Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
278 / 338


2016-12-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
mglistość (czytano: 1305 razy)

 

Lubię słuchać czasem opowieści, które są wyłożone niejako jak przysłowiowa kawa na ławę.
W młodości, ale i teraz czasem, lubiłem programy Wołoszańskiego. Jako jeszcze młodszy chłopek roztropek z już wytartym mlekiem spod nosa uwielbiałem Sondę.
Lubiłem czasem poczytać o czymś mniej widocznym za dnia. Jako smarkacz jeździłem na moim Wigry 2 od kiosku do kiosku w poszukiwaniu Młodego Technika. Nie nie, jakimś globusem-omnibusem i molem książkowym nigdy nie byłem. Mój ciąg do liter na papierze był jedynie w formie ciekawostek, komiksu "Tytus, Romek i A`Tomek" oraz rzadko przymusowej lektury szkolnej, której unikałem jak ognia. Lektur nigdy nie trawiłem, pewnie dlatego, że były obowiązkowe.
Potem pojawiły się programy w TV o komputerach... gry, programy, cuda na kiju. Było to narzędzie do tworzenia czegoś z niczego.

W miarę dorastania pojawiały się i kolejne ciekawe sprawy. Pamiętam, jak rozczytywałem się kiedyś o DJ`ach ze światka podziemia w jakimś miesięczniku dla zakręconych ludzi lubiących chodzić po ulicy w szerokich spodniach z kieszeniami po bokach (nie mylić stylu Hip-Hop i spodni spuszczonych po kolana).
DJe to byli przeciwieństwo obecnych grajków - których można w zasadzie tylko określić, jako tak zwani zmieniacze płyt. Byli cudotwórcami zbiorowości różnego rodzaju sampli, utworów, czy modulacji, które były komponowane w całość, nieprzerwaną lub taktownie zmienianą melodią tworzącą zupełnie inny klimat, niż ten znany z Radia. Można to porównać to grania na gitarze zwykłego adepta strun i Jimmy Hendrixa, który potrafił zagrać utworek trzymając gitarę za głową.

Tamtejsi ludzie z tak zwanego Undergroundu powiązani i wymieszani byli dość mocno pomiędzy sobą. DJe, graficiarze, znawcy lingwistycznych niuansów, czy frazesów zapisanych w nieznanych tomikach poezji, która była zjadliwa dla ucha wyłącznie przy pokalu ciemnego Kilkenny.
Cała rzadko spotykana inność była dla mnie ciekawa, ale nie tylko, wszak jak wspomniałem lubiłem Sondę, Wołoszańskiego i zapewne coś jeszcze by się znalazło jakbym pogrzebał w czeluściach pamięci.
Pamiętam jak kiedyś oglądałem jakiś dokument o Banksy - jaka była geneza, idea i cała otoczka z tym związana, zanim zrobiło się nieco głośniej o nim. Byłem do tego stopnia zafascynowany, że pół nocy później rozmyślałem o tym i owym.
Także tego... nie tylko erotyczne harce krążą po moich zwojach mózgowych ;)

Ogólnie fascynowało i nadal fascynuje mnie ludzka twórczość... chyba głównie dlatego, że jestem w zasadzie dość mało kreatywny. Bardziej wygodniej czuję się w klimacie wyszukiwania dziury w całym, niż tworzenia mostu z jednego brzegu na drugi, ewentualnie wykreowanie jakiejś rzeczywistości sprowadza się u mnie do "no, to czas improwizować".


Zapewne dlatego lubię spontaniczność, którą przesiąka chyba całe moje bieganie. Z jednej strony to przesiąkniętość idei wolności, niczym stan ptasiorostwa, które szybują po niebie. Z drugiej strony jako typowy bliźniak jestem typem, który jest trochę leniwy, ale lubi niespodzianki.
Może stad ta awersja do poukładanego planu z góry na pół roku, jak to widzę czasem tu i ówdzie. Bieganie to dodatek, część stylu życia, ale nie życie samo w sobie. Nie jestem w stanie wszystkiego podporządkować bieganiu, bo nie żyję z biegania, no ale to chyba oczywiście dla każdego amatora jest.


Niestety, zima w pełni, może nie taka typowa z tonami śniegu, ale jest typowo, jeśli chodzi o ciemność i cywilizacyjny syf.
Zazdraszczam ludziom, którzy mogą sobie za dnia pobiegać po lesie z daleka od kominów, czy zatłoczonej ulicy.
Niestety ja wychodząc do pracy mam ciemno, wracam też ciemno.
Bieganie z czołówką po lesie w moim wykonaniu nie ma sensu. Mam za daleko do płaskiego lasu, a na Wzgórzach Piastowskich już kilka razy prawie zęby straciłem i kostki na korzeniach. Dla mnie to nie jest fajne, kiedy się walczy o życie prawie co krok - mam po prostu inną wizję biegania dla przyjemności.

Dlatego nie cierpię jesieni i zimy.
Zima wymaga ode mnie sporej inwencji twórczej, podczas kiedy ja marzę o tym, aby pobiegać sobie przy świetle słonecznym i bez efektu "świeże powietrze wokół huty". Taki francuski piesek się ze mnie zrobił ;)

Moje miasto - Zielona Góra z nazwy ma naprawdę coraz mniej. Ostatnio Prezydent mojego pięknego miasta oznajmił, iż nie zamierza cokolwiek robić ze smogiem w mieście. Nie widzi on nic złego w tym, że ktoś pali śmieciami - bo, jak to ujął - lepiej, żeby miał ciepło, niż siedział w zimnym domu z karą za palenie syfu.

Ostatnio wracając z oblotu po mieście mało pawia nie rzuciłem przed domem i nie ma to niejako związku z tym, że dłuższy podbieg na koniec zrobiłem żwawo. Nie było po prostu czym oddychać.
Wchodząc do domu rozbieram się szybciej, niż w amerykańskich filmach z burzliwymi uniesieniami och i ach. Ma to związek jedynie z tym, że ciuchy cuchną dymem z kominów i to mega.

Nie cierpię, nie cierpię... rzekłbym niczym Smerf Maruda :)


Po kilkudniowej przerwie z powodu antybiotyków na zębowe ósemki postanowiłem się znowu szarpnąć na bieganie. Biegało się dziwnie, ale już miałem dosyć wszystkiego. Na razie są to w zasadzie same rozbiegania, bez większego cherlania i orania.
Nie chcę intensywnie zatruwać się, a po drugie nawet jak jest jakiś czystszy odcinek, to ciężko mi się oddycha głęboko w zimnie. Na razie więc mój okres mógłbym spłycić do rozbiegowego szuru-buru.

Staram się biegać systematycznie i często, wszystko z myślą o mini ultra pod koniec lutego (Ultramaraton Nowe Granice wokół Zielonej Góry). Startuję w klasyfikacji dwuosobowych zespołów, więc nie lecę pełnej setki, tylko i aż okolice 50km. Obstawiam, że i tak będzie sporo więcej (70?), jednak nie traktuję tego jako główny start przedwiośnia i wiosny. Raczej ma to być niezła podbudowa pod szlify maratońskie, które na wiosnę chcę poczynić i eksplodować jakoś w kwietniu (Rotterdam/Hannover).

Na razie nie wiem co z tego wszystkiego wyjdzie. To trochę takie łapu-capu. Sporo pracy i czasem jakieś wieczorne wdrożenia mocno mnie eksploatują.
Parę dni niedospania i jestem przez cały tydzień rozjechany. Do tego pogoda, mgła i tak dalej... i tylko widok sarny w lesie na weekend, lub skaczącej wiewióry na drzewie ratuje morale ;)


Święta za pasem, albo raczej przed pasem, więc na pewno będzie co spalać. Karp smakuje mi tylko raz w roku - w Wigilię, a sernika... no cóż. Sernika i kobietom nigdy nie odmawiam :)




Aloha
pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2016-12-21,08:35): też czasami jestem leniwy, szczególnie teraz ale lubię niespodzianki :) Miłych Świąt :)
snipster (2016-12-21,08:56): Miłych i spokojnych Tobie również, Paulo :)
Shodan (2016-12-21,16:50): Jednoczę się w niecierpieniu zimy… Może gdy spadnie śnieg to zrobi się trochę jaśniej i przyjemniej. Tymczasem skok(g) warszawski też nieźle zionie :( Mimo wszystko: Wesołych i Biegowych Świąt!
Shodan (2016-12-21,16:51): Jednoczę się w niecierpieniu zimy… Może gdy spadnie śnieg to zrobi się trochę jaśniej i przyjemniej. Tymczasem skok(g) warszawski też nieźle zionie :( Mimo wszystko: Wesołych i Biegowych Świąt!
snipster (2016-12-21,22:06): Spokojnych również, Shodan :) oby smog już był z roku na rok coraz mniejszy, a kondycha coraz lepsza ;]
maleńka26 (2016-12-23,00:28): Wesołych Świąt Piter.
snipster (2016-12-23,08:32): Spokojnych i Wesołych również Tobie Lucy!
żiżi (2016-12-30,21:58): Coś czuję,ze poczujemy a raczej zobaczymy tą Twoją wiosenną eksplozję maratońską:)
snipster (2016-12-30,22:03): eksplozje są fajne, więc trzeba zapracować na nią ;)
osasuna (2017-01-01,11:04): Dobrze się czyta Twoje wpisy, podbudowują moje nadszarpnięte morale licznymi obecnie kontuzjami, a co do smogu to nie tylko Zielona Góra ma takie problemy na wioskach jest równie tragicznie, a nasza Pani sekretarz gminy w tym bryluje "zatruwaniu powietrza" i myślę że to nie kwestia pieniędzy, a głupoty ;) pozdrawiam
snipster (2017-01-01,19:01): Dzięki Mariusz, a odnośnie wiosek to znam klimaty... czasem jak wyskoczę na rower to idzie również poczuć to i owo z komina ;) niestety jest to głębszy problem i sporo się musi zmienić w naszym pięknym kraju Polandia ;)







 Ostatnio zalogowani
Jorgen P..
08:21
Admirał
08:19
Stonechip
08:12
jarecki112
07:51
platat
07:50
Admin
07:48
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
Leno
06:23
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |