Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
84 / 129


2015-06-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Honda - Kasjer 1:1 (czytano: 487 razy)

 

Honda – Kasjer 1:1

Ubiegły weekend zaplanowałem na bogato. Sobota start w XXXII Półmaratonie Solan w Nowej soli, start godz. 17. Następnie wyjazd do przyjaciół mieszkających w Zielonej Górze i nocleg u nich. Rano wyjazd do Wolsztyna i start w IV Dziesiątce Wolsztyńskiej, godz. 13.30.

Jest już coraz cieplej, warunki – jak dla mnie – coraz gorsze do biegania, więc nie spodziewałem się jakiś rewelacyjnych wyników. Była to wyprawa w miejsca gdzie jeszcze nie biegłem.

Sobota rano wyjazd do Nowej Soli. Jechałem bardzo spokojnie. Nie dlatego, że przepisy się zmieniły, ale po to by móc oglądać mijane okolice. I zachwycać się piękną polską przyrodą. Samą Polską też. Z refleksją i zadumą nad kontrastem tego co widziałem, z tym, co mówili niektórzy politycy przed ostatnimi wyborami. Może zbyt szybko przemierzali nasz kraj ze spotkania na spotkanie. A może dlatego, że…. Ech, dajmy spokój polityce.

Po drodze posiłek, przejazd najładniejszym, leśnym odcinkiem Wolsztyn-Nowa Sól i zjawiam się w miejscu pierwszego startu. Na liście startowej nie zauważyłem nikogo znajomego, ale prawie zaraz po zaparkowaniu samochodu spotykam Marka z Inowrocławia. Chwila rozmowy i idę do biura zawodów. Pakiet odebrany, jeszcze prawie 1,5 godziny czasu, więc idę na spacer po okolicy. Chyba nie trafiam w najładniejsze miejsca Nowej Soli. Ot, jest przeciętnie.

Wracam do biura zawodów. Czas na przebranie się. Pogoda nie taka jakiej oczekiwałem wg prognoz. Miało troszeczkę padać, więc spodziewałem się zachmurzenia. Jest, ale takie na 30%. Towarzyszy mu dosyć chłodny, porywisty wiatr, ale przestaje ten wiatr działać w pełnym palącym słońcu. Raz za gorąco, raz za chłodno. Nie jest dobrze.

Stajemy na starcie. Do pokonania 3 okrążenia. Początek zacienionymi uliczkami a potem wybiegamy poza zwartą zabudowę i zaczyna się zmaganie ze słońcem i przeciwnym wiatrem. Moje tempo ok. 5:20 nie martwi mnie, bardziej tętno już w okolicach 150. Planowałem pobiec na czas w okolicach 1:48, ale już wiem, że trzeba zredukować ambicje.

Dobiegamy do nawrotu. Teraz wiatr w plecy, ale słońce przez to staje się bardziej odczuwalne. Sam nie wiem co lepsze. Wzdłuż trasy od czasu do czasu kibice. Wbiegamy ponownie do miasta i biegniemy w kierunku mety, by wbiec na drugie okrążenie. Moje średnie tempo 5:15.

Zbliżam się do końca pierwszego okrążenia i słyszę, że spiker wyczytuje nazwiska niektórych biegaczek i biegaczy. Nagle słyszę – Honorata… i tu pada znajome mi nazwisko.

Hondę, bo takiego nicku używa Honorata na MaratonachPolskich, poznałem wirtualnie prawie na samym początku mojego bloga. Skomentowała jeden z moich wpisów, bardzo pozytywnie. Zajrzałem w jej profil któż to taki. Zdziwiło mnie – nastoletnie dziecko. A do tego sam pisze bloga. Zajrzałem i…. Zachwyciłem się. Dojrzałość i styl w jakim pisała ta dziewczyna nijak nie pasował do jej wieku. Zacząłem czytać jej wpisy. A ona moje.

Minąłem linię pierwszego kółka i przyspieszyłem. Z Hondą widziałem się tylko raz, dosłownie przelotnie. Biegła w Półmaratonie Św.Mikołajów. Ja robiłem zdjęcia, ona biegła. Aż dziwne, że w wielkim tłumie biegaczy ona zauważyła mnie, ja ją. Teraz biegła gdzieś przede mną. Po chwili zauważyłem jej fioletową koszulkę. Dogoniłem, zaskoczoną objąłem i w ten sposób się przywitaliśmy na trasie. Parę słów i poleciałem dalej szybszym tempem.

Pogoda nie zmieniała się, chmury bardzo leniwie przesuwały się po niebie i tak jakoś omijały słońce. Na drugim kółku zostałem zdublowany przez czołówkę. Nie lubię tego, ale tylko dlatego, że nie lubię przeszkadzać szybszym ode mnie. Trudno, trzeba biec dalej. Na nawrocie widzę, że Honda już trochę straciła do mnie. Ja staram się przyśpieszyć. Może uda się zmieścić w 1:50.

Kończymy drugie kółko. Teraz już nie będzie dublowania. Biegnę szybciej, bo trasa już znana. Po nawrocie pojawia się obok mnie biegacz w czerwonej koszulce. Czasem nie trzeba słów. Kilka kroków we wspólnym rytmie i już wiemy, że pomagamy sobie wzajemnie utrzymać tempo. Na ostatnim kilometrze zostaję jednak sam i wbiegam na metę z czasem 1:50:25.

Czekam przy linii mety, bo wiem, że za chwilę wbiegnie Honda. Jest. Po chwili odpoczynku jest chwila na kilka zdań i wspólne pamiątkowe zdjęcie.



Po dekoracji zwycięzców i losowaniu nagród wsiadam w samochód i ruszam w kierunku Zielonej Góry. Mieszka tam mój najlepszy przyjaciel, jeszcze z czasów studiów w Poznaniu. Ten przyjaciel ma na imię Ela. Tak, jesteśmy przykładem tego, że damsko-męska przyjaźń może istnieć. I wytrwać wiele lat. Czeka na mnie Ela, jej mąż Zbyszek i córka Gosia. Dzień dobry i… zaczyna się rozmowa jakbyśmy się przed chwilą rozstali. Za krótki był ten wieczór, oj za krótki.

Wstaliśmy trochę później, ale jeszcze sporo czasu na rozmowy przy śniadaniu. Lubię ich odwiedzać, bardzo lubię. Wiem, że

miałem szczęście

spotkać ich w swoim życiu.

Ruszam w kierunku Wolsztyna. Bieg z większą ilości biegaczy. Znajduję miejsce do zaparkowania samochodu i znowu, tak jak w Nowej Soli, spotykam znajomego. To Zbyszek z Gniezna. Powinna też być Honda, widziałem ja na liście startowej tego biegu.

Tak samo jak w Nowej Soli, wyruszam na rozgrzewkę po Wolsztynie. Miasto robi dużo lepsze wrażenie. Pogoda też trochę inna. Jest cieplej i parno. Za to wiatr słabszy. Na ten bieg mój plan jest mniej ambitny. Zmieścić się w 55 min.

Idę w kierunku startu i zauważam w tłumie Hondę. Ja sam maszeruję na koniec kolumny biegaczy. Punktualnie o 13:30 ruszamy.

Zaczynamy od pierwszego małego kółka. Kibiców bardzo dużo. Pierwszy kilometr bardzo wolno, 5:41, ale nie ma problemu. Nie przyjechałem się dzisiaj ścigać. Od drugiego kilometra, kiedy tłok się zmniejszył, zaczynam wyprzedzać. I tak do mety. Kończymy pierwsze kółko i dalej do mety na dwa większe kółka. Biegnę coraz szybciej, ale nie na maksa. Wreszcie meta. Czas 53:08 zadawala mnie zupełnie. Cieszy nawet bardziej, niż wczorajszy w półmaratonie.

Medal, woda i….spotykam Hondę. Jest już na mecie, a więc tym razem ona była lepsza.

Honda – Kasjer 1:1

Dzisiaj Honda jest ze swoim tatą. On też biega. I tym razem rozmowa dłuższa. Oczywiście o bieganiu. Jest okazja, więc chwalę Hondę przed tatą za jej bloga. A Honda się uśmiecha.

Miła z niej dziewczyna.

Czas na kąpiel, ciasto drożdżowe z jabłkiem lub rabarbarem (pyszności!). Jest makaron i są jabłka.

Przed dekoracją odnajduje mnie Zbyszek. Czeka, bo jest 3 w M60. Pyta, czy może się ze mną zabrać w drodze powrotnej. Oczywiście. Dzięki temu podróż na trasie Wolsztyn-Gniezno minęła na bardzo ciekawej rozmowie o sprawach ważnych i mniej ważnych. W biegu nie ma na to czasu, ale dzięki bieganiu można poznawać ciekawych ludzi. Dziękuję Zbyszku.

Jest niedzielny wieczór. Docieram do domu po weekendzie pozytywnych emocji. Nic to, że w nogach trochę czuję. Ważne, że akumulatory znowu naładowane endorfinami.

Dzisiaj Dzień Dziecka. Z tej okazji na swoim fejsbukowym profilu umieściłem swoje zdjęcie z dzieciństwa. I pomyślałem, że biegając odnalazłem coś, co widać na tym zdjęciu sprzed 50 lat.

Domyślacie się, co to jest? ;)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Truskawa (2015-06-01,16:57): Lubię dalekie trasy na bocznych drogach. Polska jest pięknym krajem i niezmiennie od lat się nią zachwycam. I też jeżdżę wolno z tego powodu. :)
birdie (2015-06-01,20:39): No to jestem na bieżąco :) Ja się domyślam :)
żiżi (2015-06-01,20:44): Cała Honda,zwariowana pełna optymistycznej energii...nie dziwię się,bo przyciąga swoją pozytywną energią:)







 Ostatnio zalogowani
Lektor443
18:51
Ziuju
18:43
janusz9876543213
18:39
Arti
18:34
St.Majkowski
18:18
teresa.tatys@gmail.com
18:18
alex
18:04
przemek300
18:02
macius73
17:55
wejac
17:54
BemolMD
17:51
bobolo500
17:18
Pawel63
16:58
Wojciech
16:56
andrzejzawada1
16:29
Jerzy Janow
16:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |