|
| 2007-04-07, 16:22 100 metrów do szczęścia
Ja z góry wiedziałem,że temu Kenijczykowi zaliczyli bo przecież upadł on ciałem na macie i mecie a nie przed nią.Przecież nie poślizgnął się na asfalcie a za linią mety gdzie włączony jest licznik elektroniczny a to jest najważniejsze nieważne czy nogami czy piersią do przodu.
Dobrze że to stało się na mecie a nie przed nią bo był by dramat.
Przypomniała mi się sytuacja u nas we Wrocławiu gdy gdzieś około 100 metrów przed metą jeden z zawodników fakt że nie z czołówki ale zawodnik złamał nogę.W Rynku jest kostka,nie mocno wyboista ale jest.Gdy biegł w kierunku mety,odwrócił się tak że zmęczona noga poszła krzywo i doszło do urazu i nie ukończył maratonu.To się nazywa pech.
Niemal w każdą dyscyplinę sportową wpisane jest jakieś ryzyko,nawet szachiści mogą nabawić się nerwicy.Najczęściej urazy łapią piłkarze ale po jakimś czasie wracają na sportową arenę bo sport wciąga i bieganie również i nie są w stanie wzbudzić strachu u nas takie sytuacje.Trzeba cieszyć się bieganiem ponad wszystko i czerpać z tego przyjemność! |
|