Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [8]  PRZYJAC. [18]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Pamiętnik internetowy



Urodzony:
Miejsce zamieszkania:
2 / 2


2015-10-13

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Relacja 16 Poznań Maraton i porady jak przygotować się do tego typu biegu. (czytano: 1367 razy)
(POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)

 

Od 2009r. Biegam w konkursach, dotychczas zaliczyłem 2 maratony ale bez wyrobienia sobie życiówki adekwatnej do możliwości.

Mój pierwszy maraton (Lubsko 2011) był „na wariata”, trenowałem biegając tylko 10-12 km, byle tylko przebiec (3:46 wyciągnąłem).

Drugi (2012 Poznań) miał być na życiówkę ale dopadła mnie kontuzja kolana, która utrudniała treningi i bieganie szybszym tempem. O dziwo kolano przez cały bieg nie przeszkadzało mi i ukończyłem ten maraton z dobrym wynikiem 3:57 mimo braku treningów niemal przez cały miesiąc.

Po kontuzjach wróciłem do biegania ale na maraton zdecydowałem się dopiero w tym roku. Z początku miałem ich już nigdy nie biegać ale ktoś z grona znajomych zrobił wynik 3:25 i nagle rozpaliła się we mnie motywacja aby rzucić wyzwanie temu wynikowi. Także zapisałem się do Poznania jeszcze w kwietniu.

Przygotowania wyglądały następująco:
- w maju pojechałem na Półmaraton Solan, to był debiut w nowych butach, skończyło się mocnym nadwyrężeniem, które na 10 dni całkowicie wyeliminowało mnie z biegania, okazało się że sznurówka w jednym bucie była zbyt ciasno zawiązana.

Także - sprawdzajcie nowe buty!

w czerwcu (3 tygodnie po feralnej przygodzie z butami) Półmaraton Słowaka przebiegłem jako pacemaker na 1:45:00 - wyrobiłem się bez większych problemów aczkolwiek obleciał mnie strach na myśl że w Poznaniu będę musiał przebiec to 2 razy i to szybciej. Nie wziąłem nowych butów, za bardzo bałem się nawrotu kontuzji. Wziąłem stare rozpadające się buty ale za to pewnie dopasowane – skończyło się tylko paroma odciskami.

Wakacje spędziłem głównie na treningach. Jeśli właśnie macie problemy z motywacją to mamy obecnie facebook gdzie są akcje typu "Przebiegnę 200 km w lipcu" to naprawdę daje kopa i poczucie obowiązku do biegania – gorąco polecam. Dopiero w ostatni weekend sierpnia zaliczyłem konkurs na 10 km po asfalcie w nowych butach – tym razem wszystko grało.

We wrześniu przyszedł czas na półmaraton w Zielonej Górze, kto biegł wie jak trudna to jest trasa (mordercze podbiegi). To miała być próba generalna nowych butów przed maratonem w Poznaniu.

Planowałem przy okazji złamać 1:30:00, nawet biegłem za pacemakerem do 10 km ale niestety podbiegi załatwiły moje płuca i nogi. Mimo wszystko wyszło 1:32:00 i tam wypróbowałem saszetkę na żele/batony/inne. Także polecam w taki gadżet się zaopatrzyć, bądź w strój, z kieszeniami gdzie można chociaż te żele schować.

Także został miesiąc do maratonu, połówka w Zielonej Górze utwierdziła mnie że jest dobrze. Powiem szczerze - nie robiłem nic nadzwyczajnego, 2 treningi w dni poniedziałek-piątek 10-15 km, w weekendy natomiast biegałem konkursy na 10 km. Jeszcze na 3 tygodnie przed startem dorwało mnie przeziębienie i dość mocny katar. Wyzdrowiałem na tydzień przed startem gdzie zrobiłem 2 treningi. Także pojechałem z pewnymi obawami o formę.

2 dni przed samym maratonem jadłem prawie tylko dania z makaronem. Dzień przed po południu wypiłem 1 izotonik, gdy już dojechałem do hali około 20:00 wypiłem drugi i jeszcze z rana trzeci. W ramach kolacji a potem śniadania zjadłem 2 bułki z... kotletem schabowym (bardzo ważne he he).

Przed startem jak każdy kto biegł w Poznaniu wie że był ogromny problem z toaletami także na rozgrzewkę było mało czasu - ja musiałem się sprężyć w 20 minut.

Start przebiegłem według planów całe 10 km było w miarę na 3:25, na 8 km poczułem lekki ból w jednej nodze ale pomyślałem że to pewnie trema, która dopada wielu biegaczy w tak wczesnym etapie maratonu i tak też było. W poprzednich maratonach miałem problem natury fizjologicznej że na 8-10 km musiałem się zatrzymać i lecieć w krzaki, w tym tego nie było, także w końcu dobrze zaplanowałem nawadnianie nawodnienie (u każdego to sprawa indywidualna). Na 11 km przyłączyłem się do jednego biegacza, który powiedział że leci na 3:23, przy okazji dowiedziałem się że ma życiówkę w półmaratonie 1:24 więc byłem pewny że wytrzyma. Po około 2 kilometrach dołączył do nas jego kumpel, który źle wystartował. I tak biegliśmy trochę na wariata „co będzie to będzie byle do 30 km”, po 14 km wziąłem pierwszy żel.

Niestety na 23 km poczułem pierwsze oznaki kryzysu, pożegnałem się z kolegami i zwolniłem. Wtedy przyszła najgorsza myśl „to już koniec, zaraz będę przeżywał męczarnie i co chwila tracił tempo”, no nic wziąłem kolejny żel, biegnę dalej. Po minięciu tablicy 25 km szok – dogoniłem kolegów. Pierwszy raz w życiu przełamałem kryzys, nawet w półmaratonach tego nie miałem!

I tak lecieliśmy wspólnie do 30 km aż przyszedł kryzys... ale nie mnie tylko kolegom. Odstawieni od 30 km, potem patrzałem w wynikach mieli 3:30. Od tamtego momentu kto inny zachęcał mnie aby biec z nim na 3:17 – zgodziłem się bo biegło się dobrze. Poczułem jednak że biegniemy za szybko więc zmierzyliśmy tempo i wyszło 4:25/km, podziękowałem koledze i wróciłem do 4:46/km na 32 km.

Dalej to już tylko nudne trwanie do końca, ostatni trzeci żel wziąłem przebiegając przez stadion Lecha Poznań, zmęczenie było coraz gorsze ale świadomość bliskiej odległości do mety zawsze miała na mnie dobry wpływ. Biegło się coraz gorzej, coraz mocniej wszystko bolało ale wiedziałem że wytrzymam choć ostatnia prosta czyli 39,5-42km była niemal jednym długim podbiegiem. Mnóstwo osób wyprzedziłem ale zdarzały się i takie co mnie przegoniły, jeszcze na ostatnich 200 m ktoś krzyknął „dawaj kapitan końcówka!” - odpaliłem sprintem wyprzedzając z 10 osób.

Na mecie radość, według wskazań mojego stopera 3:21:00 poprzednia życiówka 3:46:51, a więc pierwszy i ostatni raz tak wielki przeskok.

Nareszcie pierwszy maraton bez ściany, bez zatrzymywania się (oprócz stref z jedzeniem) i bez zwalniania! I to cały maraton w czapce kapitana - to wprowadziłem w tym roku dla zabawy.

Także widzicie, że pobiegnięcie na czas 3:20:00 nie wymaga jeszcze specjalnie wielkiego wysiłku i wyrzeczeń. Wystarczy biegać na 10 km 42:00 i półmaraton w 1:34:00 minimum.

W kwietniu szykuję się na Orlen Maraton w Warszawie, spróbuję przebiec go w 3:15:00.

I to by było na tyle. Jeśli choć jedna rada komukolwiek pomoże będę się cieszyć.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
07:13
42.195
07:12
Stonechip
06:40
baderak
06:17
bobparis
05:53
janek2801
00:04
Lektor443
23:56
marczy
23:19
Yazomb
22:55
Artur z Błonia
22:54
maniek-pf:)
22:43
andreas07
22:37
milosz2007
22:33
janeta75
22:29
wd70
22:23
lordedward
21:57
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |