Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [21]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
krokodyllos
Pamiętnik internetowy
MOJE BIEGANIE


Urodzony: 1962-07-04
Miejsce zamieszkania: Gdańsk
1 / 3


2009-07-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
PIERWSZY WPIS CZYLI KRETOWINY 2009 - 11 LIPIEC (czytano: 1668 razy)

 

Do Kretowin wcale nie chciałem jechać, ale namówił mnie Jacek. Przecież mój największy przebieg, to jak dot±d 22 km, a tu od razu 33 km!. No, ale skoro marzy mi się maraton na jesieni, to pomy¶lałem, że dobrze byłoby oswoić się z takim dystansem. W ogóle nie zdawałem sobie sprawy, jak ten bieg może być trudny.
No dobrze, przyjeżdżamy, na pocz±tek parking niestrzeżony z opłat± droższ±, niż pod Pałacem Kultury w Warszawie, rozwalam sobie błotnik o wysoki krawężnik ( jak można zbudować taki parking?). No nic, trudno, trzeba skupić się na biegu.
Już po starcie otrzeĽwienie, trasa okropnie pofałdowana, długie i mało łagodne podbiegi, za to
zbiegów mało. Punktów od¶wieżania niby dużo, ale tylko woda i cukier ( nie zabrałem żadnych, izotoników, co prawdopodobnie spowodowało póĽniejsze problemy). Biegnę
według założonego planu, no trochę szybciej, 1:01 pierwsze 10 km. Na 14 km jest prawie pionowy podbieg, opanowuję ochotę, żeby się zatrzymać, na zawodach to się jeszcze nie zdarzyło. Do 21 km zgodnie z planem ( 2:06) i nagle zaczynam pękać! Tok my¶lenia taki „
znowu jest okropny podbieg, jak ten pokonam,to będzie następny, a potem następny, to bez sensu „ I przestaję biec, przechodz±c w marsz! Nie jestem zmęczony, ani specjalnie spocony
( pogoda dobra do biegania, jak na te porę roku, słoneczko zza chmur, chłodny wiatr, w granicach 16 stopni), ale czuje jakby pstryk…kto¶ wył±czył mi zasilanie. Zrywam się do biegu, ale znów jest podbieg…Więcej idę przez 12 km niż biegnę, jestem w¶ciekły, bo kolejne kilometry dłuż± się niemiłosiernie, jak nigdy.. Wreszcie meta, usiłuję biec przez ostatnie 400 metrów, co o dziwo, udaje się. Niespecjalnie zmęczony mijam metę w czasie 3:40.
Atrakcj± Kretowin s± podobno arbuzy i k±piel w jeziorze po biegu. O k±pieli nie my¶lę, ale
zjadam kilka pysznych kawałków arbuza. Jestem zadowolony z nabycia zupełnie nowych dla mnie do¶wiadczeń, ale i upokorzony tym, co stało się na trasie. Po jakim¶ czasie dochodzę do wniosku, że najwyższy czas na debiut maratoński, ale …na płaskim terenie, a nie w biegu dla twardzieli. A więc debiut, 27 wrze¶nia w Warszawie. Już się nie mogę doczekać, Kretowiny pokazały mi, że może się udać, ale trzeba trenować dalej.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Merlin
14:42
Piotr Hojan
14:26
szymk
13:46
1223
13:45
biegacz54
13:38
POZDRAWIAM
13:37
Goniusia13
13:37
Hari
13:23
michu77
13:09
bigbieg
13:08
BiegRycerski
13:04
Admin
13:03
StaryCop
13:01
ONszymON
12:35
Krzysiek_biega
12:23
Stonechip
12:21
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |