Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
246 / 338


2015-12-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Frankenstein (czytano: 1405 razy)

 

Kiedyś jeden dozorca powiedział
"nie ma ciemnej strony księżyca, w rzeczywistości cały jest ciemny...".
Idąc dalej ktoś inny dopowiedział "jedyna rzecz, która sprawia, że widzimy jasną stronę... jest słońce".

Wydaje mi się, że w ostatnich dniach słońce u mnie na dobre zaszło. Jedyne co widzę wokół to ciemną stronę księżyca.
Znowu przechodzę traumę z plecami, tym razem jednak bez wariacji z kręgosłupem... aczkolwiek pocieszenie to jest mizerne.
Problem pojawił się prawie znikąd. Było już całkiem miło i powoli zaczynałem zapominać te osłabione plecy. Dokładałem różne ćwiczenia od stabilizacji... do przysiadów. Podejrzewam, że tymi przysiadami przegiąłem pałę.
Początek tylko problem był z rana, za dnia znikał. Nawet biegałem coś tam krótkiego co parę dni, ale... kiedy w weekend poleżałem sobie na boku, to przy wstawaniu znowu poczułem, jak w okolicach lędźwi moje mięśnie jakby się rozjeżdżały i w tym samym momencie się spinały.

Fizjo mówił, że niby to jest mechanizm obronny nadwyrężonego mięśnia.
Po serii krótkich masaży, rozluźniających spięte partie plerów i pośladów było lepiej, ale przyszedł felerny weekend i niejako wróciłem wstecz ze dwa tygodnie.
W międzyczasie nauczyłem się zakładać dżiny z majtami wyłącznie nogami... śmieszne i brutalne.
Zacząłem też chodzić na zabiegi prądami TENS. Nowość u mnie. Kiedyś już naprawianego miałem Achillesa ultradźwiękami i laserem, potem naciągniętą/naderwaną łydę również ultra i laserem, oraz krio... a teraz przyszedł czas na plecy i prądy.

Czasem się czuje leżąc na tej kozetce, mając elektrody na pośladach i plecach jak wibrator w szwedzkim pornolu, albo Frankenstein.
Mogę tylko czekać. Jakie to ironiczne, czas. Z jednej strony dostaję coorvicy mentalnej i psychozowej, że nie mogę biegać, mijają dni, pogoda się zmienia, a ja ciągle nie mogę biegać.
Z drugiej strony ten czas tak cholernie się wlecze od strony poprawy tego wszystkiego, że jest to dość załamujące. Kolejny dzień, kiedy budzę się o poranku mam nadzieję, że wyskoczę z wyra jak sprężyna, wskoczę w majty, skarpetki, na paluszkach oblecę wszystkie okna podnosząc żaluzje... a tu niestety przeciągnięcie się w wyrze, kiedy to jak głosi legenda "przeciąganie się to 5% orgazmu" człowiek zaczyna się wyciągać i boje się, żeby nie przedobrzyć, żeby znowu coś nie nadwyrężyć z tyłu.

To chyba najgorsze ciemne doświadczenie, jakie przechodzę. Achilles czy łyda wydają się być pikusiem przy tym. Do tej pory jakoś zawsze można było się ruszać, coś innego robić, rower, siłownia, sauna, luźna przechadzka po lesie, itp. ale kiedy plery szwankowały nie pozostawało nic innego, jak tylko leżenie plackiem. Siedzenie nawet nie wchodziło w grę w początkowej fazie, bo przy oparciu były nerwobóle, coś ciągnęło, coś się spinało i następowała reakcja łańcuchowa.
Bez pleców w zasadzie nic nie można.

Powoli znowu dobrzeję, tłukę się za dnia autobusem na te zabiegi prądami i postanowiłem nic nie robić. Ćwiczenia sobie odpuszczę na dobry czas, bo ostatnio miałem problemy po byłe jakiś ćwiczeniach. Ogólnie to boję się na razie cokolwiek robić.


Z pozytywów...
W międzyczasie niedawno byłem na grupowym wypadzie z Bractwem Biegaczy ZG w karkonoskich pagórkach. Luźne chodzenie od Szklarskiej do Karpacza.
Na dole bez śniegu, na górze trochę biało. W okolicach Łabskiego było nawet błądzenie w śniegu po cojones... więc różnorakość była przednia. Było fajowo :)
Przechodziliśmy też z początku przez Halę Szrenicką oraz wpadliśmy do Schroniska na małe co nieco ;)
Spoglądając sobie przez szybkę aż łezka w oku mi się zakręciła. Bywałem tu w młodości na obozach strzeleckich.
Trochę się tam pozmieniało, ale wspomnienia różnej miłej treści się przypomniały. Jeju jak ten czas leci...


także tego... jak to było?
always look on the bright side of life?

echmz



Aloha
pl


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2015-12-03,08:36): Pamiętam jak jakiś czas temu też tak narzekałeś a potem "wystrzeliłeś" w maratonie poznańskim z czasem 3 i troszeczkę. Myślę, że możesz tym się pocieszać :)
snipster (2015-12-03,08:43): może i coś w tym jest, ale po pewnym czasie uważam, iż można mieć słaby brzuch i szybko biegać, słabe nogi i również szybko biegać, ale po przejściach właśnie przed maratonem i podczas samego maratonu stwierdzam, że wszystko się bierze z pleców. Jak one są słabe to leci wszystko inne. Zobaczę jak to dalej będzie. Kiedyś w ogóle nie ćwiczyłem i sporo biegałem ;) z czasem mam nadzieję, że to się będzie niejako samo wzmacniać, potem dorzucę delikatne ćwiczenia
żiżi (2015-12-03,12:18): Piotrek..w gorącej wodzie kąpany?Przecież wiesz,że o kontuzje nietrudno,ale już wyleczyć się z niej długo dłużej...cierpliwości a znów polatasz i to za pewne bardzo szybko:)
snipster (2015-12-03,12:34): niby racja, łatwo wylać wodę...
Truskawa (2015-12-03,15:27): Ja sobie pomyślałam to samo co Angela. Tyle, że mysleć to jedno a Ty to Ty i tyle. Zdrowiej. :)
Truskawa (2015-12-03,15:28): A! W Beskidach nie ma tyle śniegu. :)
snipster (2015-12-03,15:47): "jest później, niż się wydaje, trzeba żyć natychmiast" ;) a ze śniegiem... w sumie to dobrze, że jest tylko w górach. Jakoś niezbyt mi tęskno do odśnieżania wokół domu :)
zbig (2015-12-06,19:16): Poświęć jeden dzień na pływanie. Godzinkę dziennie, baz spinania, ale systematycznie. Pomoże. Znajdź basen, gdzie jest w miarę ciepła woda.
zbig (2015-12-06,19:17): Raz w tygodniu ;-) zapomniałem dopisać :-)
snipster (2015-12-07,09:01): Zbig, z basenem nie jest prosta sprawa... do dwóch basenów mam około 3-4km. Rano odpada, bo nie zdążę do pracy, a popołudniu jest tam coorevsko tłoczno, bo albo połowa torów zajęta jest dla sportowców, albo dla moher fitness, więc wyobraź sobie, co się dzieje na pozostałych torach. Kiedyś byłem i wyszedłem z siniakami. Dla porównania to tak jakbyś poszedł potruchtać na stadion, gdzie trenowała by grupa pokroju Lewandowskiego, Kszczota i Cichockiej (bardzo ją lubię :)). Jestem cienizna klapek z pływania, ale za każdym razem, kiedy myślę o poprawię tego stanu, to trafiam zawsze na mega tłok, gdzie pływają fizole, człowiek jest podtapiany, kopany, szturchany, łapany za nogę lub głowę, itp. Za każdym razem wychodziłem stamtąd mega wkrewiony. Nie wiem jak jest o 21ej, bo basen czynny jest do 22:00, ale o to już za późno jak dla mnie.







 Ostatnio zalogowani
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |