Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

GrandF
Panfil Łukasz
LKS Maraton Turek

Ostatnio zalogowany
2024-03-25,17:25
Przeczytano: 808/1307142 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Najszybsi płotkarze w biegu na… 800m
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2016-11-23

Lekkoatletyczny świat zapadł w sen zimowy. Oczywiście tylko w kontekście aktywności startowej, bo zdecydowana większość lekkoatletów rozpoczęła już przygotowania do kolejnego sezonu. Rok 2016 dla światowej lekkiej atletyki był fantastyczny. Padło wiele rekordów świata, zdawałoby się – nie do ruszenia. Zaczarowane 43.18 Michaela Johnsona w biegu na 400m znalazło w końcu pogromcę w postaci Wayde’a van Niekierka (43.04). Uległ jeden z niechlubnych bastionów dekady lat osiemdziesiątych, Jordanki Donkovej na 100m p.pł. Wspaniała Kendra Harrison mimo genialnego 12.20 nie dostąpiła jednak zaszczytu reprezentowania USA na igrzyskach olimpijskich. Niebotyczne 29:17.45 w biegu na 10000m pań Almaz Ayany wymazało z tabel kontrowersyjny, chiński rekord sprzed ponad dwóch dekad. Kolejnego, dłuższego kroku poniżej bariery 9 minut w biegu na 3000m z przeszkodami dokonała Ruth Jebet (8:52.78). Całości dopełniła nasza wspaniała Anita Włodarczyk, posyłając dwukrotnie młot powyżej 82 metra (82.29 i 82.98).


Paweł Januszewski


Nastał czas remanentów, podsumowań i analiz. Spoglądając na przeróżne specjalności lekkoatletyczne, cieszy mnie fakt poruszenia w ogarniętej pewną niemocą ostatnimi czasy konkurencji, która przysporzyła nam w ostatnich dwóch dekadach wiele sukcesów i radości. Paweł Januszewski i Marek Plawgo złożyli się wspólnie na doskonały dorobek w biegu na 400m p.pł. Osiągali sukcesy na najważniejszych imprezach międzynarodowych, okupując przez wiele lat czołowe pozycje w tabelach światowych i zaznaczając swoją obecność na najważniejszych mitingach. Po kilku sezonach płotkarskiej „suszy” mamy u progu wielkiej kariery Patryka Dobka, który miejmy nadzieję we właściwy sposób wykorzysta swój potencjał…

W minionym sezonie nastąpił w końcu skok poziomu na niskich płotkach w wydaniu światowym. Marazm, który dotknął tą konkurencję objawił się znacznym spadkiem wartości wyników. W pewnym momencie o 40% zmniejszyło się grono zawodników uzyskujących rezultaty poniżej 49 sekund. W latach 1996 – 2005 liczba ta wahała się w przedziale 26-31 rezultatów, a już 4 sezony później spadła do zaledwie 19 wyników, aby osiągnąć najniższą wartość 16, przed trzema laty. Również coś co zdawało się być oczywiste dla ścisłej czołówki światowej, czyli rezultaty poniżej zaczarowanej, zarezerwowanej mimo wszystko dla niewielu bariery 48.00, przestało być normą. Przed rokiem zaledwie jeden zawodnik uporał się z tą wartością, a w roku 2014 nie padł żaden wynik lepszy niż czterdzieści osiem sekund! Finał w Rio gdzie pierwsza czwórka osiągnęła rezultaty 47.73-47.97, budził w końcu zdecydowanie większe emocje niż zeszłoroczne mistrzostwa świata w Pekinie kiedy tylko sensacyjny Nicholas Bett uzyskał wynik godny złotego medalisty. Nie wspominając o mistrzostwie świata Joe Greena, przed pięcioma laty w Dageu, osiągniętym wynikiem 48.26. Do brązowego medalu wystarczyło wówczas 48.80, a dodajmy że Januszewski podczas pięciu wielkich imprez z rzędu w latach 1998-2002 nie wykraczał poza 48 i pół sekundy.

Ilość wyników poniżej 49.00 na świecie w poszczególnych sezonach na przestrzeni ostatnich 20 lat z uwzględnieniem miejsc dwóch najlepszych zawodników polskich:



(Paweł Januszewski, Paweł Woźniak, Bartosz Gruman, Marek Plawgo, Tomasz Rudnik, Marek Motyka, Kamil Barański, Rafał Ostrowski, Robert Bryliński, Patryk Dobek, Michał Pietrzak, Rafał Omelko, Patryk Adamczyk)

49.00 stanowi przepustkę do szerokiej czołówki światowej. W historii lekkiej atletyki padło 3329 wyników poniżej 49 sekund. Mimo iż liczba ta zdaje się być znaczną, zapisana jest przez zaledwie 212 autorów! Aż 52% spośród tych ponad trzech tysięcy wyników uzyskało zaledwie dwudziestu zawodników! Absolutnym rekordzistą na tym polu jest nr.4 z grona posiadaczy najlepszych wyników w historii, Zambijczyk Samuel Matete (47.10). Matete, mimo posiadania jednego tytułu mistrza świata, zapisał się w historii lekkiej atletyki jako „wiecznie drugi”. Osiem sezonów z rzędu kończonych rezultatami poniżej 48.00. Średnia dziesięciu najlepszych wyników na poziomie 47.65. 108 rezultatów lepszych niż 48.50 i aż 187 poniżej 49.00 stawiają go w gronie najwybitniejszych przedstawicieli tej konkurencji. W książce p.t. „Cyrk Blagiera” tak oto Marek Jóźwik wspomina Zambijczyka:

Minutę przed startem Matete zamienia się w kamień. Staje w rozkroku, pochyla tułów, opiera dłonie o ugięte kolana i zamiera w bezruchu na sześćdziesiąt sekund patrząc przed siebie. Wtedy wygląda jak rzeźba z granitu. Z czarnego, lśniącego kamienia. Nikt nie wie, dlaczego on to robi. Trwanie w bezruchu z napiętymi mięśniami ud nie pomaga w bieganiu przez płotki. Po takim ćwiczeniu mięśnie zawsze lekko sztywnieją, a powinny być luźne. Sprężyste, dynamiczne, ale rozluźnione. Ludzie mówią, że Matete odczynia czary. Matete pochodzi z Zambii, dlatego ludzie tak mówią. Kto wie, może rzeczywiście rozmawia z duchami przodków, może zbiera od nich siłę w sobie. W każdym razie on tego nie wyjaśnia. Matete okrywa cień tajemnicy. Zawsze jest poważny, wygląda majestatycznie i byłby dobrym modelem dla zdolnego rzeźbiarza, który chciałby wyrzeźbić pomnik afrykańskiego króla królów. Ale rzeźbiarze nie zajmują się Matete. Matete zajęła się telewizja, bodaj Eurosport wyprodukował reklamówkę z udziałem Matete. Z kilkunastu migawek wyrasta postać, z której emanuje magia, godność i moc.


Brandon Johnson


Zawodnicy, którzy najczęściej schodzili poniżej bariery 49.00 w biegu na 400m p.pł.:



(ostatnie kolumna – rekord życiowy i miejsce na świecie w tabelach historycznych)

Pięćdziesiąt trzy wyniki „<49” należą do reprezentantów Polski. Zapewne liczba ta byłaby znacznie wyższa gdyby nie kontuzje, którym na przestrzeni całej kariery nazbyt często ulegał Marek Plawgo. Paweł Januszewski dość późno przekwalifikował się z płaskich 400m na jedno okrążenie z dziesięcioma płotkami. Pierwsze 3 sezony notował Januszewski na poziomie 51-52 sekund. Były to jednak lata gdzie zawodnik skupiał się jeszcze na płaskiej „czterysetce”. Do igrzysk olimpijskich w Atlancie, czyli przez 3 sezony kiedy osiągał już rezultaty poniżej 50 sekund na płotkach, wspierał reprezentacyjny skład sztafety 4x400m, startując m.in. w finale tejże konkurencji na mistrzostwach świata w Goeteborgu.

Na łamach czasopisma „Lekkoatleta” (10/94) w tekście będącym analizą przygotowań zawodników i samego startu na helsińskich mistrzostwach Europy ‘94 Andrzej Radiuk podsumował płotkarski debiut Pawła na międzynarodowej imprezie:

Zawodnik przestawiony z dystansu 400m na 400m p.pł w ciągu jednego roku zanotował postęp z 51.88 na 49.95, a więc znaczący. Trener Marek Trzciński sensownie zaplanował BPS, po którym zawodnik dwukrotnie poprawił rekord życiowy. Zwraca uwagę wysoka intensywność pracy, która trwała właściwie od 9 lipca aż do 7 sierpnia – dnia startu w eliminacjach. Czyli obejmowała ona i okres transformacji, w którym większość już z treningiem jakby poluzowuje sobie. Tak trenują właśnie najlepsi. To wynika z dobrego całorocznego przygotowania. Bez większych luk treningowych. Stosunkowo późne przestawienie zawodnika z konkurencji naturalnej do rytmowo – technicznej może, choć nie musi przynieść pewne zahamowanie w późniejszym okresie. Na poziomie 49s może dać się odczuć brak przygotowania specjalistycznego do płotków, ale to tylko hipoteza.


Samuel Matete


„Zahamowanie w późniejszym okresie” na szczęście nie nastąpiło. Od ‘97 roku kiedy w półfinale mistrzostw świata w Atenach Januszewski zszedł poniżej 49 sekund nastąpił kilkuletni pochód po medale mistrzostw Europy, finały mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Chociaż trzeba przyznać, że początek tej drogi tuż po wspomnianym ateńskim czempionacie był dramatyczny… 19 sierpnia ‘98 po półfinałowym biegu na mistrzostwach Europy w Budapeszcie Januszewski powiedział:

Właśnie swoją postawą chciałem uczcić pamięć Władka Komara i Tadzia Ślusarskiego. Ja miałem również wypadek, z którego cudem uszedłem z życiem. We wrześniu ubiegłego roku prowadziłem forda fiestę. Po czym zamieniłem się z moim szwagrem. Wyprzedził nas łotewski TIR, który zatrzymał się na przejeździe kolejowym i wówczas wjechał w nas drugi łotewski TIR. Z forda nic nie pozostało. Trafiłem do szpitala w Choszcznie. Przy tej okazji chcę podziękować personelowi szpitala za troskliwą opiekę. Miałem na mózgu krwiaka. Potem lekarze powiedzieli mi, że to już koniec mojej kariery sportowej. Mam kupić sobie pieska i chodzić na spacery, ale… wiara czyni cuda, nie poddałem się. W styczniu wznowiłem treningi. Trzynastego (!) maja przytrafiła mi się kontuzja prawej nogi na obozie w Sierra Nevada. Znów miałem miesiąc przerwy, Kiedy stawałem na starcie dzisiejszego biegu półfinałowego, dawałem sobie pięćdziesiąt procent szans. Kiedy zobaczyłem, że 40m przed metą wywrócił się Francuz Diagana, wyluzowałem bo wiedziałem, że jestem pierwszy,. Gdybym przycisnął, czas byłby o trzy – cztery dziesiąte sekundy lepszy (48.90)

Dwa dni wcześniej w wypadku samochodowym zginęli Władysław Komar i Tadeusz Ślusarski. Złoto wywalczone przez Januszewskiego 20 sierpnia było najgodniejszym hołdem jaki w tamtym momencie można było złożyć. Również lokalizacja miała swoją symbolikę. Właśnie na tym samym stadionie, też na mistrzostwach Europy swój pierwszy międzynarodowy medal 32 lata wcześniej wywalczył Komar.

Rok przed sukcesem Januszewskiego zaledwie 16-letni Marek Plawgo podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w Krakowie dokonał niezwykłego połączenia. Wywalczył dwa złote medale. Oprócz wygranej rywalizacji na niskich płotkach, rozniósł wszystkich również w biegu na 110m p.pł. W roku dwutysięcznym Plawgo również i dosłownie – rozniósł wszystkich, ale tym razem w Santiago de Chile na mistrzostwach świata juniorów. Przewaga była miażdżąca 1,29s nad drugim zawodnikiem. Interesującym jest fakt, że pierwsza szóstka z tamtego finału kontynuowała kariery stosunkowo długo. Mimo iż tylko Plawgo w późniejszych latach sięgał po medale seniorskich imprez międzynarodowych, pozostałych pięcioro notowało całkiem niezłe rezultaty. Drugi na mecie de Villers 48.46 (zakończył karierę w roku 2008), trzeci Cilliers 48.02 (2010), czwarty Duma 49.17 (2009), piąty Maleshenko 48.46 (2012), szósty Jakobsson 49.38 (2008).

Kilka miesięcy później u progu sezonu sensacyjna informacja dotarła do Polski z dalekiej Osaki. 20-letni Marek Plawgo o jedną setną poprawił rekord Polski Pawła Januszewskiego! Do dnia dzisiejszego nie wiem czy sms Marka do Pawła o treści „48.16, sorry...” został faktycznie wysłany, czy było to zdarzenie wymyślone. W każdym razie taka wówczas legenda w środowisku krążyła. W pokonanym polu zostawił Plawgo wtedy m.in. Japończyka Dai Tamesue, który 3 miesiące później sięgnął po brąz mistrzostw świata w Edmonton z doskonałym wynikiem, 47.89.


James Carter i Marek Plawgo


Ostatecznie Osaka okazała się ważnym miejscem w karierze Marka. Po dziś dzień stamtąd pochodzi rekord Polski jego autorstwa, jednak nie 48.16, a 48.12. Dziewięć lat temu z takim wynikiem wywalczył Plawgo brąz mistrzostw świata rozgrywanych właśnie w Osace. Ponadto dorzucił drugi krążek tego samego koloru w biegu rozstawnym 4x400m. Ten obfity kalendarz startów wciąż aktualnego rekordzisty Polski świadczy oczywiście o doskonałym przygotowaniu, ale i o znacznym poziomie wytrzymałości. 25, 26 i 28 sierpnia przebrnął Plawgo przez trzy kolejne biegi na 400m p.pł by 2 września stanąć w blokach finału sztafety 4x400m. Uzyskane wówczas 45.5s na pierwszej zmianie jest najlepszym wykładnikiem ówczesnej wysokiej i stabilnej dyspozycji.

Właśnie wytrzymałość jest tą szczególną cechą wyróżniającą specjalistów od jednego okrążenia z płotkami, spośród pozostałych przedstawicieli bloku sprintu. Nierzadko zdarza się, że płotkarze stają w blokach niezwykle trudnego biegu na dystansie 600m z całkiem przyzwoitym skutkiem. Na liście najlepszych na świecie przed dwoma laty mieliśmy trzech Polaków w „top 10”, w tym jednego płotkarza. Na trzeciej pozycji Adam Kszczot (1:14.69), na szóstej Marcin Lewandowski (1:15.17), a oczko niżej Patryk Dobek (1:15.78). Zresztą sam Marek Plawgo przed jedenastu laty figurował na 4 miejscu najlepszych na świecie w biegu na półtora okrążenia. Czas, który uzyskał był wynikiem stoczonej, zwycięskiej walki z naszym eksportowym przed laty osiemsetmetrowcem, Grzegorzem Krzoskiem - 1:16.05 do 1:16.08.

O ile 600m dla „rasowego” płotkarza mieści się jeszcze w granicach wyobraźni, o tyle już dwa okrążenia urastają do rangi abstrakcji. A jednak historia lekkiej atletyki pokazuje, że trudne połączenia dwóch różnych konkurencji zdarzają się. Był John Godina osiągający genialne rezultaty zarówno w pchnięciu kulą i rzucie dyskiem. Był Said Aouita, który w podsumowaniu sezonu ‘86 zajmował pozycję wicelidera list światowych w biegu na 10000m, a dwa lata później sięgał po brąz igrzysk olimpijskich na 800m. Albo Christian Olsson, który przez kilka sezonów łączył trójskok ze… skokiem wzwyż! W tej pierwszej konkurencji zdobył wszystko co było do zdobycia, w tej drugiej wywalczył tytuł mistrza Europy juniorów. Będąc już uznanym trójskoczkiem, 21 czerwca 2003 roku uzyskiwał 7.60 w skoku w dal, dzień później 17.38 w trójskoku, a po tygodniu 2.28 (!) w skoku wzwyż. Wśród wspomnianych 212 płotkarzy łamiących 49 sekund, znalazło się kilkudziesięciu, którzy zanotowali przygodę z „osiemsetką”. Dla jednych było zdarzenie epizodyczne. Niektórzy jednak regularnie rywalizowali na dwóch stadionowych okrążeniach.


Felix Sanchez


Najlepsi osiemsetmetrowcy wśród płotkarzy:



(ostatnia kolumna – rekord życiowy w biegu na 400m p.pł i pozycja w historii światowej LA)

Numer jeden powyższej tabeli stanowi zupełnie inny przypadek. Jest to zawodnik, który przekwalifikował się z 400m p.pł na 800m. W 2004 sięgał po srebro mistrzostw świata juniorów na płotkach. Uzyskane wówczas 48.62 i przegrana o 0.11s tylko z Kerronem Clementem pozwalały snuć wielkie plany na sportową przyszłość. Clement karierę zrobił gigantyczną. Trzy miesiące temu sięgnął po złoto igrzysk olimpijskich w Rio, osiem lat wcześniej w Pekinie przybiegł drugi. Ponadto w swoim dorobku posiada dwa tytuły mistrza świata i trzy złota ze sztafet 4x400m, w tym jedno olimpijskie. W przypadku Brandona los nie był aż tak łaskawy. Po nieudanej próbie kwalifikacji na pekińskie igrzyska (6 na US Olympic Trials) zawiesił karierę tłumacząc decyzję, brakiem środków na przygotowania. W kolejnym sezonie olimpijskim powrócił do rywalizacji jednak już jako średniodystansowiec.

Pierwszy sezon w nowej roli był przyzwoity. Przyzwoitość w tym przypadku oznaczała stabilizację na poziomie 1:46 z okładem. Prawdziwa eksplozja nastąpiła jednak rok później. Johnson zanotował dwa starty poniżej 1:44.00 i siedem lepszych niż 1:45.00. Na mistrzostwach świata w Moskwie nie odegrał znaczącej roli, docierając do półfinału, ale na mitingach prezentował się fantastycznie. Triumf podczas mitingu w Madrycie z doskonałym 1:43.84 przypieczętował jego przynależność do światowej czołówki w nowej dla niego konkurencji. Drugi był wówczas Marcin Lewandowski (1:44.37). W ostatnich dwóch sezonach Johnson prezentuje się słabiej, jednak sam fakt zmiany kwalifikacji w dodatku na tak znakomitym poziomie budzi ogromny szacunek.

Dla pozostałych z powyższej tabeli dystansem koronnym był tylko i wyłącznie bieg na 400m przez płotki. Osiemsetka spełniała rolę urozmaicenia i bodźca treningowego. Jeden, jedyny z tego grona zaliczył jednak finały wielkich imprez na obydwu dystansach. Dave Patrick na mistrzostwach świata w Helsinkach był ósmy na 800m, a dziewięć lat później podczas barcelońskich igrzysk olimpijskich na tej samej pozycji kończył zmagania w biegu na 400m p.pł. Atletycznie wyglądający Harald Schmid (187cm/83kg), prywatnie mąż Elżbiety Rabsztyn również doskonale radził sobie w biegu na 2 okrążenia. Trzy starty poniżej 1:45.00 i siedem lepszych niż 1:46.00 nie skłoniły go jednak do zmiany kwalifikacji. Brąz olimpijski, dwa medale mistrzostw świata i trzy tytuły mistrza Europy w biegu na 400m p.pł są najlepszym świadectwem prawidłowości obranego kierunku.


Spotkanie po latach: Edwin Moses, Kevin Young, Harald Schmid


Numer 4 listy najszybszych osiemsetmetrowców wśród płotkarzy, Barnabas Kinyor notował 3 rezultaty poniżej 1:45. Dziś rodzinne tradycje kontynuuje jego syn – Job Kinyor (rekord życiowy 1:43.76 i średnia 10 najlepszych wyników 1:44.27).

Herosi ostatniej dekady – Bershawn Jackson, Javier Culson i sam Felix Sanchez, również próbowali swoich sił na dystansie 800m. Sanchez w swoim życiowym biegu na tymże dystansie rywalizował m.in. ze wspomnianym Brandonem Johnsonem.

Są wszelkie przesłanki, aby sądzić, że niezły rezultat na dwa okrążenia mógłby uzyskać Patryk Dobek. Byłby to ciekawy eksperyment. Osobiście zamiast eksperymentowania wolałbym jednak widzieć Dobka na podium w Tokio. I tego mu serdecznie życzę.



Komentarze czytelników - 1podyskutuj o tym 
 

snipster

Autor: snipster, 2016-11-23, 11:05 napisał/-a:
klasa!

brakuje na koniec "Czytała Krystyna Czubówna" ;)

 



















 Ostatnio zalogowani
Andrzej_777
22:04
lordedward
21:57
Artur z Błonia
21:53
perdek
21:43
knapu1521
21:21
kos 88
21:13
Leonidas1974
20:59
Lektor443
20:52
42.195
20:52
maciekc72
20:46
marczy
20:42
Wojtek23
20:38
entony52
20:35
pawlo
20:34
rezerwa
20:25
Stonechip
20:25
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |