów, nie wykorzystuje możliwości, jakie dają suplementy. Powód jest bardzo prozaiczny: zanieczyszczony przewód pokarmowy i notoryczne zakwaszenie organizmu………………


………….. Minerały nieorganiczne są często bezwartościowe, a nawet szkodliwe dla organizmu człowieka………….
Kupowanie preparatów nieorganicznych, zwykle dość tanich w produkcji, lecz niekoniecznie tanich dla klienta, nie tylko zwykle nie pomaga, lecz jest szkodliwe dla organizmu.

Jeśli nie chcesz wydawać na próżno sprzedawcom i producentom swoich ciężko zarobionych pieniędzy na preparaty, które przynoszą Ci szkodę, sprawdź, co zawierają i jak są produkowane. Albo zapytaj kogoś kompetentnego.
Na marginesie należy dodać, że niestety ogromna większość preparatów reklamowanych zawiera w znacznym stopniu składniki nieorganiczne, włączając w to suplementy dla dzieci i kobiet w ciąży.........

…………. Wolisz ryzykować kupując ,,coś", czy też w kwestii zdrowia sięgniesz po produkt z ,,górnej półki"? Oczywiście powyższa zasada ma zastosowanie głównie w przypadku dużych producentów, lecz może być bardzo ciekawym wskaźnikiem pomocnym w wybraniu producenta tego czy innego. Absolutnie natomiast NIE oznacza to jakiejkolwiek dyskryminacji niewielkich producentów, gdyż mogą oni oferować faktycznie wartościowe produkty. Problem w tym, że ogromna większość konsumentów nie jest mocno zaangażowana w śledzenie tych tematów i zgłębianie niuansów określonych suplementów, a więc zwykle nie jest w stanie prawidłowo ocenić ich wartości i dokonać porównania…………

…………..
Co Twój lekarz wie o witaminach?

Powiedzmy wprost: lekarz, o ile nie jest to jego specjalnością lub przedmiotem osobistego zainteresowania, w ponad 90% przypadków pamięta tyle, co ze studiów (czyli to, co słyszał 10, 15, 20 lat temu) oraz informacje, które przyjmuje za dobrą monetę, a które pochodzą od producentów (firm farmaceutycznych), z reklam czy ulotek………….

…………………… Co to oznacza? System kształcenia lekarzy i zorganizowany sposób ich funkcjonowania w służbie zdrowia nie jest ukierunkowany na suplementację, która stosowana powszechnie spowodowałaby ewidentne zmniejszenie liczby zachorowań, przez co zyski dla lekarzy, a przede wszystkim producentów i dystrybutorów leków, uległyby znacznej redukcji. Dla tych ostatnich jest to sytuacja nie do przyjęcia, gdyż korzystanie z naturalnych, skutecznych suplementów, które nie mają skutków ubocznych i nie powodują uzależnień, oznacza utratę ogromnej ilości zysków. Starają się więc oni wszelkimi metodami zwalczać, dyskryminować i blokować rozpowszechnianie naturalnych preparatów i wiedzy o nich, bowiem ich interes to robienie ,,biznesu na chorobach". Więcej na ten temat znajdziesz w wykładzie ,,Nieżywi lekarze nie kłamią" J. Wollesa, nominowanego do nagrody Nobla ¬ do ściągnięcia z www.PostawNaZdrowie.pl Z wyżej wymienionych powodów w większości przypadków lekarz nie jest ekspertem, którego należy pytać o witaminy i suplementację………….


…………………
Co musisz wiedzieć, zanim kupisz suplementy? Najwięcej pieniędzy tracisz bezproduktywnie kupując
preparaty reklamowane w środkach masowego przekazu………………….


…………………. Omega 3 ………….
W ostatnich latach mówi się o niej coraz więcej, a wręcz zaczyna ona robić karierę. I słusznie. Wielu jest chętnych do sprzedawania jej, natomiast niewielu wystarczająco świadomych jej działania i uczciwych w sprzedaży. Najbogatszym źródłem kwasów omega 3 są oczywiście ryby (tłuste) morskie, jednakże ich spożywanie wcale nie gwarantuje dostarczania organizmowi wystarczająco dużo tych składników, a także jest objęte ryzykiem spożywania trujących substancji. Słodkowodne ryby odpadają w tym kontekście, a niezależnie od tego zawierają tyle szkodliwych substancji, że ich spożywanie graniczy z powolnym samobójstwem, nawet jeśli były łowione na terenie Zielonych Płuc Polski... Najistotniejszym elementem decydującym o wartości suplementu omega 3 jest to, skąd pochodzi ¬ z jakiego rejonu jest pozyskiwany. Niestety, znam przypadki produkowania suplementów, w tym omega 3, z ryb hodowanych przy brzegu Morza Bałtyckiego, czyli jednego z najbardziej zanieczyszczonych mórz na naszej planecie i w dodatku prawie ,,zamkniętego", czyli właściwie niewymieniającego wód z oceanem. Ponieważ ryby żyją blisko dopływów rzecznych dostarczających wielkie ilości trucizn, suplementy z takich ryb zawierają wiele szkodliwych związków chemicznych, których spożywanie może spowodować znacznie więcej skutków negatywnych niż korzyści wynikających ze spożycia takowego suplementu. Jak zapewne Ci wiadomo, wybrzeże Bałtyku jest często zamykane i zabroniona jest kąpiel w jego wodach. Skoro w takich wodach nie wolno się nawet kąpać, to spożywanie preparatów z ryb stale przebywających w takiej wodzie jest... żeby określić to delikatnie... nierozsądne. Tego jednak nie znajdziesz na opakowaniu produktu, który kupujesz w aptece czy w Internecie. Niestety, opisywana powyżej sytuacja dotyczy nie tylko polskich producentów, lecz całkiem sporej ilości innych firm. Jeżeli więc oferują Ci opakowanie omegi 3 za 15 czy 20 zł, omijaj to, łącznie z oferentem, szerokim łukiem………..

………………………….Glukozamina……………
Najbardziej optymalną formą tego preparatu wydaje się być chlorowodorek glukozaminy (pozyskiwany ze skorupiaków), stosowany w ilości nie mniejszej niż 500 mg, wraz z wyciągiem z boswellii (kadzidłowiec ¬ roślina indyjska), co najmniej 15 mg. Na rynku znajduje się natomiast bardzo dużo preparatów określanych jako glukozamina, lecz zawierających jako główny składnik siarczan glukozaminy ¬ syntetyczny produkt, który wprawdzie działa korzystnie na stawy, lecz często dla efektów potrzebne są większe dawki, a skutki działania nie zawsze są tak dobre………………….

……………..Jakie preparaty wybrać?

Nie warto wystawiać swojego zdrowia na aukcję, patrząc, kto zaoferuje niższą cenę. Przede wszystkim: omijaj z daleka wszelkie preparaty witaminowe sprzedawane w supermarketach, sklepach spożywczych i w różnych przypadkowych miejscach. Tam się konkuruje przede wszystkim ceną, a to automatycznie wyklucza najlepszą jakość…………………………..

…………………są to preparaty syntetyczne o minimalnej lub żadnej wartości profilaktycznej i leczniczej. Przyswajalność jest bardzo niska, rzędu kilku procent, a samo wchłonięcie przez organizm wcale nie oznacza, że organizm z pożytkiem je wykorzysta. Zwykle jest wręcz przeciwnie: wapń nieorganiczny organizm ,,upycha" gdzie może, zamiast wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem, jak ma to miejsce w przypadku wapnia organicznego; żelazo, zamiast zostać spożytkowane, wręcz zatruwa organizm, bardzo przeciążając wątrobę; syntetyczna witamina C to zaledwie kilka procent przyswajalności itp., o czym wiele informacji znajduje się w powyższych rozdziałach………………


……………..ponieważ sieci aptek i hurtowni farmaceutycznych są niezwykle atrakcyjnym rynkiem dla producentów, starają się oni za wszelką cenę wprowadzić tam swoje produkty. Firmy farmaceutyczne, dążąc do maksymalizacji zysku, wprowadzają do swojej oferty różnego rodzaju suplementy i dystrybuują je poprzez sieć aptek. Wykorzystują zapotrzebowanie na tego typu produkty, często intensywnie je reklamują i traktują jak inne, stosując zaawansowane metody marketingowe, często bez uwzględniania interesu zdrowia klientów. Jest to dla nich szczególnie korzystne, ponieważ o wiele łatwiej i taniej jest zarejestrować suplement diety niż lek, preparaty z apteki to zwykle produkty syntetyczne ¬ wytwory przemysłu chemicznego, o małej wartości zdrowotnej w stosunku do suplementów naturalnych, zawierają wypełniacze, które dość często powodują objawy niepożądane, m.in. złe samopoczucie, a nawet torsje po zażyciu preparatu, szczególnie jeśli stosuje się większe dawki. Nierzadko objawy te nie są nawet kojarzone z przyjmowaniem owych preparatów, gdyż nie zawsze występują od razu, choć to także ma miejsce……………………….


…………….. W pierwszej kolejności należy sprawdzić, kto i w jakich warunkach produkuje suplementy, a nie jaka jest cena i jak mocno jest on promowany na rynku. Bardzo często zależność jest odwrotna: im bardziej reklamowane produkty lub firma, tym mniejsza wartość suplementów i konieczność przepłacania, jako że reklama i wszelkie inne formy promocji są przecież wliczone w cenę. Wniosek z praktyki:

Najbardziej wartościowe witaminy, minerały i inne suplementy zdrowotne są dostępne w firmach prowadzących sprzedaż bezpośrednią………………….


………….. Zapewne widujesz to niemal codziennie w TV czy popularnych czasopismach. Przestrzegam przed spożywaniem, szczególnie jeśli ma to miejsce dość często, wszelkich płatków, kulek, mieszanek, słodyczy i wszelkich innych produktów, które są ,,wzbogacane witaminami". Spożywanie dodawanych do produktów spożywczych i nieorganicznych związków mineralnych zaburza równowagę witaminowo-mineralną i grozi rozregulowaniem poziomów pierwiastków i ich wzajemnych proporcji, co w oczywisty sposób prowadzi do powstawania patologii. Szczególnie odnosi się to do dzieci i młodzieży. Wszelkie produkty spożywcze typu ,,X witamin plus żelazo" czy ,,Witaminy ABC i Y" to ładnie brzmiące marketingowe hasła, lecz niekoniecznie korzystne składniki dla Twojego organizmu. A w ogóle to dlaczego sięgasz po tego typu produkty? Skąd wiesz, co jest Ci potrzebne i czego masz w nadmiarze, a jeszcze dodajesz? Czy NAPRAWDĘ sądzisz, że płatki wzbogacane sztucznymi dodatkami są w stanie zastąpić naturalne składniki ?........................

………………………….

Jak wszystko, z czym człowiek ma do czynienia. Dany element może mieć wpływ pozytywny lub negatywny. Tu wszystko zależy od dawki. Należy jednakże bezwzględnie zaznaczyć, iż przedawkowanie witamin zwykle ma miejsce w przypadku preparatów syntetycznych i głównie tych rozpuszczalnych w tłuszczach, a więc A, D, E, K. Mogą one gromadzić się w wątrobie i powodować przykre skutki w postaci bólów głowy, biegunek, nudności itp. Pomiędzy wszystkimi witaminami i pierwiastkami istnieją wzajemne zależności, więc ogólnie przyjęte założenie, że tylko witaminy rozpuszczalne w tłuszczach można przedawkować, jest prawdą raczej pobieżną. Nie można więc stosować w suplementacji zasady ,,od przybytku głowa nie boli". Przykładem może być fakt, że nadmiar cynku może powodować u kobiet problemy z zajściem w ciążę. Bywa to nierzadko wynikiem ,,rad" z magazynów dla kobiet czy bezpośredniej reklamy określonych preparatów. Takie długotrwałe przyjmowanie preparatów z cynkiem bardzo mocno wpływa na estrogeny, których ,,pilnuje" miedź, a ta jest antagonistą, czyli przeciwnikiem cynku, wypieranym przez niego z organizmu. Natomiast bardzo duże dawki witamin rozpuszczalnych w wodzie mogą skutkować biegunkami, osadzaniem się ,,piasku" w nerkach, kamieniami, a w przypadku zastosowanych sztucznych barwników i wypełniaczy ¬ także alergią……………………..


…………… Podsumowanie, krótkie vademecum………………

Medycyna akademicka = przedłużanie życia w chorobie………….
Naturalne suplementy = przedłużanie życia w zdrowiu………………………

Pozdrawiam całe forum.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
żeli
14:11
El Aktywny
14:11
Jacek Reclik
14:09
lef
14:07
justynawachowiak
14:06
kasjer
14:03
Łapers
13:58
mateusz
13:57
lukaszewski
13:55
abednarczyk
13:54
Daniel22
13:53
Kejtalke
13:53
Kmicic
13:51
AdamP
13:51
drago
13:50
aaron
13:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |