Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
263 / 338


2016-07-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
park maszyn (czytano: 1065 razy)

 

Miasto moje jest o silnych tradycjach i "kulturowości" z obszaru żużla (Hej Hej FALUBAZ :)), więc wręcz sytuacja skłania do tego, aby każdy mieszkaniec tej mieściny przynajmniej liznął trochę w swoim życiu co nie co żużla.
Jako dzieciak lubiłem eskapady pod stadion z kumplami na rowerach i błaganie okiem kota ze Shreka, aby ochroniarz wpuszczał nas jakoś na krzywego... wtedy pakowaliśmy się jakoś w okolice bandy, bo tylko tam było miejsce.
Adrenalina jest nie do opisania dla zwykłego laika, który z poziomu kanapy obserwuje paru szaleńców, którzy jeżdżą w kółko... to trzeba doświadczyć.
Bliskość i huk tego wszystkiego sprawia, że emocje buzują w stopniu MEGA w żyłach.

Całkiem fajna jest też otoczka dla małego brzdąca, który po meczu idzie pod park maszyn, aby poobserwować swoich ulubieńców, którzy gmerają przy swoich motorach, nierzadko mając ich w posiadaniu kilka.

Taki lajf... małe dziewczyny przeważnie bawią się lalkami, w dom, kuchnie, fryzjera i inne tego typu seriale, natomiast mali faceci zabawiają się resorakami, lubują się w głośnych motorach, kręci ich Formuła 1, no i przy okazji podglądają dziewczyny za rogiem ;)


Minęły lata, człowiek dorósł (hłe hłe), znalazł przy okazji jakąś tam pasję/hobby.
Dziewczyny nadal lubują się zabawiać w seriale, dom, fryzjera, a my, faceci, lubimy nieco większe resoraki, adrenalinę, jednak pewne "czym skorupka za młodu" zostały.

Ostatnio z okazji prac porządkowych we własnych włościach zacząłem sprzątać i przenosić to i owo, przy okazji potykając się o buty. W końcu postanowiłem je "tymczasowo" przenieść do kuchni, no i tak jakoś samo... zaczęło to się układać w całość, jak na zdjęciu.


Zebrałem wszystkie moje buty biegowe, które od początku mojej 5 letniej przygody z bieganiem używałem i używam.
Pięć lat to jednak już jakaś szmateczka czasu.
Endomondo podsumowuje ten okres liczbą pokonanych kilometrów 15800. Nie jestem jakimś fetyszystą biegowym odnośnie tułania i zbierania kilosów, więc jakby nie było... liczba pobudza do myślenia.
Kurcze, za następne 5 lat, bez jakiś przeciwności losu to może być załóżmy 31000 kilosów, a do obiegnięcia równika już rzut beretem ;)
Co lepsze, ilość butów zapełni mi kolejny spory kawałek w kuchni i hipotetycznie prawie 40 par butów w końcu zaatakuje mnie we śnie ;)

Ponad połowa już nie nadaje się praktycznie do niczego. Moje pierwsze biegowe buty - Brooksy, te czarne na górze, są tak zajechane, że podeszwą mógłbym wbijać gwoździe.

Z każdą parą są jakieś wspomnienia...
Pamiętam jak dziś, pierwszą złamaną trójkę w żółtych strzałach, zielone rzucające po oczach rjaket fjuelly poprowadziły mnie do połówki w średnim tempie poniżej 4:00.
W New Balance`ach widocznych na dole po raz pierwszy zaliczyłem pewnej jesieni wdepnięcie w psią kupę oboma butami, zresztą niedaleko od domu na ścieżce rowerowej.
Czarne Salomony - traktory - to w nich pocisnąłem mój pierwszy (i jedyny jak na razie) Ultra we włoskich Dolomitach.
W pomarańczowych na dole przebiegłem kiedyś burzę, gdzie pioruny waliły na prawo i lewo obok mnie, a ja nie wiem jakim cudem miałem odwagę dalej w nich biec, czując się przy okazji jak w wannie, tak w nich chlupało :)
w Brooksach na dole przebiegłem chyba najwięcej długich wybiegań, w których nie jestem w stanie zliczyć, ile razy je zmoczyłem moim potem.
W niebieskich Najach raz śmigałem po ciemku na stadionie - odlot mentalny i jedynie świadomość tego, że to stadion i nie napotkam np. krawężnika mnie jakoś trzymała w pionie, a raczej w pochyle, bo ostro cisnąłem wtedy, aż mi powieki zawiewało.

długo by wymieniać... :)


Każda para to swoiste rysy na szybie, których nie da się wytrzeć, gdzieś tam tkwią wspomnienia z nimi związane.
Znajomy zapytał mnie, czy nadaje nim imiona? niektórym tak, chociaż aż tak duchowo do tego nie podchodzę ;) po części również dlatego, że mam problem z zapamiętaniem imion niektórych dziewczyn, ale podobno to syndrom również innych dorosłych facetów :P

Nie raz już przymierzałem się do wywalenia tych "starych", zajechanych, rozwalonych buciorów, zawsze wtedy przypomina mi się, jak kiedyś robiłem porządku po babci i dziadku w piwnicy, gdzie w każdym kącie napotykałem na stare, zdezelowane trzewiki...
Jeju, czy na starość będę potykać się o swoje buty biegowe, które będą w każdym kącie? :))))

żal wywalać, no żal ;)
i co gorsza, wciąż mam wrażenie, że brakuje mi butów.
Np. do lasu, jakieś lekkie, do wybiegań, do tego i owego, do...

teraz po części rozumiem kobiety, które mówią, że mają za mało szpilek ;)


Aloha
pl


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2016-07-05,08:15): ach te buty... Ileż pięknych chwil niosą w sobie. Niestety nie mam takiej kolekcji, bo zużyte po prostu wyrzucam. Niemniej jak by zliczyć te w domu do uprawiania różnych sportów, to uzbierałoby się ok 10 par :)
Truskawa (2016-07-06,13:09): Ja ostatnio wywaliłam ale Ty nie wyrzucaj. Po co?? fajne są jescze. :))
snipster (2016-07-06,14:35): muszę chyba jakieś półki porobić na te "okazy"... ;]







 Ostatnio zalogowani
iron25
10:31
stanlej
10:29
Mikesz
10:20
schlanda
10:12
StaryCop
10:05
justynas94
09:53
lordedward
09:36
Admirał
09:22
Wojciech
09:21
cinekmal
09:17
waldekstepien@wp.pl
09:16
Admin
09:06
rolkarz
08:45
kos 88
08:36
daNN
08:32
piotrhierowski
08:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |