|
Po emocjach związanych z maratonem kobiet i pierwszym w historii igrzysk złotym medalu dla Kenii za sprawą Jemimy Sumgong czas na rywalizację mężczyzn. Już w
niedzielę o 14:30 polskiego czasu panowie wybiegną na ulice Rio de Janeiro w pościgu za olimpijskimi medalami. Tradycyjnie już rozważania dotyczące faworytów maratonu
największej imprezy czterolecia skupiają się wokół reprezentantów krajów afrykańskich. Patrząc na rekordy życiowe oraz wyniki z ostatnich kilku lat poszczególnych uczestników niedzielnych zmagań wydaje się, że w niedzielę po raz kolejny nie będzie mocnych na Kenijczyków, Etiopczyków, czy też biegaczy z Ugandy bądź Tanzanii. Sport jednak, a zwłaszcza wielkie mistrzowskie imprezy uwielbiane są przez kibiców na świecie właśnie przez niespodzianki i sensacje, za nieznanych nikomu zawodników, którzy niespodziewanie sięgają po najwyższe laury. Niewykluczone, że świadkami tego
typu rozstrzygnięć będziemy i tym razem, jako, że maraton olimpijski już nie raz w
historii pokazał swe nieprzewidywalne oblicze.
Niemal wszyscy eksperci i kibice biegów długich zapytani o faworyta jednogłośnie
wskazują na Kenijczyka Eliuda
Kipchoge. To z pewnością najlepszy i najrówniej biegający maratończyk ostatnich lat.
Od 2014 roku wygrał 5
wielkich maratonów z rzędu, w tym tegoroczny Londyn, gdzie zwyciężył ze znakomitym
czasem 2:03:05.
Kto pokrzyżuje mu szyki? Niewykluczone, że będzie to jego rodak Stanley Biwott,
który w Londynie przybiegł za plecami Kipchoge z czasem 2:03:51 i również znajduje
się w ostatnich latach w równej, bardzo dobrej formie.
Biwott jeszcze nigdy nie dostąpił zaszczytu reprezentowania Kenii jednak znakomicie
biegał do tej pory
w wielkich komercyjnych maratonach z serii World Marathon Majors. Trzykrotnie
finiszował w pierwszej czwórce w Londynie, w 2012 roku wygrał Paryż a w 2015 Nowy
Jork.
Odwieczna rywalizacja kenijsko - etiopska zapisze swój kolejny rozdział również w
niedzielę. Naprzeciwko wspomnianych reprezentantów Kenii stanie bardzo silne trio z
Etiopii: Tesfaye Abera, Lemi Berhanu i Fayisa Lilesa.
Najszybszy z nich - Abera wygrał w tym roku w styczniu maraton w Dubaju w znakomitym
czasie 2:04:24 i jest trzecim najszybszym zawodnikiem w całej stawce. Trzy miesiące
później, w kwietniu wygrał maraton w Hamburgu co pokazuje, że w tym roku stać go na
bardzo dobre bieganie w krótkim odstępie czasu.
Lemi Berhanu z kolei zwyciężył w tegorocznym legendarnym maratonie w Bostonie. W
odróżnieniu jednak od komercyjnych maratonów, ma on kiepskie doświadczenia w
imprezach mistrzowskich. Reprezentował on swój kraj jak do tej pory tylko raz
- w zeszłym roku podczas mistrzostw świata w Pekinie zajął odległe 15-te
miejsce.
Oczy całej Ugandy zwrócone będą na ich bohatera narodowego Stephena Kiproticha,
który przed czterema laty w Londynie sięgnął po złoto. Tym razem zrobi wszystko aby
obronić tytuł. Przed trzema laty, na mistrzostwach świata w Moskwie do swojej
kolekcji dołożył kolejny złoty medal. W swoim ostatnim występie przed igrzyskami, w
Tokio tego roku Kiprotich zajął czwarte miejsce sygnalizując, że znajduje się w
niezłej formie. Drużynę Ugandy uzupełni Solomon Mutai, który w zeszłym roku na
mistrzostwach świata w Pekinie zdobył brązowy medal.
Swoich szans poszuka także Erytrejczyk - Ghirmay Ghebreslassie, który sensacyjnie
przed rokiem zdobył mistrzostwo świata. Historia jednak nie stoi po jego stronie -
jak dotąd nigdy jeszcze aktualny mistrz świata nie sięgnął po olimpijskie złoto.
Maraton mężczyzn w Rio będzie ostatnim lekkoatletycznym finałem. Prognozy pogody
zapowiadają temperaturę około 25 stopni Celsjusza i wilgotność około 70%. Pogoda
może odegrać dużą rolę w końcowych rozstrzygnięciach i być determinantem sporych
sensacji. Podobnie jak przed czterema laty nikt nie stawiał na Kiproticha, tak i tym
razem objawić się może światu nieznany maratoński bohater. Nie jest tajemnicą
bowiem, że o ile biegacze z Kenii czy Etiopii przyzwyczajeni są do biegów w wysokich
temperaturach to słabo radzą sobie z dużą wilgotnością powietrza.
Być może otworzy się tym samym szansa dla kogoś z Polaków - kibice w naszym kraju
ściskać będą kciuki za Artura Kozłowskiego, Henryka Szosta i Yareda Shegumo.
Groźni na pewno będą Japończycy - w Kraju Kwitnącej Wiśni maraton jest niemal
religią, a wyniki tamtejszych biegaczy i liczba zawodników biegających na światowym
poziomie rośnie z roku na rok. Do Rio Japończycy wysłali mocne trio: Suehiro
Ishikawa z życiówką 2:09:25 z Otsu, Hisanori Kitajimę (2:09:16) i Satoru Sasaki
(2:08:56).
Na pewno niezwykle zdeterminowani będą gospodarze Brazylijczycy, którzy zrobią
wszystko aby przed własną publicznością pokazać się z jak najlepszej strony. Na
starcie maratonu zobaczymy bardzo doświadczonych biegaczy: 39-letniego Marilsona Dos
Santosa (2:06:34 w 2011 w Londynie), 34-letniego Solonei Da Silvę (2:11:32 z Padwy)
oraz 36-letniego Roberto Paulę (2:10:23).
Nie sposób nie wspomnieć o drużynie USA, gdzie do walki stanie weteran światowego
maratonu Meb Keflezighi, jak
również specjalizujący się na dystansie 10.000 metrów Galen Rupp, który na początku
tego roku wygrał wewnętrzne
amerykańskie kwalifikacje maratońskie w Los Angeles.
Spośród Europejczyków, poza Polakami na pewno swoich szans poszuka mistrz Europy z
Zurychu w maratonie
i brązowy medalista z Amsterdamu w półmaratonie Włoch Daniele Meucci. W barwach
Włoch pobiegnie także niezwykle doświadczony 42-letni Ruggero Pertile, który mimo
zaawansowanego wieku wciąż znajduje się w świetnej formie. Przed rokiem w Pekinie na
mistrzostwach świata zajął czwarte miejsce.
W barwach Ukrainy pobiegną znani z polskich biegów ulicznych: Igor Russ i Oleksandr
Sitkovski.
Czy po raz kolejny będziemy świadkami afrykańskiej dominacji, czy też ktoś na kogo
nikt nie stawia
zaskoczy murowanych faworytów i zadziwi sportowy świat? O tym przekonamy się już w
niedzielne popołudnie.
| | Autor: agnieszka_, 2016-08-23, 01:40 napisał/-a: Nadzieja umiera ostatnia...(ja też nie biorę pod uwagę opcji, że np moglibyśmy spaść;) | | | Autor: henry, 2016-08-23, 09:07 napisał/-a: nie wystartowała w Mistrzostwach Europy , gdzie mogła być nawet mistrzynią . Nie wystartowała aby przygotować się do zdobycia medalu na Igrzyskach i co , poziom na igrzyskach był bardzo niski a Kamila była 9. Hiszpanka startowała i tu i tu i efekt był inny dwa medale. | | | Autor: kolejarz4, 2016-08-23, 10:38 napisał/-a: faworyt.Nikt nie zwraca uwagi, że komentator tego maratony były płotkarz Marek J. pozwolił sobie zmienić jego nazwisko, chyba że..... | | | Autor: Jarek42, 2016-08-23, 11:07 napisał/-a: W sumie - ile pieniędzy tyle medali. Gdyby więcej pieniędzy przeznaczono na szkolenie najlepszych, to kilka medali więcej by było. A może nie? | | | Autor: tokra-71, 2016-08-24, 14:49 napisał/-a: Krzysiek_biega może pokusisz się o statystyki ilu np. Etiopczyków, Kenijczyków, Amerykanów, czy Francuzów zeszło z trasy maratonu na olimpiadach w ostatnich 20 latach?
| | | Autor: henry, 2016-08-24, 15:51 napisał/-a: Gdyby było więcej obozów , to wszystkie wyniki byłyby lepsze. Z drugiej strony im zawodnik biedniejszy tym bardziej się stara i mu zależy. Spytaj się tych co biegali 30 lat temu , między innymi i mnie co człowiek robił kiedy obiecano np. buty biegowe lub 100 DM. | | | Autor: J@rek, 2016-08-24, 22:37 napisał/-a: LINK: http://eurosport.onet.pl/lekkoatletyka/henryk-szos
Henryk powiedział o "babci". | | | Autor: dziesiatka, 2016-08-24, 22:46 napisał/-a: to już chyba wole mazgającego się Fajdka niż taki pokaz arogancji jak ta wypowiedź. | | | Autor: Hung, 2016-08-24, 23:12 napisał/-a: Szost nie rozumie o co w tym chodzi. Teraz jestem pewny, tylko dobry psycholog go uratuje. Ale ja już nie chcę ryzykować jego następnego zejścia w Tokio. Niech sobie zarabia tak, jak Radwańska i da nam spokój. | | | Autor: Biegam dla zdrowia, 2016-08-25, 09:08 napisał/-a: Zgodzę się z Tobą i ja też już nie chciałbym aby Szost wystartował w Tokio (bo straciłem zaufanie) i mam nadzieję, że do tego czasu objawi się lub ukształtuje nowa grupa silnych maratończyków, którzy wypełnią minimum olimpijskie. Ale, co będzie jak po raz kolejny Henryk Szost wypełni minimum..... Nie wiem. A swoją drogą, to jakiś czas temu irytowało mnie to polskie minimum, chyba 2:10:30, a tu proszę, brązowy medal był za czas 2:10:05, czyli, jakby ktoś z naszych pobiegł na życiówkę, to może byłoby blisko podium..... Poza tym uważam, że jak nasz lekkoatleta jedzie na Igrzyska i tam ustanawia swój rekord życiowy, w najważniejszym starcie czterolecia, to znaczy, że trafił z formą i zrobił wszystko, żeby zdobyć medal. Może to zbytnie uproszczenie, ale tak uważam. A, co do panny od tenisa, to z przerażeniem przeczytałem, że na kolejne Igrzyska też się wybiera.....Noooo, trudno, ale to dopiero za cztery lata:)Pozdrawiam. | |
|
|
| |
|